Rozdział 17. Porada od tułacza.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Nora stanęła przed wielkimi wrotami areny. Były lekko uchylone, więc zajrzała do środka. Wypatrywała Kalidy, lecz rzędy ław były opustoszałe. Zamiast dziewczyny zastała jedynie Rufina. Starzec stał przy klatce, jak dla niej zdecydowanie zbyt blisko i wrzucał do środka kawałki surowego mięsa. Zmora rzucała się na nie, łapczywie je rozszarpując. Rozrzucała fragmenty dookoła, obficie się przy tym śliniąc. Kilka zgubionych przez nią piór latało w powietrzu, ale potworowi to nie przeszkadzało, był zbyt zajęty konsumpcją.

      Na ten widok Norę, aż przekręciło w żołądku. Rufin w przeciwieństwie do niej był nad wyraz spokojny i nie robiło to na nim najmniejszego wrażenia. Pochłonięty swoją pracą, mamrotał coś do siebie tak cicho, że nie była w stanie usłyszeć choćby słowa. Nie chcąc mu przeszkadzać, wycofała się dyskretnie.

      Ledwie wyszła na zewnątrz i odeszła kilka kroków, gdy nagle poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Podskoczyła zaskoczona. Odwróciła się szybko, a wtedy stanęła przed nią znajoma twarz otulona jasnymi blond kosmykami oraz wpatrujące się w nią z ciekawością, szare oczy.

      – Więc tutaj się ukrywasz – powiedziała Kalida, uśmiechając się promiennie.

      – Ja ukrywam? To raczej ja szukałam ciebie – stwierdziła, po czym dodała jeszcze. – Al mnie do ciebie wysłał, Oksana miała...

      – Wiem – wtrąciła, zaskakując Norę tą odpowiedzią. Wiedziała? Przecież raptem chwile temu Alan odprowadzał Oksanę do pokoju. Zdążyli się w tym czasie zobaczyć? Zachodziła w głowę, nim jednak zdążyła dojść do jakichś wniosków, Kalida znowu się odezwała.

      – Mam swoje sposoby – powiedziała tajemniczo koleżanka, najwyraźniej czytając ze spojrzenia Nory jak z otwartej księgi. Nim ta zdążyła zadać kolejne pytanie, zmieniła temat. – Zrobiłam wam notatki z zaległego wykładu Cyryla. Postanowił go zrobić akurat, gdy was nie było. Chcesz rzucić okiem?

      – Tak, tak. Idziemy do mnie? – zaproponowała, wzdychając. Zmęczenie powoli zaczynało dawać się we znaki, a dopiero co minione zajście nie polepszało jej samopoczucia. Więc ostatnie czego teraz by chciała to nauka, mimo to przystała na ten pomysł. Chwilowe oderwanie myśli na coś innego, chyba dobrze jej zrobi.

      – Może lepiej chodźmy gdzie indziej, niech Oksana odetchnie trochę. Jestem pewna, że ostatnie czego by teraz chciała, to przyjaciele siedzący na jej głowie – odparła Kalida, a Nora przyznała jej rację. Oksana nie jest typem człowieka, który lubi, jak w chwilach słabości otaczają ją ludzie. I choć nawet ktoś taki jak Oksana też czasem potrzebuje wsparcia, to Nora dalej nie była pewna, jak mogłaby ją wesprzeć, ani nawet nie była pewna czy sama ma na to dość siły. Skierowały się więc w stronę budynku.

      – To do ciebie?

      – Moja współlokatorka, właśnie ucięła sobie drzemkę. Chodźmy do biblioteki! – oznajmiła Kalida, podskakując wesoło, niczym dziecko idąc na plac zabaw.

      – To tu jest biblioteka?! – zdziwiła się Nora, idąc za nią.

      Biblioteką okazało się niewielkie pomieszczenie, naprzeciw jednej z sal. Drzwi niemal całkiem zlewały się z drewnem ścian, a zamiast klamki były zamknięte na stary zardzewiały haczyk. Pokój był tak mały, że zmieściłoby się w nim na ścisk raptem kilka osób. Większość miejsca zajmowały olbrzymie regały wypełnione książkami oraz masywny stół z krzesłami dookoła. Jako że aktualnie trwał czas wolny i nikogo w pobliżu nie było, panowała tu kojąca cisza. Było to idealne miejsce do nauki, z którego najwyraźniej niewiele osób korzystało, o czym świadczyły unoszące się w powietrzu drobinki kurzu.

      Nora usiadła przy stole i zaczęła przeglądać notatki koleżanki, opisujące poszczególne rodzaje zmor. Jednak nie była w stanie skupić się na czytaniu. W uszach cały czas jej huczało i czuła, że tamten przeraźliwy uśmiech na poranionej ogniem twarzy oraz dźwięk uderzenia, będą ją nawiedzać w kolejnych koszmarach. Dalej nie mogła uwierzyć, że kiedyś była to dla Oksany codzienność. Wpatrywała się tępo w zapiski, przegryzając dolną wargę. Myślała o tym, jak mogłaby pomóc Oksanie. Wesprzeć ją? Pocieszyć? Była wręcz pewna, że nie zostanie to przez nią dobrze odebrane. Sama nie wiedziała, co zrobiłaby na jej miejscu. Może po prostu wystarczy dać jej przestrzeń i poczekać, aż sama zechcę się przed nią otworzyć? Nie była pewna, niczego nie była pewna. Ostatnim razem wyciąganie z niej informacje było dość toporne, nim w końcu dziewczyna zgodziła się zwierzyć, a i tak zrobiła to zapewne tylko dlatego, że utknęły wtedy w schowku. W sumie to od kiedy jej tak na niej zaczęło zależeć? Przez te wszystkie lata nigdy nie były sobie bliskie, więc co się nagle zmieniło? Czyżby utrata dawnego życia mimowolnie je do siebie zbliżyła w pewnym stopniu? To były kolejne pytania, które zaprzątały jej głowę, a odpowiedzi na nie były niby na wyciągnięcie ręki, ale i tak jakoś zbyt odległe.

      W tym czasie gdy ona rozmyślała, Kalida przeszukiwała regał. Przesuwała książkę za książką, jedną wyjmując, a to drugą odkładając w inne miejsce. Przekartkowywała je obojętnie, obracała w dłoniach, po czym przekładała na rozmaite sposoby. Robiła przy tym niemały hałas. To było rozpraszające do tego stopnia, że Nora pogubiła się we własnych myślach.

      – Szukasz czegoś konkretnego? – spytała w końcu.

      – Nie, tak tylko szperam, by zapchać kilkuzdaniową lukę. Nie krępuj się, kontynuuj swój monolog wewnętrzny – odparła, nie przerywając swojego zajęcia. Nora lekko zbita z tropu odwróciła się na krześle w jej stronę.

      – Może mogłabyś mi doradzić w sprawie Oksany? Chciałabym jej jakoś pomóc, ale ona pewnie mnie odtrąci. Uzna, że się nad nią lituje – zwierzyła się, splatając ręce na piersi. Klida również odwróciła się do niej.

      – A nie jest tak?

      – Nie! – zaprzeczyła stanowczo, chyba nawet zbyt stanowczo.

      – No dobrze. Nie trzeba się tak od razu unosić – uspokoiła ją, podnosząc ręce w geście rezygnacji. Upuściła przy tym jedną książkę, która upadła grzbietem, otwierając się na jakiejś losowej stronie. Widniał na niej rysunek jakiegoś gniazda i siedzących w nim paskudnych, na wpół łysych, a na wpół łuskowatych małych stworów. Kalida pośpiesznie ją podniosła, odkładając na miejsce.

      – Więc co mi radzisz? – dopytywała Nora, potrzebując usłyszeć czyjejś opinii. Kalida zamyśliła się na chwilę, rozważając swoją odpowiedź.

      – Daj jej trochę czasu. Nasza droga Oksana najpewniej przeżywa teraz wewnętrzne piekło. Sama wiesz najlepiej z nas wszystkich, że nie przepada za okazywaniem słabości. Nie naciskaj – odparła, opierając się o regał.

      – Czyli nic nie możemy zrobić? – spytała Nora z zawodem. Zarzuciła nogę na nogę, nie wiedząc co ze sobą zrobić.

      – To ona musi stawić czoła swoim demonom. Nie zrobimy tego za nią, ale kiedy będzie potrzebować naszej pomocy, to sama o nią poprosi. Wtedy będziemy przy niej – powiedziała ze spokojem, co nieco uspokoiło Norę.

      – Chyba masz racje. – przyznała, wzdychając z lekką ulgą.

      – Jasne, że mam. – Posłała Norze krzepiący uśmiech, zapewniając nim, że wszystko będzie dobrze. Nora oparła się na krześle i odchyliła głowę w tył, spoglądając na sufit.

      – Wiesz, że kiedy nie pleciesz tych swoich dziwnych rzeczy, to mówisz nawet z sensem? – spytała, na co Kalida zaśmiała się melodyjnie.

      – Cieszę się, że mogłam w końcu na coś się przydać, zwłaszcza że z początku w ogóle miało mnie tu nie być. – Mówiąc to, zrobiła piruet i odłożyła jedną z książek na swoje miejsce.

      – Dlaczego? Miałaś opory, by się tu zapisać? – Zerknęła na nią, zaciekawiona.

      – To zbyt zawiłe – odparła tajemniczo, tylko podsycając ciekawość Nory. Ta pochyliła się tym razem w jej stronę i podparła głowę na rękach.

      – A skąd pochodzisz?

      – Nie wiem.

      – Nie? – Spojrzała na nią pytająco, a dziewczyna odwróciła wzrok z powrotem na książki i znowu zaczęła wśród nich grzebać, układając je w tylko sobie znanym schemacie.

      – Chyba urodziłam się w jakimś innym kraju, na innym kontynencie. Wiem, że miałam matkę. Pamiętam, że gdy byłam bardzo mała, zabrała mnie na jakiś duży statek. Chyba przed kimś uciekałyśmy. – Zrobiła przerwę i zaczęła się zastanawiać gdzie wsadzić kolejną książkę.

      – I co było dalej? – dopytywała Nora zaciekawiona.

      – Matka przy pierwszej natrafiającej się okazji, sprzedała mnie – powiedziała to z takim spokojem i obojętnością, jakby dyskutowały o pogodzie.

      – Co?! Jak to sprzedała?! – Słysząc to, prawie spadła z krzesła. Kalida widząc jej reakcje, zaśmiała się przelotnie. Nie było jednak w tym śmiechu ani krzty goryczy czy smutku, od zwykły obojętny śmiech.

      – No, po prostu. – Wzruszyła ramionami, wyciągając kolejną zakurzoną książkę.

      – Ale jak można sprzedać własne dziecko?! – Nora kontynuowała wypytywanie z jeszcze większym zaangażowaniem, nie kryjąc swojego szoku i oburzona.

      – Mnie się pytasz? – Znowu się zaśmiała, jakby usłyszała zabawny dowcip. Jednak Norze nie było do śmiechu. Nie rozumiała też, jak mogła mówić o tym, jakby to było coś zwyczajnego. Ta dziewczyna była jedną wielką tajemnicą, jeszcze większą niż Oksana.

      – I co było dalej?

      – Sprzedała mnie jakiemuś staremu żeglarzowi, ale byłam od nich sprytniejsza i uciekłam. Ukradłam szalupę no i tyle mnie widzieli. Potem dryfował jakiś czas, aż wyrzuciło mnie nad brzeg Uniry. Przez kolejne lata tułałam się z jednego miejsca w drugie, aż trafiłam tutaj. – Zakończyła swoją opowieść, odkładając ostatnią książkę. 


**************************************************

Tym razem już spokojniejszy rozdział, więc niewiele się w nim dzieje, ale uznałam że bohaterom należy się taka chwila oddechu, by mieli czas na przemyślenia.

Mam nadzieje, że mimo to rozdział ci się podobał, daj znać co o nim sądzisz.

Tak więc miłego dnia życzę i do przeczytania!

3-maj się. <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro