Rozdział I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wbiegam do mieszkania, rzucam rzeczy pod ścianę korytarza i wpadam do łazienki. Otwieram prysznic i wchodzę, by przed spotkaniem zaliczyć gorącą kąpiel- załóżmy, że na nią zasłużyłam.

Po krótkim prysznicu wychodzę i łapię za suszarkę. Moje włosy schną w szybkim tempie, a ja biorę prostownice. Trzeba pokazać się z jak najlepszej strony dzisiejszego wieczoru.

Słyszę dźwięk wiadomości.

Nieznany

Do zobaczenia za pół godziny :)

Zmieniono nazwę kontaktu na "Fornal"

Ja

Do zobaczenia :)

Uśmiecham się sama do siebie i łapię za kosmetyki. Robię lekki make up, żeby zakryć swoje zmęczenie i nieestetyczne od nieprzespanych nocy worki pod oczami.

Po skończeniu makijażu czuję lekką satysfakcję, że nie wyglądam chwilowo jakbym została zmielona, przeżuta i wypluta przez świat. Chociaż dziś nie widać, że to normalka.

Wchodzę powoli do pokoju i otwieram szafę. Bez chwili zastanowienia wyciągam typowo letnią sukienkę w kwiatowe wzory. Na prawą rękę postanawiam nałożyć 3 złote bransoletki. Przykrywają znaczną część mojego nadgarstka, jednak mimo nich wyglądam minimalistycznie.

Ubieram się szybko, ogarniam do końca i siadam na kanapę. 18:55. Mam idealne wyczucie czasu. Ubieram białe trampki i stoję w przedpokoju w oczekiwaniu na przyjmującego. Dosłownie po kilku sekundach słyszę dzwonek do drzwi.

Podchodzę i otwieram.

-Czyli dobrze trafiłem, jedno szczęście.- mówi z uśmiechem na ustach.

-Tak, trafiłeś idealnie.- mówię i patrzę na jego dłonie, gdzie widzę 7 białych róż. Odwracam wzrok na jego twarz. Podchodzi i wyciąga kwiaty w moją stronę.

-Przepraszam, za nic nie wiedziałem co kupić tak pięknej dziewczynie.- wykrztusza z siebie zmieszany, a ja biorę kwiaty i podchodzę bliżej, by przytulić siatkarza.

-Nie musiałeś nic kupować.- mówię.- ale to bardzo miły gest z twojej strony. Chwilka, wstawię je w wazon i możemy wychodzić.

Idę do kuchni. Biorę jeden z dawno nieużywanych wazonów i nalewam do niego wody. Wstawiam kwiaty do naczynia i wracam do Tomka.

-Już, możemy iść.- mówię, wychodząc z domu i zakluczając drzwi.

-Może pójdziemy spacerkiem?- sugeruję, a siatkarz tylko kiwa mi twierdząco.

-Jasne, mogę cię zabrać do której kawiarni chcę, czy masz może jakąś ulubioną?- pyta.

-Gdzie chcesz. Ale możemy iść do jakiegoś dość cichego bistro, gdzie będzie można posiedzieć w spokoju. Chwila odpoczynku każdemu się przyda.- mówię, a przyjmujący ponownie przytakuje.

-To może chodźmy w tamtą stronę.- otwiera furtkę mojej posesji przepuszczając mnie przodem, a ręką pokazuje w prawą stronę.

Uśmiecham się widząc miłe gesty z strony siatkarza. To na prawdę pocieszające, że w dzisiejszym świecie są jeszcze mężczyźni, mający cechy gentleman'a.

-Pięknie wyglądasz.- mówi, a na mojej twarzy ponownie pojawiają się rumieńce.

-Dziękuję, miło mi.- idziemy ciągle, ale nagle nasze spojrzenia się spotykają. Przez chwilę nie spuszczamy wzorku z swoich twarzy, jednak po krótkim czasie Tomek z uśmiechem kieruję wzrok w dół.

Idziemy w ciągłej rozmowie. Dochodzimy do jednej z radomskich kawiarni, gdzie zajmujemy stolik wewnątrz lokalu. Po chwili namysłu do stolika podchodzi kelnerka, by przyjąć od nas zamówienie.

-Co państwu podać?- pyta, z uśmiechem i dziwną fascynacją na ustach.

-Dla mnie lemoniadę arbuzową i kawałek brownie.- podaję kelnerce zamówienie, a ona zapisuje i kieruje się w stronę Fornala.

-A dla pana?

-Ja poproszę to samo. Jak widzę mam ten sam gust co ta pani obok.- zaczyna się śmiać.

W oczekiwaniu na zamówienie siedzimy i rozmawiamy głównie na temat siatkówki. Z rozmowy dowiaduje się, że przyjmujący przychodził na wszystkie mecze, które odbywały się w Radomiu, a wyjątkiem były spotkania, na których nie mógł się pojawić przez wyjazdy na mecze PlusLigi.

Co każde zdanie znajdujemy nowy temat do rozmowy, dzięki czemu dowiadujemy się, że mamy nie tylko wspólne zainteresowanie, ale i gusta.

Po ponad godzinie siedzenia w kawiarni postanawiamy zapłacić i wyjść. Wchodzimy do pobliskiego sklepu, kupując zwykłe Picolo i plastikowe kubeczki. Idziemy do najbliższego parku, i wybieramy jedną z ławek. Siadamy, dalej zatopieni we wspólnej rozmowie.

-To co? Za dzisiejsze spotkanie i wygrany mecz?- mówi Tomek, biorąc szampana do rąk.

-Jasne, opijamy!- śmieję się, a Tomek z hukiem otwiera dziecięcy napój. Na początku mamy zamiar nalać go do kubeczków, jednak postanawiamy napić się go prosto z butelki. Tomek zaczyna i po chwili podaje mi szklane naczynie. Siedzimy i śmiejemy się z naszego dość dziecinnego zachowania, rozmawiając dalej bez przerwy.

Zatopiona w rozmowie nie zwracam uwagi na to, jakim zaufaniem nagle obdarzyłam tego chłopaka.

Jestem osobą dziwną. Kocham kręcone włosy, ale zawsze je prostuję. Uwielbiam większość kolorów tęczy, ale ubieram się tylko na czarno. Mam lęk wysokości, ale wspinam się w góry i wchodzę na najwyższe wieże. Boję się kotów i psów, ale zawsze widząc bezdomne zwierze mam ochotę podejść i je przygarnąć. A co jest największą ironią? Uważam, że uczucia to najpotrzebniejsza rzecz dla człowieka. Powinien je dawać i okazywać, ale też zasługuje, by je otrzymywać. A ja? Boję się kochać. Boję się być kochana.

Mimo, że z Tomkiem rozmawiam dopiero od kilku godzin nabieram do tego chłopaka zaufanie. Potrafię powiedzieć mu o swoich lękach i kilku trudnych sytuacjach.

Czuję, że siedzę przy nim i czyta ze mnie jak z otwartej księgi. Ale mimo faktu, że nabrałam do niego zaufania, w mojej księdze otwartej dla niego wyrwane jest kilka stron. Patrzę na prawą rękę i następuje chwila ciszy. Tego rozdziału nie przeczyta nikt. On wplata się w całą księgę, jednak jest ukryty, nie opublikowany. Tak jak autor poezji, chowam go w szufladzie swoich wspomnień, co jakiś czas wyciągając i odkurzając. Próbuję poprawić w nim błędy jednak na próżno. Zostawiam więcej pokreślonych słów i zdań, a przerzucając wzrok na swój nadgarstek próbuję tłumaczyć sobie samej, że to nie blizny. Wmawiam sobie, że to po prostu skreślone zdania w moim własnym, prywatnym rozdziale. To pamiątki, jakbym mimo skreślania niepotrzebnych zdań zawsze chciała pamiętać, że istniały. Nic nie istnieje bez celu.

Siedzimy w chwili ciszy, jakbyśmy oddawali hołd lękom, które przed chwilą wyjawiłam przyjmującemu. Hołd lękom i wspomnieniom, które w pewnym sensie zabiły jakąś część mnie.

-Każdy z nas niestety ma lęki i wspomnienia, których chciałby się pozbyć. Musimy z nimi walczyć. Musimy pokazać, że potrafimy z nimi wygrać, że jesteśmy od nich silniejsi. I każdy z nas potrzebuje do tego pomocy. To się tylko tak wydaje, że każdy powinien sam układać i sprzątać swoje życie. Ale nie, nie zawsze da się samodzielnie podnieść kłody rzucane pod nogi, by zbudować z nich most do lepszej przyszłości. Czasem potrzeba kogoś bliskiego. Kogoś, komu można powierzyć złe wspomnienia, usłyszane przykre słowa. Każdemu potrzebny jest przyjaciel. I wiem, że głupio to zabrzmi, bo znamy się zaledwie kilka godzin, ale możesz na mnie liczyć. Jeśli chcesz, mogę zostać twoim powiernikiem lub kimkolwiek, zawsze cię wysłucham, postaram się pomóc.- mówi, a mi zaczynają lecieć łzy. Wstajemy z ławki, a Tomek wtula mnie w siebie i ociera mi pojedyncze łezki.

-Dziękuję, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Pamiętaj, że też możesz na mnie liczyć.- mówię i wtulam się w przyjmującego najmocniej jak mogę.

-Chodź, może idziemy, bo robi się chłodno.

-Właśnie chciałam powiedzieć, że robi mi się zimno w tej sukience. Faktycznie, chodźmy już lepiej.- mówię i uśmiecham się do siatkarza.

Fornal zdejmuje przewieszoną przez biodra bluzę i nakłada ją na moje ramiona. Mimowolnie zaciągam się męskimi perfumami. Tomek widząc moją reakcję uśmiecha się i otula mnie swoim okryciem, a ja ponownie już dzisiaj czuję rumieńce na twarzy.

Idziemy zatopieni w rozmowie, jakby w ułamku sekundy znajdując się pod moim domem.

-To co? Do zobaczenia?- mówi Tomek, a ja uśmiecham się automatycznie.

-Jasne, mój numer już masz. Dziękuję za dzisiaj.- zaczynam ściągać bluzę, jednak ręka Tomka zatrzymuje mnie.

-Nie ma za co, poczułem się dla kogoś potrzebny. Bluzę zostaw, będzie pretekst do następnego spotkania. Miłej nocy, do zobaczenia oby jak najszybciej. Trzymaj się malutka!

Przytulam chłopaka na pożegnanie i wchodzę do domu.

Biorę szybki prysznic, zmywam makijaż i zakładam piżamę.

Kładę się na łóżko i zaczynam myśleć.

Jakim cudem tak łatwo mu zaufałam? Nie rozumiem jak wzbudził we mnie takie zaufanie? W tak krótkim czasie stał się tak ufną osobą. Czy żałuję, że od tak oddałam mu swoje złe wspomnienia, złe chwile i łzy? Nie. Nie żałuję. Do pewnego momentu powierzenie komuś swoich sekretów daje mi ulgę. Ale do pewnej chwili. Słowa 'schowane do szuflady' zostaną tam. Klucz został zgubiony. Nie potrafię otworzyć jej dla innego człowieka. Nie potrafię.

_***_

Witajcie!
Na weekend (mam nadzieję dobry) wrzucam kolejny rozdział! 🙌 Napiszcie jak wrażenia, i dajcie znak po sobie 🙌

Tulee!

Mth❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro