8. Nowa gwiazda szkoły

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudził mnie hałas okropny hałas. Odtworzyłam oczy, podniosłam się i od razu tego pożałowałam. Obraz przede mną zawirował. Złapałam się za głowę, czując przeszywający ból. A w ustach miałam pustynię. Zajęło mi chwilę, żeby zorientować się, gdzie się znajdowałam. Leżałam na łóżku, obok mnie George a po drugiej Hermiona, a w dole łóżka Fred. Ginny leżała na dywanie przykryta kocem. Harry spał oparty o komodę, a Ron leżał pod oknem, a firanka zastąpiła mu pierzynę. Na stoliku nocnym stała pusta butelka po Ognistej Whiskey.

Ponownie usłyszałam hałas, nie, to były raczej krzyki pani Weasley. Usłyszałam ciężkie kroki zmierzające na górę. Szybko chwyciłam butelkę i schowałam ją pod poduszkę i w tym samym momencie drzwi mojego pokoju otworzyły się.

– Tu jesteście – w oczach wujka pojawiła się ulga. – Molly, znalazłem ich!

– Och, całe szczęście już myślałam, że coś się stało! – usłyszałam z dołu już spokojny głos kobiety.

– Co wy tu wszyscy robocie? – zapytał widząc, że wszyscy znajdują się w moim pokoju.

– Trochę zasiedzieliśmy się wczoraj – powiedziałam starając się, żeby zabrzmieć wiarygodnie.

– Co się dzieje? – zapytała zachrypniętym głosem Hermiona, która właśnie się obudziła.

– Wy wiecie, która jest godzina? – zapytał ściszonym głosem wuj. – Za godzinę macie pociąg.

– Co?! – powiedziałam równocześnie z szatynką.

Jak to możliwe, że zaspaliśmy? Nie możemy się spóźnić.

– Pośpieszcie się, bo nigdzie nie pojedziecie. Widzę was wszystkich na dole za piętnaście minut - rzekł poważnym tonem i zamknął drzwi.

Zaczęłam budzić bliźniaków. Nie chcieli wstać, ale powiedziałam, że zaraz się spóźnimy, jeśli w tej chwili nie zaczną się szykować. Wszyscy rozeszli się do swoich pokojów, żeby się przebrać. Ubierałam się w pospiechu. Byłam mega zdenerwowana, bo zaraz opuszczę Grimmauld Place i pojadę do Hogwartu, ale bardziej bałam się, że spóźnię się na peron. Rozczesałam włosy i szybko umyłam twarz i zęby. Dobrze, że już wczoraj spakowałam swój kufer. Do torby podręcznej schowałam kilka drobnych rzeczy i dziennik taty.

Pov's George

Strasznie bolała mnie głowa, a krzyki matki potęgowały ból. Za dużo Ognistej Whiskey. Zdecydowanie za dużo. Staliśmy na dole czekając na pozostałych.

– Fred, George mogę was prosić na chwilę? – zapytał Syriusz, który właśnie wyszedł z kuchni.

– Jasne.

Powiedzieliśmy pewnie, ale trochę obawialiśmy się tego, o czym z nami chciał pomówić. Weszliśmy za nim do salonu, gdzie było mniej tłoczno.

–  Jak wiecie, Alsephina jest moją jedyną rodziną jaka mi pozostała i chcę ją chronić. Teraz będzie daleko od domu i nie będę mógł być obok. Wy złapaliście z nią dobry kontakt i wiem że przed wami Owutemy, ale byłbym wdzięczny, gdybyście się nią zajęli. Tylko przez pierwsze tygodnie, tak żeby oswoiła się z nowym miejscem i ludźmi.

Nigdy nie pasjonowała nas wizja niańki, ale Allie wydawał się świetna osobą i moglibyśmy zrobić to dla Syriusza. A po za tym Alsephina bardzo mi się podobała i to był dobry pretekst, żeby być bliżej niej.

Spojrzałem na Freda porozumiewawczo. Myślał o tym samym co ja.

– To zaskakujące, że to nas wybrałeś nas do tej funkcji, ale...

– Z przyjemnością zajmiemy się Allie – dokończyłem.

– Dziękuję – rzekł z wyraźną ulgą. – A teraz już idźcie, wszyscy pewnie już się zebrali.

Skierowaliśmy się do wyjścia, ale jego głos nas zatrzymał.

–  A i jeszcze jedno, wiem, że to wy zabraliście z piwniczki Ognistą.

Ups.

Pov's Alsephina

Cała nasza siódemka była eskortowana na Kings Cross przez Zakon. Szliśmy jedną zwartą grupą, w regularnych odstępach i staraliśmy wtopić się w tłum. Każdy miał przydzielonego osobę dla ochrony. Ja szłam obok Tonks. Nagle koło mnie przebiegł wielki, czarny pies.

– A niech cię diabli, głupi kundlu – warknął Moody – zniszczysz całe przedsięwzięcie.

– Syriusz! – powiedziałam z Harrym w tym samym momencie i pobiegliśmy za nim.

Czworonóg przemknął między śpieszącymi się ludźmi i zniknął za jakimiś drzwiami. Gdy z Harry dogoniliśmy go, Syriusz był już w swojej ludzkiej formie.

– Wujku, co ty tu robisz? Ktoś może się zobaczyć – powiedziałam.

– Musiałem was przecież odprowadzić. Czym jest życie bez ryzyka?

– Nie chcemy, żebyś znowu trafił do Azkabanu – powiedział szczerze Potter.

– Nie musicie się mną przejmować. A z resztą chcę wam coś pokazać.

Wyciągnął coś z kieszeni. Gdy Harry wziął do ręki ów rzecz, okazało się, że to zdjęcie, na którym była spora grupa ludzi.

– O to pierwszy skład Zakonu Feniksa. Wiele osób ze zdjęcia już nie ma na tym świecie, a ta dwójka - wskazał na pewną parę. – Frank i Alicja Longbottom, ich spotkał okrutniejszy los niż śmierć.

Zmarszczyłam brwi. Zawsze myślałam, że nie ma nic gorszego niż śmierć.

– Rodzice Nevilla – szepnął Harry.

– Minęło czternaście lat – mówił Syriusz – a nie było dnia, żebym nie myślał o twoim ojcu – spojrzał na Harry'ego, a później na mnie – i twojej matce.

– Ale jej nie ma na tym zdjęciu – zauważyłam ze smutkiem.

– Cóż, zdjęcie było robione na krótko po tym jak ona i Regulus skończyli Hogwart. Byli tak bardzo zakochani, że nie interesowało ich nic innego niż wspólne życie – powiedział wuj, a ja wręcz słyszałam jak pęka mu serce. Czy to możliwe, że wciąż ją kochał?

– Mroczne czasy nastały – rzekł smętnie Harry po krótkiej chwili ciszy.

– Tak – przyznał Łapa. – Ale jak to wszystko się skończy, w końcu będziemy mogli być rodziną - uśmiechnął się pokrzepiająco i przytulił nas oboje.

***

Stałam na peronie dziewięć i trzy czwarte. Mój kufer właśnie był umieszczony do pociągu.

– Przestraszona, Black? – za moimi plecami usłyszałam bliźniaków. Byłam pogrążona w myślach, więc trochę przestraszyli mnie swoim nagłym pojawieniem się znikąd jak ninja.

– A powinnam być? – zapytałam się odwracając się do nich.

– Za kilka godzin, będziesz miała swoją ceremonie przydziału. Jak sądzisz, gdzie trafisz?

– Mamy nadzieję, że do Gryffindoru, bo założyliśmy się z Ronem.

Czemu mnie to nie dziwi? Bliźniacy zakładają się prawie o wszystko.

– Cóż wiele o tym myślałam i...

Nie dane mi było dokończyć, bo nie wiadomo skąd pojawiła się ciemnowłosa dziewczyna, która uwiesiła się na szyi Freda. Chłopak niepewnie oddał uścisk. Niespodziewanie całuje go w usta. Ta nieoczekiwana scena wprawia mnie i Georga z zakłopotanie.

– Tak za tobą tęskniłam Freddie! – powiedziała cała w skowronkach. – A, ciebie też miło widzieć, George.

– I vice versa – odpowiedział jej.

– Angelina, poznaj Allie, jedzie z nami do Hogwartu – powiedział Fred wskazując na mnie, a ciemnoskóra dziewczyna popatrzyła na mnie jakby dopiero teraz mnie zauważyła. – Allie, to Angelina...

– Jego dziewczyna – przerwała mu, powiedziała to takim tonem, w którym wyczułam coś w rodzaju wyższości.

Przyjaźniłam się z bliźniakami już dwa miesiące, dużo o sobie mówiliśmy, ale żaden nawet nie wspomniał o tym, że Fred ma dziewczynę.

– Po tym co zobaczyłam, domyśliłam się – powiedziałam pewna siebie, pokazując, że jej postawa nie zrobiła na mnie wrażenia.

George cicho prychnął pod nosem, a dziewczyna spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek. Atmosfera się zagęściła tak bardzo, że zabrakło powietrza. Wiedziałam, że powinnam się ulotnić.

– Zaraz wyruszamy, więc lepiej poszukam Hermiony i Harry'ego.

– Możesz usiąść razem z nami w przedziale – powiedział George, próbując mnie zatrzymać.

Czy zachowałbym się dziecinnie, gdybym odmówiła? Lepiej nie ryzykować. Muszę zachować się dojrzale.

–  Serio, mogę? – udałam zdziwienie. – Dzięki, chłopaki, to miłe.

Ale nie było miło. Początkowo próbowałam ignorować chichoty Angeliny, gdy Fred szeptał jej coś do ucha. Nie miałam nic przeciwko miłości, ale ich bliskość mnie przytłaczała i wprawiała w zakłopotanie. Na szczęście był George, który rozśmieszał mnie swoimi żartami i pokazywał prototypy wynalazków, które skonstruował z bratem. Dzięki niemu podroż nie była taką torturą.

Jednak w pewnym momencie w powietrzu było więcej miłości niż tlenu i nie dało się normalnie oddychać. Wstałam z zamiarem wyjścia z przedziału.

– Gdzie idziesz? – o dziwo zadał pytanie Fred. Czyżby nie był aż tak zajęty swoją dziewczyną?

– Zgłodniałam, pójdę coś kupić od pani z wózkiem – skłamałam, chciałam po prostu uwolnić od ich towarzystwa.

– O, to możesz nam też coś wziąć – rzekła Angelina, a jej głos zabrzmiał dla mnie jakoś wyjątkowo irytująco.

Odwróciłam się do niej i wysiliłam się na uśmiech.

– Nie ma problemu, Angie – specjalnie przekręciłam jej imię.

– Angelina – chciała mnie poprawić, ale ja już wyszłam.

Merlinie, w końcu mogę oddychać. Z chęcią znalazłabym przedział Hermiony, Harry'ego i Rona i z nimi posiedzieć. Ale to byłoby bardzo dziecinne zachowanie. Jak ja to wytrzymam?

Bez problemu znalazłam siwą kobietę, która sprzedawała smakołyki. Musiałam poczekać na swoją kolej, bo właśnie obsługiwała grupkę dziewczyn. Nagle jedna z nich podniosła na mnie wzrok.

– O, jesteś nowa – uśmiechnęła się do mnie. Była trochę wyższa ode mnie, miała długie blond włosy i piwnozielone oczy, a jej niebiesko-brązowy krawat przy szyki wskazywał, że była w Ravenclaw.

– Aż tak to widać?

– Nie – zaśmiała się – po prostu znam wszystkich uczniów w Hogwarcie, przynajmniej z twarzy, a ciebie widzę pierwszy raz. Ale to dziwne, nie wygadasz na jedenastolatkę.

– Cóż, to mój pierwszy raz w Hogwarcie, ale idę na piąty rok.

– A, przeniosłaś się. Byłaś w Durmstrangu, Beauxbatons, a może w jakieś innej jeszcze?

Ojejku, jest bardzo rozgadana. Nie jestem przyzwyczajona, że obce osoby tak chętnie chcą ze mną rozmawiać.

– Emm... nie, nie przeniosłam się.

– Czekaj, chcesz mi powiedzieć, że nigdy wcześniej nie uczyłaś się w żadnej magicznej szkole? Jak to możliwe?

– To długa historia – uśmiechnęłam się niepewnie.

– O to musisz mi ją kiedyś opowiedzieć. A teraz, powiedz, jak myślisz do jakiego domu trafisz?

– Myślę, że Slytherin albo Gryffindor.

– Ciekawe połączenie. Te domy od lat toczą ze sobą wojnę.

– Chyba nie wszystkich ochłodziła ta ,,wojna". Mój ojciec był ślizgonem a mama gryfonem.

– A to stąd ta niepewność. Ale nie przejmuj się, nie zależnie od tego gdzie przydzieli cię Tiara i tak będzie dobrze. Dom nas nie definiuje.

Mądre słowa.

– Dzięki...

– Katherine – dokończyła. – A ty?

– Alsephina, ale mów mi Al.

– Tak jak jedna z gwiazd?

– Tak, skąd wiesz? – zapytała z ciekawością. Mało kto wie, dlaczego mam takie odmienne imię.

– Astrologia to mój ulubiony przedmiot w szkole.

Za plecami dziewczyny rozległo się wołanie. Inne krukonki wołały ją.

– Muszę wracać do znajomych. Do zobaczenia na uczcie, Al.

Pomachała mi, a ja zrobiłam to samo. Katherine była bardzo rozgadaną dziewczyną, ledwo za nią nadążałam, ale wydawała się bardzo sympatyczna.

– Tutaj jesteś! – tusz przy moim uchu usłyszałam głos.

– Boże, George, nie strasz mnie! Na zawał przez ciebie umrę.

– Nie pozwolę na to, zrobię nawet usta usta, żeby cię uratować – powiedział z swoim cwaniackim uśmieszkiem, a ja zrobiłam się cała czerwona.

– Co ty tu robisz? – zmieniłam temat.

– Chciałem cię znaleźć. Myślałem, że od nas uciekłaś – zaśmiał się.

– Tak szczerze to chciałam – przyznałam wzdychając ciężko.

– Czemu?

– Przez Freda i Angelinę.

– Zazdrosna jesteś? – uniósł brew.

Prychnęłam. Rozśmieszyło mnie to trochę.

– Nie bądź śmieszny, Fred to mój przyjaciel. Tylko uważam, że strasznie afiszują się swoim związkiem.

– Ta, w sumie to masz rację. Ale co zrobisz? Miłość...

– Długo są razem?

– Od poprzedniego roku. Zaprosił ją na bal i od tamtego dnia są razem. Ale coś czuję, że ich sielanka niedługo się skończy.

– Co masz na myśli?

– Fred powiedział, że chce z nią zerwać, tylko czeka na odpowiedni moment. Wyznał, że już od jakiegoś czasu nic do niej nie czuje.

Od jakiegoś czasu, powiadasz?

***

Stałam przed wejściem do Wielkiej Sali. Profesor McGonagall powiedziała mi, że mam tu czekać. Mimo że drzwi były zamknięte, słyszałam doskonale, co się dzieje za drzwiami. Odbywała się ceremonia przydziału pierwszoroczniaków i niedługo miała nadejść i moja kolej.

Nagle usłyszałam podniosły głos.

– Zazwyczaj po ceremonii przydziału nowych uczniów, przystępujemy do ucztowania, ale tym razem będzie trwać trochę dłużej, gdyż do szkoły dołączyła do nas nowa uczennica. To jej pierwszy raz w Hogwarcie i będzie uczęszczać na piąty rok. To pierwszy taki przypadek... ale przywitajmy ją ciepło. Mam przyjemność przedstawić wam... Alsephinę Black.

Dwuskrzydłowe drzwi otworzyły się. Pomieszczenie było w kształcie prostokąta. Przy czterech podłużnych stołach siedziały dziesiątki uczniów. Ruszyłam przed siebie. Czułam na sobie wzrok dosłownie wszystkich. Niektórzy szeptali między sobą.

,,Black, jak Syriusz Black, ten morderca?", ,,Jego córka? Są do siebie podobni."

Ścisnęłam pięści próbując ignorować te kłamstwa, które mówili o moim wujku. Zobaczyłam przy stole krukonów machającą do mnie Katherine, uśmiechnęłam się do niej. Przechodząc koło stołu gryfonów Weasley'owie pokazywali mi kciuki do góry.

Przeszłam przez salę i usiadłam na drewniany stołek, a profesor McGonagall włożyła mi na głowę Tiarę Przydziału.

– Ha, Black! –  odezwała się w mojej głowie Tiara. – Ciekawe, ciekawe... odważna, ambitna, lojalna, inteligentna, urodzona liderka, ciężki z ciebie przypadek. Świetnie pasowałabyś do Slytherinu i do Gryffindoru.

Tyle to sama wiedziałam.

– Mogę dać ci wybór. Tylko wybierz mądrze.

Mogę wybrać? Ale ja właśnie nie wiedziałam. Każdy dom był na swój sposób atrakcyjny. Każdy miał ciekawą historię, którą chciało się zgłębić. Oprócz Syriusza każdy z Blacków był w Slytherinie. Ale nie byłam pewna, czy zaadaptowałabym się tam. Spojrzałam w stronę stołu Gryffindoru. Siedzieli tam moi przyjaciele i wyglądali jakby czekali, aż do nich dołączę. Tak, chyba wiem, gdzie chcę iść.

– Gryffindor! – wykrzyknęła Tiara, a gryfoni zaczęli klaskać i wiwatować.

Fred i George zrobili mi miejsce koło siebie. Dumbledore klasnął dłonie, a stoły wypełniły się po brzegi jedzeniem.

– W końcu! – krzyknął Ron i zaczął pałaszować udka kurczaka.

– Jesteś nam winny dziesięć galeonów, młody, przegrałeś zakład – powiedział Fred do młodszego Weasley'a. Ron obrzucił brata morderczym spojrzeniem. Wyciągnął z kieszeni spodni złote monety i wręczył je Georgowi.

– Interesy z tobą to czysta przyjemność – powiedział George i razem ze swoim klonem zaśmiali się złośliwie.

Nałożyłam sobie jedzenia, ale mój żołądek był nadal ściśnięty od stresu i dałam rade zjeść tylko kilka kęsów.

Uczta trwała w najlepsze. Rozmów i śmiechów nie było końca. Jednak w sali zagościła cisza, gdy dyrektor ponownie zabrał głos.

– Witam serdecznie, w nowym roku szkolnym. Gdy już nasze żołądki są napełnione, możemy przejść do przedstawienia zmian jakie zaszły w gronie nauczycielskim. Pani Grubbly-Plank zajmie stanowisko profesora opieki nad magicznymi zwierzętami, ponieważ Rubeus Hagrid jest chwilowo niedostępny.

Ciekawe co się stało, że nie jest w stanie prowadzić lekcji.

– A nowym nauczycielem obrony przed czarną magią za polecenie Ministerstwa Magii została Dolores Jane Umbridge. Mam nadzieję, że miło przywitacie nowych nauczycieli.

Po przedstawieniu nowych nauczycieli, dyrektor zaczął objaśniać zasady panujące w szkole. Był w środku wypowiedzi, gdy przerwało mu chrząkniecie. Nowa nauczycielka obrony przed czarną magią wstała i wyszła na środek. Cale grono pedagogiczne było zdumione, że śmiała się przerwać dyrektorowi. Była cała ubrana na różowo, co moim zdaniem wyglądało komicznie. Kto normalny się tak ubiera?

–  Dziękuję, panie dyrektorze za tak miłe słowa powitania – zaczęła mówić przesłodzonym głosem. – Cieszę się, że widzę wasze uśmiechnięte buzie uśmiechające się do mnie.

Nie wiem, czy miała jakiś problem ze wzrokiem, ale nikt się nie uśmiechał.

– Jestem pewna, że przez cały rok będziemy radośni tak jak dzisiaj.

– Już to widzę – powiedzieli równocześnie bliźniacy oczywiście z ironią.

– Nasze Ministerstwo Magii – mówiła dalej - zawsze uważało, że edukacja młodych czarodziejów i czarownic jest niezwykle ważne. Każdy dyrektor wprowadził coś nowego w te historyczne mury, to nauczanie kontrowersyjnej wiedzy musi być ograniczona. Zachowajmy to co podtrzymuje tradycje. Doskonalmy to co da się doskonalić. Ale skończmy z praktykami, które tylko zaciemniają nasze umysły.

Salę wypełniły niemrawe i niepewne oklaski. Pewnie uczniowie nie wiedzieli, w jaki sposób mieli odebrać jej przemówienie.

– O co jej chodzi? Nic nie zrozumiałam z jej bełkotu – powiedziałam do chłopaków.

– Tata mówił nam o tym. Ministerstwo będzie chciało wciskać swój nos w sprawy Hogwartu – odpowiedział Fred.

– A to nie wróży nic dobrego – dodał George.


____________________________________________________________

Dzisiaj jest Prima Aprilis i urodziny Freda i Georga, więc WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO dla tych zakręconych bliźniaków!

Opublikowano: 01.04.2021

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro