30. Negocjacje

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy tylko stanęłam przed drzwiami przy Grimmound Place 12 dopadła mnie nostalgia i przygnębienie. Uświadomiłam sobie, że wejdę tam i nie przywita mnie ukochany wujek. Wejdę tam i po za Stworkiem nikogo nie będzie. Gdyby nie Remus, który odebrał mnie z dworca to pewnie w ogóle bym tam nie weszła.

— Wchodzimy? — zapytał Lupin, gdy już od dłuższego czasu staliśmy na chodniku, blokując przejście.

Nabrałam powietrza w płuca i kiwnęłam.

Weszliśmy do środka i momentalnie przywitał nas skrzat domowy i zaproponował, że zrobi coś do picia, ale odprawiłam go najmilej jak potrafiłam. Lupin postawił mój bagaż pod schodami i powiedział, że pójdzie zrobić nam obiad i zawoła, gdy będzie gotowy. Ponownie skinęłam głową i przyciskając dziennik ojca do piersi zaczęłam wspinać się po schodkach. Chciałam zaszyć się w pokoju i pogrążyć się w jakiejś lekturze, żeby tylko nie myśleć o tym, co się wydarzyło.

Gdy byłam w drodze do pokoju zatrzymała mnie znajomy głos.

— Oh, Alsephino, wróciłaś! Jak się cieszę, kochana. — To babcia mówiąca do mnie z portretu. Najwyraźniej ucieszyła się, że ktoś jest w domu. — Al, czemu masz taką nietęgą minę?

Chciałam jej powiedzieć, że jego syn nie żyje. Ale czy ją to ruszy? W końcu wydziedziczyła go.

— Babciu, bo... — zaczęłam, ale słowa ugrzęzły mi w gardle.

— No co jest? Powiedz mi, co cię gryzie.

— Babciu, Syriusz nie żyje.

Nastała cisza. Babcia znieruchomiała, jakby stała się zwykłym portretem.

— Co, ale jak to? — zapytała niedowierzając.

— Bellatrix Lestrange go zabiła...

Przez moje uszy przeszedł okropnych krzyk rozpaczy. Ale to nie była rozpacz, którą ja odczuwałam, tylko to był lament matki, która straciła ukochane dziecko. Było mi żal widząc kobietę w takim stanie, ale też zastanawiałam się dlaczego. Przecież ona nienawidziła Syriusza, wydziedziczyła go przecież.

— Wybacz mi śmiałość babciu, ale tak reagujesz na śmierć kogoś kto wydziedziczyłaś, bo jak twierdziłaś, zdradził rodzinę?

— Oczywiście. Tak byłam wściekła na syna. Ale nie ważne czy małe czy dorosłe, śmierć dziecka zawsze będzie bolesne dla matki, nie ważne jak bardzo nas zraniło.

Zdziwiły mnie jej słowa. Mimo że za życia była chłodną i surową kobietą oraz że jej pierworodny uciekł z domu, to nadal go kochała.

— Cholerna Bellatrix — syknęła Wulburga — gdyby tylko wpadła w moje ręce...

— Tak... ja też chcę, żeby zapłaciła za to, co zrobiła.

— Zapłaciła?! Ukatrupiłabym tą jędzę. Na brodę Merlina, teraz uświadomiłam sobie, że nie ma męskiego potomka. Ród Blacków wymarł. A ty, Alsephino, jesteś ostatnią z tego rodu.

— Przykro mi, babciu.

Wiem, że dla niej przedłużenie rodu było naprawdę ważne.

— Nie przejmuj się tym. Idź, odpocznij, kochana.

Mimo że jej tu naprawdę nie było to czułam od niej coś w rodzaju wsparcia. Dziwne uczucie. Ruszyłam dalej schodami na górę. Już myślałam tylko o tym, żeby położyć się i chociaż trochę odpocząć od tych emocji, które się we mnie kołatały.

Gdy tylko otworzyłam drzwi od swojego pokoju, zamurowało mnie. Portret, gdzie widniała podobizna mojego ojca zmieniła się. Obok niego była postać Syriusza. Nie wiem dlaczego, ale łzy pojawiły mi się w oczach. Podbiegłam do portretu i dotknęłam pomalowanego płótna, a potem spojrzałam na palne. Czyste. Jakby od dawna tu był. Pobiegłam na szczyt schodów i zawołam:

— Remusie, Remusie, chodź tutaj!

— Co się stało?! — krzyknął z dołu.

— Chodź tu szybko. Musisz to zobaczyć!

Lupin z zawrotną prędkością pojawił się na górze i razem weszliśmy do pomieszczenia. Remus zobaczył zmianę jaka zawsze na obrazie i też na chwilę znieruchomiał.

— Co to ma znaczyć? — zapytałam. — Ktoś tu był pod moją nieobecność i podmienił obrazy, czy co?

Remus podszedł do obrazu i dokładnie mu się przyjrzał, wyciągnął rękę i przejechał palcami po płótnie. W napięciu czekałam na to, co mi powie.

— To pewne — rzekł i odwrócił się w moją stronę — obraz jest zaczarowany.

— Zaczarowany?! — nie wiem czemu mnie to stwierdzenie zadziwiło, w końcu cały czas otaczała mnie magia.

— Tak, wyczuwam to. Obraz jest przesiąknięty magią.

— Ja więcej czas spędziłam w pobliżu obrazu i nic nie wyczułam.

— To przychodzi z czasem. Im więcej się nauki i im więcej doświadczenia tym łatwiej.

— Okey. To w takim razie, kto to zaczarował i dlaczego?

Usiadłam na łóżku mając przed sobą obraz wuja i ojca.

— Do twojego pokoju nikt nie miał dostępu. Syriusz skrupulatnie tego pilnował. I jako że obraz namalowała Sophia, myślę, że to właśnie ona.

— Mama?! Ale po co?

Lupin usiadł koło mnie i też spojrzał na obraz.

— Tego możemy się tylko domyślać. A z tego co zauważyłem, gdy byliśmy jeszcze w Hogwarcie, to Sophii bardzo zależało na tym, żeby Syriusz i Regulus mieli dobre relacje. Jednak bez skutecznie. Może chciała uwiecznić braci na obrazie, ale po tem zmieniła zdanie, ale czemu akurat teraz widzimy zmianę?

— Właśnie podobizna Syriusza pokazała się, gdy — głos ugrzązł mi w gardle — jego zabrakło.

Lupin wstał, zdjął ze ściany obraz i spojrzał na jego tył.

— Ha, tak myślałem. — powiedział zadowolony z siebie. Podeszłam do niego. — Sophia na każdym swoim rysunku czy obrazie zapisywała  datę zakończenia. Tu jest napisane 1 października 1980.

— Miesiąc po moich narodzinach.

— Tak, ale tu jest jeszcze napis. Wyblakły, ale da się odczytać. "Niech takich was zapamiętają".

Wszystko jasne. Pamiątkowy obraz.

— Twoja matka była genialna. Nie wiem jakich zaklęć użyła, ale Syriusz tu wygląda jak tego dnia co...

— Nie musisz kończyć.

Remus odwiesił obraz na miejsce, a ja znowu usiadłam. Przyjaciel uczynił tak samo i oboje sprzeliśmy na obraz.

— Teraz żałuję, że nie pomogłem Sophii ich ze sobą pogodzić. Bo Regulus nie był złym chłopakiem, był tylko... zagubiony.

— Remusie, ty jesteś ostatnią osobą, która powinna się za cokolwiek obwiniać. Jedyną winną temu wszystkiemu jest Bellatrix. Może gdyby nie było go tam wtedy, może by żył.

— Tego nie wiesz, a może ktoś inny by stracił życie. Albo byłoby więcej poległych. Byliśmy w mniejszości. Mimo że was tam nie powinno tam być to byliście niezłym wsparciem dla zakonu.

— Ale i tak nie zdołałam go ochronić.

— Nikogo nie da się ochronić przed tym zaklęciem.

Miał rację. Ale i tak było mi przykro. Mieliśmy z Syriuszem stworzyć rodzinę, a teraz... zostałam bez rodziny. Pierwszy raz w moim życiu poczułam się sierotą. Ciężko było mi pogodzić się z myślą, że już od bardzo dawna tą sierotą byłam.

_________________________________________

Podoba wam się łagodniejszy obraz Wulburgi Black?

3/6

Opublikowano:  02.01.2023

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro