21. Magiczne Święta cz.2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W tedy usłyszałam jakby szelest. Spojrzałam w górę i zauważyłam, że nad naszymi głowami rozkwitła jemioła. O, cholera.

Fred też ją zobaczył i potem poważnym wzrokiem spojrzał na mnie. Wyglądał jakby bił się z myślami.

Co powinniśmy zrobić?

Tradycja nakazuje, że dwójka osób pod jemiołą powinna się pocałować, ale Fred to mój przyjaciel. A pocałunek mógłby skomplikować nasze relacje. Zwłaszcza, że czuję coś do jego brata.

— Wiesz, jeśli nie chcesz... — zaczął chłopak, ale przerwałam mu dając mu szybkiego buziaka w kącik jego ust. I po sprawie. Przyjacielski buziak i tyle.

Odsunęłam się na tyle, żeby nie znajdować się pod jemiołą i wróciłam do dekorowania choinki.

I w tym momencie ktoś wszedł do salonu i był to George. Chwała Merlinowi! Gdybym zwlekała z tym buziakiem, to on by nas zobaczył i nie skończyłoby się to za ciekawie.

— Przyniosłem resztę dekoracji — powiedział uradowany George, który najwyraźniej wczuł się w klimat świąt. — Chyba ci gorąco, Freddie? Może zdejmij ten sweter, bo cały czerwony jesteś.

Spojrzałam na starszego bliźniaka i faktycznie. Jego policzki były mocno zarumienione. Czy to przez to, co zrobiłam?

— Taa... faktycznie trochę się zgrzałem — powiedział i zerkając na mnie kątem oka i zdjął wełniany sweter i został w samej koszuli.

Gdy choinka była ubrana, było już późno, więc trzeba było iść spać. Jutro święta i nie mogę się doczekać prezentów i dobrego jedzenia, które przygotowała pani Weasley. Jednak gdy leżałam już w łóżku, nie mogłam zasnąć. Myślałam o tym, co się dzisiaj wydarzyło, a konkretniej co się wydarzyło między mną a Fredem. Wydaje mi się, że coś się zmieniło i nie wiem czy na lepsze czy gorsze. A potem rozmyślałam o Georgu i uczuciach do niego. Zastanawiam się, czy pozostanie jego przyjaciółką, było dobrym pomysłem. Może powinnam z nim pogadać i powiedzieć, że chcę być kimś więcej? Nie no, przecież nie dam rady. Nie mam na to wystarczająco dużo odwagi. Czemu mówienie o swoich uczuciach jest takie trudne?!

Rano obudziłam się w złym humorze, ale przypomniałam sobie, że dzisiaj jest szczególny dzień i od razu zrobiło mi się lepiej. Wyjrzałam za okno i uśmiechem zauważyłam, że ulice Londynu były pokryte grubą warstwą białego puchu. Nie ma co, dzisiaj będzie bitwa na śnieżki.

— Al! — do mojego pokoju wpadli bliźniacy. Oni chyba też co dopiero wstali, bo obaj byli w piżamach. — Widzisz ten śnieg?! To idealny dzień na bitwę na śnieżki.

Zaczęłam się śmiać.

— Z czego się śmiejesz? — zapytał Fred.

— Bo właśnie przed chwilą o tym samym pomyślałam — powiedziałam nadal chichocąc.

— Wielkie umysły myślą podobnie — rzekł George.

— Tak tak, geniusze.

— Udamy, że nie słyszeliśmy tego sarkastycznego tonu.

I tam byśmy przekomarzali się tak jeszcze przez dobrą chwilę, gdyby nie Molly, która wołała nas na świąteczne śniadanie.

Gdy tylko weszliśmy do kuchni, było czuć radosną atmosferę zwłaszcza, że pan Weasley siedział przy stole. Musiał dzisiaj wrócić ze szpitala. Były jeszcze widoczne pozostałości po obrażeniach, ale widać było, że czuje się lepiej i bardzo się z tego cieszyłam. Ginny, Ron i bliźniacy czule przywitali ojca i zasiedli do stołu, co też ja uczyniłam.

W rogu pomieszczenia stała choinka podobna do tej, co stała w salonie, a pod nią leżały prezenty. Fred ciekawskim wzrokiem zerkał właśnie w tamtym kierunku.

— George, pamiętaj prezenty po posiłku — powiedział stanowczo Molly.

— Serio, mamo?! Nawet w święta musisz nas mylić? — odparł z pretensją Fred.

— Oj, przepraszam, skarbie. Przecież jesteście podobni.

Fred i George spojrzeli na siebie od góry do dołu.

— Wcale nie jesteśmy podobni — powiedzieli razem.

Oni chyba mają coś nie tak z oczami albo z głową.

Po kilku chwilach do nas dołączyli Syriusz, Remus i Harry i w końcu mogliśmy zacząć jeść.

Pieczony kurczak, ciasta, paszteciki, sok dyniowy i wiele innych pyszności. Jedzenia było od groma i najadłam się tak, aż brzuch mnie rozbolał, ale musiałam wszystkiego spróbować.

Gdy byłam w trakcie pałaszowania kolejnego kawałka ciasta, zobaczyłam jak Syriusz nalewa jakiegoś trunku do kieliszków i rozdaje wszystkim. Gdy dostałam swój, podziękowałam skinieniem głowy.

— Wszyscy już mają? — zapytał pan Weasley. Jako że nikt nie zaprzeczał kontynuował. — Chciałbym wznieść toast za Harry'ego, który uratował mnie. Gdyby nie on, nie było mnie tu teraz. Za Harry'ego!

— Za Harry'ego — odpowiedzieliśmy wszyscy chórem i napiliśmy się ze swoich kieliszków. Był to Grzany Miód z korzeniami. Idealny na zimową porę.

Teraz przyszedł czas na prezenty. Było przy tym trochę zamieszania, bo każdy miał dla kogoś jakiś podarek. Cieszyłam się, kiedy innym podobało się, co dostali ode mnie. Patrzyłam z napięciem jak Syriusz zdzierał papier prezentowy i spogląda na to, co za nim się kryło. Zauważyłam lekki uśmiech na jego twarzy.

— Skąd masz to zdjęcie? — zapytał zaciekawiony.

— Znalazłam na strychu — ciężko było się do tego przyznać. — Spodobało mi się i pomyślałam, że tobie też się spodoba. Wiele by to dla mnie znaczyło, jeśli postawiłbyś je na szafce nocnej.

— Jest świetne. Na pewno będzie miało swoje szczególne miejsce w moim pokoju.

Uśmiechnął się do mnie i wziął mnie w ramiona.

— W sumie, dobrym pomysłem by było zrobienie wspólnego zdjęcia — zaproponował. — No wiesz, ty, ja, Harry i Lunatyk. Co ty na to?

— To świetny pomysł! — ucieszyłam i jeszcze mocniej się do niego przytuliłam.

— Al, mamy coś dla ciebie! — usłyszałam za sobą głos jednego z bliźniaków.

Zdziwiłabym się, gdyby nie mieli. Trochę narcystycznie to zabrzmiało, ale taka prawda. W końcu się z nimi przyjaźnię.

Odwróciłam się i zobaczyłam ogromne pudło ozdobione wielką, złotą kokardą trzymane przez Freda. Otworzyłam szerzej oczy zdziwiona wielkością ich prezentu.

— Wesołych świąt, Al! — powiedział wesoło George, a jego brat wręczył mi to pudło. Gdy tylko wzięłam to do rąk, od razu musiałam postawić na stół, bo było mega ciężkie.

— Na brodę Merlina... co tam jest?

— Nazwaliśmy to "Podręczny zestaw psikusów". Tu są wszystkie nasze gazety, rzeczy potrzebne do robienia kawałów oraz prototypy naszych nowych wynalazków.

No bardzo podręczny zestaw.

— Dziękuję, chłopaki. Jesteście najlepsi — przytuliłam ich.

— Powiedz coś czego nie wiemy — zaśmiał się George, a ja wywróciłam oczami.

Gdy wszyscy dostali swoje prezenty, pani Weasley zrobiła wszystkim gorącej czekolady i przenieśliśmy się do salonu. Jednak mi i moim przyjaciołom zaczęło się nudzić, więc wyszliśmy na dwór.

Nie minęła nawet minuta, a już dostałam śnieżką w głowę. Doskonale wiedziałam, kim był winowajca, więc po chwili zaczęła się wielka wojna na śnieżki. Miałam po swojej stronie Ginny i Harry'ego przeciwko Ronowi i bliźniakom. To było bardzo wyrównane starcie.

W pewnym momencie jeden z bliźniaków zniknął mi z pola widzenia. Pewnie ukrył się, żeby potem zaatakować znienacka. Gdy tylko tak pomyślałam, poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu, podnosi i wrzuca w zaspę śnieżną. Chciałam się podnieść, ale mój oprawca przygniatał mnie swoim ciałem. Usłyszałam jego śmiech.

— George, złaś ze mnie! Ważysz chyba tonę! — powiedziałam, gdy zobaczyłam twarz młodszego bliźniaka.

Znowu byliśmy blisko. Serce zaczęła bić mi szybciej. On i ja mieliśmy rumieńce spowodowane chłodnym powietrzem. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. W tamtej chwili chciałam go pocałować, ale nie mogłam. Nie teraz.

— Zaraz, tylko muszę coś zrobić — mruknął i wziął garść śniegu i natarł nią moją twarz. Pisnęłam z zimna i zaczęłam się mocniej wierzgać. Wstał ze mnie i zaczął się głośno śmiać. O nie, tak tego nie zostawię.

Gdy odchodził, szybko ulepiłam kulkę śniegu i włożyłam mu ją za sweter. Momentalnie George próbował ją wyciągnąć, ale na marne.

— Aaa... jak zimno! — machał rękoma, jakby wykonywał bardzo dziwny taniec, a wszyscy pozostali zaczęli się śmiać. Zemsta była słodka.

Gdy wróciliśmy Syriusz i Remus zawołali mnie i Harry'ego do zdjęcia. Ustawiliśmy się w salonie, a zdjęcie robił nam pan Weasley. Potem inni też chcieli zrobić zdjęcia, więc wyszła z tego świąteczna sesja zdjęciowa.

***

Następnego dnia przyjechała Hermiona z prezentami dla nas. Bardzo ucieszyłam się z książki, którą mi kupiła w mugolskiej księgarni i ciepłych skarpetek. Ja i Ginny też wręczyłyśmy jej upominki.

Po posiłku, w świetnych humorach, poszłyśmy do mojego pokoju i Hermiona od razu wzięła książkę do eliksirów.

— Uczysz się w święta? — zapytała Ginny.

— Tak, za kilka miesięcy są SUM-y, a Snape zadał bardzo dużo zadań. Chcę się wyrobić do sylwestra.

Racja, koniec roku już nie długo. Jak to szybko zleciało.

Spojrzałam na Ginny, a ona na mnie i poszłyśmy w ślady szatynki. Wzięłyśmy pomoce naukowe i dołączyłyśmy do wspólnej nauki. Dziwne, ale od jakiegoś czasu dziewczyny były dla mnie jak siostry. Zawsze chciałam mieć rodzeństwo, no ale niestety.

— Al, mogę zadać ci dość osobiste pytanie? — zapytała Ginny, gdy byłyśmy w środku nauki.

— Tak, wal — powiedziałam podnosząc na nią wzrok znad zeszytu, w którym robiłam notatki.

— Co łączy ciebie i Georga?

Zrobiłam duże oczy słysząc jej słowa i w dodatku zestresowało. Hermiona też zaciekawiona tematem przerwała naukę i spojrzał na mnie.

— Skąd to pytanie? — zaśmiałam się nerwowo. — Przyjaźnimy się.

— To wiem, ale ostatnio jesteście sobie bliżsi.

— Co? Nie, nic poza przyjaźnią nas nie łączy.

— Oh, proszę cię — do rozmowy włączyła się Hermiona. — Jak graliśmy w nigdy prze nigdy, wyszło na jaw, że się całowaliście, więc coś jednak was łączy.

— To był jednorazowy wybryk, nic podobnego się nie powtórzy — upierałam się przy swoim.

— A sytuacja z wczoraj? Jak rzucaliśmy w siebie śnieżkami — przypomniała Ginny. — To nie wyglądało na zwykłe przyjacielskie wygłupy.

Westchnęła ciężko. Chyba nie było sensu zaprzeczać czemuś, co jest dla innych doskonale widoczne.

— Dobra, macie racje. Czuję coś do Georga a on do mnie.

— Ha! Wiedziałam! — rudowłosa uśmiechnęła się tryumfalnie.

— To czemu nie jesteście razem? — zapytała Granger.

— To nie jest takie proste, Hermiona. Powiedziałam mu, że to za szybko się dzieje i że lepiej będzie, jeśli na razie zostaniemy przyjaciółmi.

— Głupota. Jeśli czujesz silne uczucie do niego i chcesz z nim być, to po co to odwlekać.

— Właśnie — poparła ją Ginny — a po za ty nie znacie się dwa dni tylko kilka miesięcy.

— Dobra, skończyłyście? Miałyśmy się uczyć, a nie gadać o chłopak.

— Wolę to, niż pisać kolejny esej z historii magii — rzekła Hermiona, a ja i Ginny spojrzałyśmy na nią nie dowierzając. Nie sądziłam, że takie słowa kiedykolwiek usłyszę od Hermiony Granger.

Gdy uporałyśmy się z nauką, każda zajęła się sobą. Hermiona poszła do chłopaków, Ginny poszła coś zjeść, a ja znowu wzięłam do ręki dziennik ojca. Zostało mi kilka stron do końca. Pomimo wielu wiadomości zawartych w zapiskach Regulusa, miałam wrażenie, że wciąż niewiele wiem o rodzicach. Zwłaszcza o mamie. Ciekawe, czy ona też prowadziła jakiś pamiętnik...

Przeczytałam ostatni wpis ojca, który głosił:

Wszystko, w co wierzyłem, straciło sens. W końcu przejrzałem na oczy. Okropnie się pomyliłem. Teraz trzeba podjąć działanie, żeby naprawić swój największy życiowy błąd. Jednak próby naprawienia tego, może być śmiertelnie niebezpieczne. Jedyne co jest pewne w moim życiu to Sophia. Kocham ją bardzo i chcę założyć z nią rodzinę. Mam nadzieję, że będzie mi to dane.

Niestety, tato, życie napisało dla nas inny scenariusz...

***

Dzisiaj sylwester i to wprawiało wszystkich domowników w doskonały nastrój. Jednak do wieczora pozostało trochę czasu, więc postanowiłam spakować rzeczy do kufra, żeby nie robić tego jutro w pośpiechu.

Znosiłam właśnie ostatni stos książek na dół, jednak nie zauważyłam Krzywołapa leżącego na ostatnim schodku i zachwiałam się, przez co kilka ksiąg mi spadło.

— Cholera!

— Co się stało? — usłyszałam głos Syriusza, a po chwili pojawił się w holu.

— Eh... nic takiego, upadłam i książki mi wypadły — odpowiedziałam wzdychając i próbując pozbierać tomiki z podłogi.

— Nie, nie, ja to zrobię — zatrzymał mnie gestem ręki i schylił się.

— Dziękuję — rzekłam z uśmiechem, a te książki, które uchowały się przed upadkiem schowałam do kufra.

— Przeczytałaś całe? — zapytał wujek, który trzymał w ręku dziennik ojca.

— Ach... tak, kilka razy — zaśmiałam się lekko. Przez chwilę panowała cisza, ale musiałam zadać to pytanie. — Wiesz może, czy mama też prowadziła dziennik? Chciałabym dowiedzieć się o niej więcej, co myślała, co czuła o czym marzyła, co przeżyła.

— Nie jest to wykluczone - odrzekł z zamyślona miną — ale nigdy nie widziałem, żeby coś zapisywała.

— A co jeśli zostały w jej domu rodzinnym? Wiem, że mieszkała w Londynie, może moglibyśmy...

— Nie, Alsephina — przerwał mi stanowczo, a uśmiech zszedł mi z twarzy.

— Dlaczego?

— Bo to niebezpieczne. Twoja mama pochodziła z rodu Carrow, rodzina, która od pokoleń służyła Sama-Wiesz-Komu. Tamto miejsce może być jedną z ich siedzib.

— Wiem, ale jeśli byśmy byli pod eskortą Zakonu.

— Zakon wypełnia tylko zadania zlecone przez Dumbledora, a on nie wyraziłby zgody na taką misję. A po za tym, pewnie tak samo jak my, użyli zaklęcia Fideliusa, więc i tak nie bylibyśmy w stanie znaleźć tego domu.

— Och... no dobrze.

— Wiem, że chwiałabyś wiedzieć o nich więcej, ale to dla twojego bezpieczeństwa. Jesteś ostatnią z rodu Blacków i nie chcę, żeby coś ci się stało — przytulił mnie mocno. — Nie wybaczyłbym sobie.

***

Nadszedł wieczór ja i dziewczyny szykowałyśmy się, żeby godne pożegnać stary rok i powitać nowy.

—  Al, jak ty świetnie wyglądasz! — usłyszałam zachwycony głos Hermiony, gdy pokazałam się im w nowej sukience, którą dostałam w prezencie od Syriusza. Była to bordowa kreacja, gdzie góra była ozdobiona koronkowymi haftami, sięgała mi przed kolano i miała cienkie ramiączka. W zestawieniu z czarnymi szpilkami, prezentowało się bardzo efektywnie.

— Haha, dziękuję — zaśmiałam się, bo byłam w świetnym humorze.

Gdy skończyłam robić fryzurę dla Ginny, wszystkie byłyśmy gotowe, więc zeszliśmy na dół do kuchni, gdzie zbierali się wszyscy. Reszta też postanowiła się trochę wystroić. Było dla mnie sporym zaskoczeniem zobaczyć, panią Weasley w makijażu. Na co dzień nie malowała się.

— Wow — usłyszałam z ust Rona, gdy nas zobaczył. — Co wam się stało?

 — Ty to umiesz dawać komplementy, braciszku — za jego pleców wyłonił się Fred.

— Już wiemy, dlaczego jesteś singlem — dodał George wyłaniający się z drugiej strony. — Pięknie wyglądacie, dziewczyny.

— Dziękujemy — odpowiedziałam uśmiechając się.

Dorośli zaprosili nas do stołu, gdzie jak zwykle znajdowało się, dużo pysznych potraw. Podczas jedzenia były prowadzone różnego rodzaju rozmowy. Co chwile ktoś zanosił się śmiechem. Jak to zwykle bywa, jak młodzież zapełniła swoje żołądki, zaczynała się nudzić, zwłaszcza kiedy dorośli zaczynają rozmawiać na nudne tematy. I tak było i tym razem.

W pewnej chwili, wujek przywołał mnie gestem ręki. Wstałam i podeszłam do niego.

— Tu macie co nie co i możecie iść, bo widzę, że trochę się nudzicie — powiedział i wręczył mi pokaźną butelkę Ognistej Whisky.

Spojrzałam na butelkę a potem na niego i uśmiechnęłam się szeroko.

— Dzięki, wujku — spojrzałam na państwa Weasley, który byli pochłonięci rozmową z Lupinem. — Ale pani Weasley chyba nie wie, że nam to dajesz?

— To będzie nasza mała tajemnica.

Ucałowałam wujka w policzek i wróciłam do przyjaciół. Pokazałam dyskretnie im to, co trzymałam w ręce i od razu zrozumieli. Jak jeden mąż zerwali się z krzeseł i poszliśmy na górę.

Tym razem byliśmy w pokoju chłopców i tam rozsiedliśmy się wygodnie. Bez zbędnego przedłużania, Fred otworzyła butelkę i napił się z niej, a potem podał ją bratu. Ja nie byłam fanką alkoholu, ale dzisiaj miałam ochotę trochę się napić. Trochę. Słowo.

Po jakimś czasie, poczułam jak alkohol mnie rozgrzewa i nie tylko mnie. Z początku siedzieliśmy i gadaliśmy. Głównie narzekaliśmy na różową flądrę i wymyślaliśmy historyjki spotkania jej z dementorem. Ognista zdecydowanie pobudziła naszą wyobraźnię. Potem Harry włączył gramofon i zaczęła lecieć muzyka. Gdy usłyszałam znajomą melodię, wyciągnęłam Hermionę do tańca, po chwili dołączyli inni. Muszę przyznać, że to najlepszy wieczór w moim życiu.

Kilka minut przed północą przyszła Molly.

— Fred, George, zaraz północ, chyba czas na fajerwerki.

—  Dobrze, mamo, zajmiemy się tym.

Zebraliśmy się w ogrodzie, gdzie mogliśmy oglądać pokaz fajerwerków zrobionych przez bliźniaków jak i innych mieszkańców Londynu. Wszyscy patrzyli w górę i podziwiali jak różnokolorowe światełka przecinają niebo.

— Gdzie masz kieliszek? — koło mnie pojawił się Fred.

— Jaki kieliszek? — zapytałam zdezorientowana.

— Kieliszek szampana — wyjaśnił. — Trzeba wznieść toast za nowy rok. Poczekaj, zaraz ci przyniosę.

Gdy wrócił się do domu, pojawił się George. Ustał obok mnie z kieliszkiem szampana i nic nie mówił. Był ubrany w ciemne spodnie i marynarkę.

— Piękny wieczór, prawda? — zagaiłam.

— Nie tak piękny jak ty.

Zarumieniłam się, ale było ciemno, więc nie było tego widać.

— Wiesz — zaczął niepewnie — ostatnio dużo o nas myślałem i... oczywiście nie chcę wprawiać się w niekomfortową sytuację, ale muszę to powiedzieć. Nie chcę być tylko przyjacielem...

Wszyscy zaczęli odliczanie do północy.

— ... chcę być z tobą.

Byłam zszokowana, ale i uradowana. Po wielu godzinach rozmyślań i rozmowie z dziewczynami zrozumiałam, że chcę być z Georgem, a on chce tego samego. Serce było mi jak oszalałe. Przez chwilę zabrakło mi języka w gębie.

— Nic nie mówisz, więc... — dotknęłam jego policzka i nasze spojrzenia się spotkały.

— Ja też chcę być z tobą.

Byłam dumna z siebie, że odważyłam się to powiedzieć.

— N-na prawdę?

— Tak.

Wtedy George uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował. Powtórzę się, ale to najlepszy wieczór w moim życiu.

— SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! — wykrzyczeli wszyscy, ale w tamtym momencie liczył się tylko on i nasza chwila.

To był tak wyjątkowy moment, że nie zdawałam sobie sprawy, że inna para orzechowych oczu patrzy na nas ze smutkiem.

__________________________________________________________

Urodzinowy rozdział dla mojej przyjaciółki katherine02221. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, kochana!

Opublikowane: 08.10. 2021

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro