10. "Oj daj spokój..."

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłego czytania!

Sarah

   Wczoraj przez resztę drogi żadne z naszej dwójki nie powiedziało ani słowa.

Nie chciałam z nim rozmawiać.

Nie mam pojęcia, czy blondyn wyczuł moją niechęć do niego? A może był inny powód?

Nie wiem i nie muszę wiedzieć.

    Dzisiaj rano obudził mnie płacz Tima. Sprawdziłam godzinę...piąta dwadzieścia.

Świetnie. A mogłam pospać do siódmej...

Niestety uspokajanie dziecka trochę zajęło.

Pomińmy proszę to, że jego głowa była pod poduszką.

Nie chciałam żeby obudził mamę, ok?! Z prawdziwym dzieciątkiem bym tak nie zrobiła...

Teraz jestem w drodze do szkoły. Lydia dzisiaj miała wcześniej jakieś kółko dodatkowe, więc idę sama. W uszach mam słuchawki, z których płynie Dollhouse od Melanie.

Po chwili jestem już przed szkołą. Wyciągam z uszu słuchawki i powoli idę w stronę budynku. Wchodzę do środka i idę przed siebie przez długi korytarz. Podchodzę do swojej szafki i powoli wpisuje kod, a następnie ją otwieram.

Gwałtownie odsuwam się od szafek czując niewyobrażalny smród. W środku zauważam coś dużego i białego.

Co jest?

Podchodzę bliżej i opuszkami palców wyciągam to ciężkie białe coś. Przyglądam się temu uważnie i dostrzegam karteczkę.

Jedną ręką odklejam papier i go otwieram.

Posprzątaj kupkę Tima, mamuśka ;)

Jebany Hemmings!

Szybkim krokiem idę do toalety i otwieram okno, po czym wyrzucam pełną pieluchę przez okno. Błyskawicznie podchodzę do kranu, aby dokładnie umyć ręce. Nigdy tak energicznie nie tarłam mydła w dłoniach.

Niedobrze mi.

Kiedy w końcu uznaje, że już mogę przestać myć ręce, zakręcam wodę i podchodzę do ręczników papierowych. Wyciągam dwa listki i starannie wycieram dłonie.

Cholera, nie zamknęłam szafki.

Wychodzę z łazienki i wracam na korytarz. Z daleka zauważam małe zbiorowisko wokół mojej szafki.

Zajebiście kurwa.

- Sandy, pieluchy się wyrzuca, a nie trzyma w szkole - mówi Luke uśmiechając się przy tym złośliwie.

- Gdybyś mi nie wpakował tej pieluchy to by jej tutaj nie było.

- Niby jak miałbym ją tam wsadzić? Nie znam szyfru.

Zaraz wybuchnę.

- Oj daj spokój...- mówię patrząc na niego z mordem w oczach.- Chcę ci tylko przypomnieć, że lalki nie srają, więc który z was nasrał do pieluchy?- po moim pytaniu, korytarz szkolny milknie i uczniowie przyglądają się naszej dwójce z zainteresowaniem.

Oj, spierdalajcie.

Ciekawscy idioci.

- Jak już mówiłem mamuśka, nie znam szyfru. Nie mów mi tylko, że robisz kupę do pieluchy.

- Najwidoczniej któryś z was zna kod.

Blondyn tylko uśmiecha się szerzej, a w jego oczach przemyka błysk rozbawienia.

Cały czas sobie ze mnie kpi.

- Wiesz co, Hemmings?! Po tym wszystkim myślałam, że może być...- w porę gryzę się w język, przez co czuje metaliczny posmak krwi. Prawie powiedziałam, że mnie i blondyna coś łączyło poza szkołą, przy połowie uczniów.

Przecież on by mnie zabił.

- Ja...nieważne. Nie srajcie więcej do pieluchy, bo się wkurwię - mruczę tylko i idę w stronę sali matematycznej, przepychając się pomiędzy szepczącym ludźmi.

Nie umiecie przesunąć tych głupich tyłków?

Siadam przy swojej ławce wzdychając głośno. Lydia zauważa, że nie mam humoru i od razu wlepia we mnie spojrzenie typu "opowiedz mi o wszystkim".

Uwierz, chciałabym...

A może niedługo?

W końcu Lydia to moja przyjaciółka, więc mogę jej ufać, prawda?

Nikomu by przecież nie powiedziała.

- Dzisiaj, u mnie po lekcjach - mówię krótko z delikatnym uśmiechem, na co przyjaciółka kiwa głową.

Gdy nauczycielka wchodzi do klasy nagle dostaje wiadomość. Jak najdyskretniej staram się sprawdzić od kogo to.

Hemmings.

Czego on ode mnie chce?

Daddy😍:
mamuśka nie dąsaj się

Prycham cicho pod nosem czytając treść wiadomości.

Ja:
daj mi spokój

Daddy😍:
nie pamiętasz co ci kiedyś mówiłem?

Daddy😍:
nie ma mowy, że dam spokój

Daddy😍:
dobrze się bawię

Ja:
ugh

Wzdycham cicho i wsadzam telefon do kieszeni. Do końca lekcji słucham tego co mówi nauczycielka, mimo że kompletnie nic nie rozumiem.

    Przerwa obiadowa. Nienawidzę chodzić na stołówkę, serio. Głównie dlatego, że na wprost mnie, kilka stolików dalej siedzi Hemmings. Wcześniej nie zwracałam tak na to uwagi, ale teraz boje się, że przyłapie mnie na gapieniu się.

A tego nikt nie chce.

Pomińmy to, że blondyn zawsze patrzy na mnie z kpiną. Tak, widzę ją nawet z daleka.

Albo po prostu widzę to na każdym kroku i moja podświadomość już mi od razu mówi, że tak jest.

Podchodzimy do bufetu. Ja biorę jakąś sałatkę, a moja przyjaciółka bułkę. Potem pogrążone w rozmowie idziemy do stolika, przy którym siedzi już Tony.

- Hej piękne - mówi na przywitanie. Lydia siada obok niego i składa na jego ustach krótki pocałunek.

Rozpływam się. Dosłownie. Są tacy uroczy...

- Co robicie po szkole?

Dobrze wiem, że jego pytanie bardziej skierowane jest do mojej przyjaciółki.

- Idę do Sarah'y, wiesz plotkowanie i te sprawy - odpowiada brunetka i posyła mu delikatny uśmiech. Widząc jak im się przyglądam, dziewczyna puszcza mi oczko.

Resztę przerwy rozmawialiśmy i śmialiśmy się z naszych głupich myśli.

   Wychodzimy właśnie ze szkoły. Tony powiedział, że nas podwiezie i mamy poczekać przed szkołą.

- Mamuśka idziemy - nagle za moimi plecami słyszę niski głos.

Co ja jestem psem?

- Wracam z Lydią i Tonym. Poza tym, dlaczego miałabym z tobą wracać?

Po jego minie wiem, że nie jest zadowolony z mojej odpowiedzi, ale nic nie mówi. Jedynie zaciska zęby i szybko mnie omija, przy okazji trącąc mnie ramieniem.

- Co to było?- pyta Lydia przyglądając mi się z niemałym zainteresowaniem.

- Nic takiego. Gdzie ten Tony?

- Już idzie.

I rzeczywiście idzie. Ciemnowłosy chłopak właśnie wyszedł ze szkoły i zmierza w naszym kierunku, mając na ustach delikatny uśmiech, który praktycznie zawsze gości na jego ustach.

Wsiadamy do auta. Ja do tyłu, a Lydia na miejscu pasażera.

- To gdzie was dokładnie podwieźć moje panie?

Wchodzimy właśnie do środka. Mama jest w pracy, czyli dom jest pusty. Ściągamy buty, bierzemy przekąski i kierujemy się do mojego pokoju.

Zresztą, jak zawsze. To już nasza rutyna.

- Opowiadaj - mówi Lydia sięgając dłonią po popcorn.

- Może lepiej na razie nie jedz...

- Jest aż tak źle?

- Tak. Zdecydowanie.

Brunetka szybko przełyka popcorn i siada wygodniej czekając aż zacznę mówić.

- Chodzi o Hemmingsa.

- Robi gorsze rzeczy? Sarah to się musi skoń...

- Poczekaj, daj mi opowiedzieć wszystko od początku do końca - mówię zatykając jej usta.- I mi nie przerywaj.- dodaje szybko, a dziewczyna na szczęście kiwa głową.

Zaczynam powoli i dokładnie opowiadać wszystkie wydarzenia, które miały miejsce. Od incydentu w toalecie, do tego dzisiejszego z pieluchą. Widziałam, że przyjaciółka słucha uważnie każde moje słowo. Do tego co chwilę marszczyła brwi, co robi gdy nad czymś rozmyśla.

-...i to w sumie wszystko.

Czekam na reakcję ze strony zielonookiej, ale na razie patrzy na mnie z szokiem. Wygląda jakby nadal analizowała moje słowa.

- Wow - odzywa się w końcu.- Nie wiem co o tym wszystkim myśleć...

- Ja tym bardziej, uwierz.

- Tylko zastanawia mnie jedno...

- Mów - mówię szybko.

- Dlaczego na lodowisku zachowywał się normalnie? Zawsze mógł być ktoś ze szkoły i was zobaczyć...

Właśnie...

- Może...pogadaj z nim?

Najgłupszy pomysł świata, wybacz słońce.

- Niby o czym?

- O tym wszystkim. Wyciągnij z niego jaki ma w tym cel i po co to robi.

- No nie wiem. Wątpię, że to wypali.

- Trzeba mieć nadzieje, kochanie!

Nadzieja matką głupich.

     Jest już po dwudziestej drugiej, Lydia niedawno poszła.

Aktualnie  leżę przeglądając instagram, gdy nagle dostaje wiadomość.

Al💙:
mogę przyjść...?

Coś musiało się stać...

Ja:
wpuszczę cię tylko musimy być cicho, bo mama śpi

Al💙:
5 minut i jestem

Nic więcej nie odpisuje, po czym wyłączam telefon. Ubieram kapcie i owijam się kocem, a następnie jak najciszej schodzę na dół.

Stoję na korytarzu, owinięta kocem i czekam na przyjaciela. A właśnie...wzięłam koc, bo noc jest straszna. Mam wrażenie, że zaraz zamarznę!

Dostaje wiadomość od Alana.

Al💙:
możesz otworzyć

Szybko podchodzę do drzwi i otwieram je tak, aby mama tego nie usłyszała.

- Hej... - mówi strasznie cicho.

Patrząc na niego muszę zakryć usta, żeby nie pisnąć z przerażenia.

- Wchodź szybko...

Wciągam go za kurtkę do domu i zamykam drzwi. Widząc jak się trzęsie oddaje mu koc.

- Chodź do łazienki. Wyglądasz strasznie.

- Dzięki - prycha cicho pod nosem.

Mi nie jest do śmiechu...

Idziemy do góry i zamykamy się w łazience.

Pomagam mu ściągnąć buty, a następnie koszulkę. Przy tym drugim jest niestety ciężej, bo chłopaka to boli.

Na jego ciele jest pełno siniaków i ran. Twarz jest cała posiniaczona, a z łuku brwiowego leci krew.

To nie wygląda dobrze...

Wyciągam z szafki apteczkę i zaczynam oczyszczać rany. Staram się to zrobić najdelikatniej jak potrafię.

- Ej, spokojnie...to nic takiego - szepcze widząc moje trzęsące się z nerwów dłonie.

- Nic? Ty to nazywasz nic? Przepraszam...- mówię szybko, gdy chłopak syczy.- Kto ci to zrobił?

Przez dłuższą chwile Alan nic nie mówi. Unika mojego wzroku jak tylko może...

Coś jest nie tak.

- Al? To nie są żarty. Powiedz kto ci to zrobił.

Chłopak już otwiera usta, gdy z mojego pokoju można usłyszeć jak coś spada.

Cholera, zostawiłam otwarty balkon.

- Poczekaj tutaj - mruczę cicho i wychodzę w łazienki.

Cała zestresowana idę w stronę pokoju. Wychylam się zza ściany i mam wrażenie, że za chwilę wybuchnę.

CZY ON SOBIE ZE MNIE ŻARTUJE?!

- Co ty tutaj robisz kurwa? - pytam zła szepcząc.

- Przyszedłem po Tima.

Blondyn cały czas stoi do mnie tyłem.

Wchodzę do pokoju i pochodzę do niego.

- Mogłeś to zrobić rano.

- Ale teraz miałem po drodze - warczy zaciskając pięści. Zjeżdżam na nie wzrokiem i zauważam masę zadrapań.

- Chodź ze mną - nie czekając na jego odpowiedź ciągnę go do łazienki. Mam w dupie czy mu się to podoba, czy nie. Otwieram drzwi i wpycham niebieskookiego do środka.

- Co ty robisz? - pyta Hemmings zamykam drzwi na zamek.

- Ty mu to zrobiłeś?

Wskazuje na Alana, a blondyn chyba dopiero teraz go zauważył.

- Nie.

- Alan, on ci to zrobił? Lepiej powiedz prawdę - ostrzegam go, patrząc na chłopaków ze złością.

- Nie...

- Alan.

- To był diler okej? Trochę się posprzeczaliśmy i tyle.

Słysząc jego słowa zakrywam usta dłonią.

- Tyle razy cię prosiłam żebyś z tym skończył...

- A ja za każdym razem powtarzałem, że to nie jest takie łatwe!- krzyczy patrząc na mnie z wyrzutem. Cholera, jeszcze obudzą mamę. - Niepotrzebnie do ciebie przychodziłem, to był błąd. Wypuść mnie.

- Al...

- Powiedziałem wypuść mnie!

Nigdy aż tak po mnie nie krzyczał...

Nie chcąc się kłócić, kręcę załamana głową i otwieram drzwi. Odsuwam się na bok, żeby chłopak mógł wyjść, a po chwili słychać zamykanie drzwi wejściowych.

Chce mi się ryczeć.

Hemmings stoi przy prysznicu i nic nie mówi. Jedynie na mnie patrzy.

- Nie powinnaś dać mu się tak potraktować - odzywa się nagle.

- Hemmings, idź do domu...

- Mówię poważnie.

- Traktujesz mnie o wiele gorzej i będziesz mówił coś takiego? Zastanów się czasem zanim coś powiesz...

Zostawiam go w łazience i idę do pokoju. Słyszę, że za mnie idzie.

- Sarah...

- Co ja ci takiego zrobiłam co? Powiedz mi, tylko szczerze, za co ty mnie tak nienawidzisz? Zniosłam wiele, ale...mam dość, rozumiesz?

Stoję tyłem do chłopaka. Słyszę jak ciężko oddycha, a po chwili jego kroki.

Wyszedł z pokoju.

Kiedy wychodzi z domu, schodzę na dół i zamykam drzwi. Opieram głowę o metalową powłokę i oddycham ciężko.

- Sarah?

- Mamo...wypuszczałam kota. Wskoczył do domu przez balkon. Nie przejmuj się i śpij - mówię zanim wchodzę do pokoju.

Rzucam się na łóżko i patrząc na sufit zastanawiam się nad tym wszystkim.

Naprawdę mam dość.

Dlaczego moje życie nie może być nudne?

Do następnego❤️

Hejka!

Co myślicie o zachowaniu Alana?

Ogólnie co myślicie o chłopaku?

Czy Luke da Sarze spokój?

Którego z bohaterów jak na razie lubicie najbardziej, a którego najmniej?

Napiszcie mi co sądzicie o rozdziale, chętnie posłucham

Z góry przepraszam za błędy!

Miłego dnia i do zobaczenia we wtorek <3

love you all!
-luvvvharry-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro