30."Sarah, porozmawiajmy..."

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłego czytania!

Sarah

   Pobyt w LA naprawdę dobrze mi zrobił. Świetnie się tutaj bawiłam, a Luke stał mi się jeszcze bliższy. Cały ten tydzień zleciał strasznie szybko i właśnie stoimy z mamą na lotnisku. Luke i pan Hemmings postanowili nas odwieźć, a Liz pożegnała się z nami wcześniej.

Kątem oka spojrzałam na mamę rozmawiającą z mężczyzną, a potem wróciłam wzrokiem do Luke'a. Gdy zobaczył, że na niego patrzę, posłał mi delikatny uśmiech, który oczywiście odwzajemniłam.

- Będę tęsknić, wiesz? - przytula mnie do siebie.

- Ja za tobą też, słońce....ale to tylko tydzień i znowu się zobaczymy - mówi, a ja nie mam pojęcia czy stara się pocieszyć mnie, czy siebie.

Nagle w głośnikach rozbrzmiał głos kobiety informujący o tym, że ja i mama powinnyśmy już iść w stronę kontroli.

- Tak, to tylko tydzień - mówię uśmiechając się sztucznie.

- Zobaczysz, minie chwila, a w końcu wycałuje cię na smierć - szepcze z iskierkami w oczach, na co się rumienie i uśmiecham. - Są...

- Co? - pytam nie do końca rozumiejąc. - Luke?

- Twoje oczy — zaczyna jakby dalej nie dowierzał. - Jest w nich ten jebany blask, na który tak długo czekałem...

Nie wiem co powiedzieć, więc staje na palcach i muskam delikatnie jego usta. Odsuwam się, ale nie na długo, ponieważ jego usta po chwili atakują moje. Wzdycham cicho i obejmuje jego szyję, gdy jego palce jeżdżą po mojej talii.

- Sarah - słyszę głos mamy, więc niechętnie odsuwam się od chłopaka. - Musimy już iść. - mówi patrząc na naszą dwójkę z uśmiechem.

- Do zobaczenia, Luke.

- Do zobaczenia, Sarah - podchodzę do mamy, po czym ostatni raz na niego patrząc idę w stronę odprawy.

Jestem już w samolocie. Mama czyta jakiś magazyn, a ja słucham muzyki i myślę. O czym? O tym wszystkim co robimy z Lukiem. Kim dla siebie byliśmy? Myślę, że czymś więcej niż zwykłymi przyjaciółmi, ale nie osobami chcącymi być ze sobą...znaczy, gdyby Luke chciał ze mną być, to dawno byłabym jego dziewczyną. Już bez tego jestem jego...to wszystko, co z nim przeżyłam dało mi do zrozumienia, że...kocham go.

Ja, Sarah Johnson kocham chłopaka, którego byłam kiedyś ofiarą.

A co jeśli on nie odwzajemnia moich uczuć? Co jak jestem dla niego tylko przyjaciółką z dodatkiem?

Nie...nie zrobiłby mi tego. Prawda?

Starając się dłużej o tym nie myśleć, pobrałam pierwszą lepszą grę i zaczęłam zabawę. Niestety znudziła mi się już po chwili, więc nie miałam dobrego sposobu na zabicie czasu.

Nagle w oczy rzuciła mi się mała trójka widniejąca obok obok wiadomości. Bez zastanowienia kliknęłam na zieloną ikonkę i zauważyłam, że to od Luke'a.

Lucy🦒:
napisz jak będziesz w domu

Lucy🦒:
albo zadzwoń

Lucy🦒:
tak, zadzwoń

Uśmiechnęłam się czytając smsy, które chłopak niedawno wysłał.

Ja:
dobrze, zadzwonię głupku

Ja:
kocham cię, wiesz?

Dopiero kilka sekund później zdałam sobie sprawę, jaką głupotę zrobiłam. Jak najszybciej usunęłam wiadomość i odetchnęłam z ulgą.

Lucy🦒:
co tam było napisane?

Lucy🦒:
chce wiedzieć!

Ja:
że śmierdzisz

Lucy🦒:
grabisz sobie, Johnson.

Ja:
ha ha

Lucy🦒:
idziemy z tatą na miasto

Lucy🦒:
uważaj tam na siebie

Ja:
Luke, wracam do domu

Ja:
nic mi się tu nie stanie

Lucy🦒:
ale jeśli by coś się miało stać to mnie przy tobie nie będzie

Lucy🦒:
to mnie denerwuje, wiesz?

Patrząc na naszą konwersacje, miałam wrażenie, że się lekko wzruszę. Oczywiście przesadzam, ale takie "głupotki" zawsze sprawiają, że robi mi się ciepło w środku.

Sarah, uspokój się. On nic takiego przecież nie napisał.

   Podjeżdżamy taksówką pod dom. Już byłam gotowa żeby wyciągnąć telefon i zadzwonić do Luke'a, ale moją uwagę przykuła jedna rzecz. A właściwie to osoba.

Na podwórku mojego domu stała Lydia, która sprawdzała coś w telefonie. Nie mam pojęcia po co przyszła, ale dalej boli mnie to, co zrobiła. To nie znaczy, że zrywam naszą przyjaźń, po prostu...muszę o tym pomyśleć, a teraz będę miała na to trochę czasu. 

Wychodzimy z taksówki, a gdy dziewczyna słyszy odgłos zatrzaskiwania drzwi, podnosi głowę. Biorę torbę i powolnym krokiem idę w stronę domu.

Stęskniłam się za swoim pokojem.

- Sarah - zaczęła cała zestresowana. - Sarah, porozmawiajmy...

- Nie dzisiaj, Lydia - odpowiadam patrząc na nią smutno.

- T-To może jutro jak odpoczniesz po podróży? - zadała kolejne pytanie, bawiąc się telefonem. Zawsze kiedy jest zestresowana musi mieć coś w rękach i się tym bawić.

- Nie wiem, napisze ci jutro - nic więcej nie mówiąc odchodzę zaszczycając ją ostatnim smutnym spojrzeniem.

Puszczam mamę w drzwiach, a po jej minie widzę, że jest zaniepokojona tym co przed chwilą widziała. Staram się nie pokazywać po sobie, że jest źle. Dodatkowo staram się to zamaskować powolnym rozwiązywaniem butów.

- Sarah, chcesz ze mną pogadać? - zadaje niepewnie pytanie. - Skarbie, pamiętaj, że mi możesz wszystko powiedzieć. Jestem twoją mamą i zamierzam cię wyśpiewać mimo wszystko. Zawsze możesz do mnie przyjść i pogadać tak, jak za czasów podstawówki. Chcę wiedzieć co się dzieje w życiu mojej córki, przy okazji w nim uczestniczyć...

- Możemy usiąść i porozmawiać tak za godzinę? Chciałabym się trochę odświeżyć po podróży... - mówię co jest prawdą. Mam wrażenie, że okropnie śmierdzę potem, więc pewnie tak jest.

- Oczywiście, ja też się ogarnę i będę czekać w salonie — składa pocałunek na moim czole, po czym podnosi torbę i idzie w stronę swojej sypialni.

Nie tracąc czasu poszłam na górę. Weszłam do pokoju po czystą bieliznę, dres i moją koszulkę, w której chodzę po domu, a następnie idę do łazienki. Podchodzę do wanny i zaczynam napuszczać wodę przy okazji wlewając płyn żeby powstała piana. Gdy wanna jest już pełna, wkładam jeden palec żeby sprawdzić czy woda nie jest za gorąca.

Idealna.

Wchodzę cała do wody i już mam wkładać do niej dłonie, kiedy mój telefon zaczyna dzwonić. Wzdycham cicho, po czym wyginam się w celu wzięcia telefonu.

Luke.

- Halo?

- Dojechałaś? - pyta nawet się nie witając. - Nie odzywałaś się i miałem w głowie złe scenariusze...

- Spokojnie, żyję - odpowiadam nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu.

- Co robisz? Możesz gadać z kamerką?

Mogę? Myślę, że tak.

- Zadzwoń na facetime, czekam — mówię, po czym się rozłączam. Nie muszę długo wyczekiwać, bo chwilę później blondyn do mnie dzwoni. Odbieram od razu włączając kamerkę.

- Hej - mówi ochrypniętym głosem.

- Hej, znowu - śmieje się cicho. Sarah, ogarnij się.

- Co robisz, piękna? - piękna...

- Siedzę w wannie, mam nadzieje, że ci to-

- Nie przeszkadza mi to - odpowiada od razu, a ja mam ochotę się roześmiać. - Jedynym minusem jest to, że nie siedzisz w niej ze mną.

Racja...

- Na to przyjdzie czas - mówię, ale zdaje sobie sprawę co znowu zrobiłam.

Przez to będzie myślał, że rozmyślam o naszej przyszłości...

- Mimo to, chciałbym cię teraz zmacać.

- Luke! - piszczę, dzięki czemu mogę usłyszeć jego perlisty śmiech.

- Żartuję...chociaż w sumie to nie żartuję. Serio bym to zrobił.

- Możemy porozmawiać o czymś innym, głupku?

- Nie widzę takiej potrzeby - odpowiada, a j mam ochotę się zastrzelić. - Prosto w twarz, znaczy...prawie prosto w twarz wyznaję ci, że mam na ciebie cholerną ochotę i po naszej rozmowie będę musiał sobie zwalić, Saro Johnson.

- Luke, skończ - moje policzki zapewne są czerwone. - Powiedz mi lepiej co robiłeś z tatą.

  
   Przez następne pół godziny rozmawiam z nim na różne tematy, ale potem uznaję, że muszę zacząć się szykować jeśli mam się wyrobić w godzinę.

Stoję na dole schodów i nie wiem co zrobić. Dokładniej to co powiedzieć mamie. Mam zacząć od początku, czy tylko mówić o wątku z Lydią?

- Sarah? - słyszę głos mamy, więc wracam do rzeczywistości i na nią patrzę. - Idziesz?

- Tak, już już - mówię szybko i idę w jej stronę. Siadamy w salonie na razie nic nie mówiąc.

- To...co się u ciebie dzieje, słońce? Wiesz, że jeśli miałabyś jakieś nieprzyjemności to zawsze ci pomogę...

- Wiem mamo - mówię ciepło. - Chcesz wiedzieć wszystko, czy tylko o incydencie z Lydią?

- To już zależy od ciebie, nie zamierzam naciskać.

- Dobrze to... - biorę głęboki oddech. - Między Lukiem, a mną nie zawsze było...tak jak jest. Kiedyś nie cierpieliśmy siebie nawzajem i tego nie ukrywaliśmy. Znaczy ja się go bałam, bo on...był moim gnębicielem.

- Że co pro-

- Mamo, posłuchaj - nie pozwalam jej dokończyć. - Wszystko zmieniło się po tym, jak przydzielili nas razem do jednego projektu na biologii. Zbliżyliśmy się do siebie i...po pewnym czasie zaczęliśmy się tolerować, a potem lubić...bardzo lubić - prawy kącik moich ust się delikatnie unosi. - W tym czasie Alan wyznał mi miłość. Kocham go, ale nie w tym sensie, co on mnie. Przez co...zezłościł się i mnie trochę potargał, ale nie mocno. Teraz do mnie wypisuje, ale to już wygląda jak obsesja i nie chcę ciągnąc tej znajomości. Luke dużo mi pomógł możliwe, że nawet nie wie jak bardzo...

- Dobrze...a co do tego wszystkiego ma Lydia?

- W sylwestra się stało się coś bardzo...dziwnego  - nie mam pojęcia jak to opisać. - Po prostu zrobiła coś co mnie zaskoczyło i dopiero w Los Angeles o tym zaczęłam myśleć, ale to nie o jakąś głupotę. Lydia...przyprowadziła na imprezę tatę - kiedy mama usłyszała słowo 'tata' momentalnie zamarła. - Najlepsze jest to, że jedyne co mi powiedział to, że jego córka ma urodziny i chciałaby mnie poznać. M-Mamo...

- Skarbie, nie płacz proszę - szepnęła drżącym głosem i przyciągnęła mnie do uścisku. Łzy spływały ciurkiem po moich rozgrzanych policzkach, ale nie ścierałam ich, bo i tak powstałyby nowe. Nie chciałam się rozklejać, ale tak to już mają wrażliwe osoby. Nie potrafiłam się powstrzymać. - Lydia na pewno chciała dla ciebie dobrze...Pewnie nie pomyślała o tym, że nie chcesz go widzieć i myślała, że się ucieszysz. Co jak co, ale to twoja najlepsza przyjaciółka, dla której twoje szczęście jest jedną z najważniejszych rzeczy. Nie przestawajcie rozmawiać przez jakiegoś chuja, co nie potrafił utrzymać kutasa w spodniach...

- Mamo! - podnoszę na nią spojrzenie.

- No co? Nie zamierzam cię oszukiwać - wzrusza ramionami z delikatnym uśmiechem. - Prawda jest taka, że twój ojciec już mnie zdradzał kiedy byłam z tobą w ciąży. Nie chciałam o tym mówić, ale skoro ty byłaś ze mną szczera, to ja też zamierzam...

- Nazwał ją Shannon i ma skończyć jedenaście lat...

- Wiesz co? Idź tam i pokaż mu jaka jesteś bez niego silna oraz, że go nie potrzebujesz w swoim życiu. Jesteś Sarah Johnson, twoja babcia od zawsze była odważną i niepoddającą się kobietą, a ty masz to po niej.

- Po tej rozmowie wywnioskowałam, że pójdę - mówię w stu procentach szczerze. - Napisze do niego...

- Masz jego numer?

- Chyba raz do mnie pisał, ale nie jestem pewna...jeśli nie mam to mogę napisać do Lydii.

Sięgnęłam po telefon i zaczęłam szukać wiadomości. Gdy byłam pewna, że nie ma nic takiego, w moje oczy rzucił się nieznany numer z sms'em, który musiał być od niego.

Ja:
kiedy te urodziny?

Nieznany:
teraz w niedzielę. Cieszę się, że jednak przyjdziesz. Mam nadzieje, że Shannon cię polubi

Czyli pójdę na nie bez Luke'a...

Ja:
zobaczymy, może polubi porzuconą siostrę. A teraz przepraszam, ale chcę spędzić miło czas z mamą. Dowidzenia

- Ostro siostro - mówi mama kiwając głową z uznaniem. - Film, przekąski i wino?

- Zdecydowanie tak...

Tym samym resztę wieczoru spędziłam siedząc w salonie spędzając miło czas ze swoją rodzicielką.

Do następnego❤️

Hejka!
Mam nadzieję, że rozdział się podobał!
Z góry przepraszam za błędy
Do zobaczenia w <3

love you all!
-luvvvharry-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro