Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kokichi per.

Więc minęło kilka dni. Było już ze mną lepiej. O wiele lepiej. Dziś wypisują mnie ze szpitala. Na reszcie. Podczas pobytu tu dowiedziałem się paru faktów. Jestem debilem, zabijanie się jest złe, podcięte gardło boli, umiejętność mówienia to bardzo potrzebna i przydatna umiejętność, szpitale to koszmar i to że kocham Saichare. W sumie to chyba od samego początku coś do niego czułem. Od kąt pierwszy raz go zobaczyłem wiedziałem że jest niezwykły i chę go lepiej poznać. Można powiedzieć że zakochałem się od pierwszego obejrzenia. Tylko fajnie że on jest pewnie w stu procentach hetero, że pewnie on i Kaede są razem ,a jak nie są to pewnie za niedługo będą i że po tym wszystkim pewnie Saichara mnie nie lubi i nie polubi w ten szczególny sposób. Zostało mi tylko udawanie że to wszystko tylko przyjaźń. W ten sposób nie stracę Saichary. Po chwili sali ktoś zapukał. Czekałem bez słowa aż ta osoba wejdzie. Po chwili zobaczyłem Lunę. No tak. Miała przed chwilą operację. Biedulka. Miała wycinane coś tam coś... tak coś... em... no tak czy inaczej jest ryzyko że straci głos. Lub już go straciła.

- to możesz mówić?- spytałem. W tym momencie dziewczyna spojrzała na mnie jak na idiotę.

- no co?- spytałem. W tym momencie dostałem poduszką w ryj.

- EJ NO CO JA TAKIEGO ZROBIŁEM!?- spytałem podnosząc głos co było błędem. Zabolało. Dobra walić. Jest okey.

- nie możesz mówić?- spytałem w końcu patrzàc na Lunę. Dziewczyna pokiwała głowa na tak.

- straciłaś głos!? O nieeeeeee. Teraz nie będziesz mogła mnie obrażać na głos jak mi przykro- powiedziałem śmiejąc się pod nosem. W tym momencie znowu dostałem poduszką.

- hej to kłamstwo było- zaśmiałem się patrząc na brunetkę. Ta tylko westchnęła po czym się uśmiechnęła. Zielonooka podeszła do mnie po czym usiadła obok. Wyciągnęła telefon po czym coś napisała i dała mi przeczytać.

„ wypisują mnie za tydzień ,a ciebie?"

- dziś. - powiedziałem uśmiechając się po czym dodałem - ale z ciebie Pechowiec- po tych słowach znowu dostałem poduszką. Dziewczyna o zielonych oczach szybko napisała ciś na telefonie po czym znowu dała mi to przeczytać.

jak ci jebnę to będziesz tu siedzieć jeszcze osiem miesięcy więc lepiej mnie nie wkurwiaj winogronowy cymbale"

- w tym momencie przegięłaś- powiedziałam po czym złapałem za poduszkę i uderzyłem nią Lunę. W tym momencie zaczęła się nasza walka na poduszki. Napierdalałem w nią równo i w sumie ona też nieźle mi dowaliła tymi poduchami. Po chwili podłożyłem jej nogę przez co dziewczyna wylądowała na ziemi ,a ja korzystając z tej okazji unieruchomiłem ją. Oczywiście z widoku trzeciej osoby to wyglądaliśmy jak para ,ale jebać. Ważne jest to że teraz Brunetka dostanie swoją karę za to że mi tu rozpierdala poduszki. Wziąłem poduszkę i już miałem zadać jej ostateczny cios kiedy drzwi do mojego pokoju się otworzyły. Od razu tam spojrzałem. Poczułem szybsze bicie serca. Każdy. Serio każdy tylko nie on i nie w tej chwili. Teraz to on mnie znienawidzi. Zabije. Odrzuci. Cokolwiek? Kurwa mać.






Shuichi per.

Dziś w końcu jest ten dzień. Idę właśnie do Kokichiego. Dziś wypisują go ze szpitala. Umie już mówić z tego co wiem. Mam nadzieję że nie będzie już próbować się zabić. Nie chcę go stracić. Podczas tych ostatnich dni Kaede się nie odzywała do mnie. Była zła. Za to Maki powiedziała mi że skoro tak mi zależy na kokichim i tak się o niego martwię to może się zakochałem. No na poczàtku nie wiedziałem co myśleć o tych słowach ,ale teraz... chyba miała rację. Zakochałem się w Kokichim. Moje przypuszczenia potwierdziła moja koleżanka z innej klasy. Kiyoko Kirigiri. Powiedziała że to na pewno miłość. Tylko teraz jak powiedzieć to Kokichiemu? W końcu on ledwo co próbował się zabić. Jak się dowie może mu to bardziej zrypać psychikę. Tak czy inaczej właśnie wchodziłem po schodach szpitala. Szedłem do pokoju w którym jest Kokichi kiedy nagle zobaczyłem że drzwi są uchylone. Powoli je otworzyłem i spojrzałem co się dzieje w pokoju. W tym momencie zamarłem. Kokichi i jakaś typiara bawili się w najlepsze. Wyglądali jak szczęśliwa para. W tym momencie poczułem jak moje serce pęka na kawałeczki. Kokichi spojrzał na mnie ,a ja zanim zdołał coś powiedzieć zamknąłem drzwi i ruszyłem do wyjścia ze szpitala. Było Killua przykro. Bardzo przykro. Jak mogłem w ogóle pomyśleć że on... odwzajemnia moje uczucia? Nie ważne. Lepiej pójdę do domu. Ochłonę. Przemyślę
To wszystko. Popłaczę się. Wyżalę kaede. Znowu popłaczę. Wyjdę na spacer. Znowu popłaczę i ostatecznie zasnę w parku w krzakach. Mam tylko nadzieję że Kokichi teraz za mną nie pójdzie i nie będzie mnie dręczyć. Nie mam ochoty z nim gadać.

- Saichara-chan gdzie ty idziesz?- usłyszałem jego głos. Nie chciałem się obracać. Uciekać też nie mogę bo jeszcze źle to odbierze i się zdepresuje mi na nowo. Co mam robić? Nie wiem. Jednak nie ucieknę od tej rozmowy. Muszę jakoś przeboleć to że on ma dziewczynę. To co za chwilę miało siè wydarzyć było nieuniknione.




♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️

KOKICHI: WSZYSTKO ZEPSUŁAŚ!

To plan!

Kokichi: jaki kurwa plan? Zepsucia mojego związku z saicharą?

Nie! Plan zeswatania was idioto. Dowiesz się wszystkiego w kolejnym rozdziale.

Kokichi: chyba że znowu będziesz się opierdalać i go nie wrzucisz przez najbliższe dwa miesiàce.

Morda to nie były dwa miesiące kurwa

Kokichi: tylko winny się tłumaczy.

Nie dostajesz dziś kolecji i morda w kubeł mam cię dość kurwa ja tu próbuję ci ślub zorganizować ,a ty tak się odwdzięczasz chuju jebany!!?

Kokichi: przepraszam?

No ja mam nadzieję. Dobra. Idę spać. I masz mi nie robić żartów.

Kokichi: okey...... ludzie dajcie mi trochę jedzenia w komentarzach.... bo kolacji nie dostanę ,a głodny jestem .z góry dzięki 💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro