Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Shuichi per.

Zapukałem do drzwi domu Oumy. Nikt mi nie otwierał przez co lekko się zdziwiłem i zaniepokoiłem. Chyba nie poszedł na wagary. Na pewno nie. Ouma na nie nie chodzi. On jest pilnym uczniem. Rozbrykanym i złośliwym ale pilnym. Mój instynkt detektywa mówi mi że coś złego się dzieje. Tylko jak mam wejść domu Oumy? Spojrzałem na klamkę i ją nacisnąłem i o dziwo drzwi były otwarte. To było dziwne. Spodziewałem się otwartych drzwi po Miu która jest rozbrykana i rozkojarzona i nie myśli za często o tym co robi ale Ouma? On jest przecież odpowiedzialny. To znaczy.... taki się wydaje. Nie znam go za dobrze więc nie wiem jak siè zachowuje w domu. Od razu kiedy wszedłem do środka zobaczyłem plecak Kokichiego. Był rzucony na ziemiè a w przedpokoju panował mały bałagan. Tia. To akurat podobne do Kokichiego. Tylko gdzie on ma pokój? I gdzie do cholery on jest?

- Kokichi?- zawołałem. Ruszyłem przed siebie do salonu. Nic. Po chwili dojrzałem schody na górę. Pewnie tam ma pokój. Spojrzałem jeszcze przelotnie na kuchnię i po chwili ruszyłem na górę. Mam nadzieję że ten szczur jest w domu bo nie będę go szukać po mieście ani nic. Po chwili usłyszałem jakiś huk z korytarza na górze. Wystraszyłem się trochę. Co to mogło być? Po chwili usłyszałem krzyk Kokichiego przez co od razu ruszyłem na górę. Co ten szczur znowu wymyślił? Jak to jakiś żart albo kłamstwo to go zabiję. SERIO. Po chwili szedłem do pokoju i to co zobaczyłem sprawiło ze serca zabiło mi szybciej.

Pare minut wcześniej

Kokichi per.

Założyłem pętlę na swoją szyję i spojrzałem jeszcze raz na swoje odbicie w lustrze. Tak to się kończy. Już za chwilę zamknę oczy i ich już nigdy nie otworzę. Kopnąłem krzesło na którym stałem i po chwili poczułem jak lina zaciska się na mojej szyi. Jednak po chwili lina się urwała i upadłem na ziemię. Uderzyłem głowa o ziemię. To nic poważnego. I co że trochę krwawię. To Tylko głowa. Szkoda tylko że nie uderzyłem na tyle mocno by się zabić. Po chwili zacząłem wstawać ale zanim zdążyłem cokolwiek zrobić spadła na mnie półka. Dokładniej to na moją rękę. Poczułem okropny ból w nadgarstku przez co wydarłem się jak nigdy. To tak boli. Nigdy nie czułem podobnego bólu. Z oczu poleciały mi łzy. Czemu nie mogę się zabić? Czemu wszechświat chce bym cierpiał? Po chwili usłyszałem jak ktoś wchodzi do pokoju. Serce mi stanęło. Co ja mam zrobić? Wstrzymałem oddech. Nie wiedziałem kto wszedł? Czy to jakiś złodziej? Morderca? Jak tak to niech mnie zabije? Niech skończy moje cierpienie. Czekałem na to co się stanie. Po chwili poczułem jak półka podnosi się i moja ręka jest wolna. Otworzyłem zapłakane oczy i spojrzałem na tego kogoś. W sumie to jedyne co widziałem to kolorowe plamy. Jednak przeważał kolor czarny i granatowy a jedyna osoba która chodzi w tych kolorach to shuichi.
Czy to on? Co on tu robi? Po co przylazł? Po chwili poczułem jak chłopak mnie podnosi. Wiecie. To ten uczuć kiedy jesteś taki niski i lekki że nawet wychudzony sześciolatek cię uniesie. Serio. Tak czy inaczej Shuichi położył mnie na łóżku i od razu wyszedł. Zostawił mnie? Nic dziwnego. W końcu mnie nie lubi. Delikatnie wytarłem swoje łzy i spróbowałem się podnieść jednak od razu zaczął mnie boleć mój nadgarstek. Syknąłem z bólu a do oczu znowu napłynęły mi łzy.

- no i po co się ruszasz? Miałeś leżeć- usłyszałem głos chłopaka. Nie słyszałem go od dawna. To czy wczoraj słyszałem ale od dawna nie zwracał się do mnie. Spojrzałem na niego. Saichara usiadł obok mnie z apteczką i wyjął te magiczne ustrojstwa typu bandaże i gaza. Chłopak delikatnie zaczął wycierać moją krew którą miałem na twarzy przez rozjebany łuk brwiowy. To było miłe. Pierwszy raz ktoś się mną opiekuje. Zawsze sam wszystko sobie robiłem. To niezwykłe uczucie. Po chwili Shuichi spojrzał na moją dłoń i delikatnie jej dotknął. Chłopak delikatnie poruszył moim nadgarstkiem na co syknąłem z bólu.

- prawdopodobnie to tylko stłuczenie. Ta szafka była za lekka by złamać ci nadgarstek. Nie ma co się martwić- powiedział granatowowłosy. Milczałem dlatego że nie wiedziałem co mam zrobić, powiedzieć. Chciałem się zabić. Czy on wie że to wszystko było tak jak by specjalnie?

- Kokichi.... co się stało? Tylko powiedz prawdę- powiedział Shuichi. Wziąłem wdech i spojrzałem na niego.

- ja..... Przewróciłem się... - powiedziałem. Nie przejdzie mi to przez gardło. Nie dam rady przyznać się do samobójstwa. Nie wiem czemu ale nie umiem. Spojrzałem na Saicharę który tylko patrzył w podłogę.

- skłamałeś- powiedział. Zdziwiłem się na to bo skąd on wie że skłamałem.

- skąd wiesz? - spytałem. Po chwili dotarło na mnie że tym pytaniem przyznałem się do kłamstwa. Super. Jak na wielkiego kłamcę to słabo u mnie z tym kłamaniem w tej chwili.

- Kokichi widzę przecież co się stało. Haczyk na którym powiesiłeś linę nie wytrzymał twojego ciężaru i się urwał przez co spadłeś na ziemię i przez to rozwaliłeś sobie głowę. Do tego szafka się na ciebie przewróciła i przez to masz stłuczony nadgarstek.- powiedział złotooki.

- skoro wszystko wiesz to po co pytasz?- spytałem. Czekałem na wyjaśnienie. Nie rozumiem. Czemu zadaje pytania?

- bo chcę wiedzieć czemu to zrobiłeś? Czemu chcesz się zabić? Życie ci nie miłe?- spytał Shuichi. W tym momencie znowu zaszkliły mi się oczy. Shuichi to zauważył przez co trochę posmutniał. Nie rozumiem go. Czemu się mną przejmuje? Po co on w ogóle nadal tu jest? To bez sensu. Dopiero po chwili zauważyłem że chłopak nadal czeka na moją odpowiedź. Czyli to co teraz mu powiem zdecyduje o wszystkim co dalej się stanie.  Tylko teraz pytanie. Mam skłamać i wszystko ukryć czy powiedzieć prawdę?

Macie kolejny  rozdział tego samego dnia bo why not

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro