5. Kwatera Główna

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*11 miesięcy później*

Cały rok Syriusz i Remus uczyli mnie rożnej formy magii. Ale najbardziej lubiłam uczyć się zaklęć, uroków i obrony przed czarną magią. I nie chwaląc się, szło mi bardzo dobrze. Opanowanie nowego, bardziej zaawansowanego zaklęcia zajmowało mi niecałe dwa dni. A zaklęcia jak Lumos czy Alohomora wyszły mi za pierwszym razem, co zadziwiło moich ,,nauczycieli".

– Dobrze, Al, dzisiaj nauczymy się naklęcia Engorgio i Colloportus – powiedział Lupin. – Czy przeczytałaś o tych zaklęciach, jak cię wczoraj prosiłem?

– Tak, jak i o innych zaklęciach.

– Al, wiedzę, trzeba dawkować.

– Ale co ja poradzę, że mnie to interesuje – zrobiłam minę niewiniątka, a Lupin uśmiechał się.

– No dobrze, a więc...?

– Engorgio jest znane też jako zaklęcie żarłoczności i jest to zaklęcie powiększające. Można użyć je na osoby jak i na przedmioty.

– Dobrze – mruknął mój nauczyciel – teraz spróbuj użyć go na tym guziku.

Położył mały kawałek plastiku na biurko. Wycelowałam w niego różdżką.

Engorgio!

Guzik z koszuli urósł do rozmiarów talerza. Odchyliłam się, bo nie spodziewałam się, że tak bardzo się powiększy.

– Bardzo dobrze, Al, ale nie byłaś do końca skoncentrowana, przez to nie zapanowałaś nad zaklęciem i dlatego otrzymałaś taki efekt – wyjaśnił spokojnie, a ja zastanawiałam się, skąd on wiedział czy byłam skupiona czy nie. – Trochę się podszkolisz i będzie idealnie, a teraz przejdźmy dalej.

– Zaklęcie Colloportus to zaklęcie zamykające drzwi, kłódki i innego typu zamki – powiedziałam bez zająknięcia. – Jest to zaklęcie przeciwne do Alohomory.

– Dokładnie – Lupin przyznał mi rację. – Alohomora to dość łatwe zaklęcie, ale Colloportus już nie tak bardzo. Chcesz spróbować?

– No oczywiście – czemu zadaje pytania, na które zna odpowiedź?

Stanęłam na przeciwko drzwi swojego pokoju i ponownie uniosłam różdżkę.

Colloportus!

Remus przekręcił klamkę, a drzwi ustąpiły.

– Nie udało się. Mówiłem, że nie jest to proste zaklęcie.

– Jeszcze raz – rzekłam.

Mężczyzna zamknął drzwi, a ja spróbowałam ponownie, ale nie udało się.

– Al, musisz się skupić.

– Jestem skupiona! – powiedziałam już zirytowana. Tak, dość szybko się irytowałam.

– Alsephina, musisz się...

Nie pozwoliłam mu dokończyć ponownie rzucając zaklęcie. Klamka wyślizgnęła się z ręki Remusa, a drzwi się zatrzasnęły się w framudze, a klucz znajdujący się w dziurce przekręcił się w prawo. Udało się.

– Widzisz Remusie? – zapytałam z dumą.

– Tak widzę, ale udało ci się, bo prowadziły tobą emocje. Czarowanie pod wpływem silnych uczuć może być zgubne. Ważne jest, żebyś nauczyła się rzucać czary w kontrolowany sposób.

Przewróciłam oczami, uwielbiałam Remusa Lupina. Obdarzał mnie ochroną, troską i był świetnym nauczycielem, ale czasami miałam dość jego ostrożności. Wiem, że zależy mu na mojej ochronie, ale to czasami jest uciążliwe. Może chciałam mu pokazać, że potrafię czarować i że mogę zacząć uczyć bardziej zaawansowanej magii.

– Na dzisiaj koniec – oznajmił po chwili.

– Co, już? Myślałam, że pokażesz mi nowe zaklęcie.

– Pokazałem ci już wszystkie zaklęcie jakie powinnaś znać na tym etapie. W Hogwarcie są lekcje opieki nad magicznymi stworzeniami, może o nich się pouczysz.

– Ale Syriusz powiedział, że zgubił Potworną Księgę Potworów. Z czego mam się uczyć?

– Może to lepiej. To jedna z niewielu książek, która może poważnie uszkodzić – zaśmiał się nieznacznie. – Mam coś lepszego.

Wyciągnął książkę ze swojej teczki i podał mi ją.

– ,,Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" autorstwa Newta Skamandera – przeczytałam złote litery na okładce.

– Najsławniejszych magizoolog naszych czasów.

– Dzięki, Remusie, na pewno poczytam.

Wilkołak posłał mi szczery uśmiech, machnął swoja różdżką i drzwi się utworzyły. Będąc w progu zatrzymał się.

– Dzisiaj ja i Łapa mamy gości, więc prosiłbym cię, żebyś nie schodziła na dół dopóki cię nie zawołamy – na koniec wtrącił – a i zachowuj się cicho.

– Będę tu siedzieć, czytać i udawać, że nie istnieje.

– Nie musisz tak dramatyzować – powiedział zostawiając mi tabliczkę czekolady. – Żeby lepiej ci się czytało.

– Dzięki – rzekłam, a on wyszedł z pokoju.

Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron znudziła mnie lektura. Magiczne stworzenia nie będą moimi ulubioną lekcją. Nie zrozumcie mnie źle, hipogryfy, smoki i jednorożce są ekstra, a Newt Skamander bardzo ciekawie je opisuje, ale ja wolałam coś innego.

Odłożyłam książkę na szafkę nocną i na wpół zjedzoną czekoladę, a w zamian wzięłam swój pamiętnik, który służył mi również jako śpiewnik. Miałam ochotę trochę pośpiewać. Przekartkowywałam kilka stron szukając tej odpowiedniej. Po kilku chwilach znalazłam jedną z moich ulubionych. Wzięłam do ręki różdżkę udając, że to mój mikrofon i zaczęłam śpiewać.

Pov's George

W tym roku do domu z Hogwartu wróciliśmy w grobowym nastroju. Zmarł nasz znajomy Cedric Diggory. Ta wiadomość poruszyła całą szkołę. Trochę trudno uwierzyć, że Voldemord powrócił i że to on zlecił zabicie go. Ale jeśli Harry twierdzi, że go widział, to jest to prawdą.

Weszliśmy z Fredem do naszego pokoju. Nareszcie. W Hogwarcie jest super, ale w domu najlepiej.

– Nie rozpakowujcie się – w progu naszego pokoju stanął nasz tata. – Jest duże prawdopodobieństwo, że nie spędzimy tu wakacji.

Spojrzałem na swojego bliźniaka a on na mnie. Obaj nie wiedzieliśmy, o co chodzi. Poszliśmy za Arturem zalewając go pytaniami, co miał na myśli. Jednak ojciec nie udzielił nam już żadnej informacji. Reszta naszego rodzeństwa też była zdezorientowana tą sytuacją. Rodzice kazali nam wracać do pokoi, bo oni mają ważne spotkanie. Nie podobało nam się, że nie chcieli nas wtajemniczyć, przecież byliśmy już dorośli. Po godzinie przyszła do nas mama i powiedziała, że jutro opuszczamy Norę.

Następnego dnia rano, czytaj dwunasta w południe, bez śniadania wyruszyliśmy do Londynu. Nawet podczas podróży rodzice nie raczyli nam powiedzieć, gdzie się udajemy.

– Już jesteśmy – powiedziała mama, gdy znaleźliśmy się w jakieś mogolskiej dzielnicy. – Masz tą kartkę od Syriusza? – zapytała swojego męża, a ja i Fred zastanawialiśmy się, co za to za kartka i co wspólnego miał z nią Syriusz.

Mama spojrzała na kawałek pergaminu i nagle z cichym szmerem ukazał się wcześniej niewidoczny dla oczu dom. Pojawiła się przed nami żelazna bramka prowadząca na jej teren.

– George, spal to – mama wcisnęła mi świstek do ręki. Wow, to jeden z nielicznych momentów, gdzie Molly Weasley nas nie pomyliła.

Zanim cokolwiek zrobiłem, ja i Fred przeczytaliśmy wiadomość.

Kwatera Główna Zakonu Feniksa znajduje się w Londynie przy Grimmauld Place 12.

Czym, na brodę Merlina, był Zakon Feniksa? Spojrzałem na bliźniaka i on też nie wiedział, o co chodzi, ale kiwnął głową, żebym zrobił, to co mama poleciła.

Rozejrzałem się, aby sprawdzić czy w pobliżu nie ma żadnych mugoli.

Incedio! – końcem różdżki podpaliłem świstek i upuściłem go na chodnik. Po chwili pozostał z niego tylko popiół.

Weszliśmy do środka i od razu przywitał nas skrzat domowy mówiąc ,,zdrajcy krwi, gdyby moja pani to widziała". Takie przywitania lubiłem najbardziej, serio, zero ironii. Rzuciłem mu pogardliwe spojrzenie, bo nie lubiłem jak ktoś nas tak nazywał.

– Stworek, jak ty traktujesz naszych gości? – usłyszeliśmy dobrze znany nam głos. Remus Lupin właśnie witał się z naszymi rodzicami. Szczerze ucieszyłem się na jego widok. To był najlepszy nauczyciel przed czarną magią z jakim miałem do czynienia. Gdy uczył w Hogwarcie, ja z Fredem nie opuściliśmy żadnych z jego lekcji. A to nie jest do nas podobne. – Przechodźcie dalej, na końcu jest kuchnia, tam Syriusz na was czeka.

– Och, to dobrze, a jedliście coś? Mogę wam coś przyrządzić – powiedziała mama.

– Molly, nie musisz, jesteście tu gośćmi – odparł Remus.

– Ale to nie jest żadem problem. Przygotuję coś dobrego.

Zostawiliśmy swoje bagaże przy schodach i weszliśmy do kuchni. Mama zaczęła coś robić przy piecu, a Ginny jej pomagała. Ja z Fredem i Ronem kłóciliśmy się z tatą o tym że my też powinniśmy uczestniczyć w tajnej rozmowie którą on, Syriusz i Remus chcieli przeprowadzali. No więc ogółem było spore zamieszanie.

Po dziesięciu minutach odpuściliśmy. Poszli do innego pomieszczenia i rzucili zaklęcie, które uniemożliwiało nam podsłuchiwanie. Cwani są. Po jakiś czasie wyszli, a na upragniony posiłek był gotowy. Zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść rozmawiając. Nagle usłyszeliśmy czyiś śpiew. Każdy popatrzył po innych, zastanawiając się kto to. A osoba śpiewała tak:

It's getting late, I'm making my way over to my favorite place
I gotta get my body moving, shake the stress away
I wasn't looking for nobody when you looked my way
Possible candidate, yeah
Who knew that you'd be up in here looking like you do
You're making staying over here impossible
Baby, I must say your aura is incredible
If you don't have to go, don't

Do you know what you started?
I just came here to party
But now we're rocking on the dance floor, acting naughty
Your hands around my waist
Just let the music play
We're hand in hand, chest to chest and now we're face to face

I wanna take you away
Let's escape into the music - DJ, let it play
I just can't refuse it
Like the way you do this
Keep on rocking to it
Please don't stop the, please don't stop the music

Muszę to przyznać, dziewczyna ma głos.

– Też mi się wydaje, że jest niezła – powiedział do mnie Fred, jakby czytał mi w myślach. W sumie nic dziwnego, oboje sobie czytamy w myślach.

– Co to za hałas? – zapytał Ron. Hałas?! Nasz braciszek miał słaby gust muzyczny.

– To pewnie mieszkanie obok. Tutaj mugole często poszczają głośno muzykę – powiedział Syriusz.

Kłamał jak nic. Przecież słychać, że osoba znajduje się w tym domu.

– Syriusz, przestań, powiedz prawdę i tak by się dowiedzieli – odezwał się Lupin.

– Ech... no dobrze. Ten hałas to moja bratanica, Alsephina.

– Nic nie mówiłeś, że masz bratanicę! – rzekł głośno Ron jakby zbulwersowany, że Black chciał to zataić.

– Bo dopiero rok temu dowiedziałem się, że mój brat miał dziecko – wytłumaczył się Syriusz.

– Nieźle – powiedzieliśmy w tym samym momencie z Fredem.

– Musimy ją poznać – włączyła się Ginny.

– Jestem za! – ja i mój klon zgodziliśmy się z siostrą.

– To może po nią pójdę – zaproponował Remus, a Black nieznacznie kiwnął głową.

Lupin zniknął z kuchni. Po chwili śpiew zanikł, parez kilka długich sekund panowała cisza. Każdy jakby czekał na tego, kogo zaraz mieliśmy zobaczyć. Usłyszeliśmy na schodach kroki. Wilkołak wrócił, a za nim weszła czarnowłosa dziewczyna, z niebieskimi oczami, ubrana w czarna sukienkę z białym kołnierzykiem. Była bardzo, ale to bardzo ładna.

– Wow – wymsknęło mi się cicho, a Fred szturchnął mnie łokciem, żebym przestał się gapić.

– Em... dzień dobry. Przepraszam za ten hałas.

– Nic nie szkodzi, kochanieńka – jako pierwsza odezwała się mama. – Jestem Molly Weasley, to mój mąż Artur i nasze dzieci. Dołącz do nas. Pewnie głodna jesteś.

– Dziękuję – usiadła na wolnym miejscu między Ronem a Ginny i naprzeciwko nas.

Ginny wyciągnęła dłoń w jej stronę.

– Cześć Alsephina, jestem Ginny.

– Och, miło mi – odpowiedziała uśmiechając się uroczo. – Ale mów mi Al albo Alle. Moje imię jest dość długie.

– Spoko, Al.

– Jestem Ron – przedstawił się i zrobił się rumiany na twarzy. Oj, gdyby Hermiona to widziała.

– O to ty jesteś tym chłopakiem, którego Syriusz ugryzł w nogę.

Ron zaniemówił, a my z Fredem wybuchnęliśmy gromkim śmiechem.

– S-s-słyszałaś o mnie?!

– Oczywiście, o tobie, Hermionie i Harrym.

– Ładnie śpiewasz – powiedziałem nagle zwracając jej uwagę.

– Dziękuję. A kim jesteście?

Ona tak serio? Nie znała nas? Słyszała o naszym małym braciszku a o nas nie? Jestem rozczarowany, że ma takich słabych informatorów.

– Chwila, nie słyszałaś o nas? – zapytał Fred zdumiony.

Właśnie, zaraz po Harrym jesteśmy najbardziej znanymi osobami w Hogwarcie.

– Niekoniecznie.

Zrobiliśmy wielkie oczy. Ona nie wie, co straciła.

– W takim razie nazywam się George – uśmiechnąłem się.

– A ja Fred.

– Miło was poznać, George i Fred – powiedziała, a my parsknęliśmy śmiechem. Zmarszczyła brwi. – Co was tak bawi?

– Nic – zaczął Fred – po prosu każdy mówi do nas Fred i George.

– O, to chyba musi być miła odmiana być choć raz tym pierwszym, George.

Kurcze, już ją lubię. Próbowaliśmy wprawić ją w zakłopotanie, a to ona nas zagięła. Nie wiem jak mój brat bliźniak, ale ja chciałem ją lepiej poznać.

Po posiłku Syriusz dał znak Remusowi i tacie, aby wyszli z kuchni. No nie, znowu chcieli rozmawiać na osobności na jakieś tajne tematy. Jedynym sposobem na to, żeby coś nam powiedzieli, było nie pozwolić im odejść. Panowie mieli właśnie wstać ze swoich miejsc, ale Fred skutecznie ich powstrzymał.

– Fred, skończ te wygłupy. – Artur jak i inni próbował wstać ze swojego miejsca, ale na próżno. Odrobina magii, przygwoździła ich do krzeseł.

– Nie, jeśli musicie pogadać to zróbcie to tutaj. Z chęcią posłuchamy.

– Właśnie, po co te tajemnice – mówiłem. – Powiedźcie w końcu po co tu jesteśmy i co się święci? A wiemy, że coś się święci, bo w końcu Voldemort powrócił.

– Chwila co? – powiedziała zszokowana Alsephina spoglądając na Syriusza. – Czemu nic mi nie powiedziałeś? Czemu nie powiedziałeś, że powrócił ten, przez kogo moi rodzice nie żyją.

W kuchni zapadła cisza. Black i Lupin nie wiedzieli co powiedzieć.

– No dobrze, najwyższy czas coś powiedzieć – zaczął Syriusz – znajdujecie cię z kwaterze głównej Zakonu Feniksa, to tajne stowarzyszenie założone przez Dumbredora do walki z Sami-Wiecie-Kim. Kiedy został pokonany, to zakon nie funkcjonował, ale jako że powrócił, zakon został reaktywowany. Artur i Molly są członkami zakonu, więc muszą zjawiać się na spotkaniach.

– A nie przyszło wam do głowy, żeby nas wtajemniczyć? Jesteśmy już dorośli – powiedział Fred.

– Ja chciałem, ale wasza matka kategorycznie mi zabroniła.

– Mamo! – spojrzeliśmy na nią z wyrzutem.

– Co, ,,mamo"? Dbam o wasze bezpieczeństwo!

– Powiedźcie nam więcej – poprosiłem. – Co teraz planujecie?

Syriusz otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale jak zwykle matula się wtrąciła.

– Dosyć! Wystarczy! Ron, Ginny i Alsephina nie powinni wiedzieć, są nieletni, a wy – spojrzała na mnie i Freda – i tak już wiecie o wiele za dużo, powinniście się skupić na swoim ostatnim roku w Hogwarcie.

Dopiero co wakacje się zaczęły.

I temat zakonu został zakończony. Byłem sfrustrowany, że nie zdołaliśmy dowiedzieć się czegoś więcej.

Pov's Alsephina

Pod wieczór przyjechała nowa osoba. Była to dziewczyna o brązowych, falowanych włosach. Została wprowadzona przez Remusa i Artura, bo z tego co pani Weasley powiedziała, każda nowa osoba musi zostać zaproszona przez kogoś z zakonu. Ron i Ginny od razu się z nią przywitali. Jako gospodyni czułam się w obowiązku przywitać gościa. Nie, tak naprawdę to po prostu chciałam się z kimś zaprzyjaźnić.

– Cześć, Hermiona! – powiedział rudowłosy przytulając dziewczynę.

– Witaj Ronaldzie – przytuliła chłopaka. – Cześć Ginny.

– Hej, fajnie, że mogłaś przyjechać – dziewczyna przywitała nową przybyłą.

– A to kto? – zapytała, gdy mnie zobaczyła.

– Cześć, jestem Alsephina Black. Mieszkam tu.

– Black? – zapytała zdziwiona. Czemu wszyscy się dziwią moim nazwiskiem?

– Bratanica Syriusza – wyjaśnił Ron – dasz wiarę?

– Tak, trochę ciężko w to uwierzyć – powiedziała patrząc przenikliwym wzrokiem.

– Mi też było ciężko uwierzyć w istnienie magii. Przez całe życie myślałam, że nie ma czegoś takiego.

– Byłaś wychowywana przez mugoli?

– Tak, przez trzynaście lat, adoptowali mnie.

– Wow, to musiał być dla ciebie ogromny szok, gdy dowiedziałaś się prawdy.

– Nawet nie masz pojęcia – zaśmiałam się.

– Dzieciaki – odezwał się Remus mijający nas w przejściu – idźcie do pokojów i tam sobie porozmawiajcie. Molly później zawoła was na obiad.

Jak powiedział, tak zrobiliśmy.

Ron poszedł do pokoju bliźniaków, a ja z Ginny i Hermioną poszłyśmy do mojego. Tam zaczęłyśmy gadać na przeróżne tematy. Ginny powiedziała o swoich trzej najstarszych braciach. O Billym, Charliem i Percym. Gdy dodałam wszystkich, to państwo Weasley mieli siedmioro dzieci. Duża z nich rodzinka. Hermiona opowiedziała o swoich rodzicach, a ja opowiedziałam o tym jak pierwszy raz spotkałam Syriusza. Dużo przy tym żartowałyśmy i śmiałyśmy się. Dziewczyny okazały się być miłe i zabawne. W końcu poczułam, że zdobyłam nowe przyjaciółki.

___________________________________________________________________

Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Długo pisałam go pisałam. Ogólnie miał być w weekend, ale nie wyszło. Za każdym razem coś zmieniałam, dodawałam nowe fragmenty, poprawiałam i tak jakoś się przeciągnęło. Ale ważne, że jest. Enjoy!

Opublikowano: 23.02.2021

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro