Rozdział 32. Relikty przeszłości i prawda z popiołów.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Na ratunek od głodu przyszła im Kalida. Wyciągnęła ze swojego bagażu garść opakowań sucharów oraz kilka konserw.

       – Jak znalazłaś czas by to wszystko zabrać? – zdziwiła się Nora, nie kryjąc podziwu do zaradności przyjaciółki.

       – Jakoś dałam radę. To pomieszczenie, w którym byłyśmy, musiało być jakąś salą do przygotowań na wyprawy po Pandorze, było tam sporo sprzętu. Złapałam, co zdążyłam – odparła, uśmiechając się zadowolona z siebie.

       – Może rozpalimy jakieś nieduże ognisko? Ta świeca długo już nie pociągnie – zaproponowała Oksana.

       Wstała i otrzepała spodnie. Ta chwila odpoczynku wyraźnie pomogła jej uspokoić zdenerwowanie, jakie jej towarzyszyło, gdy tu weszli. Wyglądała już na znacznie bardziej opanowaną, ale nie mniej czujną.

       – A nie zwabimy tym zmor? – spytała Nora, konsumując podzielone racje.

       – Nie mamy nic do stracenia. Albo zjedzą nas potwory, albo zamarzniemy na śmierć. – Zadrżała na potwierdzenie swoich słów.

       Rzeczywiście w dalszym ciągu byli solidnie nasiąknięci leśną wilgocią. Duchota groty, również nie była dla nich zbyt pomocna. Oksana zniknęła w głębi groty, by znaleźć coś zdatnego na podpałkę. Wróciła po raptem minucie z żywo płonącą pochodnią w rękach.

       – Gdzie to znalazłaś? – zapytała Nora, krztusząc się nieco, pozbawionym smaku sucharem.

       – Była zawieszona na ścianie kawałek dalej, jest ich tam całkiem sporo – wyjaśniła Oksana, wskazując kierunek.

       – Tutaj? Myślałam, że tę dziurę wykopały zmory. Może to jakieś tajne przejście gwardii? – Myślała na głos, coraz bardziej zafascynowana tym miejscem.

        – Sprawdźmy to! – zasugerował Al z pełną buzią, wyjadając przy okazji zawartość puszki, którą chwile wcześniej otworzył przy pomocy sztyletu Nory.

       Gdy nasycili żołądki, ruszyli przed siebie, prowadzeni przez Oksanę. Tunel prowadził tylko w jednym kierunku, nie miał żadnych rozwidleń, ani innych przejść. Tym bardziej się oddalali, tym wyraźniej czuli pod stopami jak ziemia staje się coraz bardziej stroma. Schodzili niżej i nie mieli bladego pojęcia, czy to dobry znak, czy wręcz przeciwnie. Nora nagle stanęła.

       – Słyszycie to? – spytała. Pozostali również przystanęli i zaczęli nasłuchiwać.

       – Ja tam niczego nie słyszę. Może to było echo naszych kroków. Chodźmy dalej – odparła Oksana, a pozostali jej przytaknęli.

       Nora jednak była pewna, że coś słyszy. Skądś kojarzyła ten odgłos. Przypominał jakimś pradawny instrument. Zmarszczyła brwi, próbując sobie przypomnieć, skąd go zna. Wtedy coś w jej głowie zaskoczyło. No tak! Do tej pory słyszała go jedynie, ilekroć budziła się ze swoich snów, choć nie wiedzieć czemu wspomnienie o nim ulatniało się niemal chwilę po obudzeniu. Dlaczego go zapominała? I czemu w ogóle teraz go słyszała? Przecież nie śniła, choć zdecydowanie wolała, by to wszystko okazało się być tylko senną złudą. To jednak była jawa, a sam dźwięk również zdawał się być jak najbardziej prawdziwy. Sprawiał też wrażenie nasilać się z każdym kolejnym krokiem. Nie rozumiała, dlaczego nikt inny tego nie słyszy. Może to znowu nerwy sprawił, że jej się to ubzdurało? W końcu spadła z niemałej wysokości, pewnie po prostu szumi jej w uszach. Z tą myślą postanowiła zignorować zagadkowy odgłos.

       – A jeśli, to nie jest żadne wyjście? Tylko droga do ich leża? – odezwał się Sawin, z wyraźną paniką. Szedł na szarym końcu, ukrywając się za ich plecami, jak za żywą tarczą.

       – My, "już" jesteśmy w leżu zmor. Narzekaj tak dalej, a osobiście cię zaknebluję – zagroziła mu prowadząca pochód Oksana. Chłopak od razu zamilkł. Wiedział już, że z tą dziewczyną nie ma żartów.

       Szli dalej, powoli dochodząc do wniosku, że ten korytarz może nie mieć końca. Dopiero po długich, męczących minutach dotarli gdzieś. Tyle że nie było to upragnione wyjście. Po zmorach również nie było śladu, więc chociaż w tej kwestii mogli być spokojni. Znaleźli się za to w wykutej z kamienia komnacie. Pomieszczenie nie było duże, ale praktycznie puste. Tajemniczy dźwięk odbijał się od ścian, trafiając tylko do uszu Nory.

       – Co to za miejsce? – spytał Al, a jego głos odbił się echem.

       – Spójrzcie! – zawołała Kalida.

       Wskazała Oksanie, gdzie ma skierować światło. Gdy tamta, to zrobiła, ich oczom ukazały się dziwaczne rysunki naskalne. Podeszli bliżej by lepiej się im przyjrzeć. Prymitywne malowidła przedstawiały kształtem ludzi oraz zmory. Jedne zabijały drugie w nieustannej walce. Nora wodziła palcem wzdłuż ściany, aż dłoń zatrzymała się na jednym, który szczególnie przykuł jej uwagę. Widniał na nim wizerunek człowieka, trzymał on jakiś przedmiot. Na kolejnym rysunku, widać było zmory biegnące w jednym kierunku. Do pęknięcia.

       – Zaświeć tutaj – poprosiła, nie odrywając wzroku od ściany.

       Gdy światło ukazało kolejną część historii, zamarła. Nie było na niej zmor. Tylko ludzie otaczający miejsce, w którym była otchłań. Tyle że jej już tam nie było, pozostała jedynie cienka linia na dowód. Nora sapnęła i pomasowała swoje skronie. Poczuła niespodziewanie nawracający ból głowy.

       – Tam też coś jest – odezwała się Kalida, wskazując drugą stronę pomieszczenia.

       Znajdowało się tam coś na kształt, niedużego ołtarza. Jednak tym, co najbardziej przykuło ich uwagę, był przedmiot zawieszony na ścianie. Był to róg, zbyt duży by pochodził od zwykłego zwierzęcia. Wyglądał na stary i delikatny, ale gdy Nora ostrożnie go zdjęła, okazał się zadziwiająco solidny.

       Kiedy tylko go dotknęła, odgłos, który bezustannie dudnił w jej głowie, natychmiast zamilkł. Nagła cisza ją wręcz ogłuszyła. Teraz nie miała już żadnych wątpliwości, to on był źródłem tego dźwięku. Obróciła go w dłoniach, uważnie go badając. Miał na sobie rozmaite symbole, nie do odczytania. Został wydrążony od środka i ukształtowany tak by można było w niego dmuchać.

       – Co to u licha za szkaradztwo? – Oksana sięgnęła po niego, chcąc mu się przyjrzeć na własną rękę, ale Nora nie pozwoliła jej. Odsunęła się gwałtownie, czym zaskoczyła towarzyszkę.

       – Ostrożnie, to coś ważnego!

       – Z tych malowideł można by wywnioskować, że za jego pomocą dałoby się zamknąć otchłań – wyjaśniła Kalida, dotykając miejsce, które na to wskazywało.

       – To wspaniała wiadomość! Prawdziwy cud! – zawołał uradowany Alan.

       – Spokojnie, nie napalajcie się tak na to. Czy to nie wydaje się wam zbyt dziwne? Gdyby to była prawda, gwardia już dawno by to wykorzystała – odparła sceptycznie czarnowłosa, przygaszając ich entuzjazm.

       – Może jesteśmy pierwszymi, którzy znaleźli to miejsce? Jedyne wejście prowadzi przez dziurę, którą sami zrobiliśmy. – upierała się Nora.

       Nora czuła, że to coś musi być ważne i za wszelką cenę trzeba je chronić. Nie wiedziała, skąd pochodziło to przeczucie, ale postanowiła mu zawierzyć. Przyciągnęła nowe znalezisko do siebie w obawie, że Oksana zechce jej je odebrać. Ta jednak machnęła jedynie ręką.

       – Jak chcesz, weź go sobie. Tylko później nie narzekaj mi, że musiałaś taszczyć ten śmieć. – Wzruszyła ramionami i odwróciła się napięcie.

       Skoro nie znaleźli wyjścia i nie było tu już żadnej innej drogi, Oksana wyszła z komnaty, a wraz z nią zniknęło jedyne źródło światła. Nora w pośpiechu przyczepiła sznur rogu do swojego pasa, po czym dołączyła do reszty.


***


Wrócili do swojej prowizorycznej bazy. Z pochodnią wbitą w ziemię, rozsiedli się dookoła niej, by przemyśleć wszystko. Mieli jeden cel. Dostać się pod wieżę z nadzieją, że zostaną zauważeni przez gwardzistów. Ewentualnie mogli zostać i czekać na ratunek, który może nigdy nie nadejść.

       – Sawin, dlatego zgłosiłeś się do gwardii? – zapytała w pewnym momencie Nora, bo od dawna ją to nurtowało i teraz miała w końcu okazję, by o to zapytać.

       – Nie zgłosiłem się – mruknął smętnie.

       – Więc jakie licho cię tu przywiało i co knułeś z Cyrylem? Nie zostawiliśmy cię na pastwę zmor, więc wisisz nam wyjaśnienia! – stwierdziła Oksana, szturchając go pochwą miecza.

       Sawin spiął się i przytulił do swoich kolan. Jednak widząc ich oczekujące spojrzenia, zrozumiał, że nie ma wyjścia. Był na nich skazany, czy tego chciał, czy nie. Wolał nie ryzykować, że go jeszcze porzucą, jeśli nie zechce im odpowiedzieć.

       – Jest moim wujem, ale przed przybyciem do ośrodka go nie znałem, jedynie ze słyszenia. Dorastałem, mając tylko matkę. Ona pokłóciła się z nim dawno temu, nie mam pojęcia o co, ale zerwała z nim kontakt. W międzyczasie wyszła za mąż, ale nie za mojego ojca, lecz za zatwardziałego gwardzistę. Od zawsze traktował mnie jak jakąś zarazę. Chciałem mu zrobić na złość, więc broiłem tu i tam. W końcu przeholowałem. Wysłał mnie na szkolenie jako karę. Pewnie myślał, że w wojsku wyjdę na ludzi. – Przerwał swoją opowieść. Zapatrzył się zamglonym wzrokiem w trzeszczące płomienie, uciekając gdzieś myślami.

       – Jak rozumiem, twoja matka, poparła ten pomysł? – dopytywała Oksana, wyrywając go z rozmyślań.

       – Nie do końca. Bała się o mnie, więc skontaktowała się z bratem. Miał mnie strzec, a w zamian mu wybaczy.

       – Wykorzystałeś sytuację na swoją korzyść – podsumowała czarnowłosa.

       – Nic o mnie nie wiesz! – wybuchł, prostując się jak struna. – Nie masz pojęcia, jak to jest być poniżany i gnębiony przez całe życie!

       Nora wymieniła z Alanem porozumiewawcze spojrzenie. Spodziewali się ostrej kłótni. O dziwo jednak Oksana wzruszyła tylko ramionami i odwróciła wzrok, z całkowitą obojętnością. Najwyraźniej nie zamierzała ciągnąć tego tematu.

       – Co zrobiłeś, że ojczym cię tu wysłał? – dopytywała dalej Nora.

       – Spaliłem jakąś wieś – odparł, już bardziej spokojnie widząc, że Oksana nie zrobi mu krzywdy.

       Nora zamarła. Spojrzała na niego, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu. Poczuła nagłą suchość w ustach.

       – Jak to... Spaliłeś?

       – Miałem już dość i uciekłem z domu. Szwendałem się, aż trafiłem do jakiejś odludnej wsi. Przyznaję, byłem trochę pijany, więc nie myślałem, co robię. Postanowiłem się zabawić. Podkradłem się do jakiejś starej szopy, wyrwałem z niej deskę, oblałem alkoholem i podpaliłem. Nagle z mroku wyłoniła się jedna z tych poczwar!

       – Zmora? – upewniał się Al.

       – Niby co innego? Spanikowałem, nie chciałem zginąć! Rzuciłem w nią tym kawałkiem drewna, a bestia nagle zaczęła się palić! – zadrżał na to wspomnienie. – To był najstraszniejszy moment w moim życiu. Płonąca zmora i te jej jęki... Uciekła w głąb wioski i nim się obejrzałem, wszystko zaczęło się palić. Ledwo uszedłem z życiem, ale...

       – Jak się nazywała, ta wioska? – przerwała mu Nora, cedząc te słowa przez zaciśniętą szczękę.

       – Jakiś Zagajnik, czy coś ta...

       Nie zdążył dokończyć. Nora bez ostrzeżenia rzuciła się na niego i przygwoździła do ziemi. Z mordem w oczach, przystawiła mu sztylet do gardła. Chłopak pisnął przerażony.

       Nim zdążyła posunąć się o krok dalej, złapały ją czyjeś dłonie i siłom od niego odciągnęły. Szarpała się i próbowała wyrwać spod żelaznego uścisku Oksany. Sawin w tym czasie zdążył się już schować za plecami Alana.

       – Co w ciebie wstąpiło?! Uspokój się! Niby co chcesz w ten sposób zdziałać! – krzyczała jej do ucha.

       – Zasłużył sobie na to! Zabił ich! Wszystkich, których kochałam! Moja rodzina, mój dom! Puszczaj mnie!

       Gdy ona skupiła się na próbie wyrwania, zakradła się do nich Kalida. Szarooka skorzystała z okazji, by pozbawić Norę jej jedynej broni. Dopiero po tym Oksana ją puściła, zagradzając drogę.

       – Rozumiem cię, ale nic w ten sposób nie osiągniesz. Jego śmierć, nie naprawi przeszłości. – Stała twardo na jej drodze z powagą wypisaną na twarzy, a może nawet nutką współczucia?

       – Nie broń go! – warknęła, zaciskając dłonie w pięści.

       – Nie bronię. Uwierz mi na słowo, jestem pierwsza w kolejce, by rzucić go zmorom na pożarcie, ale jest nam teraz potrzebny. – Próbowała przemówić jej do rozsądku.

       Wtedy stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Oksana syknęła przez zęby, łapiąc tę część twarzy, w którą trafiła ją Nora. Z draśniętego paznokciem policzka, pociekła stróżka krwi. Niemal natychmiast Oksana ponownie się wyprostowała z lekkim uśmieszkiem.

       – No proszę, proszę. W końcu jestem bliska odkrycia jakichkolwiek śladów twojej bezbarwnej osobowości – skomentowała, a zaraz po tym popchnęła ją z całej siły.

       Nora z impetem upadła na ziemię. Szok na jej twarzy świadczył, że sama była zaskoczona tym, co właśnie zrobiła. Nie odezwała się, ani nawet nie wstała, więc Oksana kontynuowała.

       – Uspokój się wreszcie i pomyśl przez chwilę. Jest nas garstka przeciwko hordzie demonów, tam na powierzchni. Potrzebna nam jest każda para rąk, a jeśli mu je obetniesz, stanie się tylko kulą u nogi – mówiła twardo, choć już znacznie spokojniej.

       – Wiem to, ale nie jestem w stanie mu wybaczyć! – odparła, dławiąc się własnymi łzami, które nie wiadomo kiedy, zaczęły spływać jej po twarzy. Spuściła wzrok.

       – Nikt tego od ciebie nie oczekuje. Wyprujemy mu flaki, gdy już będzie po wszystkim – zapewniła i wyciągnęła do niej rękę. – Więc póki jeszcze nie jest na to czas, to pozbieraj te swoje resztki rozumu i weź się w garść do diaska.

-------------------------------------------------------------

I co sądzisz?  Czym jest ten tajemniczy róg? Kto zostawił te naskalne malowidła? Co ich jeszcze czeka w Pandorze? I czy Nora kiedykolwiek wybaczy Sawinowi? 

Przez pewne problemy natury osobistej miałam mała obsuwę, ale ostatni rozdział już jutro! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro