36. Amortencja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W poprzednim rozdziale:

Rozpoczął się nowy rok szkolny w Hogwarcie. Al ma w planie stworzyć eliksir, który sprawi, że Fred przestanie być z niej zakochany oraz będzie tworzyć plan zemsty na Bellatrix.

— Kończ to, bo zaraz się spóźnimy — krzyknęłam do Kath, gdy ona dalej była w trakcie śniadania.

To była jedna z wyjątkowych sytuacji, gdzie to ja pośpieszałam innych a nie oni mnie.

— Dobra, już dobra, ale wiec, że to przez ciebie będę głodna przez wszystkie lekcje — powiedziała, dopijając czarną herbatę, którą piła codziennie.

— Trzeba było szybciej jeść.

— Przecież wiesz, że ja tak nie umiem — spojrzała na zegarek. — Po za tym mamy jeszcze dziesięć minut.

Spojrzałam na swój zegarek, który pokazywał za pięć ósma.

— Hmm... mój najwidoczniej się śpieszy — zaczęłam przestawiać wskazówki. — Przepraszam.

— Nie szkodzi, ja doskonale wiem, dlaczego zależy ci być tam o czasie. — Kath to była najbardziej wyrozumiała osoba jaką znałam.

Zanim wyszłyśmy z Wielkiej Sali, Kath szybko chwyciła kawałek arbuza na drogę.

— Ale dobry, chcesz trochę?

— Nie, dzięki — zaśmiałam się widząc jak łapczywie je swój ulubiony owoc.

Pomimo że eliksiry to nie był mój ulubiony przedmiot i teoretycznie nie musiałam go wybierać, to miałam plan do zrealizowania i te lekcje będą mi potrzebne, żeby to osiągnąć... jeśli w ogóle się da.

Punktualnie zjawiłyśmy się w klasie i zasiadłyśmy w wolnej ławce. Na oddzielnym stole znajdującym się obok biurka profesora eliksirów znajdowały się kilka kociołków i jedna malutka fiolka z nieznanym mi płynem. Nagle pojawił się nowy profesor.

— Dzień dobry, uczniowie, nazywam się Horacy Slughorn i witam was na pierwszej lekcji eliksirów w tym roku. — powiedział uśmiechnięty, poprawiając swoje ubranie. — Zanim przejdziemy do sedna naszej lekcji, najpierw omówimy to co znajduje się na moim stole — wskazał ręką na miejsce, na które zwróciłam uwagę wcześniej.

Kazał nam podejść i pytał czy wiemy, co znajduje się w kociołkach i póżniej dopytywał o właściwości danego eliksiru. W między czasie doszli do nas spóźnieni Harry i Ron.

— No dobrze teraz przejdziemy do następnego — odkrył pokrywkę z kolejnego kociołka. — Ktoś wie, co to jest?

— To Amortencja — wyrwał się Hermiona.

— Zaiste. Za pewne wiesz jakie jest jego działanie.

— To najsilniejszy eliksir miłosny na świecie.

— Tak, rozpoznałaś go po perłowej powłoce na powierzchni. 

— I po oparach zbijające się w charakterystyczny sposób. Natomiast jego zapach każdy odczuwa inaczej, w zależności od tego co kogo pociąga.

— Dokładnie — przyznał profesor — na dowód niech każdy podejdzie i powie, co czuje.

Jako pierwsze rzuciły się dziewczyny. Nie powiem, sama byłam ciekawa. Ale byłam pewna, że poczuję to co kojarzy mi się z Georgem. Teraz była kolej Katherine.

— Ja czuję... wodę kolońską, wanilię i zielone jabłka.

Po chwili przyszła moja kolej i nachyliłam się nad kociołkiem. Byłam zaskoczona jak dokładnie można było określić zapach.

— Ja natomiast czuję stokrotki i... gorącą czekoladę z piankami i cynamonem.

 Już byłam w stu procentach pewna. Nie czuję do Georga tego co wcześniej, ale do jego brata już tak...

— Świetnie, ktoś jeszcze? Może pan Malfoy?

Draco przewrócił oczami i niechętnie pochylił się nad eliksirem.

— Czuję róże, czarną herbatę i arbuz.

Spojrzałam wymownie na Snow, która wybauszyła oczy, a po chwili oblała się rumieńcem.

Jeszcze kilka osób sprawdziło co czują w Amortensji, a potem Slughorn zakrył pokrywką kociołek, twierdząc, że to najniebezpieczniejszy eliksir na ten moment.

— Profesorze, a co jest tutaj? — zapytał Zabini, wskazując na malutką fiolkę ze bursztynowym płynem.

A tutaj jest eliksir, który bardzo ciężko uwarzyć. Jest to Felix Felicis, który jest znany jako...

— Płynne szczęście — wyrwała się ponownie Hermiona. — Ten kto go wypije odniesie sukces nie ważne czego by się nie podjął.

Słowa Granger zaintrygowały mnie. Gdybym to wypiła, znalazłabym sposób na pozbycie się niechcianych uczuć.

— Prawda i właśnie tą małą fiolkę Feliks Felicis dostanie ta osoba, która najlepiej uwarzy Wywar Żywej Śmierci.

To moja szansa.

Każdy niezwłocznie wziął się do pracy. Każdy miał pracować sam, ale liczyłam na pomoc Katherine albo Hermiony. Jednak one też miały trudności z wykonaniem niektórych czynności, które były w przepisie jednak one jak i ja nie poddawaliśmy się w przygotowywaniu wywaru.

Pod koniec zajęć Slughorn od osoby do osoby oceniał naszą pracę. I osobą której się udało najlepiej, był o dziwo Harry. Oczywiście nie umniejszając mu, ale on nie był orłem z eliksirów.

Slughorn wręczył chłopaki flakonik Felix Felicis i nie powiem trochę mu zazdrościłam. Bez niego nie mam gwarancji, że uda mi się spełnić moich planów.

Jeszcze przed zakończeniem zajęć podeszłam do nowego profesora.

— Profesorze Slughorn.

— Tak? — odwrócił się od półki z składnikami.

— Mam pytanie.

— Słucham.

— Bardzo zainteresowała mnie amortencja — profesor uniósł brew i spojrzał podejrzliwie, od razu zrozumiałam jakie myśli pojawiły się w jego głowie. — Nie, nie w takim sensie. Nie chce go użyć na nikim. Po prostu jestem ciekawa, czy jest eliksir, który ma działanie odwrotne?

Teraz na jego twarzy pojawiło się zainteresowanie.

— Z wiedzy jaką posiadam, to nie ma takiego eliksiru.

Nie wiem czemu, ale spodziewałam się takiej odpowiedzi.

— Ale to nie znaczy, że nie jest możliwe, aby go wynaleźć. Tylko do tego potrzebna jest wielkiej wiedza, umiejętności, prób i trochę szczęścia. To może trwać wiele lat.

Nie była to optymistyczna prognoza, ale to nie ugasiło mojego zapału. Zwłaszcza, że profesor powiedział, że jest cień szansy na powodzenie. Muszę niezwłocznie zacząć zgłębiać wiedzę na temat eliksirów.

Gdy wyszłam z sali po zakończonej lekcji, dogoniła mnie Katherine.

— Interesująca lekcja, prawda? —zagadnęła, a w jej głosie można było wyczuć ekscytacje.

— Tak, bardzo  — odpowiedziałam mniej entuzjastycznie.

— Rozmowa z Slughorn nie poszła za dobrze — domyśliła się.

— Powiedział, że stworzenie takiego eliksiru nie jest proste, że oprócz wiedzy i umiejętności potrzeba trochę szczęścia.

— Kurcze, przydałby się Felix Felicis.

— Tak, ale nie wiemy jak go sporządzić, a jedyny kto go ma, jest teraz Harry.

— Można mu go wykraść.

Spojrzałam na Snow ze zdumieniem. Nie sądziłam, że taka prawa osoba jak ona zaproponuje coś takiego.

— No co? Wiem, że dałabyś radę, bliźniacy cię wyszkolili.

Racja, za namową bliźniaków dopuszczałam się małych kradzieży, ale zawsze były to rzeczy mało wartościowe. Ale wykradzenie rzadkiego eliksiru, sumienie by mi na to nie pozwoliło.

— Pomimo tego że mamy w tym słuszny cel, to Harry to nasz przyjaciel, a eliksir zdobył go uczciwie.

— Słusznie — przyznała krukonka. — W ogóle to zastanawiające, że tak dobrze mu poszło. Zawsze był słaby z eliksirów.

Tak, to było bardzo zastanawiające.

— Nie wiem, może postanowił się w wakacje uczyć, w końcu mówił kiedyś, że chce być aurorem.

— Może, ale i tak dowiedzieliśmy się dziś czegoś nowego.

— Ta, a niby co takiego?

— To że nawet amortensja wskazuje, że jesteś zakochana we Fredzie.

— Ciszej! — rozejrzałam się dookoła — nie chce, żeby ktoś to usłyszał.

— Przepraszam.

Ehh, nie ma co się dłużej okłamywać. Jestem zakochana we Fredzie Weasley'u... i muszę znaleźć sposób aby to zmienić...

*Dwa dni wcześniej*
*Pov's George*

Nasz sklep na Pokątnej jest coraz bardziej popularny i zaczynamy sporo zarabiać. Mama na początku nie była zadowolona z naszych planów, ale po jej minie na widok tylu klientów stwierdziłem, że zaczyna zmieniać zdanie o naszej działalności.

Na dzień przed rozpoczęciem kolejnego roku w Hogwarcie, sklep pękał w szwach. Mieliśmy ręce pełne roboty, a dzisiejszy obrót rósł w zawrotnej prędkości.

Aktualnie Fred stał na kasie, a ja uzupełniałem braki w pudełkach ze słodkościami stojące na ladzie.

— Hej, George — moim oczom okazała bardzo znajoma twarz, której dawno nie widziałem.

— O hej, Katie, kopę lat — Katie Bell to stara przyjaciółka z dróżyny.

— Tak, dawno się nie widzieliśmy — zaśmiała się. — Widzę, że interes się kręci.

— Haha, tak, aż ciężko uwierzyć, że się udało.

— Ja wiedziałam, że wam się uda.

Posłałem jej ciepły uśmiech, fajnie że jest ktoś kto wierzył w nasze plany. Mój uśmiech się rozszerzył, gdy zza głowy Katie wyłoniła się moja ukochana dziewczyna.

— George, poczekamy z Ginny na was przed sklepem po zamknięciu.

— Jasne, kochanie.

Uśmiechnęła się słodko i zniknęła w tłumie.

— Wy dwoje... to tak na poważnie? — zapytała Katie odprowadzając Al wzrokiem.

— W sensie? — zmarszczyłem brwi, zdziwiło mnie to pytanie.

— No nie wiem, mam wrażenie, że nie do końca do siebie pasujecie.

I już mi podniosła ciśnienie. Może i jest dobrą kumpelą, ale nie ma prawa mówić kto do mnie pasuje a kto nie.

— Czyżby? A kto niby twoim zdaniem do mnie pasuje?

— Ktoś kto podziela twoje zainteresowania. Ktoś kto będzie razem z Tobą robić innym żarty, latać na miotle, wspierać w twoim biznesie, ktoś...

— Po pierwsze — przerwałem jej — Al nie raz wycinała ze mną rumery ślizgonom, wspiera mnie jak nikt inny, fakt może nie lata na miotle dużo. A po drugie nie musi lubić wszystkiego co ja. Bez przesady.

— Dobrze, nie denerwuj się. Wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej.

— Tą funkcję objęła moja dziewczyna. Nie potrzebuję drugiej osoby do tego.

Po minie Bell stwierdziłem, że nie spodobało się co jej powiedziałem i wydawała się trochę obrażona. Ale sama się prosiła. Nie trzeba było chamsko interesować się moim związkiem. Aż dziwne, bo Katie nigdy nie była wścibska.

Pov's Fred

Uważnie przysłuchiwałem się rozmowie George'a z Katie. Zastanawiałem się, czego tak interesuje się związkiem mojego brata i Alsephiny, to do niej nie podobne.

Podeszła do kasy, kładąc kilka produktów, które zacząłem nabijać.

— Cześć, Fred.

— Cześć.

— Co słychać?

— Dobrze, jak widzisz, interes się kręci.

— Tak, widzę, ale jak się trzymasz po rozstaniu z Angeliną?

Zaśmiałem się goszko.

— To było tak dawno, że zapomniałem o niej. Po za tym to ja z nią zerwałem.

— No tak, widziałam się z nią ostatnio i wiem, że bardzo za tobą tęskni.

A mnie to ni chuja interesuje, pomyślałem.

— Twój brat jakoś nie w humorze — zaczęła nowy temat.

— A dziwisz mu się — powiedziałem dosadnie — Twoje  sugestie na temat Al były niestosowne.

— Nic złego nie miałam na myśli? — zgrywała niewiniątko. — Przecieżn mnie znasz.

No właśnie, znam. Jest świetną ścigającą, dobrą kumpelą, ale ona, Angeliną i Alicja były zawsze dziwnie o nas zazdrosne. Nie cierpiły innych dziewczyn, które kręciły się wokół nas i czasami odwalały dziwne akcje. Przykładowo, kradziesz tego dziennika.

— Tak i na wzgląd na naszą długą znajomość, dam ci radę... nie wpierdalaj się do czyjegoś związku.


___________________________________________

Ostatni dzień w roku to musiał wlecieć rozdział! Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, czarodzieje!🥂🎉❤️💚💙💛

Opublikowano: 31.12.2023

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro