Rozdział trzydziesty piąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Calico otworzyła oczy. Przez chwilę nie miała pojęcia, gdzie jest. Silny, chemiczny zapach naftaliny, środków do odkażania ran, jałowych bandaży powoli przywracał ją do rzeczywistości. W głowie huczało od cudzych krzyków i bolesnych wspomnień z żyć, których nigdy nie miała.

- Och, obudziłaś się! - Poczciwa, naznaczona zmarszczkami twarz mężczyzny zawisła nad głową nastolatki.

Calico podniosła się ostrożnie. Korink był szczerze zmartwiony zarówno jej stanem, jak i obecnością w gabinecie.

- J-jak się czujesz? - dopytywał niepewnie. - M-mogę jakoś p-pomóc?

- Pić - sapnęła.

Staruszek skwapliwie nalał wody z dzbanka i podał nastolatce.

- Co się s-s-stało? - zapytał, gdy kubek stał się pusty. - Do-dobrze się czujesz?

Calico patrzyła dookoła. Laboratorium Korinka, wraz z przylegającą do niego salą dla chorych, było niewielkie. Półki uginały się od ingredientów, przy oknie wisiały pęki suszonych ziół.

- Wszystko w porządku - mruknęła dziewczyna. - Już mi lepiej...

Korink nie był zbytnio przekonany. Z cichym jęknięciem wstał z krzesła, ustawionego przy łóżku nastolatki, człapliwym krokiem zbliżył się do biurka. Wziął z blatu kilka kartek i wrócił do Calico.

- P-pan Kypris poprosił, aby zapytać cię o kilka rzeczy, gdy się przebudzisz. Z-zapisał wszystko o-o t-tutaj. Teraz b-będę c-czytał, a t-ty odpowiedz, d-dobrze?

Calico przestała słuchać. Nagle wszystko w niej zgasło. Jakby nie istniały już żadne uczucia. Nie była smutna. Nie, to było znacznie gorsze dla jej śmiertelnego umysłu. Cisza i pustka. Korink poruszał ustami, ale nastolatka nie rozumiała ani słowa. Jej serce biło normalnym rytmem, klatka piersiowa kolejno unosiła się i opadała. Nikt ani nic nie było w stanie zauważyć, że w Calico nie ma żadnego światła.

Jestem blisko, Podglądaczko.

Niewidzialna macka owijała się wokół szyi. Nie sposób się od niej uwolnić. Nie sposób uciec. Płomienie na świecach zamigotały. Korink z przestrachem na nie spojrzał, po chwili jego wzrok utknął w dziewczynie. Świetlista substancja wypływała z jej nozdrzy,  przypominając gęsty, mleczny dym, który powoli snuł się w powietrzu.

Czemu masz w sobie krew siostry?

Moc Likurga rozeszła się po domostwie. Demon bez trudu rozpoznał, że coś spróbowało przeniknąć bariery. Uczucie bycia obserwowaną i duszoną zniknęło. Calico westchnęła z ulgą. Biała mgiełka rozwiała się w niebyt.

- Muszę... - zaczęła, lecz nie dokończyła.

Jeśli jest w stanie stłamsić moc Spustoszyciela, jakie mam z nim szansę?

Ludzka strony dziewczyny po prostu się bała. Dla boskiej części niemal nic nie miało znaczenia.

- Nie p-powinnaś jeszcze w-wstawać! - jęknął Korink.

Calico mignęła do biblioteki.

Na jak długo pozostanę przy zdrowych zmysłach? Jak szybko "ta druga ja" mnie pochłonie? - myślała, przepełniona grozą. - To tylko kwestia czasu. Muszę się spieszyć, bo inaczej...
Illian. Jeśli w całym tym cholernym, spaczonym świecie on jeden będzie szczęśliwy, to warto było.

Kypris siedział przy stoliku, obłożony pokaźnym stosem książek. Nerwowo przegryzał końcówkę pióra, czytając tekst. Długie, aksamitne włosy opadły mu na twarz. Niedbałym gestem strącił je i dopiero wtedy zauważył wpatrzoną w niego dziewczynę.

- Czytasz o przypadkach takich jak mój? - zapytała.

- Nie ma przypadków takich jak twój - odparł Kypris, ostrożnie zamykając księgę. - Jest mnóstwo legend. Idiotycznych mitów o zabijaniu bogów przez śmiertelników i ich zastępowaniu. Niektóre fundamenty religii mają podobny motyw, ale... - Demon westchnął, masując skronie. - Nic przydatnego. Nawet nie wiem, co dokładnie się z tobą dzieje. Wypełniłaś formularze które zostawiłem u Korinka?

Calico usiadła naprzeciw niego.

- Nie. I nie chcę z tobą o tym rozmawiać.

- Wiesz, że najprawdopodobniej zostaniesz... inna? Ale...

- Nie o tym chcę mówić - rzuciła ozięble. - Zanim zemdlałam, zaproponowałeś mi coś.

- Ach... - Kypris podwinął rękawy szaty. Na rękach miał długą, świeżą szramę po ostrzu. Oprócz tego widoczne były fioletowe siniaki. - Zainsynuowałem Margo współpracę, nie zareagowała zbyt dobrze.

Calico patrzyła ze zdziwieniem.

- Zaatakowała cię? - zapytała niemądrze. - Zrobiłeś jej coś...?!

- Jest cała - parsknął Kypris ze złością, zakrywając rany. - Choć rozmowa nie należała do najmilszych, tak pojąłem, że to ty jesteś ogniwem, które nas ewentualnie spoi. Sukkuba mnie nie zaakceptowała. A jak jest z tobą?

Calico przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.

- Wiesz, co planujemy. Ja nie mogę dłużej zwlekać. Masz rację, to mnie pochłania. Teraz czuję się lepiej, ale za kilka dni, może godzin albo i minut, mogę znów... być dziwna. Muszę... nie, ja chcę. Chcę, żebyś dołączył.

Kypris odchylił się na krześle.

- Margo mi nie ufa.

- Do cholery, nikt ci tu nie ufa! My sobie nie ufamy nawzajem. Po wszystkim, jeśli nam się uda każdy z nas rozejdzie się w swoją stronę. I tyle. Nie będzie wielkich przyjaźni, wpadania sobie w objęcia i łez radości. Zrobimy tylko to, co musimy. - Absurdalna złość zapłonęła w Calico.

Kypris skrzywił się. Drżącymi palcami gładził okładkę książki.

- W porządku - rzucił w końcu. - Jaki jest plan?

- Musimy znaleźć Margo - powiedziała oschle.


* * *

Margo parsknęła kpiąco na widok ojcobójcy.

- Poważnie...? - sarknęła sukkuba. - Jak niby on ma się nam przydać?

Kypris nie odpowiedział, zerknął na Calico, która natychmiast przeszła do rzeczy.

- Zróbmy to już dzisiaj - rzuciła w przestrzeń. Coś znów przejmowało nad nią kontrolę. Ledwie to zwalczyła. Na chwilę.

Demon usiadł na ławce. Wpatrywał się w pliszkę, która szczebiotała na gałęzi. Calico z kolei patrzyła na Margo. Bez trudu odczytywała emocje, kipiące na jej twarzy. Najpierw zazdrość o młodego demona, którego sprowadził Likurg. Potem wymuszona akceptacja, a na sam koniec próba zaufania. Wszystko działo się zbyt szybko, gwałtownie. Sukkuba nie była w stanie wybaczyć mu tego, że był jednym z tych, którzy odebrali jej ukochanego.

Odebrał..?

Kypris wyciągnął dłoń, próbując zwabić zwierzaka iluzją ziaren. Pliszka uciekła.

- Mogę podać mu specjalną miksturę - westchnął, odwracając głowę. - Wlana do wina da wyjątkowy efekt.

Calico przytaknęła. Margo wydęła pogardliwie usta.

- To moje zadanie - warknęła, szukając potwierdzenia u nastolatki.

- Twoje nagłe przybycie do gabinetu będzie dla niego zaskoczeniem. Gdy przyniesiesz trunki, stanie się to niesamowicie podejrzane - powiedział cicho Kypris. - Potrzebujecie mnie - dodał.

- Mówiłam już, co o tobie myślę. - Głos Margo był nadzwyczaj lodowaty. - Powinnam cię zabić.

- Nie byłaś w stanie. Oboje dobrze o tym wiemy. Jesteś słaba pod każdym względem.

Margo uniosła dłonie, gotowa rzucić zaklęcie. Kypris zerwał się z ławki. Calico błyskawicznie stanęła między nimi.

- Dosyć tego! Kypris zaniesie trunki. Margo zablokuje przejścia, a ja... spróbuję ściągnąć tutaj coś, co odwróci jego uwagę.

- Niby co takiego? - parsknęła sukkuba.

- Od jakiegoś czasu coś mną chodzi... To Pierwszy Spustoszyciel. Gdy używam mocy, gdy migam, może łatwiej mnie odnaleźć. Sprowokuję go. Być może przybędzie tutaj. Albo spróbuje to zrobić. Tak czy inaczej, Likurg będzie musiał chronić domostwo. Ponownie.

- Więc tym była ta dziwna energia... - mruknął do siebie Kypris.

- Możemy sprawić, aby ten stwór walczył z nami? - zapytała Margo.

Demon zaśmiał się cicho i na wskroś kpiąco. Sukkuba skrzywiła się z obrzydzeniem.

- Co cię tak śmieszy, ojcobójco?

- Twoje pomysły. I ignorancja. Nie, nie jesteśmy w stanie sprawić, aby ten byt świadomie do nas przystał. Gdy się tu zjawi, każdy będzie mu wrogiem.

Margo miała już na końcu języka odpowiedź. Calico zainterweniowała.

- Kypris ma rację. To coś posłuży nam, jeśli się zjawi, wyłącznie do odwrócenia uwagi Likurga. Potem zaatakujemy i uciekniemy.

Kypris zwiesił głowę, wpatrzony we własne buty. Margo trzymała w rękach niewielką gałązkę i nerwowo zrywała z niej liście.

- Mogę z tobą porozmawiać? - warknęła do nastolatki. - Na osobności...?

Odeszły, zostawiając Kyprisa samego. Ruszył w przeciwną stronę.

- Nie ufam mu - rzuciła szorstko Margo.

- To nie ma znaczenia - odparła nastolatka. Widząc, że rozmówczyni gotowa jest wygłosić monolog, uprzedziła. -  Został wysłany, by nas szpiegować. Likurg wiedział, że opuściłyśmy na chwilę domostwo. Teraz, gdy omawiamy nasze plany, możemy przypuszczać, że nikt, prócz Kyprisa, nie słucha zbyt uważnie. Ma powody, by być po naszej stronie.

Margo głośno westchnęła.

- Być może przeklęci nas obserwują. Nikogo nie czuję w pobliżu, ale... on może być przygotowany.

- My także - odparła Calico. - Nawet jeśli już straciliśmy element zaskoczenia, to...

- To co?! - pisnęła histerycznie Margo. - Może on już wie o wszystkim?! Może się śmieje i... - Jej ramiona drżały, gdy sukkuba zaniosła się szlochem.

- Wpadasz w paranoję.

- On wie o wszystkim, co się dzieje - jęknęła sukkuba.

Calico otworzyła usta. Nagle zamknęła je. Wytrzeszczyła oczy. Nie była w stanie nabrać powietrza. Całe ciało spięło się. Skóra zaczęła mienić się srebrzystymi barwami. Dziewczyna ukucnęła i zwymiotowała lśniącą mazią.

Płaczące dziecko za wysokim, kanciastym budynkiem. Samotne, opuszczone. Zgubiło się?

- A ta znowu ryczy - mówi ktoś, patrzący na nią w oddali. - Chowa się tam i ryczy.

Calico czuje ból nieznajomej. Coś jest z nią nie tak, coś...

Nie, nie, nie. Przestań. Nie wchłaniaj mnie, ja muszę...\

Cholera, co z tobą? - Margo ostrożnie objęła Calico za ramiona.

Ta bez słowa wzdrygnęła się i odsunęła. Gdy stanęła prosto, jej twarz była oziębłą maską.

- Uczucia i emocje nie mają żadnego znaczenia. Liczy się tylko sprawa. Rozpocznij własne przygotowania i nie kłopocz się o mnie - odparła, migając.


* * *

Illian chciał rozmawiać, gdy Calico przyszła po niego. Jednak dziewczyna zignorowała wszelkie próby kontaktu.

- To stanie się dzisiaj - rzuciła obojętnie. Chwyciła demona za rękę i przeniosła do domu rodzinnego. - Zostań tutaj - dodała i znów zniknęła.

Nie słyszała, jak Illian szpetnie zaklął w odpowiedzi. Nie widziała, jak z wściekłością kopał pozostałości po jej dawnym życiu. Nie dostrzegła, jak chciał wrócić, choć nie miał pojęcia jak ani dokąd iść.

Wabienie Spustoszyciela było banalnie proste. Stwór pragnął jej, dzieci Chaosu i wszelkich istot żywych. Calico wyczuwała go, lecz on nie był w stanie przybyć do domostwa. Skomlał wprost do głowy dziewczyny.

Dlaczego jest w tobie krew siostry? Gdzie ona jest? - dopytywał.

Chodź, przekonaj się sam - odparła. Jednak istota nie przełamała barier, choć cyklicznie na nie napierała.

Przyjdę. A wtedy będziesz błagać o śmierć, Podglądaczko.

Papierowy jerzyk wleciał do pokoju Calico. Wiadomość od Kyprisa. Pionki rozstawione, należało tylko wykonać własny ruch. Nastolatka uniosła dłoń i przez chwilę patrzyła, jak biała, świetlista energia oplatała jej ciało.

Niech to się po prostu już skończy - westchnęła w myślach, przenosząc się do skrzydła dla faworytów. Minęła roześmiane, złotowłose bliźnięta. Delikatnie zastukała do gabinetu Likurga. Margo jeszcze nie było w pobliżu.

- Wejść - rzucił demon.

Calico wykonała polecenie. Zamknęła za sobą drzwi i stała w progu, wpatrzona w Kyprisa, który nachylał się nad rozmówcą. Palcem wskazywał coś na arkuszu, rozłożonym na biurku.

- To ty - westchnął Likurg, gestem wskazując, by podeszła bliżej. - O co chodzi?

- Chciałam porozmawiać o tym, co się stało.

Pan domostwa sięgnął po kielich. Zakołysał pucharem i wypił zawartość. Calico nie mogła oderwać wzroku od jego poruszającej się grdyki. Kypris subtelnie skinął głową, zupełnie jakby chciał potwierdzić nieme pytanie, zadane przez dziewczynę. Likurg otarł chusteczką usta, złożył ją na pół i pozostawił na blacie.

- A cóż to takiego się stało? - zapytał chłodno.

- Oboje wiemy, że nasze relacje są niezwykle... patowe. Po prostu chcę wiedzieć, na czym stoję.

Demon uniósł brew. Zerknął na Kyprisa i gestem wskazał, aby nalał wino do pucharu. Patrzył, jak faworyt skwapliwie wykonuje rozkaz.

- Niezwykle patowe - powtórzył powoli, rozkoszując się każdą sylabą. - Czego konkretnie oczekujesz?

Żebyś zdechł - pomyślała Calico, nerwowo wbijając paznokcie w przedramiona.

Biel. Oślepiająca jasność. Nicość i skowyt katowanych istot.

Nagłe obezwładniające uczucie ścisnęło serce nastolatki. Jęknęła boleśnie.

Jakie to ma znaczenie, jeśli i tak wszyscy jesteśmy tylko kupą gnijącego mięsa?

Illian. Illian.

Niech chociaż on będzie szczęśliwy.

To było niczym obsesja. Illian musi być bezpieczny.

Chcę... - nie dokończyła.

- Wabisz tu coś? - wszedł jej w słowo Likurg. - Odkąd się tu zjawiłaś, jakieś stworzenie ciągle mnie rozprasza. Co to jest?

Drzwi rozwarły się z hukiem, a w progu stanęła Margo. Rozczochrana, z poplamioną suknią i rozmazanym makijażem.

- Mam tego dosyć! - krzyknęła, wymachując butelką wina. - Mam dosyć tego, jak się mnie traktuje!

Likurg był szczerze oburzony.

- Co to ma znaczyć?! - warknął. - Jak śmiesz wchodzić tu bez pozwolenia?!

Margo zachichotała. Śmiechem na wskroś teatralnym i sztucznym. Zrobiła krok naprzód i runęła na podłogę. Calico subtelnie przesunęła się, zasłaniając odrobinę ciało demonicy. Wystarczyło, aby ta pozostawiła na podłodze okrągły kamyczek z wyrysowaną runą. Nastolatka nachyliła się, pomagając podnieść się nowoprzybyłej. Kypris w tym czasie machnął dłonią, a wypełniony do połowy kielich z alkoholem rozlał się na blat. Likurg z wściekłością odsunął się, ocierając z koszuli niewielkie kropelki.

- Przepraszam - jęknął demon.

Margo znów zachichotała głośno. Upuściła na podłogę drugi kamyk i błyskawicznie podniosła zasłonę.

- Co wy, do cholery, wyprawiacie?! - zapytał Likurg. Otworzył usta, chcąc dodać coś jeszcze.

Zamarł, wpatrzony wystając z piersi cienisty drzewiec włóczni. Kypris błyskawicznie utkał kolejne zaklęcie i ponowił cios.

- Ty...? - Likurg był szczerze zdumiony. - Przecież dałem ci wszystko - sapnął znacznie ciszej.

- Czasem wszystko to za mało - odparł ozięble Kypris.

Chciał zadać kolejny cios. Likurg był szybszy. Cienista poświata wypłynęła z jego ciała. Macka chlusnęła Kyprisa w szyję. Obrzydliwy dźwięk rwanej skóry i ciętych kręgów wypełnił pomieszczenie. Margo stworzyła w dłoniach ogniste kule. Posłała je w stronę demona. Cień osłonił go. Calico błyskawicznie mignęła, stanęła przed Likurgiem i wydobyła pokłady świetlistej energii. Oślepiony przeciwnik zaskowyczał. Jednak mroczna moc nieustannie chroniła go. Chwiał się, otruty i ranny, lecz walczył jak wściekłe zwierzę.

Głowa Kyprisa zwisała na cienkim płacie skóry. Martwe oczy, rozszerzone w wyrazie wiecznego zdumienia, patrzyły w pustkę. Kałuża posoki wezbrała tuż obok.

- Panie?! Co się dzieje?! - Calico bez trudu rozpoznała głos Huery, łomoczącej w drzwi.

Likurg odkaszlnął gęstą krwią. Margo doskoczyła do niego, chcąc spalić żywcem. Zabójcza macka wystrzeliła w demonicę i tylko refleks Calico zdołał ją ocalić. Mignęła, chwyciła za dłoń i teleportowała się za plecy przeciwnika.

- Jak śmiecie... zdechniecie tutaj - wycharczał.

Cienisty krąg uformował się u jego stóp. Fala mrocznej energii o mało nie przeszyła Margo i Calico. Nastolatka odruchowo uniosła dłoń w ochronnym geście, a świetlista, biała tafla zderzyła się z mocą demona. Domostwo trzęsło się.

Podglądaczka.

Nowa fala energii.

Bardzo złej i na wskroś prastarej. W oczach Likurga widoczny był strach. Lęk należący do śmiertelnika, a nie pretendenta bogów. Demon nie był w stanie jednocześnie walczyć, leczyć się i podtrzymywać ochronę domostwa.

Damski wrzask rozniósł się za drzwiami.

Piękna pani. - Calico usłyszała Pierwszego Spustoszyciela.

Niski skowyt Łowczego. Głos Huery, wydającej rozkazy. Klnąca Margo. Oślepiająca biel i mrok. Calico miała wrażenie, że jej głowa wybuchnie za chwilę. Gnębione zwierzęta, skatowani ludzie, martwy Kypris, błagająca Thesa, ojciec i jego nowa rodzina. Wszelkie wspomnienia i emocje uderzyły w dziewczynę. Margo chwyciła ją za ramiona i całym ciałem przygniotła do ziemi. Uniknęły wystrzelonej przez Likurga macki.

Spustoszyciel ściągnął blokadę, założoną przez sukkubę, z dziecięcą łatwością. Nie próbował wyważyć drzwi. Z całych sił uderzył w ścianę, która runęła pod wpływem ciosu. Pył z gruzowiska unosił się w powietrzu. Likurg wycofywał się. Huera wzywała armię duchów. Jasnowłosy inkub ciągnął po ziemi rozdarte na pół ciało siostry. Stwór dostrzegł kwatermistrzynię. Okaleczona kończyna wystrzeliła w jej stronę. Kobieta, choć wzniosła barierę, okazała się bezsilna. Macka owinęła się wokół jej tułowia, uniosła i z całą siłą uderzyła w podłogę. Raz, drugi, trzeci. Czaszka pękła, ze zmiażdżonej twarzy wypłynęły oczy. Spustoszyciel puścił Huerę, groteskowo wygiętą. Leżała z głową wciśniętą w podłoże. Wciąż pulsujące fragmenty mózgu wylały się.

Łowczy zaatakował Spustoszyciela. Był szybki i przepełniony nienawiścią. Unikał ciosów, próbując jednocześnie zadawać. Jednak stwór wyglądał na wskroś obojętnego, jakby odpędzał od siebie muchę. Jego wzrok spoczął na Margo.

Piękna pani - sapnął.

Sukkuba z kolei doskoczyła do Likurga. Uchyliła się od śmiercionośnego zaklęcia, rzuciła własne, podpalając przy tym fragment ubrania demona. Pan domostwa zachwiał się. Trucizna, podana przez Kyprisa, pulsowała w jego żyłach.

- Margo, nie - powiedział cicho, zasłaniając się dłonią.

Demonica przystanęła. Gniewnie unosiła pięść, a jednocześnie nie była w stanie dokończyć dzieła. Patrzyła w piękne, mądre, urokliwe oczy Likurga, które ochoczo zapewniały, że wszystko może skończyć się dobrze. Chwila wahania wystarczyła. Likurgowi więcej nie byłoby potrzebne. Jednak Spustoszyciel uprzedził go. Jedna z macek owinęła się wokół kostki Margo. Potwór pociągnął, pozostałymi atakując Łowczego i nacierające kamienne rzeźby. Sukkuba zawisła głową w dół. Wrzasnęła przeraźliwie, wpatrzona w okaleczoną twarz istoty.

Piękna pani musi zdechnąć.

Łowczy, pomóż mi! - krzyknął Likurg, podpierając się o ścianę.

Calico mignęła. Stanęła na ramieniu ogromnego stwora i oślepiła go. Jednocześnie przyczepiła do ciała istoty notkę z wybuchowym zaklęciem. Raniony, zaryczał i puścił Margo. Demonica upadła na podłogę. Calico błyskawicznie znalazła się przy niej.

- Musimy stąd uciec - sapnęła dziewczyna.

- Nie - jęknęła boleśnie Margo. - Musimy to zakończyć, bo inaczej...

Łowczy nie pozwolił jej powiedzień. Rzucił się na sukkubę, tnąc pazurami przez tułów. Zaraz uciekł do swojego pana. Margo wytrzeszczyła oczy. Przedarta, złocista suknia odkrywała krwawą szramę. Spustoszyciel znów chciał zaatakował. Calico chwyciła towarzyszkę, zerknęła jeszcze na Likurga, ochranianego przez karnis'sa i zniknęła.

Upadły pośród ruin dawnego domu nastolatki. Leżały na plecach, dysząc ciężko. Wszystko stało się zbyt szybko, chaotycznie, nieszczęśliwie. Illian przybiegł do nich.

- Co się stało?! - dopytywał.

Nagle dostrzegł ranę na ciele Margo. Zaklął szpetnie, odruchowo przycisnął dłonie do krwawiącego miejsca. Obrażenia były jednak zbyt wielkie. Sukkuba szklistymi oczami wpatrywała się przed siebie. Calico kucnęła obok, drąc fragment własnej sukni na strzępy. Potrzebowała czegoś, czym mogłaby opatrzeć ranę.

- Może przypalić? - zapytał Illian, łamliwym głosem.

Nastolatka skwapliwie skinęła głową. Odsunęła się. Drżała na całym ciele. Przymknęła oczy, słysząc krzyk Margo.

- Co się tam stało?! - powtórzył Illian, gdy sukkuba opadła na ziemię.

- Wszystko poszło nie tak - odparła dziewczyna.

Demon wstrzymał się od złośliwego komentarza, choć na jego twarzy zagościł wyjątkowo gorzki uśmiech.

- Co ty nie powiesz... - szepnął za to.

Zerknął na nadgarstek, jakby łudząc się, że wiążące go z Likurgiem piętno zniknęło.

- Został ranny. Poważnie - powiedziała cicho Calico. - Może...

- Nie licz na to. - Rozmówca uklęknął przy dygoczącej nastolatce. - Taki gnój łatwo nie padnie. Czy Kypris...?

Dziewczyna skinęła głową.

- Likurg go zabił, gdy tylko się zaczęło.

- Co było potem?

Calico wbiła palce w przedramiona.

- Spustoszyciel przełamał bariery i wszedł. Widziałam, jak zabił Huerę... - Nastolatka zamilkła. Patrzyła na własne dłonie, jakby to w nich szukając winy.

- Co z resztą?

Wzruszenie ramion w odpowiedzi.

- A Seki? Była tam?

Calico pokręciła głową.

- Łowczy spróbował uciec z Likurgiem. Chyba im się to udało. Nie wiem, co z pozostałymi.

Margo oddychała ciężko i chrapliwie spod półprzymkniętych powiek. Nagle demon zmarszczył brwi. Wstał, podszedł do konającej i odchylił nieco jej suknię. Wokół kostki, za którą chwycił Spustoszyciel, widoczna była ciemnoszara pręga.

- Co to jest? - zapytał.

Skóra w tym miejscu była obrzmiała i jakby przypalona.

- Potwór ją dotknął - odparła Calico. - Myślisz, że... trzeba odciąć?

- Może to tylko siniak. - Illian sam w to nie wierzył. - Albo jak po poparzeniu pokrzywą. Może nie jest niebezpieczne.

Wymienili między sobą nadzwyczaj wymowne spojrzenia.

- Jeśli się powiększy, trzeba będzie ciąć. - Demon zwiesił głowę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro