Rozdział *10*✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Adam

Od tygodnia Leila się do mnie nie odzywa. Obraziła się, rzuciła focha... Jak tam chce, ale niech wie, że ja jej motoru nie dam. W życiu.  Spojrzałem na kalendarz. Za trzy dni pełnia. Muszę z nią o tym porozmawiać ale ona nie chce słuchać. Westchnąłem. Zrobione kanapki dałem na tacę, to samo zrobiłem z herbatą. Wziąłem tacę w ręce i skierowałem się do naszej sypialni. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Lecz kobiety tu nie było.

- Leila? - zaniosłem tacę na biurko i zacząłem chodzić po wszystkich kątach w pokoju. Ale kobiety nigdzie. Już zaczęła chodzić, powoli ale chodzi.

- Leila?! - wyszedłem z sypialni i skierowałem się do gabinetu. Tu też jej nie ma. Westchnąłem. Skupiłem się i zacząłem węszyć. Wiem jak to brzmi, no ale jakoś muszę ją znaleźć, tak? Jej zapach dochodził z góry. Szybkim krokiem pokonałem schody i skierowałem się do pokoju, w którym siedziała kobieta. 

- Dlaczego się nie odzywasz? Martwiłem się, że coś ci się stało. - podszedłem do niej i zamknąłem ją w szczelnym uścisku.

- Przepraszam... - usłyszałem cichy głosik kobiety. Spojrzałem na nią zdziwiony.

- Za co ty mnie przepraszasz, kochana? 

- Mogłeś sobie wybrać jakąś silną wilczycę a nie człowieka. 

- Nawet tak nie mów. Jesteś częścią mojej duszy. Moim sercem. Moją przeznaczoną. Nie chcę żadnej innej wilczycy i nigdy nie będę chciał. Pamiętaj o tym. Kocham cię. Mogę ci to mówić codziennie. - Leila spojrzała na mnie.Przygryzła wargę a po chwili poczułem jej usta na swoich. Zdziwiony nie oddałem pieszczoty od razu. Ocknąłem się i oddałem pocałunek. Leila odsunęła się ode mnie i schowała twarz w moich ramionach.

- Kocham cię. I będę ci to powtarzał codziennie.

- Adam...

- Spokojnie, rozumiem. Dam ci czas a wierzę, że wkrótce coś do mnie poczujesz. - Leila wtuliła się we mnie. Mój wilk zamruczał z zadowoleniem. Wziąłem ją na ręce w stylu panny młodej i skierowałem się do naszej sypialni. Położyłem ją na łóżku a sam zająłem miejsce obok kobiety.

- Kochanie... wiesz, że za trzy dni wypada pełnia?

- No tak, wiem. To coś złego?

- Nie spokojnie, ale...

- Ale?  - położyłem się na plecach. Leila wdrapała się na mnie i położyła głowę na swoje dłonie, które położyła na mojej klatce piersiowej i spojrzała na mnie. Westchnąłem.

- To... Nie wiem, jak na to zareagujesz.

- Adam, pamiętasz co ci mówiłam, kiedy byłam w szpitalu? - na ostatnie słowo dostałem nieprzyjemnych dreszczy.

- Pamiętam. Zawsze będziesz ze mną duchem.

- No właśnie. Mi możesz powiedzieć wszystko. Tak, jak ja mogę wszystko powiedzieć tobie, tak? - usiadłem prostując się. Oplotłem kobietę w talii i pocałowałem ją w nos.

- Oczywiście, że możesz. Nie mamy przed sobą żadnych tajemnic.

- No właśnie... To może...

- Tak?

- Może najpierw ja ci coś powiem, a ty później przekażesz mi to, co jest ci trudne do powiedzenia. Co ty na to? - uśmiechnąłem się do niej i pokiwałem twierdząco głową.

- Pomimo iż się znamy krótko... To też nie jest łatwe do powiedzenia. Ale kiedy leżałam w śpiączce, byłam samotna. Czułam się samotna. Dopóki Jennifer nie weszła do mojego pokoju. Później pojawił się Mark i ty. Codziennie przy mnie siedziałeś a ja... A ja leżałam i nic nie mogłam zrobić, kiedy widziałam twoje łzy. Adam ja... Ja się w tobie... Ja się w tobie zakochuję... - spojrzałem na nią oniemiały. Ona mnie kocha? Zaczyna mnie kochać? Uśmiechnąłem się do niej szeroko.

- To najwspanialsza wiadomość, jaką dzisiaj mogłaś mi dać. - Leila uśmiechnęła się do mnie nieśmiało.

- Teraz to ja cię powinienem przeprosić. Przepraszam.

- Za co? - brunetka spojrzała na mnie zdziwiona.

- Byłaś na mnie wściekła. Gdyby...

- Nie Adam. Byłam zła na siebie. Nie wiedziałam jak ci to powiedzieć. - przerwała mi brunetka.

- Ale już powiedziałaś i się cholernie z tego cieszę.

- Teraz moja kolej. - westchnąłem. Złapałem Leilę mocniej w talii i spojrzałem jej w oczy.

- Podczas pełni, wszystkie wilkołaki są... pobudzone.

- Co to znaczy?

-  To znaczy, że chciałbym się z tobą sparować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro