1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Boję się. - Szept przerwał cieszę panującą w pomieszczeniu. Namjoon spojrzał w kierunku swojego męża, który stał obok i tak samo jak on bez przerwy wyglądał przez okno na pustą ulice.

Mieszkali w wyjątkowo spokojnej okolicy. Nie było tu wielu osób, mimo że miasto samo w sobie było całkiem duże i popularne. Ich dom mieścił się nieco na obrzeżach. Niedaleko znajdowała się stacja autobusowa, z której prowadziła długa, rzadko uczęszczana ulica. Po obu jej stronach rozmieszczone były dość bogate domy, a gdzieniegdzie od głównej drogi prowadziły mniejsze rozgałęzienia. Szerokie, piaskowe ścieżki wiodły do kolejnych czterech domów. Jeden z nich należał do nich.
Mieszkali w nim od ślubu, cztery lata. Na początku znajdowała się tu jedynie pusta działka, dlatego patrzyli jak ten budynek był tworzony, jak wiele osób wkładało serce i pot w to, aby miejsce było bezpieczne oraz spełniało ich oczekiwania.
Wiele czasu zajęła budowa, ale plan został spełniony całkowicie. W tym samym czasie wokół powstały dwa inne domy. Nie było już miejsca na kolejne. To było dla nich ważne, ponieważ przez niemal pół roku Jin codziennie zamartwiał się tym, że nie dadzą rady słuchać dźwięków budowy i jednocześnie normalnie funkcjonować.
Najbliższy z sąsiednich budynków należał do najlepszego przyjaciela Seokjina. Namjoon był pewny, że teraz tak samo jak oni stoi przy oknie próbując dostrzec samochód, który powinien zjawić się dokładnie trzy minuty temu.
- Czego, kochanie?
- Co jeśli nas nie polubi i będzie chciał wrócić do domu dziecka?
- To przekonamy go, że jesteśmy najfajniejszymi ludźmi na świecie. Nie przejmuj się Jin. Wszystko będzie dobrze. - Rzucił, a w połowie ostatniego zdania zza wysokiego płotu wyłonił się dość wysoki, czarny samochód. Mężczyźnie zajęło chwilę, aby zauważyć, że dłonie Jina bez przerwy się trzęsą. - Dobrze się czujesz?
- Tak. - Padła natychmiastowa odpowiedź. Namjoon słysząc to ponownie spojrzał za okno. Samochód zaparkował w okolicy garażu. Na przodzie siedziały dwie kobiece sylwetki. Rozmawiały ze sobą.
Chwilę później jedna z nich wyszła na zewnątrz.
Namjoon natychmiast poznał w niej opiekunkę Yoongiego, Elizabeth.
Tak naprawdę nigdy nie rozmawiali z chłopcem. Widzieli jego zdjęcia oraz kilka razy spotkali się z kobietą. Długo przygotowywali się do jego przyjazdu. Niemal trzy tygodnie temu dostali wiadomość o tym, że jest możliwość adopcji. Byli pierwszym wyborem, ponieważ tak samo jak oni Yoongi pochodził z Korei i nie znał dobrze angielskiego.
Chwilę później Namjoon wyszedł przed dom, a za nim niewiele myśląc podążył Seokjin. Starszy mężczyzna cały czas wstrzymywał oddech, gdy witali się z Elizabeth. Kobieta opowiadała im o podróży próbując ich uspokoić. Namjoon zdawał się dość opanowany podczas gdy Jin wyglądał, jakby miał lada moment zemdleć. W końcu kobieta posłała im uśmiech i otworzyła tylne drzwi.
Yoongi spojrzał na nich z dość zaciekawionym wyrazem twarzy.
- Chodź do nas. - Powiedziała opiekunka pomagając mu odpiąć pasy.

Yoongi był uroczy. To pierwsze określenie, jakie przyszło do głowy Seokjina. Wyglądał jak laleczka wykonana z najdroższej porcelany. Był dużo mniejszy niż sądził, że będzie. Na tą chwilę mógł zauważyć, że był przynajmniej kilka centymetrów niższy od niewiele starszego Hoseoka. Był bardzo szczupły, co mógł zauważyć nawet pod szeroką wiosenną kurtką, którą miał na sobie.
Jego skóra była niesamowicie jasna. Nawet w Korei rzadko spotykał tak piękny odcień. Włosy były gęste i nieco za długie, ponieważ wpadły w niewielkie, lśniące oczy. Miał wąskie, ale pełne usta i pulchne policzki.


- Yoongi, to Seokjin i Namjoon. - Powiedziała blondynka mając niewielkie trudności w wymowie ich imion. - Pamiętasz, jak Ci o nich opowiadałam? - Zapytała, a chłopiec delikatnie przytaknął. Seokjin nie mógł wyjść z wrażenia jak piękny był. - Przywitasz się? - Ponownie się odezwała, ale tym razem nie otrzymała nawet najmniejszej reakcji. Oczy chłopca wędrowały od jednego do drugiego mężczyzny w milczeniu.
- To nic. - Rzucił szybko Jin. Natychmiast wylądował na nich wzrok wszystkich. Nie czuł się z tym najlepiej. - Nazywasz się Yoongi, prawda? - Kontynuował, a czterolatek delikatnie przytaknął. Ich spojrzenia pierwszy raz się spotkały. Seokjin czuł się dziwnie. Spoglądał w oczy obcego, który miał stać się częścią ich rodziny. 

Te lśniące, kocie oczy były przepełnione niepewnością i strachem.

- To twój kolega? - Zapytał wskazując na trzymanego przez chłopca pluszaka. Był nieco ubrudzony, a w niektórych miejscach widoczne były rozdarcia. Mówiąc to mężczyzna przykucnął, aby być na wysokości Yoongiego. Namjoon natychmiast poszedł w jego ślady.

Otrzymali kolejne przytaknięcie.
- Jest bardzo ładny. Jakie to zwierzę, Yoongi? - Zapytał Namjoon próbując nawiązać jakąkolwiek interakcję z Koreańczykiem. - Czy to kot?
- To królik. - Poprawił go chłopiec. Jego głos był bardzo cichy i brzmiał, jakby nie używał go od dłuższego czasu co mogło być prawdą zważywszy na to co przekazała im Elizabeth. Był jednak melodyjny i przyjemny dla ucha.
- A jak się nazywa?
- Fluffy. - Odparł podnosząc nieco maskotkę, tak, jakby próbował dać im możliwość przyjrzenia się jej.
Była białym królikiem z długimi uszami, różowym nosem i czarnymi, okrągłymi oczami. - Miał wypadek. - Dodał szczupłymi palcami dotykając niemal całkowicie oderwanej łapki zabawki. Obaj mężczyźni wciągnęli powietrze udając zaskoczenie. Po chwili chłopiec podniósł wzrok na opiekunkę, która posłała mu szeroki uśmiech, po czym wrócił do mężczyzn.  Spojrzenie Yoongiego nawet na moment się nie zmieniło. Pozostało tak samo poważne i niepewne.
- Wiesz, Yoongi. - Rzuciła blondynka dotykając chudego ramienia chłopca. - Seokjin pomaga zwierzętom i może go wyleczyć.
- Naprawdę?
- Oczywiście. - Odparł wspomniany mężczyzna ponownie wabiąc wzrok czterolatka. - Mogę mu pomóc, jeśli tylko chcesz, ale będziesz musiał wejść z nami do domu. - Yoongi spojrzał na opiekunkę szukając zgody, a kiedy ta przytaknęła wcisnął Fluffyego w ramiona bruneta.
- Yoongi zostawię cię tutaj, dobrze? Pamiętasz, rozmawialiśmy o tym. Seokjin i Namjoon się tobą zaopiekują.
- Wiem. - Odparł chłopiec po czym podszedł do kobiety, która czekała na niego z otwartymi ramionami. Uścisk był krótki i delikatny.
Chwilę później pozwolił pomoc sobie przy wejściu po schodach do sporego, jednorodzinnego domu wraz z Seokjinem trzymającym jego ciepłą, małą dłoń. Kiedy zniknęli w środku Namjoon obrócił się w stronę Elizabeth.
- Na pewno wszystko będzie w porządku. Mam nadzieję, że nieco się z wami otworzy. Jest bardzo cichy. Bałam się, że będzie chciał z nami wracać. - Odetchnęła schylając się w stronę samochodu. Wyciągnęła kolorowy, zapełniony plecak i teczkę, którą podała mężczyźnie. - To są jego dokumenty, a tu rzeczy. - Powiedziała podając mu pakunek. - Jest coś, o co chciałbyś zapytać?
- Jin chciał zapytać czy ma na coś uczulenie. Boi się, że da mu coś co mu zaszkodzi.
- Nie był z nami długo. Rodzice nic nie przekazali na ten temat, ale jadł miód, mleko czy kakao, więc z tym powinno być w porządku. Nie jest zbyt chętny jeśli chodzi o jedzenie, możecie mieć z tym mały problem.
- Poradzimy sobie.
- Jestem pewna. - Powiedziała uśmiechając się. - W razie czego jestem cały czas pod telefonem. Zadzwonię jutro wieczorem żeby zapytać jak się czuje.
- Dziękuję. - Odparł mężczyzna. Po chwili uściskał się z kobietą, a gdy tylko odjechała szybko pobiegł do drzwi domu. Nie mógł się doczekać, aby poznać Yoongiego. Chciał wiedzieć o nim wszystko i sprawić, aby czuł się u nich jak najlepiej.
Gdy wszedł do środka powitał go spokojny głos Seokjina, który delikatnym tonem opowiadał o tym miejscu. Byli na górze, więc Namjoon wierzył, że całe dolne piętro już omówili.
Po chwili wszedł na wyższy poziom i dołączył do małej, dwuosobowej wycieczki.
- Pamiętaj, żeby nie biegać po schodach. Są niebezpieczne. - Głosił Jin stając niedaleko sypialni Yoongiego. Młodszy Kim poszedł bliżej i wbił wzrok w niskiego chłopca. - Tu jest twój pokój. - Uprzedził brunet otwierając białe, drewniane drzwi. Tak naprawdę nie było wielu rzeczy, którymi Yoongi mógłby się zachwycać. Pozostawili pokój w dość surowym wystroju, aby mógł sam nadać mu charakter.
Oboje weszli do środka, a Namjoon podążył tuż za nimi.
- Jest w porządku? - Zapytał podchodząc bliżej. Czterolatek spojrzał w jego stronę i przytaknął. - Nie ma tu wielu rzeczy, ale niedługo pojedziemy na zakupy i wybierzesz wszystko co ci się spodoba, dobrze?
- Tak. - Padła cicha odpowiedz.
- To twoje łóżko, a tu szafa. - Mówił Jin wszystko powoli prezentując. - Tu są drzwi do łazienki.
Chwilę później wyszli z pokoju, a Jin wskazał na drzwi ich sypialni.
- To nasz pokój, ale możesz przyjść w każdej chwili. Jeśli coś będzie nie w porządku albo będziesz chciał, żebyśmy coś dla ciebie zrobili. Możesz też przyjść, jeśli będziesz głodny lub będziesz chciał po prostu z nami posiedzieć, dobrze? - Yoongi przytaknął, a po omówieniu reszty pomieszczeń wszyscy zeszli do salonu. Był duży i przestronny. Jin i Namjoon spędzali w nim najwięcej czasu. Był dobrze oświetlony, a zza szklanej ściany w okolicy rogu pomieszczenia mogli bez problemu dostrzec ogród i stojące w nim przedmioty. Była też otwarta na niego kuchnia, którą odradzała wysepka i stół jadalny. W centrum pomieszczenia stała duża kanapa i telewizor. Były też półki z książkami oraz okrągły dywan, niski stolik ozdobny i dużo roślin.
Namjoon nagle uświadomił sobie, że wszystko to wyglądało wręcz przerażająco. Było pedantycznie czysto i niezbyt przytulnie. Bał się, że zniechęci to chłopca, ale ten nie zdawał się tym przejmować.
Młodszy z mężczyzn odłożył trzymany plecak na ziemię przy kanapie, a teczkę na stół jadalny. Nie był pewny o czym powinien rozmawiać z czterolatkiem. Nigdy nie był dobry w kontaktach z dziećmi, mimo że naprawdę je uwielbiał.
- Jesteś głodny, Yoongi? - Zapytał Seokjin, a chłopiec pokręcił głową w odpowiedzi.
- M-Możesz pomóc Fluffyemu?
- Oczywiście, skarbie. - Odpowiedział prowadząc go do kanapy. - Usiądź, a ja przyniosę rzeczy, których do tego potrzebuję. - Namjoon uważnie obserwował jak Yoongi nieco pokracznie wspina się na kanapę. Najpierw obie dłonie, później obie nogi, obrót i siad. Naprawdę chciał się przemóc, ale nie potrafił wyjść z bezpiecznego miejsca, które obrał za wysepką.
W ciszy patrzył na Jina, który na najniższym regale półki z książkami odnalazł skromny zestaw do szycia.
Po chwili usiadł przy chłopcu i wyciągnął dłoń po pluszowego królika.
- Może powinnyśmy go umyć? - Zapytał, ale otrzymał gwałtowne pokręcenie głową. - Okej, nie dziś. - Mruknął szukając odpowiedniego miejsca na wbicie igły. Yoongi przyglądał się całemu procesowi z uwagą. W pewnej chwili Seokjin zauważył, że drobna piąstka cały czas zaciska na uchu zabawki, jakby pocieszająco. Uznał to za potwornie urocze. Oczy chłopca cały czas śledziły każdy jego ruch z uwagą i gotowością do relacji w razie potrzeby.
Gdy skończył oddał zabawkę w ręce jej właściciela i powstrzymał się przed chęcią ucałowania bladego policzka Yoongiego, który z uwagą oglądał efekt.
- Dziękuję. - Powiedział cicho, nie odrywając wzroku od pluszaka, którego mocno przytulił.
- Nie ma za co, skarbie. Jesteś pewny, że nie jesteś głodny? - Chłopiec przytaknął, a Namjoon, który w międzyczasie usiadł na fotelu, przeciągnął się i westchnął. Wyglądał na zmęczonego, ale Seokjin wcale mu się nie dziwił. Pracował w poważnej firmie i nawet dziś musiał do niej iść. To był również powód, dlaczego Yoongi przyjechał dopiero późnym południem.
Na szczęście od jutra zaczynał się jego kilkudniowy urlop, który wziął, aby należycie zaopiekować się dzieckiem.
- Więc co ty na to, żeby przebrać się w piżamę i obejrzeć coś w telewizji? Jest już późno. - Czterolatek przytaknął, a Jin nagle spojrzał w kierunku drugiego mężczyzny. - Namjoon pomoże Ci się wykąpać, to w porządku? - Ponownie otrzymał krótkie przytaknięcie. Młodszy mężczyzna nieco niepewnie wstał ze swojego miejsca i ociągając się pomógł chłopcu zejść z kanapy. Razem ruszyli na wyższe piętro, zaś za nimi podążył Seokjin. - Poszukam najmniejszej piżamy. - Uprzedził Namjoona, kiedy znaleźli się przy łazience. Fakt, kupili już kilka ubrań, ale wszystkie były na rozmiar Hoseoka. Nie sądzili, że chłopiec będzie tak filigranowy.
W tym czasie Namjoon wszedł do łazienki i zamknął za nimi drzwi. Zabezpieczył wannę i odkręcił wodę, aby ta ją zapełniła. Upewnił się, aby była ciepła, ale nie parząca, po czym odwrócił się w stronę Yoongiego.
-Fluffy nie może się z tobą wykąpać, wiesz? - Zapytał, a chłopiec spojrzał na pluszaka, po czym kolejny raz przytaknął. Jego włosy śmiesznie podskakiwały przy każdym ruchu. - Położę go tutaj, dobrze? - Wskazał na pralkę i odłożył na nią królika, kiedy ten wylądował w jego dłoniach. Były dużo większe niż te Yoongiego.
- Pomogę Ci się rozebrać. - Zadecydował, po czym ścisnął za końce luźnej koszulki chłopca. Chłopczyk był naprawdę niezdrowo chudy. Przy każdym jego ruchu mógł dostrzec żebra, na których napięta była skóra. Miał nadzieję, że Jin nie wejdzie teraz do środka, bo był pewny, że wpadłby w panikę.
- Ah, zapomniałem. - Rzucił odsuwając się na moment. - Jin kupił ci bomby do kąpieli. - Dodał wyciągając z szafki koszyk z niewielkimi, kolorowymi kulami.
Po tym wrócił do towarzysza i pomógł mu się do końca rozebrać. Ubrania złożył i odłożył na bok. Nie był pewny, czy Seokjin będzie chciał je zachować.
- Chodź, bo zamarzniesz. - Słowa skierował bardziej do siebie niż do Yoongiego. Nie spodziewał się od niego odpowiedzi. - Pomogę Ci wejść. - Uprzedził, po czym ostrożnie złapał chłopca pod ramionami i włożył go do ciepłej wody. Było jej wystarczająco, aby mógł wyłączyć napływ.
Chwycił koszyk bombami do kąpieli i przysiadł na rogu wanny. - Która jest najładniejsza? - Zapytał, a chłopiec po chwili zastanowienia wskazał na najbardziej kolorową, łaciatą kulkę. Namjoon przekazał ją w ręce czterolatka, który przestraszył się, gdy tylko zaczęła się rozpuszczać w jego dłoniach. Natychmiast ją puścił, po czym skupił wzrok na miejscu, z którego zaczęły wydobywać się kolory.
- Ładne?
- Ładne. - Potwierdził. Namjoon naprawdę musiał się wysilać, aby usłyszeć jego słowa. Miał bardzo cichy głos. Był zupełnym przeciwieństwem Jimina czy Hoseoka, którzy zawsze zachowywali się wyjątkowo głośno.
- Jaki jest twój ulubiony kolor, Yoongi? - Zapytał szukając szamponu, w który zaopatrzyli się dwa dni wcześniej. Był typowo dziecięcy i intensywnie pachniał truskawkami, które uwielbiał Jin.
- Niebieski.
- Oh, naprawdę? Ja też bardzo lubię niebieski. - Powiedział nadając swojemu głosu delikatności. Zwykle taki nie był, ale Yoongi sam w sobie był bardzo delikatny i uroczy, dlatego przychodziło mu to naturalnie.
- Jin też?
- Tak, to jeden z jego ulubionych kolorów. - Potwierdził otwierając szampon. Co prawda Seokjin lubił wiele kolorów, zwłaszcza fiolet i róż, ale błękit również uważał za ładny. - Umyję ci włosy, dobrze?
- Nie chcę.
- Nie będzie boleć, obiecuję. - Zapewnił przysuwając się bliżej. Szukał w oczach chłopca potwierdzenia. W końcu otrzymał wzruszenie ramionami, a drobne rączki znikły w sporej porcji fioletowej piany.
Namjoon odetchnął, po czym nałożył produkt na włosy i zaczął powoli je myć. W między czasie drzwi łazienki się uchyliły, a do środka dotarło nieco zimnego powietrza z zewnątrz.
- Dajecie sobie radę? - Zapytał Seokjin wabiąc wzrok Yoongiego. Na twarzy najstarszego pojawił się szeroki uśmiech, ale chłopiec nie odpowiedział tym samym, jedynie wpatrywał się w niego dużymi, ciemnymi oczami. - Przyniosłem piżamę. - Powiedział kładąc na półce żółty materiał.
- Radzimy sobie, prawda, Yoongi? - Ponownie się odezwał, a chłopiec przytaknął. Na szczęście mężczyzna zdążył odsunąć mokre od szamponu dłonie od jego twarzy.
Chwilę później Jin wyszedł, a on skończył myć Yoongiego. Później ostrożnie go wyciągnął, dokładnie wytarł i ubrał w piżamę. Była biało żółta. Spodenki były białe w malutkie kaczki, zaś koszulka jasno żółta z pojedynczym obrazkiem zwierzęcia.
Była trochę za duża, ale trzymała się na drobnym ciele chłopca.
- Jin nie przyniósł kapci, ale to nic, zaraz jakieś znajdziemy. - Rzucił rozczesując palcami długą grzywkę. - Chodź, zaniosę cię. - Powiedział wyciągając ręce w stronę chłopca. W pierwszej chwili otrzymał jedynie dość zimne spojrzenie, ale chwilę później podszedł i pozwolił się unieść. Mężczyzna podparł go na biodrze i wyszedł na zewnątrz nie zapominając oddać czterolatkowi pluszowe królika. W łazience było duszno i ciepło, ale na zewnątrz zupełnie inaczej. Z pokoju Yoongiego zabrał błękitne kapcie i wciąż go trzymając zszedł na niższe piętro. Jin rozmawiał właśnie przez telefon, ale widząc ich szybko się pożegnał i podszedł bliżej.
- Na pewno nie jesteś głodny, Yoongi? - Zapytał zabierając kapcie. Schylił się nieco i nałożył je na stopy chłopca licząc na to, że nie spadną. - Może zjesz jogurt albo zrobię Ci kanapkę? - Dopytywał, ale chłopiec tak samo jak jakiś czas temu zaprzeczył ruchem głowy. Przytulił mocniej Fluffyego, a Namjoon objął go nieco szczelniej w obawie, że czterolatek może po prostu spaść. Seokjin nigdy by mu tego nie wybaczył. - To może sok? Wolisz pomarańczowy czy jabłkowy?
- Pomarańczowy.
Później wszyscy usiedli przed telewizorem. Yoongi siedział pośrodku, ale nie zwracał na nich zbyt dużej uwagi. Przytulając się do Fluffyego oglądał wybraną przez siebie bajkę, o której żaden z mężczyzn nigdy nie słyszał.
Nie trwało to długo, ponieważ po dwudziestu minutach zasnął, a jego drobne ciało zsunęło się na ramię Seokjina, który kilka minut później zniósł go do pokoju. Liczył na to, że zdąży go ponownie zapewnić, że może przyjść do ich pokoju, ale Yoongi już się nie przebudził.

- Mama dzwoniła. - Rzucił Seokjin wchodząc do sypialni. Miał na sobie luźne ubrania, w których sypiał. Namjoon uniósł wzrok znad telefonu i uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób. Zawsze wieczorami był bardziej zrelaksowany i szczęśliwszy.
- Taehyung właśnie piszę. Pytała się o Yoongiego?
- Tak. Pytała czy przyjedziemy, skoro oboje mamy wolne. Chciałbym go poznać. Powiedziałem, że najpierw chcemy się z nim zaprzyjaźnić, ale jeśli będzie w porządku to przyjedziemy pod koniec urlopu.
- Dobrze, że nie ma nic przeciwko temu, że go zaadoptowaliśmy. - Westchnął kładąc się na łóżku. Wciąż było dość wcześnie, ale czuł się zmęczony przez stres, który towarzyszył mu od rana. Najpierw w pracy, a później w domu, kiedy oczekiwał przyjazdu ich podopiecznego.
Wciąż miał wrażenie, jakby to był sen. Nie do końca docierało do niego to, że gdy jutro się obudzi nie zastanie jedynie Seokjina.
- Przecież wiesz, że na to liczyła. - Zaśmiał się Jin kładąc się obok. Od razu został objęty ramieniem, a jego głowa spoczęła na torsie młodszego mężczyzny. - Twoi rodzice też w końcu to zaakceptują. Zabierzemy go kiedyś do Korei. Na pewno się w nim zakochają.
- Chciałbym.
- Jestem pewny, że tak będzie. Co Tae pisał?
- Pytał czy Hoseok może jutro przyjść go poznać. Boi się, że nie rozumie, że nie będzie jego kolejnym bratem. - Zaśmiał się cicho, po czym ucałował czubek głowy swojego męża. Lubił to robić. Włosy mężczyzny zawsze wyjątkowo słodko pachniały.
- Yoongi jest uroczy. - Rzucił Jin, kiedy młodszy zaczął się zastanawiać czy udało mu się już zasnąć.
- Masz rację. Jest uroczy.
- Myślisz, że zacznie z nami rozmawiać?
- Na pewno. Potrzebuje trochę czasu, żeby się przyzwyczaić. To musi być dla niego ciężkie. Najpierw został odebrany rodzinie, później mieszkał w domu dziecka, a teraz jest tutaj.
- Mam nadzieję, że nas polubi. - Westchnął Seokjin marszcząc brwi. - Czujesz już, że jest członkiem naszej rodziny?
- Bardziej jakby Hoseok lub Jimin u nas nocowali. Nie mogę uwierzyć, że z nami zostanie. - Odparł wbijając wzrok w twarz Jina. Jego spojrzenie błądziło po sąsiedniej ścianie.
- To nasz syn. - Powiedział tak naprawdę pierwszy raz na głos. I nagle faktycznie dotarło to do Namjoona.
Yoongi od dziś był ich synem.

_________________

Nie jestem pewna tej historii. Szukałam czegoś podobnego, żeby zobaczyć czy ma czytelników, ale nie znalazłam :C Tzn nie po polsku, ponieważ angielskich historii jest sporo.

Ogólnie moja miłość do The return of superman w końcu znalazła swoje ujście X3

Mimo to dajcie znać, jeśli uważacie, że ta opowieść nie będzie dobra. Usunę ją i stworzę coś innego ;)

Kocham wasss <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro