7. are

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jeongguk od dziecka lubił pomagać innym. Czasami ludzie wykorzystywali jego dobre serce, przez co niejednokrotnie został zraniony, jednak mimo wszystko to kochał. Kochał swoimi czynami doprowadzać innych do szerokiego uśmiechu na twarzy tak samo, jak kochał czuć tę dumę, która rozpierała jego serce w takich momentach.

Czy to dlatego zdecydował się pomóc Taehyungowi, czy może to przez te piękne brązowe oczy, które tamtego dnia patrzyły na niego ze smutkiem? Nieważne, ile się nad tym zastanawiał, nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Może oba powody były tak samo ważne?

Przeczesał włosy dłonią i omiótł salon wzrokiem po raz ostatni. Jego serce biło szybszym rytmem od kilku minut i miał wrażenie, że w pomieszczeniu zrobiło się goręcej. Stresował się, nie mógł zaprzeczyć. Szczerze powiedziawszy, musiał przyznać, że gdy z jego ust wydostała się propozycja pomocy, nie sądził, że kilka dni później będzie stał na środku salonu, nerwowo poprawiając koszulę i sprawdzając, czy wszystko jest na swoim miejscu. Nie zawsze zachowywał się w ten sposób, gdy zapraszał kogoś do siebie, ale tym razem sytuacja trochę się różniła — zazwyczaj były to osoby, które znał bliżej. Taehyunga poznał pół miesiąca temu i rozmawiali zaledwie kilka razy. Chciał to zmienić, miał jednak wrażenie, że zapraszając go do siebie posunął się o krok za daleko.

Gdy usłyszał pukanie do drzwi, wzdrygnął się lekko. Zakręciło mu się w głowie, przez co potrzebował chwili, by odgonić mroczki sprzed oczu. Potem szybko skierował się do przedpokoju i przywitał Taehyunga, który dość nieśmiało wszedł do środka. Młodszy zaprosił go do salonu, chrząkając co kilka sekund, przez co jego starania, by ukryć stres, legły w gruzach.

Pisarz usiadł na kanapie, a malarz na fotelu naprzeciwko. Między nimi znajdował się niski stolik do kawy ze szklanym blatem. Leżało na nim kilka czasopism dla florystów i jakaś książka o malarstwie, którą Jeongguk kartkował z nudów poprzedniego dnia.

Siedzieli w ciszy. Jeon przez ten czas bawił się swoimi palcami, usilnie wbijając w nie wzrok, byleby nie spojrzeć na starszego. Z jakiegoś powodu czuł pewnego rodzaju niepokój i spokój jednocześnie; zupełnie, jakby stres spowodowany wizytą nieznajomego łagodziło inne, nieznane mu do tej pory uczucie. Uczucie, którego nie potrafił opisać słowami, ale gdyby miał je namalować, na płótnie pojawiłyby się gałęzie kwitnącej wiśni kołysane przez wiosenny wiatr w słoneczny dzień.

Natomiast dla Taehyunga był to idealny moment, by przyjrzeć się mieszkaniu dwudziestopięciolatka. Jakiś czas po tym, jak otrzymał zaproszenie, zaczął zastanawiać się, jak może wyglądać. Skoro ich domy wyglądają tak podobnie z zewnątrz, to czy wewnątrz również są podobne? Czy Jeongguk również miał mały ogródek za domem, a w salonie znajdowały się przeszklone drzwi prowadzące na taras? Czy na ścianach wiszą jego obrazy? Czy pomieszczenia są urządzone w sposób, jaki według niego pasował do młodego malarza najbardziej?

Przygryzł wargę, starając się nie uśmiechnąć. Tak, jak się spodziewał, ściany w mieszkaniu Jeongguka miały jasny, kremowy kolor, meble miały niewiele ciemniejszy odcień, a w rogach pomieszczeń, na półkach i niektórych szafkach stały doniczki z roślinami. Na ścianach wisiały jedynie małe fotografie oprawione w ramki, natomiast obrazy musiały znajdować się w innym pomieszczeniu.

Ten dom wręcz krzyczał imię jego właściciela, sprawiając, że Taehyung nie mógł kojarzyć tego widoku z nikim innym. Chociaż nie znał Jeongguka zbyt długo i choć zamienili ze sobą niewiele zdań, jasnowłosy czuł, że „delikatny jak podmuch wiatru" i „spokojny niczym ballada śpiewana podczas zachodu słońca" to słowa, którymi mógł opisać młodego malarza.

Spojrzał na niego, dyskretnie sunąc wzrokiem po jego sylwetce. Gdy dotarł do twarzy, dwudziestopięciolatek nawiązał z nim kontakt wzrokowy.

— Ładnie tu — powiedział, by przerwać ciszę. W tamtym momencie nic innego nie przychodziło mu do głowy.

— Dziękuję — szepnął Jeongguk, uśmiechając się lekko. Był wdzięczny Taehyungowi, że zaczął rozmowę, nawet jeśli miała mieć formę tylko kilku zdań. Sam nie miał ani pomysłu, ani odwagi, by rozpocząć jakąkolwiek konwersację ze swoim gościem.

— Jak długo malujesz? — zapytał jasnowłosy, rozpoczynając kolejną lekką i niezobowiązującą rozmowę.

Nie spodziewał się jednak, że dzięki temu pytaniu przez kolejne godziny będzie słuchał delikatnego głosu Jeongguka, którego dźwięk przypominał mu śpiew ptaków o poranku i działał jak balsam na każdą złą myśl pojawiającą się w głowie Taehyunga w ciągu ostatnich dni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro