Rozdział XIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[pow. Fornal]

Choćbym chciał, nie potrafię nie liczyć czasu, który spędzam z nią. Szczęśliwi czasu nie liczą, jednak nie oszukujmy się.. czy ja jestem szczęśliwy?

Pytanie retoryczne.

Odpowiedź zbyt oczywista.

W głowie świadomość przychodzi coraz bardziej. 4 dni. W teorii 4 doby. 96 godzin. W praktyce? Czuję jakby czas przyspieszał. Jeden dzień jest niczym uśmiech Karoliny- praktycznie niewidoczny, lecz w pod świadomości wiem, że istnieje.

Dni mijają jak szalone. Atakująca postanowiła spędzić je w mieście naszego zamieszania- Radomiu.

Mimo braku powodów do uśmiechów, staram się szukać go w każdym możliwym kącie życia. Znajduję drobne gesty, dzięki którym jej piękne dołeczki u policzków unoszą się ku górze. Czy istnieje coś piękniejszego?

Nasze wspólne chwile zapisuję na fotografiach. Czuję się jak fotoreporter z niezwykle ważną misją. Muszę zapisać życie. Muszę je zachować. Pamięć po niej i jej pięknych tęczówkach nie może zaginąć.

Niedługo sezon reprezentacyjny. Każdy karci mnie za brak zainteresowania tym poniekąd ważnym sezonem. Jednak trwa najpiękniejszy a jednocześnie najsmutniejszy mecz w moim życiu- "Ostatni Set" atakującej, która pomimo pozornie żadnej wyróżniającej jej rzeczy utkwiła w moim sercu na zawsze.

Wyróżnia ją w moim sercu jedna bardzo istotna rzecz- nie szukała mojej uwagi. Karolina nie szukała kontaktu ze mną, nie szukała na siłę tematu. Po prostu była, tematy wlatywały same niczym na skrzydłach, a nawet cisza jest najpiękniejszą rzeczą w jej towarzystwie. W kontakcie z nią wystarcza mi choćby mrugnięcie, lub uniesienie kącika jej ust, bym czuł się poniekąd najszczęśliwszy na świecie.

[pow. Giers]

Chodzę po radomskich ulicach, a deszcz coraz bardziej zaczyna dogadywać się z wiatrem. Wir wiatru wyrywa moją parasolkę z rąk i łamie ją w pół. Czuję pojedyncze krople coraz szybciej spływające po moim ciele, jednak po chwili uczucie to znika.

Zamiast tego powraca charakterystyczny oddech na karku.

Czuję go, wiedząc, że będzie wszędzie gdzie go potrzebuję. Odwracam się i widzę przyjmującego z parasolem w dłoniach.

-Czemu nie założyłaś bluzy? Trzymaj słońce.- mówi zakładając na moje ramiona bluzę z napisem "Cerrad Czarni Radom".

-Pamiętaj, że ja nie mam już nic do stracenia.- mówię podchodząc i dając mu buziaka w usta.- Wiesz, że zawsze chciałam pocałować kogoś w deszczu? Do tej pory nie wiedziałam, że marzyłam o tym, żebyś to ty był tym kimś.- mówię, a on ponownie łączy nasze usta w pocałunku. Składa na chwilę czarny niczym moje ubrania parasol.

Deszcz rozmazał mój lekki makijaż, jednak im bardziej spływał on z mojej twarzy, tym większy uśmiech rysował się na twarzy przyjmującego.

-Najpiękniejsza jesteś w wersji bez niego- odpowiada, dając mi buziaka w czoło. Zapina "moją" czarną bluzę, i łapiąc mnie za rękę idzie przed siebie, docierając przez park do jego mieszkania.

Nie chce go opuszczać.


_***_

Witajcie słoneczka!

Mam nadzieję,  że u Was pogoda wspaniała bo u mnie to mocne 2/10 😂

Jeśli chodzi o konkurs, pocztówkę wygrywa misia_volleylove, bo jej ship bardzo utkwił mi w głowie haha ❤

Znowu krótki rozdział, ale nie ma co przedłużać 🙌

Piszcie, jak wam się podoba 💘 Dziękuję wam za wszystkie komentarze i gwiazdki, i że jest was tu coraz więcej! Ku mojemu zdziwieniu "Ostatni set" znajduje się na 1 miejscu w rankingu #volleyball 😱

Buziaki!

Mth 💘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro