Rozdział *13*✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Adam

Kiedy znalazłem się w biurze, pierwsze co zrobiłem to podszedłem do biurka i wziąłem laptop. Bycie alfą jednego wielkiego stada  jest cholernie trudne. Nigdy nie ma wolnego czasu. Zawsze gdy znajduję czas dla mojej ukochanej, ktoś musi przyjść i przeszkodzić. Westchnąłem cicho pod nosem i wziąłem resztę papierów. Kiedy miałem wszystko, czego potrzebowałem wyszedłem z gabinetu. Po kilku krokach otworzyłem drzwi sypialni i zobaczyłem siedzącą Leilę na łóżku. Położyłem papiery z laptopem na biurku i podszedłem do ukochanej.

- Coś się stało?

- Gdzieś ty był? - zapytała cicho, patrząc na kołdrę. Podniosłem jej brodę delikatnie, by na mnie spojrzała. 

- W gabinecie. - spojrzałem na zegarek. Nie było mnie jakieś piętnaście minut.

- Długo już nie śpisz? Coś się stało? - wziąłem ją w swoje ramiona i pocałowałem w czoło.

- Jakaś blondynka cię szukała... 

- Kochanie, nie obchodzą mnie żadne kobiety. Jesteś najważniejsza. - powiedziałem patrząc jej uparcie w oczy. 

- Nikt się nie liczy oprócz mnie? To musisz się nauczyć innej wersji. Teraz ktoś się będzie liczył bardziej niż ja. 

- Leila, o czym ty do cholery mówisz? 

Leila

- Ta blondynka ma na imię... 

- Ale mnie nie obchodzi jakaś durna blondynka! - krzyknął mężczyzna wstając z łóżka. Poszłam za jego przykładem.

- Tyle, że z tą durną blondynką masz dziecko! - wykrzyknęłam. Zamurowało go. Nie wiedział co powiedzieć. No tak... Zapewne sam o tym nie wiedział. Albo nie chciał wiedzieć. Albo nie chciał, żebym się o tym dowiedziała! Zaczęłam szybciej oddychać. Kiedy kobieta nie wie co się dzieje, zaczyna wymyślać coraz to gorsze wersje.

- Jak to mam dziecko?! Co ty mówisz?!

- Nie krzycz na mnie! To nie ja się pieprzyłam z wszystkim co się rusza!

- Nie znasz mnie i nie masz prawa mnie oceniać! Nie masz żadnego prawa tak do mnie mówić. Jestem twoim alfą do cholery, masz okazać mi szacunek! Gdybyś nie była moją przeznaczoną...

- To kazałbyś mnie zabić? A przed zabiciem torturować, gwałcić, bić... Oto ci chodzi?! Masz żal, bo jakaś wilczyca dała ci potomka a ja nie?!

- Co ty do jasnej cholery znowu gadasz?! Sama sobie robisz durne wymysły! Sama sobie dopowiadasz coś, co...

- Coś co jest prawdziwe?! - przerwałam brunetowi, który stał i patrzył na mnie wkurzony. Oddychałam szybko. Ma dziecko z inną? Ma? To niech do niej idzie.

- Coś co jest nieprawdziwe! Kobieto uspokój się i pozwól mi się zająć tą sprawą.

- I co z tym zrobisz? - już nie krzyczeliśmy, jednak gdy Adam zrobił kilka kroków  moją stronę, uniosłam dłoń, przez co mężczyzna zatrzymał się. Dopóki nie skończymy rozmowy, nie ma prawa do mnie podchodzić. W jego oczach oprócz złości, ujrzałam smutek. Nie odpowiedział.

- Co z tym zrobisz?! Usuniesz problem? - uważnie obserwowałam jego reakcję. Gdy zadałam pytanie, Adam zamknął oczy i spuścił głowę. Wyglądał jak człowiek, który nie widzi żadnego innego rozwiązania. Jak dziecko, które wie, że źle robi ale nie chce przestać. 

Miał minę, jakbym dała mu w twarz. A ja zadałam jedno pytanie. Jego reakcja, dała mi odpowiedź. Jestem kobietą. Nie mam dziecka i już raczej nie będę miała. Nie pozwolę, by ten oto tutaj stojący alfa, zabił kobietę z dzieckiem. Mam honor i uczucia. Nie pozwolę, by kobieta zginęła. Nie pozwolę, by Adam zabił swojego potomka.

- Nie pozwolę, żebyś się ich pozbył. - powiedziałam zimnym tonem. Zaskoczyłam nawet samą siebie, lecz nie pokazałam tego. Mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczony.

- Leila, nie mamy innego wyjścia...

- Ależ masz. Masz inne wyjście. O wiele lepsze niż pozbycie się własnego dziecka! Mamy jedno rozwiązanie, a to co się będzie działo później, zdecyduje los. - westchnęłam i opuściłam rękę. Wilkołak w mgnieniu oka, pojawił się przy mnie i mocno przytulał do siebie. Objęłam go w talii i wtuliłam się w tors mężczyzny. Z pewnością już bym wylewała łzy, ale nie mogę. Nie mogę pokazać, że jestem słaba. Muszę pokazać, że jestem silna. Że mam swoje cele i zamiary, które zrealizuję.

- Jakie kochanie? Jakie mamy inne wyjście?

- Testy DNA... - powiedziałam cicho. Odsunęłam się od mężczyzny, by zobaczyć jego twarz. Zmarszczył brwi i zacisnął usta w cienką linię.

- A co potem?

- Gdy testy wyjdą ujemne, zrobisz co zechcesz. - powiedziałam powoli. Adam spojrzał na mnie i poprosił, bym kontynuowała.

- A gdy wyjdą pozytywne... Wtedy będziesz wychowywał dziecko a kobieta zostanie twoją żoną i luną stada. - wydusiłam to z siebie. Nie chciało mi to przejść przez gardło. Adam zaczął warczeć. Wystraszyłam się.

- Nigdy, ale to przenigdy nie ożenię się z inną kobietą. Nigdy cię nie zostawię. Wybij sobie w ogóle ten pomysł z głowy, bo nie podobają mi się twoje myśli, skarbie. Dziecko będę wychowywał gdy okaże się moje, jednak jego matka nową luną stada nie zostanie. Nigdy. Nikt nie ma prawa być luną stada, oprócz mate alfy. Kocham cię a ty kochasz mnie. Gdy sparuję się z inną wilczycą, umrzesz. Chcesz tego? Chcesz umrzeć? Chcesz widzieć mnie z inną kobietą? Chcesz tego?

- Nie... - nie wytrzymałam i popłakałam się. Jednak jestem słaba. Byłam, jestem i będę. Adam przyciągnął mnie do siebie bliżej. Poczułam jego usta na swoim czole.

- Ja też tego nie chcę. Zrobię te testy. Odkąd cię znalazłem jestem ci wierny. Nie mogę cię zdradzić, nie tylko przez więź. W każdej kobiecie widzę ciebie. Każdą porównuję, nie łączy was nic.

- Adam, teraz tak mówisz. Ale jeśli się okaże, że to dziecko jest twoje? Co później? Nie chcę być osobą, która oddziela matkę z dzieckiem od ojca. Ja tak po prostu nie potrafię. Nie chcę...

- Leila do jasnej cholery! Dlaczego nie chcesz zrozumieć tego, że cię nie zostawię?! Dlaczego... - przerwało mu głośne pukanie do drzwi.

- Kochanie, porozmawiamy później. Dobrze? - zapytałam cicho. Mężczyzna słysząc moje zdrobnienie pokiwał głową twierdząco i pocałował mnie w usta. Głośnym i władczym głosem, kazał wejść osobie do pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro