Rozdział II

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Słyszę ten cholerny budzik. Nawet pierwsze melodie tej niegdyś lubianej przeze mnie piosenki doprowadzają mnie do mdłości, a jedyna rzecz jaka ratuje mojego budziciela od rozwalenia go o podłogę, to fakt, że jest też moim telefonem.

Wyłączam budzik, i patrząc na zegarek uświadamiam sobie, że niestety, ale drzemka nie wchodzi w grę. Jest 7:34, a na godzinę dziewiątą mam trening.

Daję sobie piętnaście minut na przegląd social mediów, jednak pierwszy w oczy rzuca mi się sms.

Fornal

Miłego dnia :)

Zwykła wiadomość, ale muszę przyznać- dołeczki uniosły się ku górze.

Ja

Dziękuję, i nawzajem. Co się stało, że tak wcześnie wstałeś?

Przeglądam dalej portale społecznościowe, jednak mimo wszystko co chwilę zerkam, czy na pewno nie otrzymuję kolejnej wiadomości od przyjmującego.

Równo po 15 minutach jakie dałam sobie na zerknięcie w telefon, wstaję i lecę pod prysznic. Myję się szybko, i wychodzę z łazienki. Podchodzę do okna, i zerkam na słońce, które stoi za chmurami bojąc się wyjrzeć do ludzi, jakby było dziś bardziej aspołeczne niż jesienią. Patrzę na termometr, i widzę ledwo czternaście stopni. Dzisiejszy dzień zdecydowanie nie należy do tych ciepłych.

Z szafy biorę luźne czarne dresowe spodnie, białą koszulkę i katanę. Do torby treningowej pakuję potrzebne rzeczy, i wychodzę z pokoju.

Torbę i katanę kładę w przedpokoju, i kieruję się do kuchni.

Dziś na śniadanie postanawiam zrobić płatki owsiane z malinami, i jogurtem naturalnym. Czasami nie dowierzam, że jestem aż tak leniwa, by nie być w stanie ruszyć się i zrobić coś bardziej kreatywnego.

Jem śniadanie spokojnie. W między czasie słyszę dzwonek do drzwi.

-Wejdź, po co dzwonisz!- krzyczę, a po chwili w mojej kuchni pojawia się Kozi.

-Próbowałam być grzeczna.- mówi obruszając rękami.

-Ty dziewczyno nigdy nie dzwonisz, i to jest już przyzwyczajenie. Więc po co teraz to zrobiłaś? Nie wiem co ty za pokrętną logiką dzisiaj idziesz.

-No.. bo nie wiedziałam, czy jesteś sama, czy jesteś z kimś. Wolałam się upewnić, że jak wejdę nie będzie nikt przede mną nago paradował.

-Byłam sama, nie mam z kim być.

-Coo? Randka wam nie wyszła? Pewnie zwykły ch..

-Nie wyzywaj go. To nie była randka. On jest moim znajomym i tyle. Co tu więcej wyjaśniać? Uważam, że raczej nic. Byliśmy w kawiarni i na długim spacerze, później odprowadził mnie do domu. Ciekawie się z nim rozmawiało.

-Tak, broń go jeszcze.- mówi z sarkazmem. Postanawiam odłożyć rozmowę na później, i dokończyć teraz posiłek.

Kozi podchodzi do lodówki i wyciąga jeden z jogurtów. Z szuflady wyciąga łyżkę, i siada przy stole, na przeciw mnie.

-Smacznego. Nie udław się.- mówię, a Kozi pokazuje mi tylko środkowy palec.

Kończymy swoje posiłki w ciszy, jednak co chwilę przedrzeźniamy się minami.

Nastaje nagła cisza, i patrzymy sobie prosto w oczy. Kozi uśmiecha się delikatnie, a ja zaczynam się śmiać. Przyjaciółka dołącza do mojego śmiechu, mimo próby zachowania powagi.

-Dobra zbieramy się, trzeba jeszcze dojechać na trening.- mówię i wstaję spokojna już od stołu.

Zabieramy swoje torby i wychodzimy z mojego domu. Zakluczam drzwi, i kieruję się do auta.

Po moim ciele przechodzą ciarki. Wiatr muska moje rozpuszczone włosy, jednak nie jest on przyjemny. Przechodzi po moim ciele jak niechciany dotyk, którego każdy chciałby unikać. Zwykłe uderzenie wiatru, jednak boli. Boli mnie jak wtedy, gdy mnie znalazł. Dotyka mnie tak samo jak on. W głowie wirują mi nieprzyjemne wspomnienia, a ja wchodzę do auta. Siedzę, i nie wiem co zrobić. Dotykam dłońmi swoich ramion. To na nich czułam wszystko najbardziej.

Razem z Kozi siedzimy w ciszy. Oddycham głęboko, a moje powieki szybko trzepoczą, by oczy nie zaszkliły się łzami. Patrzę w stronę przyjaciółki. Łapie mnie za rękę, a z jej oczu mogę wyczytać troskę. Widzę w nich również łzy. Dogadujemy się bez słów. I właśnie w tej chwili jest ten moment, gdy doskonale wie, co mi dolega. Doskonale wie, jakie wspomnienia władną mną w tej chwili.

Klaudia jest ze mną odkąd tylko pamiętam. Podczas gdy w moim życiu pojawiali się nieodpowiedni ludzie, ona była zawsze. W każdej sytuacji znajdowała dobre wyjście, a nawet jeśli takiego nie było- pomagała mi wyciągnąć z niej morał. Po każdym złym wspomnieniu pomagała ocierać mi łzy, a po każdej szczęśliwej sytuacji śmiała i cieszyła się razem ze mną. Wie o każdym szczególe mojego życia. Tylko ona potrafiła zatrzymać mnie przed czymś, co mogło mieć czasem błahe, a czasem tragiczne i negatywne skutki. To jej zawdzięczam wszystko. To jej zawdzięczam życie.

Biorę ostatni głęboki oddech i odpalam silnik auta. W ciszy jedziemy na dzisiejszy trening.

Klaudia mimo tego, że jest osobą bardzo rozmowną wie, że w niektórych momentach mojego życia jedyne czego potrzebuję to cisza. Potrzebuję wyciszenia, które da mi chwilę odpoczynku od świata. Da mi chwilę odpoczynku od wspomnień.

Docieramy pod halę. Wychodzimy z auta, i szybkim krokiem kierujemy się do środka, by uniknąć nieprzyjemnych podmuchów wiatru.

-Oo! Kozi i Giers! Cześć laski!- słyszę wchodząc do szatni.

Witam się z dziewczynami, i kieruję się pod swoją szafkę, by przygotować się na dzisiejszy trening.

Przebieram się w swój treningowy strój, i odwracam przodem do szafki. Zdejmuję z prawej ręki bransoletki, a na ich miejsce zakładam rękawki siatkarskie. Kozi patrzy na mnie z troską, a ja odpowiadam jej uśmiechem. Wiem, że te blizny bardziej bolą ją, niż mnie. Wiem, że zrobiłaby wszystko, żebym nigdy już tego nie powtórzyła.

Wchodzimy na halę, a ja widzę już parkiet. Jak zawsze zaczynam truchtem.

Trening wygląda inaczej niż zazwyczaj. Jako, że jutro ważny mecz trener dba o to, by żadna z nas nie skończyła go z zakwasami, a co gorsza- żadną kontuzją. Dziś skupiamy się na ostatniej taktyce jutrzejszego meczu. Trener oznajmia nam spostrzeżenia dotyczące naszej gry, na które powinnyśmy zwracać szczególną uwagę.

Po treningu śmiało mogę powiedzieć- jesteśmy gotowe.

***

Wsiadam do auta, i czekam na Klaudię, która przez po treningowe pogawędki siedzi jeszcze w szatni. Biorę telefon i widzę nieodczytaną wiadomość.

Fornal

A nie mogłem spać to wybrałem się pobiegać. Trochę ruchu raczej mi nie zaszkodzi ;) A Ty już po treningu?

Ja

Tak, właśnie siedzę w aucie przed halą, i czekam aż Kozi przyjdzie. Jutro ważny mecz, więc trening na szczęście spokojny. Mam nadzieję, że zobaczymy się jutro na meczu? ;)

Fornal

Jasne! Głupie pytanie, oczywiście, że będę ;)

Ja

Bardzo nam miło! Widzę, że Kozi idzie, do później!

Odkładam szybko telefon a do auta wchodzi Klaudia. Rzuca torbę na tylne siedzenia, i uśmiecha się do mnie z ciekawością.

-A co tak szybko odrzuciłaś ten telefon? Czyżbyś pisała z jakimś fajnym siatkarzem?

-Nie interesuj się słońce, bo kociej mordy dostaniesz.- mówię i puszczam do przyjaciółki oczko.

-Mogłabyś być milsza. Co się tak kryjesz z tym, że z nim piszesz, albo, że gdzieś z nim idziesz?

-Może dlatego, że według Ciebie zwykłe spotkanie to od razu randka co?- mówię i odpalam silnik.- jeślibyśmy flirtowali czy się całowali doskonale wiesz, że dałabym się ugiąć i bym ci to powiedziała. Więc spokój okej?

-No okej, jednak i tak mam swoje zdanie. Tolina. No czy ty słyszysz jak ten ship pięknie brzmi? Zastanów się dziewczyno.

-Klaudia!

-No co, mówię tylko swoje zdanie, bez nerwów kochana.- mówi rozsiadając się pewna siebie na fotelu pasażera w moim aucie.

-Dobra, już nawet nie komentuje tego.

Słyszę dźwięk wiadomości, i wzrok kieruję na swój telefon.

Fornal

Jeszcze raz miłego dnia! ;* Będziesz chciała może dziś spotkać się na chwilę? ;*

Odpiszę mu później. Patrzę na wzrok przyjaciółki, a jej twarz wygląda jak mordka chomika. W końcu nie wytrzymuje, i z jej twarzy uchodzi powietrze. Parska śmiechem, a ja ruszając samochodem przewracam oczami i skupiam się na drodze.

-Nono, miłego dnia, buziak. Spotkać się na chwilę, buziak.

-Kurwa mać, Klaudia!

-Dobra, dobra, nie tak agresywnie pani kapitan.- mówi, i bierze do rąk swój telefon. Podłącza go do mojego samochodu, i włącza jakąś playlistę na Spotify.

Po chwili jazdy uspokajam się, i zaczynamy normalnie rozmawiać.

-Wiesz, że mnie czasem niemiłosiernie wkurwiasz laska?

-Wiem, że i tak mnie kochasz nad życie Giers.

-Co ty byś beze mnie zrobiła Kozłowska?- pytam kiwając przecząco głową.

-Nie wiem, i nie chcę wiedzieć. Ciężko byłoby sobie wyobrazić, że nagle miałabyś zniknąć. Kocham cię lamusko.- mówi sięgając po swoje rzeczy na tylne siedzenie.

-Ja ciebie też kozo. A teraz wypad z auta. Idziemy zrobić obiad.

Wchodzimy do mojego domu, i kierujemy się do kuchni. Podchodzę do lodówki i wyciągam składniki na dzisiejszy obiad, a Kozi wrzuca brudne naczynia do zmywarki.

Kroję kurczaka i gotuję ryż. Robię ulubiony obiad mój i mojej przyjaciółki- ryż w sosie serowym z kurczakiem.

Kozi rozsiadła się na kanapie, jednak po chwili w przedpokoju słyszę dźwięk wiadomości dochodzący z jej telefonu.

-Kozi! Wiadomość dostałaś!- krzyczę, a przyjaciółka momentalnie wstaje z kanapy i biegnie wręcz po telefon.

Przez chwilę słyszę tylko syczenie smażącego się kurczaka na patelni, które przerywa Klaudia.

-Karoo, bo ja muszę zaraz lecieeć.

-Że co? Gdzie?

-No bo.. napisał do mnie Janek.. i no.. chciałby mnie zabrać na obiad.-mówi lekko zmieszana.

-Tak tak, na randeczkę cię zabiera, ohoho, no idź idź.- mówię a w jej oczach widzę zażenowanie.

-Zwykłe spotkanie.

-Tak tak, a mamusia czasami nie mówiła na to "randka"?- mówię, a Kozi bez słowa przytula mnie na pożegnanie i wychodzi z domu.

-Przepraszam, smacznego!- krzyczy jeszcze z przedpokoju.

Postanawiam zostawić na chwilę robienie obiadu i zrobić sobie przerwę.

Biorę telefon i postanawiam odpisać siatkarzowi.

Ja

Jasne, że możemy się spotkać. Dziś nie mam żadnych planów, bo przyjaciółka właśnie poleciała na spotkanie z jakimś chłopakiem. Może chciałbyś przyjść na obiad? Obejrzymy jakiś film czy coś.

Po niemalże kilku sekundach dostaję odpowiedź.

Fornal

Jasne, czemu nie. Na którą chcesz się spotkać?

Ja

Jakbyś mógł, to nawet możesz teraz.

Fornal

Ok, ogarnę się lekko i jestem za 15 minut :)

Wstaję z kanapy i zabieram się za skończenie obiadu.

Nakładam już sos na ryż, i słyszę dzwonek do drzwi. Odkładam patelnie do zlewu i idę otworzyć.

-No hejka, idealnie masz wyczucie czasu.- mówię, i przytulam przyjmującego.

-Wiedziałem, o której wyjść.- uśmiecha się.

Idziemy do salonu, gdzie zanoszę obiad. Zjadamy go, w między czasie rozmawiając o tym co robiliśmy dzisiejszego ranka i przedpołudnia.

-Powiem ci, że świetnie gotujesz. - mówi, a mi robi się bardzo miło.

-Dziękuję, cieszę się, że smakowało. Co włączamy?- pytam, podając Tomkowi płyty z filmami.

Przegląda przez chwilę w ciszy, dzieląc filmy na trzy grupy.

-Lubisz horrory?

-Znaczy no.. boje się, ale lubię oglądać.- odpowiadam.- a co?

-Jak tak, to oglądamy. Jak się będziesz bała, to się przytulisz i zrobi się bynajmniej ciepło, bo dzisiejszy dzień jest dość chłodnawy.- mówi, a ja wstaję z kanapy, i kieruję się do sypialni. Biorę bluzę siatkarza, i kładę ją obok niego.

-Oddaję.

-Jak dla mnie możesz sobie ją zostawić.

-Nie dziękuję, już nie czuć na niej twojego perfum.- mówię, a Fornal zaczyna się śmiać.

-To co? Dzisiaj zostawiam ci drugą, podmianka.- mówi i uśmiecha się, ściągając swoją i zakładając na mnie bluzę.

Włączamy film. Kładziemy się na kanapie, nogi rozkładając na fotelach. Głowę opieram o tors Tomka, dzięki czemu leże wygodnie, a jednocześnie czuję się bezpiecznie. Podaję Tomkowi miskę z popcornem, i zaczynamy seans filmowy.

[pow. Fornal]

***

Co chwila czuję, jak wtula się we mnie coraz bardziej. Oglądamy wybrany przeze mnie film, a ja staram się przy każdej strasznej scenie przytulić Karolinę, która jak widać na prawdę boi się horrorów.

Film się kończy, a my dalej leżymy na kanapie bez słowa. Patrzę w bok na twarz Karoliny, która jakby czytając mi w myślach odwraca głowę w górę.

-I jak się podobało?- pytam.

-Weź nic nie mów, horrory nie są dla mnie.- mówi przewracając oczami.

Siada po turecku na kanapie, i patrzy mi się w oczy. Bierze pilota do ręki i włącza muzykę.

Zaczyna tańczyć, a jej bransoletki charakterystycznie dzwonić. Patrzę na jej ręce, które wyciąga właśnie w górę, a jej bransoletki i rękawy dużo za dużej bluzy zjeżdżają w dół. To co widzę blokuje na chwilę wszystko wokół.

-Karolina?

-Słucham cię.- mówi dalej rozbawiona.

-Co masz na tym nadgarstku? Co się stało?- pytam skołowany a z jej twarzy schodzi uśmiech. Wyłącza muzykę, i nastaje nagła cisza.- Karo? Co się stało?

-Mi..? Nic.. Się, no, przewróciłam i jakoś zahaczyłam o coś i tak jakoś wyszło.-mówi jąkając się bez przerwy.

-Proszę cię nie kłam. Widzę, że to blizny, a właściwie nie tylko. Czemu tu są świeże rany..?

Nastaje całkowita cisza, którą przerywa tylko tykanie zegara. Karolina patrzy na mnie bez słowa a jej oczy zachodzą się łzami.

-Błagam cię, przytul mnie.- mówi, a ja natychmiast zbliżam się do niej i wtulam w siebie. Biorę ją na swoje kolana, i trzymam w swoich objęciach. Dłonią delikatnie podnoszę jej twarz do góry i wycieram łzy.

-Karolina spokojnie, nie płacz. Jestem tu, nikt cię nie skrzywdzi. I sama siebie już nie skrzywdzisz. Spokojnie, cii.- wtulam ją bez przerwy w siebie i w między czasie daję jej buziaka w czoło.

-Proszę cię.. nie mów nikomu, błagam. Ja ci to wyjaśnię, ale nie dziś. Teraz muszę się uspokoić, jutro mecz..

-Jak troszkę ochłoniesz pójdę do domu, dam ci dziś spo..

-Nie, błagam. Nie idź. Zostań dziś tutaj. Nie zostawiaj mnie tu. Chcę czuć się bezpieczna.

-Co tylko sobie życzysz. Co mogę dla ciebie zrobić?

-Nic. Na prawdę nic. Tylko tu bądź, i wtul mnie najmocniej jak potrafisz.- odpowiada, zamykając oczy, z których lecą tylko czarne od tuszu łzy.

_***_


Hejhej!

Szybka informacja!

Rozdziały będę wstawiać co wtorek, tylko czasami będą wyjątki- tak jak dzisiaj 😅 Taki cykl zaczynamy od 3 lipca 😙

Dajcie znać jak podoba wam się rozdział!❤

Buziaki!

Mth😙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro