Rozdział trzydziesty szósty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Nie mogę latać. Nie mogę już latać - mamrotał Illian przez sen, odpędzając niewidzialne zjawy.

Niewielkie posłanie, stworzone z wykradzionych ubrań i prześcieradeł, nie było w stanie wytrzymać kopnięć i spazmatycznych ruchów demona. Calico przykucnęła przy nim i bardzo ostrożnie dotknęła.

- Nie mogę już latać - powtórzył, oblany potem.

Gwałtownie otworzył oczy. Jego ciało spięło się, gotowe do uniknięcia ciosów wroga. Przez chwilę półprzytomnym spojrzeniem wodził po dziewczynie i ruinach, w których się ukrywali.

- Och... - westchnął, gdy serce zaczęło znów bić normalnym rytmem. - Obudziłem cię?

Nastolatka pokręciła głową w odpowiedzi. Znów miała na wskroś obojętne spojrzenie i oczy, w których zgasło wszelkie światło.

- Margo nie żyje - powiedziała chłodno.

Illian natychmiast zerknął w stronę sukkuby. Na jej ciało narzucono cienkie, przybrudzone prześcieradło.

To okrutny woal pogrzebowy dla kogoś, kto tak umiłował złoto - pomyślał.

Nie mógł oderwać wzroku od zmarłej.

- Ale... ale co się stało? - zapytał, podchodząc bliżej. - Przecież to było tylko...

Chciał powiedzieć "draśnięcie". Jednak zamilkł, odkrywając prześcieradło z Margo. Skórę miała pokrytą ciemnymi, ropnymi wybroczynami. Kończyny były obrzmiałe, przeszyte sinymi pręgami.

Kilka godzin. Tylko tyle wystarczyło, aby przepiękna sukkuba zmieniła się niemal nie do poznania. Illian odwrócił głowę, ponownie narzucając tkaninę na zmarłą. Nerwowo przetarł oczy. Nie zdołał jednak powstrzymać głośnego pociągnięcia nosem.

- Przepraszam - powiedział, a głos mu się całkowicie załamał. - To wszystko jest... nie tak. Tak bardzo nie tak.

Choć Calico stała tuż obok, wydawała się niesamowicie odległa od przyjaciela. Jej wszechwiedzące oczy przeszywały. Całkowicie obojętne, zdawały się mówić: "Przecież to i tak nie ma znaczenia. Wszyscy tak skończymy".

Illian usiadł na kamieniu i na chwilę ukrył twarz w dłoniach. Gdy znów spojrzał na nastolatkę, uśmiechnął się szeroko.

- To jaki jest plan? - zapytał.

- Nie ma żadnego planu.

- Czyli trzeba improwizować - westchnął na wskroś sztucznym i zarazem radosnym tonem. - Musimy pochować Margo...

Calico pokręciła głową.

- Nie ma takiej potrzeby - rzuciła. - Przecież to i tak tylko zwłoki.

- To Margo - odparł demon ze złością. - Nie zostawimy jej tak.

- Rób to, co uznasz za słuszne. Muszę iść.

- Zacze... - nie dokończył.

Rozmówczyni mignęła. Illian zaklął pod nosem. Przez chwilę wpatrywał się przed siebie. W końcu wyprostował z głośnym trzaskiem palce i znów podszedł do sukkuby.

- Nikt nie powinien kończyć w ten sposób - szepnął. - Jestem beznadziejny w wygłaszaniu mów pogrzebowych, ale sądzę, że... byłaś całkiem w porządku. Obyś znalazła spokój.

Na jego dłoni pojawił się płomień. Demon przyłożył rękę do tkaniny, okrywającej Margo. Magiczny ogień skwapliwie pochłaniał ciało. Smród palonej skóry i włosów przeszył okolicę. Illian wyszedł z ruin, mrużąc oczy przed oślepiającym słońcem. Pogoda była doskonała, niebo bezchmurne, wiosenny wiatr omiótł twarz demona, dając złudne poczucie orzeźwienia.

Illian patrzył w przestrzeń. Jakaś jego część buntowała się przed tym, że świat może po prostu istnieć. Ignorować wszelki ból i trwać, gdy raz po raz niewielki, własny światek demona rozpadał się w drobiny, których nikt ani nic nie zdoła poskładać.

Calico wróciła przed zmierzchem. Była zmęczona, drżała, cuchnęło od niej potem i dymem. Usiadła na ziemi, tuż obok Illiana, podciągnęła kolana pod brodę.

- Próbowałam go znaleźć - szepnęła. - Muszę to dokończyć, bo inaczej...

Słowa zawisły między nimi. Illian nerwowo podrapał piętno Likurga.

- Może niedługo sam zdechnie - mruknął cicho. - Dziwi tylko, dlaczego nie zmusił mnie, abym spróbował do niego wrócić. Albo... do czegoś innego. Albo... - Illian przerwał.

Odruchowo chciał dotknąć rogu, jednak musiał go ukryć za pomocą czarów, gdy przebywali w pobliżu ludzkich osad. Iluzja, jak zwykle wykonana niezwykle starannie, nadawała mu wygląd przystojnego młodzieńca.

- Spustoszyciel w końcu i mnie znajdzie - wyszeptała Calico.

- Nie, jeśli przestaniesz całkiem używać mocy - odparł Illian. - Wtedy w końcu zgubi twój trop.

Nastolatka parsknęła w odpowiedzi. Znów była ludzka: wypełniona nieszczęściem oraz niepokojem.

- Opowiedz mi coś. Cokolwiek. Zapewnij, że wszystko będzie dobrze - powiedziała błagalnie. - Chcę choć przez chwilę się łudzić.

- Zjadłbym coś. - Illian uniósł ręce w górę. Przekrzywił głowę i zmrużył oczy. - Pamiętasz te czekoladowe eklerki?

- Illian...

- Albo owocowe zupy. Pamiętam, jak je wyklinałaś. "Owoce w zupie, co to ma być" - dodał demon piskliwym głosem, ewidentnie przedrzeźniając rozmówczynię. - Albo...

- Illian, proszę...

Posłuchał. Zamilkł na kilka sekund.

- Beznadziejny ze mnie pocieszyciel, nie będę w stanie okłamywać cię, że wszystko będzie dobrze. Więc o czym chciałabyś posłuchać?

Calico czuła, że coś znów przejmuje nad nią kontrolę. Zdołała to jednak stłamsić.

- Opowiedz mi, jak trafiłeś do Likurga.

Rozmówca zagwizdał głośno.

- Zapytaj o coś innego.

- Nie.

Wydawało się, że cała rozmowa umarła. Illian w końcu się odezwał.

- To było dawno temu, gdy był jeszcze jednym z generałów, wyróżniających się w Wyjącym Orszaku. - Demon nie patrzył na Calico. Ze zwieszoną głową nie odrywał wzroku od swoich palców. - Wiesz, kim są przewoźnicy inferno?

Dziewczyna pokręciła głową.

- Oni otwierają przejścia między światami. Moi rodzice się tym zajmowali. Dla nas, demonów, nie jest to zbyt szanowane zajęcie. Uważa się, że przewoźnicy ułatwiają zadanie uciekinierom. Słusznie, zresztą. Większość naszych klientów to były osoby, które chciały odejść. Zacząć na nowo, gdzieś zupełnie indziej. W zależności od tego, kto rządził polis, niekiedy uważane to było za cholernie niehonorowe. Wiesz... - Chwila przerwy na głęboki wdech. - Typowy watażka z inferno uważa, że zdechnąć w mękach w jakiejś przygarnicznej wojence to największa chwała dla demona. Moi staruszkowie myśleli inaczej. - Illian uśmiechnął się do własnych wspomnień. - Likurga poznałem, gdy zaczął odwiedzać nasz przybytek. Generalska szycha, a tu zadaje się z tymi, którzy otwierają przejścia. Niejednokrotnie korzystał z naszych usług.

W pobliskich krzakach coś poruszyło się. Calico drgnęła nerwowo, Illian wstał, czujny i gotowy do obrony. Mały, czarny kot stanął naprzeciw nich. Miał zaropiałe, chore oczy. Żebra odznaczały się pod cienką skórą.

- Och... - sapnęła nastolatka, biorąc głęboki wdech. - Kici-kici - dodała.

- Nie podejdzie - mruknął demon.

Wbrew przypuszczeniom, zwierzę zrobiło krok w ich stronę. Ignorując ostrożność i zapach magii, który z łatwością wyczuwało. Przystanęło tuż obok Calico, miaucząc głośno i niezwykle żałośnie.

- Jakby skarżył się na cały świat - parsknęła dziewczyna, dotykając czarnego łebka.

- Też mam na to ochotę - dodał Illian.

Oboje przykucnęli przy stworzonku. Calico wygrzebała resztki ukradzionego z miejskiego kramu, suszonego mięsa. Kotek skwapliwie zaczął jeść, jednocześnie warcząc na darczyńców.

- Co było dalej? - zapytała dziewczyna, wstając.

- Hm...? - zdawało się, że Illian już zapomniał, o czym opowiadał. - Ach, tak. Likurg często wędrował po niezliczonych światach. Z początku dziwiło mnie to... A potem zafascynowało.

- Więc jak...

- Mój ojciec i ja dostaliśmy wezwanie do wojska. Wiedzieliśmy, że przydzielą nas do pierwszej linii. A z niej rzadko się wraca. Wiesz, co tatko zrobił, gdy dowiedział się, że mnie, gówniarza, też wezwano?

Calico pokręciła głową.

- Złamał mi nogę. To mnie uratowało przed poborem. - Uśmiech Illiana nie obejmował oczu. - Jego samego po kilku miesiącach powieszono na sądzie polowym. Nie wiem za co. Może powiedział komuś, że watażkowie walczą wyłącznie o dostęp do koryta i nie ma w tym żadnej chwały - westchnął cicho.

- Dlatego podpisałeś pakt z Likurgiem? - dopytywała Calico. Mimowolnie objęła się ramionami, czując zimno na całym ciele. Kotek zawarczał po raz ostatni i uciekł w zarośla.

Rozmówca pokręcił głową, odprowadzając zwierzę smętnym spojrzeniem.

- Nie. Nie dlatego. Ale od tego czasu wiodło się nam coraz gorzej. Matka miała problem, aby utrzymać siebie i mnie, na dodatek musieliśmy płacić kary za ten wyrok sądu. Byłem tylko głupim dzieciakiem. Wpadałem na głupie pomysły. W zasadzie, to sprawiałem mnóstwo kłopotów. Likurg był... Nie. On wydawał się rozumieć to, co mnie spotyka. Akceptował pokłady złości i pogardy. Kierował moją nienawiść w stronę tego, co uznawał za słuszne. A ja chciałem, żeby choć przez chwilę ktoś prowadził mnie w życiu. - Illian w końcu przestał się uśmiechać.

Głupkowaty grymas błazna zniknął z jego twarzy. Pozostał tylko smutny, załamany demon. Calico milczała. Pozwoliła, aby słowa wypływały z ust rozmówcy.

- Nie postrzegałem zawarcia paktu jako czegoś... złego. Byliśmy braćmi krwi. Ktoś dostrzegł we mnie wartość. Chciał dać znak obronny - parsknął kpiącym śmiechem. - Sam zawiązałem sobie pętlę na szyję i byłem tym zachwycony. Byłem zakochany. Matka przestrzegała mnie przed więzią tego typu, ale... żyłem marzeniem. Najokrutniejszym i najżałośniejszym, jakie istnieje: "ze mną będzie inaczej".

Calico wbiła paznokcie w przedramiona.

- Jeśli go nie odnajdę, on... Może cię zmusić, abyś zrobił mi krzywdę.

Illian kopnął kamyk.

- Też o tym myślałem. A potem zrozumiałem, że tego nie zrobi. Nie on. Nie w taki sposób. To byłoby zbyt proste.

Nastolatka zmarszczyła brwi. Z niedowierzaniem zerknęła na demona.

- Ty masz zostać ukarana - kontynuował. - Oczywiście, zmuszenie bliskiej ci osoby, aby cię zaatakowała byłoby niezłe. Ale nie wobec twoich mocy. Jest bardzo duża szansa, że zdołasz uciec, a ja nie będę w stanie cię znaleźć. - Illian zerknął na własną rękę, na której było wypalone piętno. - W tej chwili on może z łatwością znaleźć mnie. A przez to także i ciebie.

-Chyba nie sugerujesz, że mam cię zostawić? - warknęła ze złością dziewczyna.

- Nawet jakbym o to prosił, nie zrobisz tego, prawda? - Głos demona był nadzwyczaj smutny. - I właśnie to nas zgubi.

- Skoro tak dobrze go znasz, to może powiedz, gdzie mógłby się ukryć. Albo co zamierza. - Calico nawet nie starała się panować nad gniewem. Znów zaczęła emanować białą poświatą. Moc Damy wypływała z jej ciała, przybierając kształt koncentrycznych kręgów.

Illian zmrużył oczy.

- Będzie chciał zabić mnie na twoich oczach.

- Świetnie - warknęła dziewczyna. - Niech się zjawi, a wtedy...

Demon pokręcił głową.

- Już raz wysłał za mną Łowczego. Podejrzewam, że zrobi to znowu. Gdy tylko upewni się, że sam jest bezpieczny.

- Łowczy... - powtórzyła głucho Calico. W jej głowie huczało od wspomnień z karnis'sem. Potężny, niepokojący i na wskroś lojalny wobec Likurga. - Więc za tobą będzie łaził Łowczy, a za mną Spustoszyciel? Świetne towarzystwo - parsknęła. - To co w końcu mam zrobić? - dodała płaczliwie.

Illian nie wiedział. Groza, przepełniona niewiadomą, wisiała nad nimi.

* * *

Niebo skrzyło się od gwiazd. Illian położył rękę pod głową i z miną wielkiego znawcy wskazywał kilka migoczących punkcików.

- Wielcy myśliciele mawiali, że to konstelacja Wielkiego Dzbana.

- Sam jesteś Wielki Dzban - parsknęła Calico. Jednak jej uśmiech szybko zniknął. - Naprawdę nie wiesz, gdzie mógłby się ukryć? Albo kim są jego sojusznicy? Jeśli go znajdziemy, będziesz wolny.

- Tam z kolei widać...

- Illian - fuknęła nastolatka. - Bądź poważny.

- Nie mogę - odparł szeptem demon. - Tak po prostu już mam.

- Niedługo zniknę - powiedziała Calico równie cicho. - Nie, nie przerywaj mi. Po prostu to wiem. Czuję. Dama, znaczy, Mevis, nie dała mi wyboru. Ostatni jej "dar" dla człowieka to walka. Walka o człowieczeństwo, które tracę. Jest mnie coraz mniej. Nie wiem, jak to możliwe. Ale za każdym razem, gdy odpycham od siebie jej zdolności, jest mnie coraz mniej.

Illian słuchał, wpatrzony w niebo.

- Dlatego powiedz mi coś jeszcze - poprosiła nastolatka. - Może... może jak Seki straciła oczy?

Demon parsknął cicho.

- Na plotki zawsze jest idealny czas, co?

- Zwyczajnie zawsze mnie to ciekawiło. Tak po prostu...

- Tak po prostu - powtórzył Illian, jakby napawając się brzmieniem tych słów. - "Tak po prostu", to ona sama sobie to zrobiła.

Odwrócił lekko głowę, chcąc dostrzec twarz Calico. Ta w pełni odzwierciedlała szczere zdziwienie, graniczące z niedowierzaniem. Demon na spokojnie kontynuował.

- Wiesz, że ona jest z jakiegoś starożytnego, magicznego rodu, prawda? I że oddanie jej przez krewnych było jednym z warunków paktu? Starzy mieli dostać jakieś specjalne moce, czy tam wiedzę, a Seki stać się jego własnością?

Calico potwierdziła.

No, to chcieli go oszukać. Wierzyli, że z nabytą mocą mogą przybyć do domostwa Likurga, zabić go i tym samym uwolnić Seki oraz zdobyć jeszcze więcej wiedzy i umiejętności. Nic z tego nie wyszło... Seki spróbowała im pomóc. Likurg najpierw zmusił ją, aby patrzyła, jak zabija jej krewnych, a potem nakazał się oślepić. Bardzo dramatyczne, nie sądzisz? Ostatnie, co widziała, to śmierć tych, którzy najpierw ją sprzedali, a potem chcieli odzyskać.

- Oby nic jej się nie stało - szepnęła.

Była duża szansa na to, że Seki przetrwała atak Spustoszyciela. Calico chciała dodać coś jeszcze, ale zauważyła, że Illian przymknął oczy. Po chwili odwrócił się do niej plecami, okrywając ukradzionym kocem.

- Dobranoc - mruknęła, lecz nie odpowiedział.


* * *

Gdy przenosili się z miejsca na miejsce, zostawiali po sobie kilka czujek. Specjalnie przygotowanych notek z zaklęciami, które miały się aktywować, gdy tylko karnis's stanąłby obok. Wtedy mieliby pewność, że Łowczy podąża za nimi.

Żadna z ich czujek nigdy nie zadziałała.

- Proszę, to dla pana, szlachetny panie - powiedział Illian z szelmowskim uśmiechem do karczmarza.

Wręczył mu kilka grudek błota i garść żołędzi. Zaklęte iluzją, przypominały chwilowo  srebrne i miedziane monety.

- Ale to o wiele za dużo, to się nie godzi... - mruknął mężczyzna, choć dopiero wtedy, gdy pieniądze znalazły się w jego garści.

- Dlatego prosimy o szczególnie wygodny pokój, balię z gorącą wodą i świeżą kolację. Wtedy będzie się godziło. - Illian był w wyjątkowo wesołym nastroju.

Calico z kolei bała się. Ludzi, gwaru dookoła, spojrzeń nieznajomych. Jednak nie była w stanie dłużej namawiać demona, aby trzymali się ruin i bezdroży. Illian beztrosko usiadł w sali wspólnej i czekał, aż podane zostanie jadło oraz napitki.

- Nie mogę go wyczuć - szepnęła zaniepokojona Calico. - Spustoszyciela - doprecyzowała. - Zupełnie, jakby rozwiał się w niebyt.

- Może też zdechł. - Illian wzruszył ramionami i z ciekawością przyglądał się kilku nieznajomym, grającym w kości. Gdy w końcu oderwał wzrok od mężczyzn i skierował go na nastolatkę, był zdumiewająco poważny. - Znajdzie nas. Prędzej czy później. Po prostu daj mi chwilę się pocieszyć życiem, bez tego całego gówna, wiszącego nad głową.

Calico usiadła w milczeniu. Gdy żona karczmarza przyniosła kufle z piwem oraz gulasz z dziczyzny, nastolatka nie była w stanie nic przełknąć.

- Mamy jeszcze świeży placek dla młodej pary - dodała z szerokim uśmiechem kobieta, podsuwając jabłkowe ciasto.

Illian przedstawił siebie i Calico jako nowożeńców, którzy odziedziczyli po stryjecznej babce domek w mieście. Właśnie mieli się wprowadzać, lecz postanowili przenocować w gospodzie i...

I opowieść wciągała postronnych, bo jak Illian opowiadał, to niemal każdy miał ochotę posłuchać. Demon żywo gestykulował, żartował, parodiował, roztaczając wokół siebie magiczną aurę.

Kiedyś, w zamierzchłych czasach, Calico na samą myśl o małżeństwie z Illianem spąsowiałaby. Jej oddech przyśpieszyłby, wzrok stałby się zamglony. Teraz jednak uśmiechnęła się smutno. Już dawno zrozumiała, że niektóre uczucia powinny pozostać w pełni platoniczne. Na dodatek dostrzegła, jak Illian unikał dotyku. Przypadkowe muśnięcie nieznajomego sprawiało, że się wzdrygał.

Ledwo zauważalnie, ale jednak.

Gdy ktoś podszedł zbyt blisko, Illian błyskawicznie odsuwał się. Kroczek w tył i ironiczny uśmiech. Na dodatek demon nie mógł się przyzwyczaić, że ktoś po prostu spał obok niego, nie oczekując niczego więcej.

W jego głowie roiło się od potworów i Calico wiedziała, że musi minąć wiele czasu, nim Illian zacznie postrzegać fizyczną bliskość inaczej, niż obowiązek zadowolenia drugiej osoby i brak możliwości odmowy.

- Piękny z niego młodzieniec, poszczęściło ci się - westchnęła nieznajoma kobieta w karczmie, odprowadzając Illiana wzrokiem.

Demon entuzjastycznie dołączył do grających w kości. Calico mruknęła coś cicho w odpowiedzi, grzebiąc łyżką w gulaszu.

- Ach, żeby to mój stary tak wyglądał - kontynuowała obca. - Tylko pilnuj go, oj pilnuj.

Calico zerknęła na kobietę. Nieznajoma miała twarz ogorzałą od wiatru i alkoholu. Wyraźnie podpita, wymachiwała rękoma nastolatce przed oczami.

- Skąd ty go wytrzasnęłaś? Wygląda jak nie z tego świata - kontynuowała. - Mojego przyprowadzili rodzice. Posagu dobrego nie miałam, to chłop jaki się trafił, taki się trafił, przeca ważne, żeby był, ale...

Z jej ust wyleciała mucha. Calico zmarszczyła brwi, odsuwając się, zaskoczona i obrzydzona jednocześnie.

- Ja nie chciała, ale co zrobić. Tak to jest - kontynuowała kobieta.

Mucha usiadła na jej policzku, podążając w stronę oka.

- Takie jest życie...

Owad dotknął gałki. Zaraz do niego dołączył drugi, który wyślizgnął się z nozdrzy kobiety. Serce Calico zamarło na moment.

- I jak pytałam... - Kobieta gwałtownie przechyliła głowę w bok. Kręgi szyjne chrupnęły. Z ust wyleciało jeszcze więcej owadów. - Dlaczego masz w sobie krew mojej siostry, podglądaczko?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro