Rozdział *14*✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Leila

Do pokoju weszła znana mi już blondynka, jednak przy jej boku stał, na moje oko pięcioletni chłopczyk. Gdzie ona go chowała. Kobieta spojrzała na mnie i uśmiechnęła się wrednie, dziecko natomiast spojrzało wystraszone na swoją matkę. Zdziwiło mnie to.

- Witam Alfo i niedoszła Luno... - powiedziała głośno blondynka. Adam objął mnie ręką w talii i spojrzał surowo na kobietę.

- Jak śmiesz tak mówić do mojej wybranki i swojej Luny?

- Kochanie, spokojnie... - powiedziałam, dotykając dłonią policzka ukochanego. Usłyszałam warczenie od strony kobiety, więc spojrzałam zdziwiona na nią. Oczy miała czarne i mordowała mnie wzrokiem. Spojrzałam na chłopca, który starał wyrwać rączkę z mocnego ścisku matki. Widocznie nie wiedziała, że sprawia mu ból. Podeszłam do malca i zaczęłam rozdzielać matkę od dziecka.

- Odczep się od mojego dziecka! - krzyknęła blondynka. Chłopiec zaczął płakać i krzyczeć, kiedy kobieta popchnęła mnie mocno. Wtedy Adam wkroczył do akcji. Podszedł do kobiety, która skuliła się pod jego spojrzeniem. Mężczyzna podał mi dłoń i pomógł wstać, mocno przytulając później do swojej klatki piersiowej.

- Chłopiec... - powiedziałam cicho. Adam odsunął mnie od siebie, żeby spojrzeć na wilczycę z płaczącym dzieckiem.

- Puść małego. Natychmiast. - kiedy dziecko mogło swobodnie poruszać się po pokoju, kucnęłam i wyciągnęłam dłoń do chłopca, który podbiegł do mnie. Przytuliłam go mocno do siebie po czym wstałam. Spojrzałam na Adama. W tej samej chwili po pokoju rozległ się ryk. Spojrzałam na kobietę i przełknęłam głośno ślinę.

- Leila odsuń się z chłopcem. - zrobiłam to co kazał mi ukochany i podeszłam do ściany. Jednak zmieniłam zdanie i szybkim krokiem skierowałam się w stronę łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam pod umywalką z chłopcem na kolanach. Otarłam jego łzy z policzków.

- Jak masz na imię malutki?

- Nie wiem... - otworzyłam szeroko oczy. Nie wie? Westchnęłam. Gdy w sypialni rozległ się huk, chłopiec przytulił się bardziej w moje ciało. Prawą ręką dotknęłam tylnej części głowy, a lewą objęłam w pasie i przytuliłam do siebie.

- Tutaj nic ci nie grozi... Damy ci jakieś imię, dobrze? - chłopiec pokiwał twierdząco głową. Problem w tym, że nic nie wiem o chłopcu.

- Ile masz lat, skarbie? - chłopiec spojrzał na mnie.

- Cztery, proszę pani. - czyli byłam bardzo blisko. Teraz trochę o wyglądzie malca. Chłopiec ma duże zielone oczy, krótkie blond włosy formujące się w loczki, uśmiech jak anioł. Postanowiłam się spytać czy blondynka była jego matką. Ale musiałam to zrobić delikatnie.

- A ta pani...

- To nie była moja mamusia. Ja nie mam ani mamusi ani tatusia. Ta pani zabrała mnie z domu, gdzie były miłe panie i moi koledzy i koleżanki. - pokiwałam twierdząco głową. Pewnie był w domu dziecka. Zapewne chciała, aby Adam uwierzył iż chłopiec jest jego synem, by zostać luną stada. Nie przewidziała jednak utrudnień.

- A tam, gdzie wcześniej mieszkałeś, panie nie dały ci imienia? - zapytałam. Blondynek spojrzał na mnie i zmarszczył słodko nosek.

- Mówiły na mnie Isaac. Ale pani powiedziała, że to imię jest brzydkie i da mi inne.

- Isaac... - powiedziałam cicho pod nosem. Uśmiechnęłam się w stronę Isaaca. Malec odwzajemnił mały uśmiech.

- Isaac jest pięknym imieniem. Pasu...

- Kochanie? - do łazienki wbiegł Adam, przerywając mi w połowie słowa. Ten to wie, kiedy się pojawić. Wstałam spod umywalki. Mężczyzna podbiegł do mnie i mocno do siebie przytulił. Wtuliłam się w bezpieczne ramiona ukochanego, jednak miałam świadomość, iż jest też z nami Isaac. Odsunęłam się od wilkołaka, wzięłam Isaaca na ręce i spojrzałam na Adama.

- Nic wam nie jest?

- Adam, przygarnijmy go. - powiedziałam prosto z mostu. Mężczyzna zmarszczył brwi i spojrzał na Isaaca. Przygryzłam dolną wargę, gdy Adam długo nie odpowiadał. 

- Chodźmy do pokoju. - pokiwałam głową i wraz z dzieckiem na rękach, poszłam za ukochanym. Adam stanął obok okna i odwrócił się do nas przodem. Chwilę później usłyszałam pukanie do drzwi. Do pokoju wszedł uśmiechnięty Mark.

- Mark, zabierz chłopca i zostaw nas samych. - Mark pokiwał głową i podszedł do mnie. Musiałam podać mu chłopca.

- Nie bój się, mały. Ciocia z wujkiem muszą pogadać. A my pójdziemy pograć, pasi? - spojrzałam na mężczyznę jak na debila. Westchnęłam, pocałowałam Isaaca w policzek i podałam go Markowi.

- A niech mu tylko spadnie włos z głowy...

- To co? -  Adam podszedł do nas i objął mnie w pasie, jednak odsunęłam się od ukochanego i podeszłam do przyjaciela. Zbliżyłam usta do jego ucha, i wyszeptałam cicho, by malec nie usłyszał:

- To sprawię, że wilczyce jak i inne kobiety na tej półkuli będą myślały, że masz chorobę weneryczną. Do tego małego ptaszka, który jest taki słaby, że kobiety musiały sobie same poradzić, bo doszedłeś zaraz po tym jak wszedłeś. - uśmiechnęłam się słodko.Mark przełknął ślinę i pokiwał twierdząco głową, po czym z małym wyszedł z pokoju. Mężczyzna wie, że jestem do tego zdolna, już nie raz mu to udowadniałam. Odwróciłam się do bruneta, który miał lekki uśmiech na ustach, jednak nie zwrócił na mnie uwagi i zaczął wgapiać się w ścianę. Westchnęłam, kiedy po kilku minutach nadal nie zwracał na mnie uwagi. Podeszłam do łóżka i usiadłam na nim.

Adam przestał wgapiać się w ścianę. Podszedł za to do okna i zaczął coś mruczeć pod nosem. Zapomniał, że chciał ze mną porozmawiać, czy co? Położyłam się plecami na łóżku i zamknęłam oczy. Minęła chwila, gdy poczułam dodatkowy ciężar na łóżku. Otworzyłam oczy i spojrzałam na uśmiechniętego mężczyznę.

- Pogapiłeś się za ścianę w końcu?  - zapytałam powoli.

- Nie, ale nie mogłem patrzeć na twój znudzony wyraz twarzy. - uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na bruneta. Bo się nudziłam?

- Przepraszam cię bardzo, ale sam poprosiłeś Marka, aby zabrał Isaaca z pokoju. Chciałeś porozmawiać a przez pewien czas udawałeś, że mnie nie ma w tym pokoju.

- Nie udawałem, że cię nie ma. Chcę poruszyć z tobą temat chłopca. 

- Isaaca. Chłopiec ma na imię Isaac. Więc? Zostanie z nami? - Adam zacisnął usta w cienką kreskę. Błagam, oby obyło się bez kłótni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro