19. "Chcesz uciec?"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłego czytania!

Sarah

Już prawie jestem gotowa. Mama jest u siebie i robi się pewnie na bóstwo, Luke pojechał jakieś półtora godziny temu do siebie, żeby też się ogarnąć.

Wracając na chwilę do naszej rozmowy, Luke już o nic nie pytał, bo zapewne widział, że nie mam ochoty o tym rozmawiać.

Aktualnie kończę prostować włosy. Co do policzka, makijaż mi trochę pomógł, ale muszę pamiętać, żeby nie zakładać z tej strony włosów za ucho.

Gdyby mama to zobaczyła...

Słyszę dzwonek do drzwi. Szybkim krokiem schodzę na dół, ale niestety mama jest szybsza i je otwiera.

- Cześć, Luke - mówi wpuszczając go do środka.

- Dobry wieczór, pięknie pani wygląda - rzuca z tym swoim uśmiechem, a następnie składa pocałunek na dłoni mojej rodzicielki.

- Już zawołam Sarah'ę, jest na...

- Tutaj jestem - odzywam się, przez co mama podskakuje wystraszona. Posyłam w jej stronę niewinny uśmiech, na co parska cichym śmiechem.

- Ja pójdę na górę dokończyć przygotowywania. Jak będziemy wychodzić to was zawołam - rzuca przez ramie, gdy biegnie po schodach.

Uśmiecham się widząc ją taką.

Mam nadzieje, że Marcus okaże się tym jedynym.

Obracam się w stronę blondyna i po prostu na niego patrzę. Przejeżdżam po nim wzrokiem i aż zrobiło mi się gorąco.

Wygląda nieziemsko.

Idealnie wyprasowana koszula, która delikatnie opina jego mięśnie, do tego czarne jeansy i vansy.

Skubany podoba mi się jeszcze bardziej...

Znaczy, co?

- Cześć, piękna - odzywa się pierwszy, wyrywając mnie tym z zamyślenia.

Delikatnie się rumienie widząc ten znaczący uśmiech.

On wie, że się na niego zagapiłam, kurwa.

- Cześć... - mówię cicho i powoli do niego podchodzę.

Kiedy staje nim twarzą w twarz, w odległości trzech kroków do siebie, Luke podnosi rękę i przykłada ją do mojego sinego policzka. Zaczyna go gładzić, co jest dla mnie nadzwyczaj kojące. Zamykam oczy i spokojnie oddycham rozkoszując się chwilą.

- Wyglądasz przepięknie - szepcze, a ja słysząc to otwieram oczy. Wtedy nasze spojrzenia się spotykają.

Jego błękitne tęczówki przyciągają jak magnes albo czarna dziura. Jak już w nie spojrzysz - nie możesz oderwać od nich wzroku.

- No już dzieciaki, Marcus czeka - podskakuje wystraszona, słysząc głos mamy za plecami.

Szybko poprawiam włosy żeby nie było widać siniaka, ale przy okazji zakrywam soczyste rumieńce.

Blondyn puszcza mi oczko, a następnie łapie mnie za rękę. Po ubraniu przeze mnie kurtki wychodzimy z domu.

Wsiadamy na tylne siedzenia i witamy się z Marcusem.

- Cześć, Sarah wiesz za ile przyjdzie twoja mama? - pyta uśmiechając się do mnie pogodnie.

- Właśnie wyszła z domu - mówię podekscytowana i czekam na jego reakcje.

Mężczyzna szybko się obraca i obserwuje moją rodzicielkę. Nawet kątem oka da się zauważyć te magiczne iskierki i podziw, gdy na nią patrzy.

A nawet i miłość. Co mnie bardzo cieszy.

Mama wsiada do samochodu i wita się z mężczyzną. Na ich ustach cały czas gości szeroki uśmiech.

Też chciałabym się kiedyś zakochać...

Z myśli wyrywa mnie dłoń Luke'a, która aktualnie znajduje się na moim udzie i je gładzi.

- Rozluźnij się - szepcze, nie zaprzestając tej przyjemnej czynności. Biorę głęboki wdech i wydech, a następnie powoli się rozluźniam.

   Droga minęła nam w przyjemnej ciszy. Niestety, gdy zatrzymaliśmy się pod domem Marcusa, zaczęłam na nowo się stresować.

Boje się reakcji Ashtona...

Wysiadamy z samochodu i idziemy w stronę drzwi. Luke cały czas idzie za mną, przy okazji muskając palcami dół moich pleców, co wcale nie pomaga.

Na pewno drżę jak galareta.

Wchodzimy do środka, a ja nie wiem co ze sobą zrobić. Powoli ściągam buty, ale mam ochotę zostać na tym korytarzu i nie wchodzić wgłąb domu.

- Piękna, tylko my tu jeszcze stoimy - mówi cicho niebieskooki, cały czas gładząc mi plecy. - Wszystko okej?

- Tak...chyba - mówię niepewnie. - No dobra, nie - wzdycham cicho. - Boje się reakcji Ashtona...

- Ash to oaza spokoju. Nie musisz się martwić, zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.

- No dobra, to...chodźmy.

Chłopak posyła mi delikatny uśmiech. Wchodzimy do salonu, gdzie siedzą tylko mama i Marcus.

Gdzie on jest?

Patrzę pytająco na Luke'a.

- Sarah, Ash mieszka ze mną i chłopakami. Zapomniałaś?

Kiwam zawstydzona głową.

Zapomniałam.

Nagle drzwi wejściowe się otwierają, a przez nie wchodzi Irwin. Jest ubrany podobnie do Luke'a i też wygląda niesamowicie.

- Luke? Mamuśka? Co wy tutaj robicie? - pyta, a ja wywracam oczami na swoje przezwisko.

- Właściwie to...

- Synu! W końcu jesteś! - przerywa mi pan Irwin stając w korytarzu z mamą.

- Ta, hej - odpowiada...oschle? - Kto to?

- Um...jestem Tracy - mówi niepewnie i wyciąga dłoń w stronę chłopaka.

- Ashton - odpowiada nonszalancko i nie podaje ręki.

Mama się czerwieni i szybko chowa rękę.

- Ashton, jak ty się zachowujesz?

- A ty? - odpryskuje mu.

Marcus wzdycha i idzie z mamą w stronę salonu mówiąc jeszcze, abyśmy za chwilę przyszli.

- Co ty odpierdalasz? - pyta widocznie zły blondyn, patrząc na przyjaciela.

- O co ci chodzi? Przyprowadził kolejną łatwą pannę i...

- Nie przyprowadził żadnej łatwej panny, tylko moją mamę - warczę przerywając mu. - Lepiej będzie jak szybciej do nich dołączę - rzucam rozdrażniona, a następnie idę w stronę salonu.

Słyszę jeszcze za plecami jak Hemmings przeklina pod nosem i ochrzania chłopaka. Jakoś się tym nie przejęłam.

Mam to gdzieś.

Kiedy już jestem przy stole, posyłam mamie i Marcusowi delikatny uśmiech, po czym siadam na przeciwko rodzicielki. Obok mnie jest wolne miejsce i mam nadzieje, że siądzie na nim Luke.

Po chwili przychodzą też chłopcy. Ashton patrzy na mnie i bez słowa siada na rogi stołu, obok swojego ojca. Blondyn siada obok mnie i od razu łapie mnie za rękę.

Uśmiecham się pod nosem na ten gest. Marcus wstał i coś mówił, ale przyznam, że nie bardzo się na tym skupiłam...

Luke

  
Siedzimy przy stole już dobrą godzinę. Jak na razie atmosfera jest napięta. Sarah praktycznie się nie odzywa, czasem krótko odpowiada.

Ashton też siedzi cicho, ale i tak częściej się odzywa.

- Przepraszam, porwę na chwilę Sarah'ę. Za niedługo wrócimy.

Brunetka patrzy na mnie z szokiem i powoli wstaje. Kładę dłoń na dole jej pleców i prowadzę ją na korytarz. Podaje jej kurtkę, którą szybko ubiera, po czym wychodzimy z domu.

Stajemy z boku i jak na razie nic nie mówimy. Ja nie wiem od czego zacząć, a dziewczyna nie jest chętna do rozmowy.

- Co jesteś dzisiaj taka cicha? - próbuje zacząć rozmowę, ale ta tylko wzrusza ramionami. Zauważam, że lekko się trzęsie, więc powoli zapinam jej kurtkę. Cały czas patrzę w jej oczy, a ona w moje.

Jej policzki są delikatnie zaróżowione od zimna. Zakładam jej kosmyk włosów za ucho, a wtedy w oczy rzuca mi się siniak zakryty makijażem. Krzywię się delikatnie, po czym całuje ją w czoło. Na jej twarzy pojawiają się delikatne rumieńce i nieśmiały uśmiech, a ja unoszę kącik ust.

- Chodźmy stąd.

- Chcesz uciec? - pyta zaskoczona, a ja najzwyczajnej w świecie kiwam głową.

- Nie traćmy czasu, potem wrócimy - rzucam wystawiając w jej stronę rękę. Sarah podaje mi swoją drobną dłoń i splata ją z moją wielką.

Szybkim krokiem wychodzimy zamykając ogrodzenie. Skręcamy w prawo i idziemy przed siebie.

- Gdzie tak w ogóle idziemy? - pyta cicho.

Nagle w mojej głowie pojawia się pewien pomysł.

- To jest myśl - chwale się w myślach. Mam ostatnio same dobre pomysły.

Już się tak nie chwal, narcyzie.

Głupi mózg.

- Zobaczysz, piękna - zaglądam na nią kątem oka i widzę jak się uśmiecha.

Nawet nie wiecie jaką czuje satysfakcję, gdy widzę na jej twarzy uśmiech, który znajduje się tam dzięki mnie.

Dużo się zmieniło. I to w krótkim czasie. Kiedyś satysfakcjonowały mnie jej łzy i błagania, a teraz uśmiech i rumieńce.

   
   W końcu dochodzimy na miejsce.

- Plaża? W zimę? - pyta rozbawiona dziewczyna.

- Czemu nie?

Uśmiecham się do niej leniwie. Już mamy iść do miejsca docelowego, gdy przypominam sobie jedną rzecz.

Sarah ma szpilki.

- Teraz mi zaufaj, okej?

- Ale nie wrzucisz mnie do oceanu, prawda?

- Oczywiście, że nie - zaprzeczam od razu i całkowicie szczerze.

Nie chcę żeby była chora. W lato byłoby co innego.

Podchodzę do niej bliżej i podnoszę jak pannę młodą. Zaczynam iść w stronę atrakcji wieczoru.

- Przecież mogę iść...pewnie jestem za ciężka.

- Jesteś idealna - wypalam zanim zdążę pomyśleć.

Ja pierdole.

Ale przynajmniej Sarah się uśmiecha.

Dochodzimy do huśtawek. Zawsze jak tutaj przychodziłem to sam. Niewiele osób o tym wie, bo jest to na takim jakby "odludziu".

- Luke, jest zakaz przejścia. Nie można się huśtać...

- My możemy, piękna - wciąż trzymając brunetkę, przechodzę przez tasiemkę i sadzam ją na białej huśtawce.

Sam siadam obok, na czarnej. Powoli zaczynamy się huśtać.

- Nie podobało ci się na kolacji, prawda? - pytam mimo, że dobrze znam odpowiedź.

Po prostu muszę zacząć jakiś temat.

- Ani trochę - wzdycha cicho i obserwuje zachodzące słońce. - Myślałam, że Ashton to lepiej przyjmie...

- Też spodziewałem się innej reakcji, ale on już tak ma. Nie lubi kiedy pan Irwin się z kimś spotyka. Uważa, że tylko ma być tylko z jego mamą.

- Dlaczego jego rodzice nie są razem?

- Jego mama zmarła na raka...

Widzę jak Sarah przykłada dłoń do ust.

- A gdzie twój tata? - nagle dziewczyna się spina.

- Rodzice wzięli rozwód...strasznie się kłócili i nie widzieli sensu bycia razem. - mówi cicho. - Tata obiecał, że będzie przyjeżdżał, ale nie zrobił tego. Kiedyś wysyłał prezenty albo kartki, rozmawialiśmy przez telefon, ale...teraz w ogóle nie mam z nim kontaktu. Nawet nie wiem czy....nie wiem czy żyje.

Między nami następuje nieprzyjemna cisza. Nie bardzo wiem co powiedzieć...wiem jedno.

Sarah na to nie zasłużyła.

- Przepraszam, że spytałem.

- To nic takiego, Luke. - czy to dziwne, że uwielbiam jak wypowiada moje imię?

Już mam wstać w huśtawki i do niej podejść, gdy ta zrywa się, przez co spadam na ziemie.

Sarah na początku patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami, a po chwili zaczyna się głośno śmiać.

Przez chwilę patrzę na nią złowrogo, ale sam się śmieje.

I właśnie doliczyłem sobie +1 do zajebistości, bo poprawiłem jej humor.

Do następnego❤️

hejka!
Jak się podoba rozdział?
Co myślicie o reakcji Ashtona?
A o zachowaniu Luke'a w stosunku do Sarah'y?
Z góry przepraszam za błędy!
Miłego wieczoru i do zobaczenia <3

love you all!
-luvvvharry-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro