33. Zemsta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pani Weasley prawie padła na zawał widząc psa, ale inni byli raczej mile zaskoczeni. Zapewniłam Molly, że nie będzie stwarzał problemów i że Łapa będzie tu tylko przez wakacje. Zgodziła się niezdecydowana. Pan Artur ucieszył się za widok zwierzęcia, nawet się z nim bawił.

— Jutro będzie trzeba iść do miasta i kupić wszystko, co potrzebne — powiedziałam.

— Możesz jutro z nami iść kupić lokal na nasz sklep, a potem z tobą pójdziemy na zakupy — zaproponował George.

— Okey, ale wiecie że trzeba iść do mugolskiego sklepu.

— Wiemy — odpowiedzieli chórem.

— A byliście w takim kiedykolwiek?

— Nie. Ale spokojnie damy sobie radę w świecie mugoli.

Może i sobie poradzą, ale nie wiadomo od dziś, że po bliźniakach można było spodziewać się wszystkiego. Nie wiadomo, co im strzeli do głowy i jaki numer wytną tym biednym mugolom.

Nazajutrz, bliźniacy byli już po podpisaniu umowy. Zapłacili należną kwotę ówczesnemu właścicielowi i prawnie zostali nabywcami lokalu, które sobie wypatrzyli. Byłam dumna, że spełniają swoje marzenia.

Byli bardzo podekscytowani i już rozmyślali jak urządzić sklep.

Gdy znaleźliśmy się na jednej z Londyńskich ulic, odwróciłam się do nich z poważną mina.

— Słuchajcie mnie uważnie. Zachowujecie się normalnie, nie mówicie o mugolach i o magii. Nie używacie zaklęć i najlepiej to w ogóle nie rozmawiajcie z obcymi.

— Dobrze, mamo — powiedział przedrzeźniająco George.

Weszliśmy do sklepu zoologicznego i poczułam ekscytację, że będę mogła wybrać tyle wspaniałych rzeczy dla mojego pupila. Najważniejsza była obroża, miski i karma. Łapa był wychudzony, jak go znaleźliśmy. Jak to już mieliśmy, przyszedł czas na zabawki, piłki, gryzaki, piszczałki i frisbee. Było tego tyle do wyboru, że ciężko było ciężko decydować na kilka. Ale jakoś wybraliśmy.

— A może weźmiesz dla Łapy coś takiego — powiedział Fred, trzymając coś w ręce.

— A co to?

— To są smakołyki dla psa. Możesz uczyć go sztuczek i nagradzać go nimi.

— O, to super pomysł. Nie pomyślałam o tym, dzięki.

— Nie ma za co.

Nasze spojrzenia się spotkały i poczułam jak sercem szybciej mi bije. Nie byłam długo u Weasley'ów, ale jakieś silne emocje towarzyszyły mi, gdy byłam blisko niego.

Gdy byliśmy przy kasie. Ekspedientka nabijała na kasę, chłopaki pakowali zakupy do siatek.

— Należy się pięćdziesiąt dwa funty.

Dałam pani odpowiednią liczbę pieniędzy.

— Ale ci mugole mają dziwne pieniądze — powiedział nagle George.

Kobieta dziwnie się na niego spojrzała, a potem na mnie. 

— Przepraszam, mój chłopak od rana źle się czół, gorączka sprawia, że gada jakieś głupoty — zaśmiałam się nerwowo. — Dziękujemy i do widzenia.

Popchnęłam bliźniaków w stronę wyjścia.

— Nie pamiętasz, o co was prosiłam? — zapytałam zirytowana.

— Oj, nie mogłem się powstrzymać, ale przecież nic się nie stało — powiedział George.

— Na szczęście — rzekłam sarkastycznie.

Wróciliśmy do Nory. Łapa bardzo ucieszył się z nowych zabawek. Od razu poszłam z nim na dwór i rzuciłam piłeczką. Owczarek pognał za nią jak torpeda. Po chwili przyniósł ją z powrotem.

— Brawo, mały! — dałam mu smakołyka. — Dobry piesek.

Rzuciłam mu jeszcze raz i znowu pobiegł za piłką.

— Hej, nie zapomniałaś o czymś? — odwróciłam się i zobaczyłam Fred, który miał w ręku obroże. 

— A tak, faktycznie — podał mi obroże z zawieszką, której wcześniej nie było. Zawieszka mała wyryte imię psa.

— Zrobiłem ją przed chwilą.

— Dziękuję, kochany jesteś — uśmiechnęłam się. — Łapa, chodź tu do mnie.

Pies podszedł, a ja mogłam założyć mu obrożę na szyję. Łzy naszły mi do oczu, widząc szczęście tego stworzenia.

— Mogę? — zapytał Fred wskazując na piłkę.

— Jasne — dałam ją i rzucił.

Potem dołączył do nas George i w trójkę bawiliśmy się z psem. Po kilkunastu minutach Łapa przyniósł piłkę i usiadł na trawie, wywalił język i ciężko dyszał.

— Co, zmęczyłeś się? Zaraz dam ci wody.

— Dzieci, kolacja — zawołał pani Weasley. — Upiekłam kurczaka.

— O, widzisz, Łapa — zaczął George — dostaniesz kości.

Zaśmialiśmy się, a pies zaszczekał radośnie.

Po jedzeniu George wykradł mnie z pokoju dziewczyn i wyszliśmy na dach. Było to trochę niebezpieczne. Mogliśmy spaść. Ale o dziwo dało się bez problemu chodzić po dachu. George wyjaśnił, że to za sprawą zaklęcia Lignumurum rzucone na dach.

— Nie znam tego zaklęcia — rzekłam.

— Bo jest bardzo trudne. To tata kiedyś je rzucił.

— Po co?

— Jeszcze jak chodził do Hogwartu to, tu w wakacje uczył się astronomii — mówił, rozkładając koc i usiadł na nim. — Chodź do mnie.

Usiadłam mu między nogami, a on przytulił mnie od tyłu. Przyjemnie było, ciepły wieczór, gwieździste niebo i on blisko mnie. Czego można było chcieć więcej?

Rozmawialiśmy na różne tematy, opowiadaliśmy sobie różne rzeczy. George opowiadał mi kawały, a opowiadałam o świecie mugoli. Całowaliśmy się niejednokrotnie. Po prostu cieszyliśmy się sobą.

— Al — zaczął chłopak poważnym tonem.

— Tak?

— Wiem, że to świeża sprawa, ale streściłabyś, co dokładnie się w tedy stało w Ministerstwie?

Westchnęłam. Nie chciałam o tym mówić, ale chyba nie miałam wyjścia.

— Ale po co chcesz o tym słuchać?

— Może w tedy bardziej bym cię zrozumiał. Ja nigdy nie straciłem nikogo bardzo bliskiego.

— No cóż — nabrałam powietrze w płuca. — Było wielkie zamieszanie. Zakon przeciwko śmierciożercom. Zaklęcia latały we wszystkie strony. Postanowiliśmy im pomóc. Ja, Harry i Syriusz przeciwko Lucjuszowi. Gdy w końcu go pokonaliśmy i zdobyliśmy przewagę, pojawiła się Bellatrix i... i... — głos odmówił mi posłuszeństwa.

— ... Bellatrix go zabiła — dokończył, a ja kiwnęłam głową.

— Jakim trzeba być potworem — w oczach pojawiły się łzy.

— Ciiii... — uspokajał mnie.

— Byli kuzynami. W ich żyłach płynęła ta sama krew.

— Nigdy się nie lubili.

— Ale mimo wszystko. Wszyscy śmierciożercy używali zaklęć oszałamiających. Tylko ona jako jedyna użyła to zaklęcie. Mimo że stali po rożnych stronach to nie powód zabijać.

— Wiem, przykro mi, że tak się stało.

— Mnie też — otarłam łzy. — Ale zaakceptowałam, że jego już nie ma i jestem na ostatnim etapie żałoby.

— Etapie? — zapytał zdziwiony George.

 — Tak, jest pięć etapów żałoby: wyparcie, gniew, negocjacje, depresja, akceptacja... i chciałabym dodać etap szósty... zemsta.


______________________________________________

Przyrzekam, to już ostatni raz, gdy rozdział ma tik tok vibe, ale musiałam. Mam nadzieję, że podobał się wam mały maraton i dziękuję wszystkim za aktywność pod rozdziałami. Buziaki i dobrej nocy

6/6

Opublikowano: 05.01.2023

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro