32. Akceptacja
Po pogrzebie znowu zaczęłam przesiadywać w pokoju pod kołdrą. Nie chciałam przeleżeć całych wakacji w pokoju, ale na prawdę ciężko mi wstać i żyć.
Dzisiaj po długich namowach Lupina, zaszłam na dół na śniadanie.
— Nie smakuje ci? — zapytał Remus.
— Co? — podniosłam wzrok znad talerza. — A nie, po prostu się zamyśliłam.
Wzięłam kilka kęsów jajecznicy żeby zadowolić Lupina.
— Była dzisiaj poczta — rzekł i przysunął w moim kierunku kilka listów.
— Wszystko do mnie? — zdziwiłam się.
— Tak.
Odsunęłam od siebie talerz, a stworek od razu się nim zajął. Wzięłam pierwszy list, który był od Georga.
Cześć kochanie,
Jak się trzymasz? Od Rona i Ginny dowiedziałem się, że Syriusz zginął. Bardzo mi przykro z tego powodu. Nie odzywałaś się i zacząłem się martwić. Mam nadzieję, że się nie załamałaś. Napisz choćby słowo, a przyjadę do Ciebie. Mamy z Fredem mamy nowe pomysły na dowcipy i jest jedna wielka nowina. Z Fredem otwieramy sklep! Jestem bardzo podekscytowany! Niedługo będziemy podpisywać umowę kupna.
Odezwij się, kiedy będziesz w stanie.
Twój George
Kochany. Myślał o mnie. Jestem z nich dumna, że otwierają własny sklep z dowcipami. To wielka sprawa. Wiem, że ich interes będzie dobrze prosperował, bo już w Hogwarcie ludzie byli zainteresowani ich produktami.
Drugi list był od Ginny. Trochę się zdziwiłam, bo pomimo że się lubiłyśmy i dogadywałyśmy się, to nie spędzałyśmy ze sobą dużo czasu.
Droga Al,
Mam nadzieję, że masz się trochę lepiej, niż gdy ostatnio się widziałyśmy. Rozmawiałam z rodzicami i bardzo bym się ucieszyła, gdybyś przyjechała do nas na resztę wakacji. Pomyślałam, że zmiana otoczenia dobrze ci zrobi. I spędzimy razem czas. Po za tym Hermiona i Harry też będą. A Fred i George nie mogą się doczekać, aż ci pokażą nowe dowcipy i nie wiem czy wiesz, ale będą mieli własny sklep. To tyle z nowinek. Jeszcze raz cię zapraszamy do siebie. Z niecierpliwością będziemy na ciebie czekać.
Buziaki, Ginny.
Jak miło z jej strony, aż się uśmiechnęłam. Ale nie wiem czy powinnam jechać. Ze względu na Freda.
Ostatnia koperta była trochę inna niż wszystkie. A była to wiadomość od Katherine.
— Oho, ktoś tu dostał wyjca — zaśmiał się Lupin.
— Wyjec? A co to?
— Otwórz, a sama zobaczysz? — zaczął sprzątać ze stołu.
Otworzyłam kopertę, a pomieszczenie wypełniło się donośnym rykiem.
— ALSEPHINO BLACK, NIE PAMIĘTASZ CO MI OBIECAŁAŚ OSTATNIEGO DNIA?! TO CI PRZYPOMNĘ. MIAŁAŚ DO MNIE NAPISAĆ, GDY DOTRZESZ DO DOMU! A TU NIC, ANI SŁOWA. WIESZ JAK SIĘ MARTWIŁAM?! MASZ DO MNIE NAPISAĆ W TEJ CHWILI. JEŚLI TEGO NIE ZROBISZ, PRZYJADĘ DO CIEBIE I NIE POZBĘDZIESZ SIĘ MNIE TAK ŁATWO!
Po tym list rozerwał się na małe strzępki.
— No, nagrabiłaś sobie — zaśmiała się Remus.
— Zapomniałam o tym, że miałam do niej napisać. Ale zaraz to zrobię.
— A co z resztą listów?
— Co? Nic — wzruszyłam ramionami.
— Nic?! Ja uważam, że powinnaś odwiedzić Weasley'ów. Dobrze ci to zrobi, jak spotkasz się z przyjaciółmi. Zwłaszcza, że cię zapraszają.
— Wiem, ale...
— Nie ma żadnych ale. Tu jest za dużo wspomnień.
— Tak, wiem, daj mi coś powiedzieć.
— No dobrze, słucham.
— Obiecałam Fredowi, że ograniczymy kontakt.
— A to dlaczego? — zdziwił się.
— To skomplikowane.
— To mi wyjaśnij.
— Chodzi o to, że ja i George jesteśmy parą. Ale Fred też się we mnie zakochał i... i ja też chyba coś do niego czuje. Ograniczenie kontaktu jest jego sposobem, żeby nie cierpieć z powodu nieszczęśliwej miłości.
— Historia lubi się powtarzać — zaśmiał się lekko.
Chciałam zapytać, co ma na myśli, ale po chwili zrozumiałam, co chciał przez to powiedzieć. Syriusz i Regulus, dwaj bracia zakochali się w tej samej osobie.
— Ale mimo wszystko — kontynuował — powinnaś tam pojechać. Powiesz, że przyjechałaś na zaproszenie Ginny i jej rodziców oraz z własnych pobudek.
— Masz rację. Jednak nie chcę cię opuszczać.
— O mnie się nie martw. Mam dużo spraw związane z zakonem, nie będę się nudzić.
— No dobrze. To w takim razie idę się pakować.
Pobiegłam do pokoju i przepakowywać rzeczy. Przez cały czas kufer był nie ruszony od przyjazdu. Gdy już bagaż był gotowy, zasiadłam do biurka i zaczęła pisać list do Katherine. Przeprosiłam ją, że tak długo się nie odzywałam, napisałam jej o symbolicznym pogrzebie, o tym że otrzymałam dom w spadku i że resztę wakacji spędzę u Weasley'ów.
Ciągnąc kufer za sobą i listem w ręce schodziłam po schodach.
— Gdzieś się wybierasz kochanieńka? — zatrzymał mnie głos babci.
— Tak, spędze resztę u państwa Weasley.
— U tych zdrajców krwi?
— Babciu — powiedział tonem, dając do zrozumienia, że nie powinna tak mówić — to są przyjaciele, to oni wprowadzili mnie w świat magii i chcę mi pomóc przeżyć żałobę.
— No dobrze, przepraszam, już nie będę tak mówić. Baw się dobrze dziecino.
— Dziękuję babciu. Jesteś najlepsza.
— Oj nie, nie jestem. Za życia była okropna matką, ale bycie babcią jakoś mi idzie.
— Nie zaprzeczę. Do zobaczenia.
Spotkałam Lupina i Stworka w salonie.
— Strworku, zajmij się domem pod moją nieobecność.
— Oczywiście, pani.
— Zanim zabierzesz mnie do Weasley'ów — zwróciłam się do Remusa. — Mam prośbę, wyślesz ten list?
— Nie ma prawy — schował kopertę w wewnętrzną część marynarki i ustawił się na baczność. Ja stanęłam obok niego i chwyciłam go za ramię. — Kierunek Nora.
Poczułam jak stopy odrywają mi się od podłoża i po chwili zobaczyłam zieloną polanę, drzewa, a w tle charakterystyczny dom.
— To tutaj — oznajmił.
Osobliwe miejsce, ale podobało mi się.
— To dobrych wakacji, Al.
— Oh, będę tęsknić — przytuliłam go mocno.
— Ja też, mała. W wrześniu się zobaczymy.
Kiwnęłam głową. Remus zniknął, a ja skierowałam się w stronę domu. Gdy byłam jeszcze w drodze, pani Weasley musiała ujrzeć mnie z okna, bo po chwili zobaczyłam jak biegnie mi na spotkanie.
— Al, ja się cieszę, że jednak zdecydowałaś się przyjechać.
— Remus mnie trochę przymusił — zaśmiałam się.
— Daj to, pewnie jest ciężkie — machnęła różdżką i mój kufer uniósł się nad ziemię.
— Dziękuję.
Gospodyni zaprosiła mnie do środka i od razu zobaczyła kuchnię w wielkim stołem połączony z salonem.
— Mamy gości — krzyknęła Molly i już usłyszałam kogoś zbiegającego z góry.
Byli to bliźniacy, Ron, Ginny i Hermiona.
— Al! — krzyknęła Ginny i przytuliła. — Cieszę się, że jesteś.
— No w końcu ktoś normalny — rzekł Ron i dostał kuksańca od Hermiony.
— Jak się trzymasz? — zapytała szatynka, gdy się ze mną witała.
— Nie najgorzej, dzięki — odpowiedziałam.
— Cześć, skarbie — George przywitał mnie długim buziakiem. — Tęskniłem.
— Ja też.
Niby normalnie przywitałam się z drugim bliźniakiem, ale gdy go przytulałam, czułam, że cały się spiął.
— Za wszystkimi tęskniłam i dziękuję za zaproszenie.
— O, nie ma problemu. Za kilka minut będzie obiad. Dziewczynki, pokażcie Al, gdzie będzie spać.
— Dobrze, mamo.
Poszłyśmy na górę, mówiąc gdzie i co się znajduje. Nora w niczym nie przypominała mój dom, ale czułam się tu świetnie i nic tu nie przypominało mi o Syriuszu.
Weszłyśmy do pokoju Ginny, gdzie był przygotowane łóżko. I przez parę dobrych minut nie wypuszczały mnie z niego i pytały jak się mam. Odpowiedziałam im krótko, bo nie chciałam, żeby słuchały o moim depresyjnym stanie. Potem zaczęłyśmy rozmawiać o czymś bardziej przyjemniejszym. Gdy dziewczyny wypuściły mnie z ucisku, chciałam chwilę spędzić ze swoim chłopakiem, ale pani Weasley zawołała na obiad.
Po obiedzie, poszłam do łazienki, a gdy z niej wyszłam, wpadłam na Freda. Nie wyglądał na zadowolonego.
— Co ty tu robisz? — zapytał zniżonym tonem.
— Myślałam, że cieszysz się na mój widok.
— Cieszę się i tęskniłem, ale umawialiśmy się na coś. Mieliśmy się nie kontaktować.
— Myślisz, że jestem tu z twojego powodu? Przyjechałam na prośbę twojej siostry, a po za tym w domu wszystko przypominało mi o Syriuszu, więc się odczep.
— Przepraszam, naskoczyłem na ciebie. Nawet nie zapytałem się jak się trzymasz.
— Dobrze, już nie płaczę co pięć minut.
Fred chciał mnie przytulić, ale koło nas pojawił się George i ten drugi musiał się odsunąć.
— O tu jesteście! Zagramy w coś?
— Tak, jasne — odpowiedziałam.
— To zawołam resztę — oznajmił Fred i się ulotnił.
Z Georgem weszliśmy do pokoju i tam chłopak namiętnie mnie pocałował
— Podczas obiadu nie mogłem się doczekać, kiedy to zrobię.
Po jego łowach zrobiło mi się gorąco.
— Brakowało mi twoich pocałunków — powiedziałam.
— Tak? A jak bardzo? — zapytał figlarnie, w odpowiedzi pocałowałam go również mocno.
Gdy trwaliśmy w pocałunku, weszli pozostali.
— Uuu, brat, wystarczyło powiedzieć, że chcecie być sami, nie przeszkadzalibyśmy wam — powiedział Ron.
— Och, Ron — żachnęła się Hermiona. — Są zakochani i dawno się nie widzieli. Daj im spokój.
— Dobra — przerwał im Fred. — Grajmy już w końcu.
Graliśmy do późnych godzić wieczornych.
Rano wstałam jako jedna z pierwszych. Nie budząc dziewczyn, ubrałam się i zeszłam na dół. Wyszłam z domu, był piękny poranek, a jako że nie znałam okolicy, postanowiłam zrobić sobie spacer.
— Hej, gdzie idziesz? — usłyszałam za sobą, gdy oddaliłam się.
Odwróciłam się i zobaczyłam Freda.
— Idę się przejść.
— Czekaj, idę z tobą.
— Myślałam, że chciałeś się trzymać ode mnie z dala — powiedziałam, gdy mnie dogonił.
— Tak, ale się nie da. Ale już nie wiem, czy chcę być daleko od ciebie.
— Fred, to co mówisz, jest miłe, ale nie wiem czy powinieneś mi takie rzeczy mówić.
— Wiem, przepraszam. A w ogóle wczoraj żle zareagowałem. Zdziwiło mnie twoje przybycie, ale teraz cieszę się, że jesteś.
— Też się cieszę, że tu jestem. Jest tu naprawdę pięknie.
— Tak, możemy się przejść wzdłuż linii lasu.
— Okey, możemy.
Gdy tak spacerowaliśmy, rozmawialiśmy tak jak zwykle, na różne tematy i nie czuliśmy jakby między nami był jakiś sekret. Fred opowiadał dowcipy, a ja się śmiałam.
— ... i wtedy — złapał mnie za rękę zakręcił mną kilka razy — kręcił się jak na karuzeli.
Śmiałam się do rozpuku. Minęła dłuższa chwila i zorientowałam się, że Fred nadal trzymał mnie za rękę. Jego dotyk był bardzo przyjemny. Nie, Al, nawet tak nie myśl.
Fred spojrzał na nasze dłonie.
— Nawet nie masz pojęcia, co chciałbym w tej chwili zrobić — powiedział cicho, jakby obawiał się, że ktoś go usłyszy.
Domyślałam się, ale nie powiedziałam tego. Z ciężkim sercem puściłam jego dłoń.
— Powinniśmy wracać.
— Tak, tak, wracajmy.
W drodze powrotnej usłyszeliśmy szelest dobiegający gdzieś z krzaków.
— Słyszałeś to? — zapytałam.
— Tak. Sprawdzimy to?
— Nie wiem, a jak jest tam coś niebezpiecznego?
— Obronię cię — rzekł i pokazał, że ma przy sobie różdżkę.
Poszliśmy za dźwiękiem szelestu. Musieliśmy wejść między drzewa i kiedy dźwięk był wyraźny i wiedzieliśmy skąd dobiega, odkryliśmy co tam się czai.
Okazało się, że to... pies. Och, zwierzę było ranne i wierzgał się niespokojnie.
— Hej, mały — powiedział Fred i ukucnął.
— Spokojnie, nie bój się nas, pomożemy ci — w oczach pieska był strach, więc pogłaskałam go delikatnie.
Fred wyciągnął różdżkę i wypowiedział zaklęcie, które wyleczyło, krwawą ranę.
— Kto ci to zrobił? — mówiłam, nie przestając go głaskać.
Rana na brzucho była wyleczona, pies wstał, ale kulał.
— Ma coś z łapą.
— Malutki chodź tutaj — Fred zwiał psa za łapę i ścisnął, a pies za piszczał.
— Złamana, ale spokojnie piesku, wyleczymy to.
Podobał mi się widok, kiedy Fred tak sprawnie i łagodnie zajmował się Owczarkiem Australijskim. Rozpoznałam tę rasę, bo jako dziecko prosiłam Paula i Mary o takiego psa, ale się nie zgodzili.
— Gotowe, jesteś zdrów — oznajmił rudzielec.
Pies zaszczekał radośnie. Doskoczył do mnie i zaczął mnie lizać po twarzy.
— Hej, jemu podziękuj, a nie mi.
— Chyba cie polubił.
— No, zauważyłam. Tak, ta, też cię lubię, piesku.
Gdy owczarek przestał mnie lizać, zauważyłam, że nie ma obroży.
— Hmm, nie masz rodziny. Zawsze chciałam mieć takiego pieska.
— To adoptuj go — powiedział Fred.
— Mówisz poważnie?
— A czemu nie?
— No w sumie, a tobie jak się podoba ten pomysł? — zapytała psa, drapiąc go za uchem. Pies zaszczekał w odpowiedzi. — To chyba oznacza tak. Tylko jak cię nazwać. Toffik? Barry? Saba?
— A może Łapa?
Skamieniałam. Spojrzałam na Freda. Potem uśmiechnęłam się i przytuliłam go mocno.
— Tak, to idealne imię. Dziękuję.
— Piesku, od dzisiaj nazywasz się Łapa.
_________________________________________
Z małym poślizgiem, ale jest. Rozdział pisany na szybkiego, ale chyba wyszedł dobrze. Al ma nowego pupila! A wy jesteście team pieski czy team kotki? A może jeszcze inne zwierzęta są waszymi ulubionymi?
Jeszce raz zapraszam na ig:lady_of_drama20. Będą tam powiadomienia o nowych rozdziałach i nie tylko.
5/6
Opublikowano: 04.01.2023
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro