11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


      Piątek przyszedł dużo szybciej niż Namjoon by tego chciał. Czuł duży niepokój na myśl, że ma zabrać Yoongiego do swojej pracy. Kochał agencję, dla której pracował. Lubił tamtejszych ludzi, nie było nikogo, z kim miałby zły kontakt. Chciał, aby polubili jego syna. Problem stanowiło to, że ten niemal czteroletni chłopiec nie był najlepszy w kontaktach międzyludzkich. Obawiał się więc tego, że wydarzenie będzie dla niego traumatycznym wspomnieniem. 

Drugim problemem było to, że zupełnie nie miał pojęcia czego się spodziewać. To nie pierwszy raz, kiedy taka impreza była organizowana, ale nigdy wcześniej nie brał w niej udziału. Zawsze cieszył się z dnia wolnego, który mu wtedy przysługiwał. Był jedną z nielicznych osób, która z niego korzystała. Większość członków wytwórni było od niego starszych. Niektórzy mieli nawet kilkoro dzieci. On miał jedno, które dodatkowo nie do końca mu ufało, ale to w porządku.  Pojawił się w jego życiu dopiero miesiąc temu. 

Seokjin był tym, który najbardziej cieszył się na nadchodzące wydarzenie. Był podekscytowany, co Namjoon widział na każdym kroku. W którejś chwili zaproponował nawet, aby on i Yoongi ubrali się tak samo. Na szczęście młodszy Kim wybił mu ten pomysł z głowy. Był uroczy, ale chłopiec na pewno czułby się nieswojo.

Kiedy w końcu nadszedł piątek cały dom obudził się wyjątkowo wcześnie. Już o siódmej Namjoon słyszał głos Seokjina dobiegający z sąsiedniej sypialni. Był nieco stłumiony przez deszcz, który gęsto uderzał o okna ich domu. Mężczyzna nie był pewny który z tych hałasów go zbudził. 

Słysząc tupot stóp na schodach zdecydował, że to i dla niego pora, aby podnieść się z łóżka. Zwykle wychodził z domu około dziewiątej, czasem dziesiątej. Rzadko miał wyznaczone konkretne godziny wczesnym rankiem. Dopiero bliżej dwunastej zaczynały się dla niego spotkania z innymi ludźmi z branży. 

Ponieważ od lat pracował z tymi samymi osobami, rzadko przejmował się swoim wyglądem. Wyjątki stanowiły spotkania z muzykami, którzy potencjalnie mogliby rozpocząć z nimi współpracę czy z osobami najwyżej ustawionymi w wytwórni. Pracował tam już tak długo, że niemal każdy współpracownik był dla niego niczym dobry znajomy. 

Tym razem chciał jednak wyglądać jak najlepiej. Zależało mu na tym, żeby był to jak najlepszy dzień. Niestety zwykle nie spędzał z Yoongim tyle czasu co Seokjin. Starszy mężczyzna zaczynał pracę o dziewiątej, a kończył o siedemnastej. Czasami nawet wcześniej, ponieważ w malutkim gabinecie weterynaryjnym pracował wraz z jeszcze jedną osobą i właścicielem salonu. Mężczyzna, niedużo starszy od jego męża, przychodził do pracy na jedenastą i zostawał do dziewiętnastej. Jeśli nie było wielu pacjentów to wysyłał jednego z weterynarzy do domu nieco przed końcem jego zmiany. Dotąd najczęściej była to druga weterynarz, Stephanie, która miała dwójkę niemal nastoletnich już dzieci. Przed pojawieniem się Yoongiego Kim wracał do pustego domu, więc nie zależało mu na tym, aby wcześniej skończyć. Teraz jednak był świeżo upieczonym ojcem, dlatego liczba jego wcześniejszych wyjść była równa, jeśli nie wyższa, co Stephanie. 

Namjoon nie miał ustalonych godzin. Był zaufanym pracownikiem, więc mało które aspekty jego pracy były przez kogokolwiek monitorowane. To jednak powodowało, że zamiast się rozleniwić starał się jeszcze bardziej, spędzał w agencji jeszcze więcej czasu. Nie chciał nikogo zawiść. Był uważany za jednego z najlepszych producentów i zamierzał to utrzymać za wszelką cenę.

Swoje luźne, często dresowe ubrania tego dnia zastąpił ciemną koszulą i mniej wygodnymi, ale bardziej stylowymi spodniami. Uznał, że to dobry strój. Nie przesadzony. W razie spotkania jakiś nowych współpracowników będzie wyglądał nieco bardziej profesjonalnie niż w bluzie.

Kiedy zszedł do salonu od razu dostrzegł Yoongiego. Chłopiec siedział na kanapie z mlekiem waniliowym w dłoni i miską truskawek na kolanach. Prawdopodobnie był już po śniadaniu, zważywszy na to ile czasu upłynęło od kiedy wstał. Miał na sobie lekki, żółty sweter z trójkątnym dekoltem i beżowe spodnie. Wyglądał naprawdę ładnie i schludnie, czego Seokjin dopilnował. W końcu wybierał ten strój przez kilka dni. Nie chciał niczego zbyt luźnego, ani zbyt eleganckiego. 

- Dzień dobry, Yoongi. - Rzucił Namjoon z uśmiechem. Chwilę później zmierzwił jego ciemne, delikatnie kręcone włosy i nachylił się nad mężem, aby złożyć na jego ustach delikatny, ale przepełniony miłością pocałunek. Jemu również posłał szeroki uśmiech. 

- Od rana pada. - Poinformował go starszy mężczyzna, poprawiając włosy chłopca. Zdawał się zmartwiony.

- To w porządku, weźmiemy parasolkę. Zresztą i tak pojedziemy samochodem. 

- Uważaj na jego włosy. Będą się puszyć od deszczu. 

- Będzie wyglądał uroczo. - Zaśmiał się, po czym wszedł do kuchni. Tam czekało na niego śniadanie. Prawdopodobnie chłopiec pomagał w jego przygotowaniu, zważywszy na to, że kilka bananowych naleśników, które lubił jeść na śniadanie ( co udało im się odkryć dopiero po miesiącu walki o to by jadał rano cokolwiek nieco chętniej niż dotychczas), było posypane ogromną ilością owoców, które uwielbiał. Namjoon uśmiechnął się delikatnie, po czym zabrał posiłek i ruszył na kanapę. 

Jedząc rozmawiał z najmniejszym domownikiem o jego chęci dotyczącej zabrania ze sobą Fluffyego. Seokjin w ciszy i zaciekawieniu wsłuchiwał się w ich małą dyskusję. Namjoon zdawał mu się śmieszny, kiedy próbował wytłumaczyć chłopcu dlaczego nie jest to zbyt dobry pomysł. Najstarszy był pewny, że martwi się tym, że znów go zgubią. 

Wcześniej niezbyt go to zastanawiało, ale teraz w głowie Seokjina pojawiło się kilka pytań. Skąd właściwie wziął się ten pluszowy królik? Elizabeth nigdy o tym nie wspominała. Co znaczył dla Yoongiego i dlaczego tak bardzo chciał zabierać go wszędzie z sobą? 

Już wcześniej zwrócił uwagę na to, że mniejszy czuje się z nim pewniej. Nawet jeśli bawił się innymi zabawkami, jak rozkładaną rakietą, którą uwielbiał, królik zawsze był w pobliżu, a chłopiec co jakiś czas wędrował do niego wzrokiem.

Może powinien później zapytać o to Namjoona?

Niecałe pół godziny później młodszy z mężczyzn zabrał parasolki i po ucałowaniu zmartwionego męża chwycił dłoń Yoongiego i wyszedł z domu.

Faktycznie nie był to najcieplejszy dzień. Z nieba padał drobny, ale gęsty deszcz. Widząc to ostrożnie poprowadził chłopca do samochodu, uważając na jego strój. W końcu musieli prezentować się jak najlepiej. Najbliżsi współpracownicy Namjoona od dawna czekali, aby poznać nowego członka jego rodziny. Był tym naprawdę podekscytowany. Yoongi był prawdziwym aniołkiem. Miał nadzieję, że wszyscy go polubią. To było dla niego wyjątkowo ważne. Uwielbiali Seokjina, dobrze, żeby i Yoongiego uważali za wartościową osobę. 

Podróż nie trwała długo. Nie rozmawiali też wiele, ponieważ Namjoon starał się skupić na drodze. Yoongi opowiadał mu nieco o szkole i Hoseoku. Mężczyzna naprawdę lubił słuchać jego cichego, kojącego głosu. 

- Wooow! - Rzucił chłopiec, kiedy wjechali za bramy odgradzające wytwórni od świata zewnętrznego. Kiedyś znajdowała się w innym miejscu, ale wokół zawsze kręciło się wiele osób, niektórzy próbowali dostać się do środka licząc na poznanie jakiś popularnych osób. W końcu postanowiono, że trzeba przenieść agencję do bardziej odludnego miejsca. 

- Wielkie, prawda? - Zapytał Kim, witając się wcześniej z ochroniarzem, który wpuścił ich do środka. Zaraz zatrzymał się, widząc jak mężczyzna do niego macha.

- Tak! - Odparł Yoongi wpatrując się w ciemny, wysoki budynek, który wyłaniał się zza drzew. Zaraz jednak skierował wzrok na wysokiego mężczyznę, który z uśmiechem przystanął przy oknie Namjoona. Wydawał mu się nieco przerażający ze swoją dużą, wysportowaną sylwetką.

- Pierwszy raz widzę, żebyś pojawił się na dniu z rodzicem w pracy! - Rzucił mężczyzna, kiedy Koreańczyk zsunął okno.

- Wcześniej nie było okazji. - Zaśmiał się opiekun chłopca, który z niewielkim niepokojem, ale i zaciekawieniem mierzył wzrokiem nieznajomego mężczyznę. - To Yoongi. 

- Yoongi? Dzień dobry! - Powiedział wyciągając do czterolatka dłoń. Ten delikatnie ją uścisnął, zupełnie jak uczył go Seokjin. 

- Dzień dobry. - Odparł cicho, powodując śmiech ochroniarza. 

- Jest naprawdę uroczy.

- Prawda? - Rzucił Namjoon z uśmiechem. Zaraz jednak usłyszał za sobą trąbienie, więc pożegnał się z mężczyzną i ruszył w kierunku parkingu.

- Kim był ten Pan?

- To ochroniarz, Yoonie. Musisz dostać jego zgodę, żebyś tu wjechał.

- Naprawdę?

- Mhm. - Odparł szukając wolnego miejsca parkingowego. Mijali przy tym naprawdę wiele samochodów, a on uświadomił sobie ile osób będzie w budynku. Chłopiec nie miał jeszcze kontaktu z taką ilością zaciekawionych nim ludzi. - Nie możesz tu wejść, jeśli ci nie pozwoli. - Dodał, ale w odpowiedzi dostał tylko delikatne przytaknięcie głową. - Bierzemy do środka Fluffyego? - Zapytał, wyłączając silnik. Oczywiście, rozmawiali na temat zabierania gdziekolwiek maskotki, ale Yoongi i tak wygrał ten mały spór, po prostu cichnąc zupełnie, kiedy nie miał już nic do powiedzenia. 

- O-on też chce zobaczyć. - Oświadczył, kiedy w końcu wyszli z pojazdu. Od razu chwycił za dużo większą dłoń mężczyzny i delikatnie się uśmiechnął, kiedy ten spojrzał na niego. Kim nie powiedział tego głośno, ale ten drobny gest całkowicie rozpuścił jego serce. Yoongi był najsłodszy. 

W końcu weszli do budynku. W środku było naprawdę głośno co stanowiło zupełną nowość. Przeważnie w miejscu pracy Namjoona panowała zupełna cisza. Wszyscy byli zajęci, na ich głowy spadały coraz to nowsze zajęcia, za które byli odpowiedzialni. Dość często wybuchały kłótnie. Zwłaszcza między grafikami a muzykami. To był jedyny czas, kiedy można było uznać, że w budynku faktycznie przebywają ludzie. 

Dziś było zupełnie inaczej. Już na hali przy głównym wejściu słyszał śmiechy i piski dzieci, widział ich radosne twarze i dumne miny rodziców. To było zupełną nowością. Budynek był bardzo silnie strzeżony, na co dzień przebywały w nim tylko uprawnione do tego osoby. Nie był pewny, czy po tym wydarzeniu nic nie zniknie, nie zostanie przypadkowo usunięte lub przeniesione. Miał jednak nadzieję, że każdy będzie pilnował swojego wychowanka. 

Wcześniej nie brał udziału w podobnych wydarzeniach, więc był tym nieco zmieszany. Każdy zwracał na nich uwagę. Mało kto wiedział o adopcji Yoongiego, a nie chciał przy nim o tym rozmawiać. Kto powinien wiedzieć ten był tego świadom. Nie chodził przecież po wszystkich piętrach krzycząc, że zdecydował się na adopcję. Jeśli jednak ktoś pytał dlaczego chodzi zestresowany, często sprawdza telefon czy kalendarz, zdradzał, że postanowił wraz z mężem dać dom pewnej niewinnej istocie. 

- Chodźmy. - Powiedział, kiedy pożegnali kolejną osobę. Był to inny producent, który kilka lat temu doczekał się bliźniaków. Kim spotkał je kilka razy, ale nie wspominał tego dobrze zważywszy na to jak głośne i niezdarne były.

- Namjoon! - Nagle usłyszeli za sobą. Mężczyzna przystanął przy drzwiach windy, którą zatrzymał dla osoby biegnącej w ich kierunku. Yoongi od razu mocniej zacisnął dłoń na pluszaku, po czym wychylił się, aby zobaczyć kto pędzi w ich kierunku. 

- Dzięki. - Rzucił młodszy, wchodząc do środka. - Straszne zamieszanie, prawda? 

- Dokładnie. - Odparł blondyn, zanim drzwi windy się zamknęły, a on wybrał na panelu przycisk z numerem cztery. - Nie sądziłem, że przyjedzie tyle ludzi.

- Ja też! Nie przyjechałbym, gdybym wiedział, że tak będzie. Jest okropnie głośno.

- Właściwie to co tu robisz? - Zapytał ze zmarszczonymi brwiami, mierząc sylwetkę drugiego Koreańczyka, który nagle przeniósł wzrok na stojącego w kącie chłopca.

- Oh, to pokręcone! Robiliśmy wczoraj casting dla tancerek, które mogłyby zastąpić Nancy i Sindy, bo okazało się, że dziura za wokalistką jest zbyt duża. Dziś rano jedna z nich zadzwoniła do recepcji, że zgubiła tutaj pierścionek zaręczynowy. Pomyślałem, że spróbuję go znaleźć, bo pewnie jest bardzo ważny. 

- Nie rozumiem jak można zgubić coś takiego. - Rzucił Namjoon, zanim uśmiechnął się delikatnie do ich małego towarzysza, który wodził spojrzeniem po niewielkim pomieszczeniu. - To Yoongi. - Dodał świadom zaciekawionego wzroku współpracownika.

- Dzień dobry, Yoongi. Miło mi cię poznać. - Powiedział drugi, po czym wyciągnął dłoń do dziecka. Kim był nieco dumny, kiedy ten ją uścisnął. Wciąż pamiętał pierwsze próby przestawienia go komukolwiek. Zdawał się dużo pewniejszy, a przecież minął tylko miesiąc. Być może to oznaczało, że wkrótce bardzie otworzy się na ludzi. Namjoon miał taką nadzieję. Nie przeszkadzało mu to jaki był, ale bał się, że w przyszłości może napotkać wiele problemów przez to jak niewiele mówił. Co jeśli nie będzie potrafił wyrażać swoich emocji? Jeśli nie będzie w stanie powiedzieć, kiedy coś będzie mu przeszkadzało? Być może kiedyś się gdzieś zgubi, ale nie będzie bał się poprosić o pomoc? Te drobnostki odrobinę go martwiły.

- Dzień dobry. - Odparł najmłodszy chowając się nieco za ciałem opiekuna, aby zaraz uważnie zmierzyć jego współpracownika wzrokiem. Kim pomyślał, że być może jego wychowanek ma po prostu problem z byciem w centrum uwagi. Był nieufny, ale przecież to nie było nic złego.

- Jest nieśmiały. - Zaśmiał się Namjoon, kiedy choreograf nachylił się nad mniejszym z szerokim, naprawdę miłym uśmiechem. Potrafił jednać sobie ludzi. Po kilku chwilach rozmowy wyciągnął dłoń, aby zmierzwić włosy chłopca. Kim był pewny, że go to przestraszy, jednak całkowicie się pomylił. Yoongi zdawał się polubić jego współpracownika. 

- Mam nadzieję, że szybko znajdziesz ten pierścionek. - Rzucił najstarszy, kiedy winda zatrzymała się na niższym piętrze. 

- Oby. - Westchnął drugi, zanim na jego twarzy ponownie pojawił się uśmiech. - Do zobaczenia, na pewno jeszcze się spotkamy, Yoongi. - Dodał, po czym zniknął za rogiem, gdzie ktoś już na niego czekał. 

Na szczęście na jego piętrze było dość cicho i właściwie zupełnie pusto. Prawdopodobnie wszyscy rozeszli się już do pokoi. Wszedł na odpowiedni korytarz, upewniając się, że Yoongi idzie obok, a trzymana przez niego maskotka nie dotyka brudnej ziemi. W końcu niedawno ją prali. 

Jego małe studio nie miało wielu informacji w okolicy drzwi. Wyglądało dość niewinnie. Na ścianie wisiało małe oznaczenie, a przy klamce znajdował się system odblokowujący drzwi. 

- Co to? - Zapytał Yoongi, kiedy starszy wpisał hasło.

- To taki klucz, skarbie. - Wyjaśnił wpuszczając do środka chłopca. 

Pomieszczenie było dość ciemne, ale bardzo przytulne. Znajdowały się tam dwie kanapy i masa małych przedmiotów jak figurki czy nagrody. W centrum było kilka ekranów, klawiatura, sprzęty do tworzenia muzyki, mikrofon i głośniki. 

Yoongi był na tyle zafascynowany całą technologią, że spędzony w środku czas minął naprawdę szybko. Namjoon starał się wytłumaczyć mu jak najprościej do czego służą widoczne w okolicy urządzenia oraz pozwolił mu nieco się nimi pobawić, po upewnieniu się, że stworzone przez niego pliki są bezpieczne. 

Zważywszy na to, że w budynku było pełno dzieci zarząd zapewnił wszystkim posiłek. Był ustalony na jedenastą. Namjoon miał zamiar ulotnić się niewiele po nim. Chciał tylko przedstawić Yoongiego jeszcze kilku osobom. Zdawało się, że wszystko zakończy się szczęśliwie.

- Oh, Namjoon. - Rzucił ktoś, kiedy odebrali wybrane dla siebie posiłki. - Usiądźcie z nami. - Dodał. Kim spojrzał w kierunku Bena. Był to mężczyzna bliski czterdziestki. Znali się już od dłuższego czasu, ponieważ zaczął pracować w agencji sporo przed nim. Ich stosunki nie były ani złe ani dobre. Starali się być dla siebie mili i pomocni.

 Tuż obok niego siedziały dwie dziewczynki, jego córki, które młodszy spotkał już kilkakrotnie. 

- W porządku, Yoonie? - Zapytał, aby upewnić się, że chłopcu pasuje dane miejsce. Zgodził się bez problemu, po czym zajął miejsce przy oknie. Namjoon postawił przed nim tacę z jedzeniem. Nie było to nic wyszukanego. Z niewielkiej listy mniejszy wybrał frytki i nuggetsu z kurczaka, zaś Namjoon poprosił o dodanie do tego sałatki z brokułami, aby przynajmniej udać, że danie jest odrobinę zdrowsze niż faktycznie. Seokjin nie lubił, gdy źle się odżywiali, ale przecież nie musiał o tym wiedzieć.

- Yoonie to jego imię? - Zapytał Ben przyglądając się chłopcu. Namjoon nie był pewny dlaczego, ale nie czuł się z tym dobrze. Wiele osób spoglądało dziś na niego z zaciekawieniem, ale dopiero spojrzenie Bena nieco go zaniepokoiło. Młodszy jednak zdawał się nie przejmować, kiedy bezlitośnie topił nuggetsy w ketchupie. 

- Właściwie to Yoongi. Yoonie jest zdrobnieniem.

- To ciekawe imię. Jakie jest drugie?

- Nie ma drugiego. 

- Nie boisz się, że ktoś tutejszy może mieć problem z wymówieniem go? - Dopytywał. Kim nie spotkał się wcześniej z podobnym pytaniem, dlatego nieco go to zaskoczyło. - Nie jesteście w Korei. 

- Zdaje mi się, że jest naprawdę proste. - Uciął, zanim nie wrócił wzrokiem do chłopca, który układał frytki w coś w rodzaju wieży. - Nie smakuje ci?

Początkowo mniejszy odpowiedział wzruszeniem ramion, ale chwilę później podniósł na niego wzrok. Niestety jego oczy nie lśniły już tak jak w studiu. 

- Jinnie robi lepsze. 

- Jeśli chcesz to możemy-

- Kim jest Jinnie? To twoja żona? - Zapytał Ben. Już nawet nie ukrywał, że się w nich wpatruje. Opierał łokieć na stole, zaś brodę na dłoni. 

- Mój mąż. - Odparł niewiele myśląc. Nigdy nie ukrywał swojej orientacji seksualnej. Co prawda świat pierwszy raz usłyszał o Jinie z gazety plotkarskiej, jednak nawet przez moment nie pomyślał, aby zaprzeczyć na pytania sąsiadów czy przyjaciół o prawdziwość tych informacji. To była całkowita prawda i nigdy nie zamierzał tego ukrywać. Miał prawo kochać kogo chciał i sądził, że ludzie nie powinni robić z tego jakiegokolwiek problemu. 

Niestety nie każdy myślał tak samo.

- Wychowujecie razem dziecko?

- Tak. - Przyznał zastanawiając się czy to odpowiedni moment, aby odejść. Czuł na sobie spojrzenia innych osób zajmujących miejsce przy długim stole. 

- Przecież to skandal! Jak możesz odbierać mu szansę na normalną rodzinę?! - Yoongi drgnął na podniesiony głos, po czym przysunął się bliżej Namjoona. Starszy wiedział, że wbija niepewne spojrzenie w Bena.

- Nie rozmawiajmy o tym przy dzieciach.

- Dlaczego nie? Ma prawo wiedzieć, że go krzywdzicie!

- Nie robimy nic złego. - Zapewnił utrzymując ten sam ton co wcześniej. Nie spotkał się jeszcze z taką sytuacją. Nie miał pojęcia jak powinien zareagować.

-Będzie miał przez was spaczony umysł! Geje wychowujący syna. Nie ma kobiecego wzorca! Niszczycie mu życie. Dziecko powinno mieć matkę i ojca! Co zrobicie jak zapyta o to dlaczego nie ma mamy? 

- Na szczęście to nie twój problem. - Wtrącił ich wcześniejszy rozmówca. Namjoon odszukał go wzrokiem. Mężczyzna stał obok, z dłonią wyciągniętą w kierunku przestraszonego Yoongiego. - Yoongi! Widziałeś, że rozstawili stół z deserami? Masz ochotę? Te nuggetsy są naprawdę okropne. - Powiedział z szerokim uśmiechem. Nie minęła sekunda, zanim Yoongi złapał jego dłoń i pod czujnym spojrzeniem Namjoona pozwolił sobie pomóc w wyjściu z ławki. - Idziesz z nami? - Tym razem słowa choreografa były skierowane w jego kierunku. 

Namjoon ostatni raz spojrzał na zdenerwowanego Bena zanim wstał i ruszył za Yoongim i Jungkookiem, który dopytywał o Fluffyego. 

Czuł winę, ponieważ miał wrażenie, że powinien zareagować inaczej. Powinien był natychmiast zabrać Yoongiego i nie pozwolić mu słuchać obelg Bena.

Ale z drugiej strony co jeśli miał rację?

Co jeśli Yoongi będzie ich winił za zniszczone dzieciństwo?

_____________________________________

O matko! Bardzo długo czekaliście!

Przepraszam, pisałam ten rozdział dwa razy, bo pierwsza wersja mi się nie podobała :(

Co tam u was? Jak szkoła, praca?

Jest coś co chcecie zobaczyć w tej książce? <3

Kocham was, buziaki!



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro