4. a coincidence

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uśmiechnął się, machając małej dziewczynce i niewiele starszemu od niej chłopcu, którzy przywitali się z nim i życzyli miłej pracy. To były dzieci mieszkające w domu niedaleko Jeongguka i odkąd się tutaj wprowadził, były zainteresowane jego obrazami. Czasami siadały obok niego na piasku, gdy malował morze lub zachody słońca i przyglądały się, jak nanosi kolejne kolory na płótno. Dzisiaj jednak były zbyt zajęte zabawą, ale dwudziestopięciolatek cieszył się, że może malować samotnie. On, farby, płótno, pędzle, złoty piasek, zapach morza i zachodzące słońce były dobrym połączeniem.

Poprawił czyste płótno na sztaludze i otworzył farby. Zerknął na krajobraz, który malował się przed nim. Niebo miało teraz ciepły żółtopomarańczowy kolor, a im wyżej kierował swój wzrok, tym intensywniejsze błękity farbowały nieboskłon. Nie dostrzegł ani jednej chmury; fale obmywały brzeg w miarowym rytmie, a ich szum sprawiał, że Jeongguk czuł się niesamowicie spokojny.

Kochał ten widok. Kochał przypatrywać się morzu, wschodom i zachodom, czuć piasek pod stopami i bryzę na policzkach. Uwielbiał przychodzić na plażę jako małe dziecko, jeszcze długo przed tym, jak pokochał farby i płótno.

Gdy studiował, jego znajomi z wydziału często dziwili się, że Jeongguk tak często wybiera na temat swoich prac nadmorski krajobraz. Większość z nich preferowała abstrakcję, obrazy budynków lub portrety. On jednak, chociaż uczył się malować wiele rzeczy, najbardziej lubił pejzaże. Kochał impresjonizm i podczas malowania krajobrazów czuł się najlepiej. Zupełnie, jakby przelewał na płótno swoje emocje, ukrywając je gdzieś między morzem a horyzontem. We własny sposób zapisywał swoją historię w złotym piasku i kolorowych chmurach.

Kiedy jednak jego wzrok napotkał nieznajomego mężczyznę, po raz pierwszy od bardzo dawna poczuł, że pragnie namalować postać. Już z daleka widział, że jasnowłosy miał idealnie proporcjonalną budowę ciała. Gdy nieznajomy zbliżał się w stronę morza, jego włosy powiewały lekko na wietrze, kontrastując z karmelową skórą twarzy. Chociaż Jeongguk znajdował się zbyt daleko, by przyjrzeć się oczom mężczyzny, mógłby przysiąc, że świeciły, jakby ukryto w nich całe konstelacje gwiazd.

Minął dwudziestopięciolatka, zupełnie nie zwracając na niego uwagi. Brunet wolał jednak, żeby mężczyzna zatrzymał się gdzieś niedaleko, by mógł widzieć jego twarz. Twarz, której tak bardzo chciał się przyjrzeć. Twarz, która wydawała się być bliska ideału już z daleka.

Westchnął cicho, ponownie skupiając się na krajobrazie. Słońce zbliżyło się ku horyzontowi, barwiąc niebo na kolory o innym nasyceniu, niż kilka minut wcześniej. W końcu zaczął malować, wciąż mając gdzieś z tyłu głowy obraz twarzy nieznajomego mężczyzny, którą — kto wie — może kiedyś uda mu się uwiecznić na płótnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro