Rozdział *15*✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Adam

Leila chce adoptować Isaaca. Pięcioletniego chłopca. Obcego chłopca. Ale na wieść, że po parowaniu, jest prawdopodobieństwo, że zajdzie w ciążę, to zrobiła mi kłótnię stulecia...

~ Dziwisz jej się? Stary, Leila nie była zupełnie przygotowana na wieść o parowaniu i możliwej ciąży w jednym dniu... - westchnąłem i spojrzałem na kobietę, która czekała na odpowiedź. 

~ Isaac oznacza śmiech. Kiedy chłopiec przyszedł z blondynką, nie uśmiechnął się na widok matki. Bał się, zauważyłeś?

~ Nie zwracałem uwagi na chłopca. - odpowiedziałem.

~  A powinieneś... - już więcej nie odpowiedziałem. Złapałem ukochaną za rękę i spojrzałem jej w oczy.

- Czy adoptowanie Isaaca sprawi, że będziesz szczęśliwa? - zapytałem ostrożnie.

- Tak. Będę bardzo szczęśliwa, kochanie. Nie chcę, by wrócił do domu dziecka tylko dlatego, że nie znają jego rodziców.

- Ty chyba nie wiesz co mówisz. - przerwałem jej. Nie zareagowałem nawet na to, jak mnie nazwała. Leila westchnęła.

- Isaac może być twoim dzieckiem. Nie zrobiłeś testu, więc nie wiesz. Chcę przygarnąć chłopca i zrobię to czy się zgodzisz, czy nie.

- Nie mam tu nic do gadania? - zapytałem spokojnie. 

- Nie. W tej sprawie nie.

- To się mylisz. To ja jestem alfą i twoim mate. To moje zdanie...

- Jest najważniejsze? To się zdziwisz... - powiedziała i odwróciła się do mnie plecami. Złapałem ją szybko za łokieć i odwróciłem do siebie przodem.

- Nie stój do mnie tyłem. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Nie podoba mi się to, jakim tonem się do mnie odnosi i jak się zachowuje w stosunku do mojej osoby.

- Chciałam wyjść z tego przeklętego pokoju i iść po Isaaca. - odpowiedziała kobieta wyszarpując swoje ramię z mojego uścisku. Zmrużyłem oczy i wyprostowałem się.

- Po co? Gdzie niby chciałaś pójść?

- Do pokoju luny. Daj mi spokój Adam, nie mam ochoty na kłótnie z tobą. - powiedziała robiąc kilka kroków w tył. Ja nie ruszyłem się z miejsca. Patrzyłem jak kobieta mojego życia, podchodzi do drzwi i otwiera je. Nawet na mnie nie spojrzała. Wyszła z pokoju i zatrzasnęła za sobą drzwi. Puściły mi nerwy i złapałem za lampę, po czym rzuciłem nią o ścianę. To samo stało się z krzesłem, stoliczkiem i książkami. Zdemolowałem całą sypialnię. Leila nie będzie z tego zadowolona. Ale jej tutaj nie ma!

Zajmuje się dzieciakiem. W ścianie pojawiło się kilka dziur, ale nie obchodziło mnie to. Miałem w tamtym momencie gdzieś, że ktoś może wejść do pokoju. Chwila... Przecież do pokoju mogę wejść tylko ja i moja ukochana. Ale ona teraz zajmuje się innym facetem! Uderzyłem ostatni raz pięścią w ścianę. Wyprostowałem się i nie patrząc na to co zrobiłem, podszedłem do szafy i wyjąłem czyste spodenki i koszulę. Poszedłem do łazienki wziąć długą kąpiel. Przecież muszę się uspokoić i wszystko przemyśleć na spokojnie. A pokój posprzątają służby.

Leila

Nie wiem co odbiło Adamowi. Skoro chce mieć kiedyś własne dzieci, to lepiej się do tego przygotować, prawda? Ale najlepiej to powiedzieć "nie, nie zgadzam się" ble ble ble... Nawet nie wie, jaki jest Isaac. Najwygodniej jest na samym początku dać krzyżyk. Mały zasnął w pokoju luny. Przeniosłam się tutaj bo wiem, że ściany są dźwiękoszczelne i alfa ani żaden inny wilkołak nie ma prawa tutaj wchodzić bez mojego pozwolenia. 

Przykryłam Isaaca kołdrą i cichutko wyszłam z pokoju. Spojrzałam na drzwi do naszej sypialni i przełknęłam ślinę. Trzeba kiedyś tam wejść i z nim porozmawiać. Nie jestem tchórzem. A czas nagli.  Wzięłam głęboki oddech, nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi do przodu. Kiedy się uchyliły, otworzyłam szeroko oczy i zacisnęłam usta w cienką kreskę. Weszłam szybko do pokoju i zamknęłam drzwi. Co on tu zrobił?! To nie jest nasza sypialnia! Nie pomyliłam czasem pokoi?

Rozejrzałam się po sypialni i w oczy wpadło mi duże wgniecenie w ścianie. Podeszłam do tego miejsca, omijając rozwalone krzesła, szkło i dotknęłam ściany palcami. Na moich opuszkach palców została krew. Wstrzymałam oddech. Krew Adama. Wyładowywał się na ścianie. Zdemolował pokój, bo go zdenerwowałam. Ale nie mogę się o to obwiniać. To nie jest tylko moja wina i Adam musi to wiedzieć.

Zdenerwowana zaczęłam się cofać do tyłu. Zapomniałam o rzeczach, które leżały porozwalane po całej sypialni, przez co potknęłam się. Pisnęłam cicho i poleciałam do tyłu, starając się złapać równowagę. Ale jak to ja, poleciałam jak długa. Zapewne było słychać łomot przy moim lądowaniu w całym domu. Miałam szczęście, bo nie walnęłam głową w podłogę ani nie wylądowałam na żadnych ostrym przedmiocie. A jednak nie... Ręką walnęłam w pęknięty wazon.

Starałam się uspokoić oddech. Kiedy mi się to udało, powoli usiadłam i spojrzałam na rękę. Rozcięłam sobie skórę. Zaczynało się przed łokciem a kończyło w połowie ręki do nadgarstka. Pięknie. Po prostu pięknie. Wstałam powoli na równe nogi, starając się nie ruszać prawą ręką. Tym razem szłam szybciej. Otworzyłam drzwi łazienki i weszłam do środka.

- Leila... Cholera, co się stało?! - spojrzałam na mężczyznę. Adam stał na środku ubrany w spodenki. W rękach trzymał koszulkę, miał mokre włosy. Super. Bierz dalej prysznic. Nie odpowiedziałam mu od razu. Chciałam podejść do umywalki, lecz wilkołak stanął przede mną i przyciskał mokry ręcznik do rany. Zapiszczałam cicho. To zabolało!

- Chodźmy do sypialni...

- Niby po co? Już wywinęłam orła przez ten burdel, jaki tam jest. - przerwałam mężczyźnie. Nie krzyczałam. Powiedziałam to twardo i spokojnie.

- Cholera... Przepraszam, ja po prostu...

- Straciłeś panowanie nad sobą. To też było z mojej winy... - przełknęłam ślinę i zamknęłam oczy. Zrobiło mi się słabo. Czułam, że nie stoję prosto. Że się kołyszę.

- Leila? Wszystko dobrze? - Adam wzmocnił swój uścisk na mojej talii. Oparłam się o mężczyznę i wzięłam głęboki drżący oddech. Oczy miałam cały czas zamknięte.

- Idziemy do lekarza. - wiedziałam, że coś jest nie tak, więc pokiwałam twierdząco głową.

- Pójdę sama. - powiedziałam cichutko. Usłyszałam głośne zaprzeczenie od strony mężczyzny, dlatego otworzyłam oczy. Jednak gdy to zrobiłam, zakręciło mi się w głowie i znów straciłam równowagę, lecąc na mężczyznę. Na szczęście wilkołak wziął mnie na ręce w stylu panny młodej.

- Nie zamykaj oczu, skarbie. Nie waż mi się zamykać oczu. - Westchnęłam. Ale mi się chce spać. Musiałam przywalić mocno głową, jak upadałam.

- Kochanie, musiałaś się uderzyć głową o podłogę. Tak cholernie cię przepraszam. Zrobię dla ciebie wszystko. Nawet zaadoptujemy Isaaca, tylko nie zamykaj oczu. Obiecuję ci to.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro