27. Ostatni dowcip

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chodziłam w tą i we twą przed drzwiami sali od transmutacji. Na brodę Merlina, ile to może trwać?! Z końca korytarza zobaczyłam moich przyjaciół. Bliźniaków, Katherine i Hermiona. Widząc mnie podbiegli.

— I co? — zapytał George.

— Wiesz jaka jest decyzja? — dopytał Fred.

— Nie, nadal czekam.

— Jeszcze? Od godziny już tam siedzą! — mówi zniecierpliwiona Hermiona.

— Wiem, mam złe przeczucia.

— Ej, kochana, nie stresuj się tak — Katharine podeszła do mnie i przytuliła. — Na pewno ich decyzja będzie pozytywna.

— Właśnie, nie przewidujemy innej opcji — poparli ją chłopcy.

— Dzięki, że jesteście tu ze mną.

Kiedy Fred i George opowiadali śmieszne żarty, drzwi od sali transmutacji otworzyły się, a w nich profesor McGonagall.

— Panno Black, zapraszam.

Wolnym krokiem ruszyłam w stronę sali.

— Trzymamy kciuki — usłyszałam głos Georga, gdy drzwi zamykały się za moimi plecami.

W sali byli wszyscy nauczyciele. Snape, Sprout, Flitwik, Bins, Sinitra i nieszczęsna Umbridge. McGonagall usiadła za swoim biurkiem, a pozostali stanęli wokół niej. Podeszłam bliżej i stanęłam na tyle, żeby widzieć kiny nauczycieli, ale żadne z nich nie zdradzało żadnych emocji.

— Panno Black, wraz z innymi profesorami szczegółowo przeanalizowaliśmy twoje oceny i postępy w nauce i pomimo że nie uczęszczałaś do Hogwartu w poprzednich latach nie odstępowałaś od innych uczniów, więc prawie jednogłośnie — tu ostentacyjnie spojrzała na Dolores — zdecydowaliśmy, że możesz przystąpić do tegorocznych egzaminów z SUM-ów z każdego przedmiotu.

— Naprawdę?! — prawie pisnęłam z radości. — Bardzo dziękuję.

— Ja na twoim miejscu bym się tak nie cieszyła — odezwała się Dolores — masz braki z zielarstwa i historii magii, a SUM z obrony przed czarną magią nie będzie łatwy.

— Mam tego świadomość, pani profesor i zapewniam, że podołam jeśli chodzi o pani przedmiot. W końcu dużo się z niego przygotowywałam.

Po jej minie doskonale wiedziała, o czym mówię i jest wściekła, że przed cały semestr graliśmy jej na nosie, ale upiekło nam się, bo Dumbledore wziął na siebie całą winę.

Dolores wyszła, a ja kontynuowałam rozmowę z nauczycielami.

— Jestem świadoma swoich braków z niektórych przedmiotów, ale dołożę wszelkich starań, żeby do czasu egzaminów być dobrze przygotowana.

Wydaję mi się, że taka odpowiedź powinna ich usatysfakcjonować.

— Mamy taką nadzieję, panno Black, powodzenia.

Pożegnałam się z nauczycielami i wyszłam z sali. Przyjaciele spojrzeli na mnie wyczekująco.

— Udało się! — krzyknęłam, a reszta zaczęła cieszyć się razem ze mną.

— Wiedziałem, wiedziałem — mówił George i ucałował mnie nagle i mocno.

***

Ostatni tydzień przed egzaminami był bardzo intensywny. Non stop się uczyłam. Przez to mało widziałam się z bliźniakami. Skupiłam się na moich brakach. Katowałam historię magii, że mi bokiem wychodziła, a z zielarstwa pomagał mi Neville, bo był najlepszy z tego przedmiotu. Oczywiście nie zapomniałam też o innych przedmiotach. Powtarzałam astronomię i eliksiry z Katherine, a transmutację i zaklęcia powtarzałam z Hermioną. A obrona przed czarną magią... miałam w małym paluszku. Ta stara, różowa prukwa nie zdoła mnie niczym zaskoczyć.

Ostatniej nocy przed egzaminem nie mogłam zasnąć. To pewnie przez stres. Hermiona przez dłuższy czas też nie mogła zasnąć, ale od kilkunastu minutach śpi i nie chciałam jej budzić. Dlatego wyszłam spod pierzyny i w kapciach oraz szlafroku wyszłam z pokoju i zeszłam do  pokoju wspólnego. Byłam zaskoczona, że ktoś tu siedział o tej porze. Tą osobą był Fred. Widziałam tylko rudą czuprynę, więc nie mogłam mieć pewności, że to właśnie on, ale tak właśnie czułam.

— Hej — powiedziałam dość cicho, żeby go nie przestraszyć. Chłopak odwrócił się do mnie. — Nie śpisz?

— Tak... trochę wzięło mnie na rozmyślanie. Zazwyczaj tak nie mam. A ty? Pewnie nie śpisz przez stres.

— Zgadłeś — uśmiechnęłam się blado.

— Na pewno wszystko zdasz. Nie widziałem nikogo żeby tak zakuwał tak jak ty. No może oprócz Hermiony — tutaj oboje się zaśmialiśmy i to był nasz szczery śmiech, który coraz rzadziej gości na naszych twarzach.

— Fakt, dużo się uczyłam, ale nadal jest ta myśl, że jeszcze czegoś nie przyswoiłam. Po za tym czuję ogromną presję ze strony nauczycieli. W końcu dali mi wielki kredyt zaufania.

— Serio, przejmujesz się nauczycielami? A dla kogo się uczysz? Chyba dla siebie, co nie?

— Racja.

— Właśnie, dlatego napiszesz te SUM-y najlepiej jak możesz, ale dla siebie. Jeśli będziesz pisać z myślą o sobie to stres sam minie.

— Nie patrzyłam na to w ten sposób. Dzięki, Fred — posłałam mu uśmiech w podzięce za radę. — A ciebie jakie myśli dręczą, że nie możesz spać?

— Wspomnienia.

— Wspomnienia? Co masz na myśli?

— Zaraz będzie koniec mojej przygody z Hogwartem. Jestem na siódmym roku. Wspominam wszystkie te lata spędzone tutaj.

— I który z nich wszystkich był najlepszy?

— Trzeci. Wtedy zdobyliśmy puchar domów... — rozmarzył się — ... i ten.

—  Ten? Serio?

— Tak, pomimo że pojawiła się Umbridge, wyrzuciła nas z drużyny, tata trafił do świętego Munga, to ten rok jest jednym z ulubionych, bo ty byłaś jego częścią.

Poczułam jak policzki zaczynają mnie piec. To co powiedział, było bardzo słodkie.

— Miło to słyszeć — powiedziałam nieśmiało. — Ale Hogwart już nie będzie taki sam bez was.

— No wiadomo — uśmiechnął się figlarnie.

— Szkoda, że ja nie będę miała tyle wspomnień z Hogwartu jak ty — powiedziałam ze smutkiem.

— To prawda — przyznała chłopak — Dlatego ten czas, który ci pozostał będziesz musiała wykorzystać jak najlepiej się da. Obiecaj, że w naszym imieniu będziesz wycinać numery ślizgonom i Umbridge.

— Masz to jak w banku — zaśmiałam się.

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, gdy Fred znowu się odezwał.

— Mam pomysł. Wymknijmy się tak jak za pierwszym razem.

— Do kuchni, na gorące kakao?

— Dokładnie.

— No nie wiem, po tym jak Umbridge odkryła GD, trochę boję się, że teraz też nas nakryje. I będziemy mieli spory problem.

— Nie nakryje — powiedział tak jakby był tego pewny w stu procentach. — No chodź, złam ze mną ostatni raz szkolny regulamin.

Nie zdołałam się dłużej bronić i się zgodziłam. Tak jak za pierwszym razem zeszliśmy do kuchni znajdującej się w lochach. Będąc już na miejscu nie zastaliśmy żadnego domowego skrzata. Zastanawiało mnie jeśli nie pracują, to gdzie przebywają.

Usiadłam w tym samym miejscu co poprzednio. Fred bez słowa zabrał się za robienie gorącej czekolady i dopadła mnie nostalgia. Kiedy po raz Fred mnie tu zabrał, opowiadaliśmy sobie co nas trapiło, a potem rozmawialiśmy dopóki mieliśmy co pić. Czułam się wtedy o wiele spokojniej niż teraz. Chciałabym, żeby było tak i tym razem, ale należało omówić z Fredem sytuację, w której się znaleźliśmy.

Kiedy rudzielec postawił kubek przede mną, cicho podziękowałam i upiłam łyk. Chłopak usiadł przede mną.

— Fred... — zaczęłam, a on spojrzał na mnie tymi orzechowymi oczami i moja odwaga zmalała do zera i powiedziałam ciszej i wolniej — nie uważasz, że musimy porozmawiać...

Jego wyraz twarzy od razu się zmienił. Doskonale wiedział, o co mi chodziło.

— Nie chcę, ale tak, musimy...

Przyznał, ale po mimo tego żadne nie odezwało się przez dłuższą chwilę. Możliwe że nie wiedzieliśmy jak zacząć ten temat. Jakoś trzeba było zacząć.

— Od jak dawna? — zapytałam niepewnie.

— Od jak dawna co?

— Od jak dawna jesteś we mnie zakochany? — chłopak podrapał się po karku.

— Ciężko dokładnie stwierdzić. Ale w nowy rok, gdy zobaczyłem jak George cię całuje, uświadomiłem sobie, że czuje coś więcej. A spodobałaś mi się w dniu, kiedy zobaczyłem się po raz pierwszy... Gdy ty i George  zostaliście parą udawałem, że mnie to nie rusza i próbowałem wyprzeć się tych uczuć, wmawiając sobie, że to tylko zauroczenie i niedługo mi przejdzie. Ale tej nocy gdy patrzyliśmy w gwiazdy, nie mogłem już dłużej siebie okłamywać.

Nie wiem czemu, ale serce biło mi szybciej, kiedy mówił. Od bardzo dawna trzymał w sobie te uczucia. Jak on to wytrzymał i przy tym nie zwariował? Czemu ja byłam taka ślepa i nie tego nie zauważyłam?

— Źle się czuje z tym wszystkim.

— Ja też — zawtórował.

— Musimy ustalić jakieś zasady, żeby jakoś to przetrwać.

— Tak, definitywnie.

— Okey, pierwsze czy mówimy o tym Georgowi?

— Nie, absolutnie nie, będzie patrzył na mnie jak na rywala.

Nie wydawało mi się, że zatajenie tego faktu przed swoim chłopakiem, było dobrym pomysłem, ale rozumiałam punkt widzenia Freda, więc się zgodziłam.

— Dobrze, podejrzewam też, że moja obecność z Norze nie będzie dla ciebie komfortowa.

— Ciężko mi to mówić, ale tak.

— Okey, zatem spędzę wakacje u siebie w domu — starałam się żeby mój głos był jak najbardziej formalny, choć nie wiem za bardzo po co.

— Ja natomiast będę próbował się "wyleczyć" z tej miłości.

— Czyli jak?

— Nie wiem, będę procował, pomagał w domu, cokolwiek, żeby o tobie nie myśleć.

Te słowa mnie zabolały. To brzmiało jakby chciał wymazać o mnie wszystkie wspomnienia. Ale wiem, że to jedyny sposób jedyny sposób, żeby przetrwać ten czas.

— A jeśli dojdzie do naszego spotkania? — zapytałam.

— Będziemy zachowywać się normalnie, jak dwójka przyjaciół, nie będziemy przecież udawać że się nie znamy albo się unikać.

— Okey.

Spojrzałam na swój kubek i ze zdziwieniem stwierdziłam, że był prawie pusty. Mimo że cały czes rozmawialiśmy. Dopiłam swoje kakao i poczułam znużenie. Chyba pora już spać.

— Chyba wszystko ustaliśmy, muszę się zbierać. Dobranoc.

— Dobranoc.

Wstałam i skierowałam się do wyjścia.

— Alsephina — usłyszałam głos Freda, gdy zrobiłam dosłownie kilka kroków. Odwróciłam się. — Mogę zadać ci pytanie?

— Tak.

— Gdybyś... gdybyś nie była z moim bratem, miałbym u ciebie jakieś szanse, mogłabyś coś do mnie poczuć?

Chciałam zaprzeczyć, ale byłoby to kłamstwem. Biłam się się z myślami, czy mu to powiedzieć. Pomimo, że miałam chłopaka, jego też darzyłam ciepłym uczuciem.

— Tak... i myślę, że też czuje coś do ciebie.

— Naprawdę? — oczy Freda zaświeciły się.

— Tak, ale jestem z Georgem i nie chcę go zranić.

— Tak, ja też nie chcę.

— Widzisz? Mamy jeden cel, nie chcemy go zranić.

***

Siedziałam w Wielkiej Sali, która teraz była salą egzaminacyjną. Właśnie pisałam ostatni egzamin, z historii magii. Pytania były zawiłe i skomplikowane. Dobrze, że powtarzała z Katherine, bo nic bym nie napisała. Ale czułam, że mózg mi paruje tak intensywnie myślałam i przez to czułam zmęczenie. Nie mogłam się doczekać, jak to skończę i będę mogła spędzić resztę dnia z przyjaciółmi.

Gdy pisałam odpowiedź na kolejne pytanie mimowolnie spojrzałam przed siebie i mój wzrok padł na Umbridge. Razem z profesorem Binsem nadzorowała przebieg egzaminu. Stała  i patrzyła na salę z zadowoloną miną. Po tym jak Dumbledore zniknął ona przejęła funkcję dyrektora i puszyła się jak paw. Teraz wystarczyło czyjeś małe potknięcie i mogła wyrzucić każdego ze szkoły. Tak bardzo chciałam, żeby ktoś utarł jej nosa.

I w tedy za drzwiami dało się słyszeć jakiś hałas, które przykuło uwagę naszą i Umbridge. Hałas się powtórzył i wtedy ropucha przeszła przez sale i otworzyła na oścież drzwi, jednak niczego ani nikogo nie było na korytarzu. Przed dłuższą chwilę nic się nie działo i nagle w wielkim rykiem, na miotłach wlecieli bliźniaki Weasley. Jednym machnięciem różdżki Georga nasze papirusy poszybowały w górę robiąc wielki bałagan. Potem razem z bratem zaczęli odpalić różne rzeczy pirotechniczne. Fajerwerki wybuchały tam i ówdzie robiąc niezłe widowisko. Większość była zachwycona, ale Umbridge była nieźle wkurzona i próbowała coś zrobić, ale z marnym skutkiem. Na koniec Fred wyrzucił kolejną fajerwerkę w górę, która wybuchła i wyłonił się z niej wielki smok, który zaczął zbliżać się do Dolores. Kobieta zaczęła uciekać przed nim, przy wyjściu wybuchł niszcząc wszystkie dekrety ustawione prze tą ropuchę.

— Miarka się przebrała! Wy dwaj jesteście wyrzuceni ze szkoły w trybie natychmiastowym! — krzyczała Dolores w potarganych włosach.

— Nie możesz nas wyrzucić, bo to my odchodzimy! — powiedział George śmiejąc się.

— Irytku, zrób jej piekło w naszym imieniu — dodał Fred.

Irytek, który nigdy nikogo nie słuchał, teraz ściągnął ze swojej głowy czapkę błazna i zasalutował bliźniakom, którzy w prędkością światła wylecieli z zamku. Wszyscy wybiegli na dziedziniec i bili im brawo. Ja również, ale smutno mi było, że nic nie wspomnieli o tym, że zamierzają opuścić Hogwart i nie mogłam się z nimi pożegnać.

— Al, patrz! — powiedziała zachwycona Katherine pokazując gdzieś w niebo. Na niebie widniała wielka litera W. Tym wyczynem Fred i George na pewno przejdą do historii i staną się legendą.

— Al! — usłyszałam jak ktoś ponownie mnie woła, ale to nawoływanie nie było już pełne ekscytacji tylko pełne zmartwienia.

Odwróciłam się i zobaczyłam przerażoną Hermionę, która klęczała obok Harry'ego, który wyglądał na roztrzęsionego. Przepchałam się między tłumem uczniów i również uklęknęłam.

— Co się stało? — zapytałam.

— Syriusz — odezwał się Harry z przerażonym głosem — Voldemort go ma...

____________________________________________________________

Jak tam po powrocie do szkoły? A kto ma jeszcze wolne?

Opublikowano: 12.09.2022

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro