16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


       Trzeci dzień ich wakacyjnego wyjazdu okazał się bardzo krótki. Wszystkie zajęcia wykonywali w biegu, ponieważ ilość atrakcji jakie zaplanowali na ten dzień okazała się zbyt duża, wymagała zbyt dużego wkładu czasowego, ale nie potrafili z żadnej z niej zrezygnować. Spowodowało to, że cały dzień byli tak naprawdę w małym pośpiechu, starając się odwiedzić każde z miejsc. Z nieba lał się żar, kiedy oni przemieszczali się między lokalizacjami z dwójką ciekawskich dzieci oraz jednym na zmianę płaczącym z niezadowolenia jakie powodował gorąc i próbującym uciec spod ich opieki.

Koniec końców udało im się zmieścić w czasie, ale kiedy późnym wieczorem wrócili do apartamentów, Hoseok i Yoongi ledwo trzymali oczy otwarte, zaś Jimin dawno już spał w ramionach Namjoona, który nie miał zamiaru oddać go w inne miejsce dopóki nie wróci do pokoju. 

Nie było jeszcze tak późno dla nich samych jako dorosłych, dlatego ułożyli starsze dzieci na dużym materacu w sypialni Taehyunga, a Jimina ostrożnie przetransportowali do łóżeczka. Upewniwszy się, że wszyscy spokojnie śpią, wyszli do salonu pozostawiając za sobą uchylone drzwi. 

Namjoon zawsze uważał Taehyunga za osobę niosącą za sobą chaos. Odkąd się poznali zawsze ściągał na nich kłopoty, był głośny i niezdarny. 

Po wzięciu na siebie opieki nad chłopcami zdecydowanie nieco się uspokoił. Wciąż był bardziej rozrywkowy, bardziej widoczny w tłumie, ale w porównaniu do młodości był bardziej wyważony. Sytuacja, w której się znalazł zmusiła go do tego.

Mimo to było coś co pozostało bez zmian lub nawet odrobinę się wzmogło.

Jego bałaganiarstwo.

Oczywiście Namjoon przymykał na to oko wiedząc, że młodszy ma pod swoją opieką dwójkę małych dzieci, zupełnie samotnie.

Po wejściu do salonu nie dało się jednak nie zauważyć tego, że na ziemi walały się zabawki, na krzesłach wisiały ubrania w przeróżnych rozmiarach, w kącie pomieszczenia znajdowała się otwarta walizka, z której wysypywała się zawartość.  

- To ja idę do sklepu, a wy wybierzcie film. - Rzucił Namjoon wymieniając spojrzenia z Seokjinem. Ten przytaknął, w dłoniach już trzymając niektóre zabawek dzieci. Wzrok wyższego padł też na Taehyunga, który machnął na niego ręką. W końcu sam wcześniej zaproponował, aby to Kim wyszedł do pobliskiego sklepu kiedy oni zostaną z chłocami.

Namjoon zamknął za sobą drzwi uważając przy tym, aby nikogo nie obudzić. Taehyung zdradził im ostatnio, że sen Jimina zrobił się płytszy niż dawniej. Może to przez to, że był coraz starszy. Mając to na uwadze ostrożnie wyszedł na hol i ruszył do windy. Podróżował nią z dwójką pijanych nastolatków, którzy przez dłuższy czas szli w tym samym kierunku co on krzycząc coś w języku, którego zupełnie nie rozumiał.

Namjoon nigdy nie był tego typu osobą. Nigdy nie był głośny, nie nadużywał alkoholu, ba, jako nastolatek bał się wychodzić po ciemku z domu, mimo że mieszkał w bezpiecznej Korei. W tamtym czasie był bardzo niepewny siebie i miał wrażenie, że cały świat jest przeciw niemu. Potrzebował lat, aby zrozumieć, że wcale tak nie jest, a to on jest osobą, która pozwala, aby inni podcinali mu skrzydła.

Teraz był dumny z siebie, ze swoich osiągnięć, z tego co ma, co go otacza, co stworzył.

Był też ogromnie dumny z Seokjina i Yoongiego. 

Zastanawiał się jak Yoongi zmieni się dorastając, ale nie patrzył na te myśli ze strachem, a z ekscytacją. Wiedział, że będzie wspaniałym dzieciakiem, nie ważne czy takim, który boi się wyjść po ciemku z domu czy takim pijącym alkohol i przeszkadzającym innym ludziom we śnie. 

Do sklepu dotarł po pięciu minutach. 

Zabrał sprzed drzwi niebieski koszyk i zaczął przemierzać krótkie alejki. Oprócz niego w sklepie było też pięć innych osób. Z towarzyszami podróży znajdowali się w budynku przy najlepszych atrakcjach turystycznych, niedaleko plaży, oczywiście, że cały czas otaczali ich inni ludzie. Przywykł do tego, że i w okolicy własnego miejsca pracy mija go wiele osób.

Mieszkał w bardzo spokojnej okolicy, w której każdy się znał, szanował i lubił. Otaczała go tam zieleń, nie było wielu samochodów, było też bardzo bezpiecznie, ale z drugiej strony pracował w centrum pobliskiego miasta, w którym zawsze było głośno, było pełno samochodów, pełno ludzi i ogólnie, według niego wszystkiego było tam dużo.

Lubił oba te światy oraz harmonię, którą wspólnie tworzyły. 

W sklepie Namjoon najpierw wybrał śniadanie dla całej ich grupy, ponieważ chcieli zjeść je jutro na plaży. Zdecydował się kupić produkty na kanapki i owoce, nie zamierzał tracić czasu na myślenie nad czymś ciekawszym. Obok umieścił też trzy kartoniki z sokami, batony i ciastka oraz chipsy. Kupił też wino, na które nalegał Taehyung. Podał mu nawet dokładną nazwę, był wybredny pod tym kątem.

Wtedy to usłyszał.

- Namjoon? - Mężczyzna zaskoczony obejrzał się w lewo, skąd dobiegał głos. Widząc znajomą postać na jego twarzy pojawił się ciepły, ale melancholijny uśmiech. Był ogromnie zaskoczony na jej widok, ponieważ nie był mu to dany od wielu lat.

- Jackson. - Odparł wywołując podobną mimikę na twarzy drugiego.

Jackson był mężczyzną wiekiem zbliżonym do niego. Mieszkali na tej samej ulicy zanim wyjechał z Korei. Wszyscy sąsiedzi go kojarzyli ze względu na to, że był jedynym dzieciakiem mieszkającym w danym miejscu, które nie było Koreańczykiem. 

Namjoon poznał go bliżej dopiero kiedy poszli razem do tej samej podstawówki. Od razu złapali dobry kontakt i szybko stali się najlepszymi przyjaciółmi. 

Kim nie miał wielu przyjaciół, dlatego Jackson zawsze był dla niego cenny. Do dziś pamiętał jak jako dzieci grali w piłkę, robili wspólne projekty na biologię oraz biegli do domu w deszczu, kiedy po zajęciach niespodziewanie okazywało się, że poranna pogoda uległa zmianie.

- Uciekłeś z Korei, ale nie uciekłeś przede mną. - Zaśmiał się niższy obejmując go. 

Ich przyjaźń umarła po jakiś czas po wyprowadzce wyższego. Początkowo starali się ją utrzymać, ale po odrzuceniu ze strony rodziny Namjoon postanowił, że chce zupełnie odciąć się od dawnego życia. Niestety oznaczało to również odcięcie się od jedynego przyjaciela, który zawsze będzie mu się kojarzył z domem. 

- Nigdy nie chciałem przed tobą uciec. - Zapewnił szczerze, ponieważ prawdą było, że zerwanie kontaktu z niższym było wynikiem pobocznym sytuacji rodzinnej drugiego. - Co tu robisz?

- Przyjechałem na wakacje z rodziną.

- Rodziną? - Zapytał Namjoon. Rozmawiali ostatni raz kilka lat temu. W tamtym czasie Jackson miał dziewczynę. Uroczą, niską Koreankę, którą poznał w pracy dorywczej, kiedy zbierał pieniądze na jedną z licznych podróży.

- Rodziną. - Potwierdził dumnie brunet.  Jackson zawsze czuł się wykluczony przez swoje pochodzenie, był odtrącany przez wielu, krytykowany. Nie wiedział komu ufać, a od kogo trzymać się z daleka, dlatego mimo ekstrawertycznego charakteru i potrzeby bliskości, nie miał wokół siebie wielu osób. Miał tego potrzebę, ale został zbyt wiele razy zraniony. Być może to spowodowało, że jego kolejne słowa ociepliły serce Kima. - Hyerin i ja mamy dzieci.

- Gratulacje. - Hyerin. W takim razie wyjątkowo dobrze ulokował swoje uczucia lata temu, pomyślał Namjoon. 

- Jesteś teraz zajęty? -Padło nagłe pytanie.  Namjoon spojrzał na zakupy. Teoretycznie powinien wrócić do hotelu, ale... Nie widział go tyle lat. Jackson był jednymi z jego najlepszych wspomnień z "dawnego życia" . Nie powinien być tylko wspomnieniem. Przecież Namjoon nie musi wkładać go do wora razem z tym wszystkim co spotkało go ze strony rodziny. 

- Muszę to dostarczyć do hotelu. - Odparł ruszając do kasy, aby zapłacić za zakupy. Jackson podążył tuż za nim. Kiedy Namjoon zapłacił niższy poprosił kasjerkę o zapalniczkę. 

Widać było, że mężczyzna bardzo cieszy się z ich spotkania. Mówił o swojej partnerce, o ślubie, na którym niestety nie było Namjoona, o swoim sześcioletnim synu, który ponoć był do niego niesamowicie podobny oraz o córce, która wdała się w rodzinę mamy. Wspomniał o swojej pracy w szkole szermierki, o tym, że przyjeżdżają w te same miejsce co roku na wakacje, co wyjaśniało jego obecność w tym kraju. Nie wynajmował jednak pokoju w tym samym hotelu, jego znajdował się nieco dalej od plaży. 

Namjoon mu nie przerywał, nie mówiąc też wiele o sobie. Wolał najpierw dowiedzieć się jak wyglądało teraz życie jego najlepszego przyjaciela z lat dziecięcych i nastoletnich. To nie była jego chwila, a chwila Jacksona, który wyraźnie przeżywał możliwość rozmowy. Słysząc to wręcz ciągnął niższego za język chcąc dowiedzieć się o wszystkim co go ominęło.

Nie mógł uwierzyć, że ze wszystkich możliwych miejsc spotkał go akurat tu. Samo to, że dane mu było ponownie zobaczyć swojego przyjaciela z dzieciństwa powodowało w nim lekkie wzruszenie.

Namjoon nie przyznałby się do tego, ale był samotny. Lubił być sam, ale brakowało mu tego co miał w Korei. Brakowało mu przyjaciół i brakowało mu... Rodziny. Tego wszystkiego co znał i od czego się odciął. Kochał Seokjina, Yoongiego, Taehyunga, jego synów i wszystkich ludzi, których miał teraz przy sobie, ale brakowało mu przyjaciela. Jego własnego, osobistego przyjaciela. 

Jackson nic się nie zmienił. Wciąż mówił szybko, ale dość cicho, a jego oczy cały czas szukały twarzy rozmówcy. Miał tak samo dużą mimikę jak dawniej, a jego śmiech był tak samo zachrypnięty. 

Namjoon pamiętał dobrze ostatni raz, kiedy się spotkali. Wyjeżdżał wtedy na wymianę uczniowską w głębi wiedząc, że już nigdy z niej nie wróci. Czuł, że rodzice nigdy go nie zaakceptują, a w miejscu, do którego jedzie będzie mu lepiej. Jackson spotkał się z nim dzień przed wyjazdem. Kiedy siedzieli na murku niedaleko jego domu Jackson zapytał czy jeszcze tu wróci. Wiedział o wszystkim co działo się w głowie Namjoona, o jego obawach oraz pewności tego, że staromodni rodzice nie zaakceptują jego orientacji. Oboje wiedzieli, że prawdopodobnie go wydziedziczą. Na pytanie Jacksona odpowiedział cicho, ale stanowczo " nie sądzę". 

Wang był dobrą osobą. Nie powstrzymywał go, choć w jego ciemnych oczach widoczne było rozczarowanie. Uśmiechnął się jednak i poklepał go po plecach. " To nic" skomentował.

Okazało się, że ten wyjazd zmienił między nimi wszystko. Na samą myśl o tym poczuł ukłucie. Ten zawsze odpychany, krytykowany i wyśmiewany mężczyzna był niemal jego bratem, a on odrzucił go przez odejście od rodziców.

W końcu dotarli do hotelu. Namjoon poprowadził go do wejścia i środka, decydując, że nie chce przerywać rozmowy, mimo że mężczyzna zasugerował, że poczeka przy recepcji. Wiedział co robi i do czego doprowadzi, ale chyba właśnie w tym momencie poczuł, że też chciałby się czymś, lub kimś, pochwalić.

Dopiero w windzie Kim spojrzał na jego twarz z lekkim uśmiechem. 

- Prawdopodobnie poznasz mojego męża. - Rzucił, powodując, że Jackson zaniemówił i spojrzał na niego z miną, której Namjoon nigdy wcześniej nie widział.

Nie wyglądał na złego, zniesmaczonego czy rozczarowanego.

Wydawał się szczęśliwy i dumny, a jego oczy były pełne akceptacji i ciepła. 

- Namjoon! - Krzyknął z szerokim uśmiechem. - Jak mogłeś nie powiedzieć wcześniej? - Zapytał bez cienia niezadowolenia. Kiedy wyszli na odpowiednim piętrze blondyn wzruszył ramionami. 

- Nie było okazji. - Odpowiedział. Jego towarzysz westchnął głęboko. 

- Muszę go poznać. 

Namjoon był pewny, że to dobra decyzja, ale bał się odrobinę reakcji swojego partnera. W końcu miał postawić go w naprawdę niecodziennej sytuacji. 

Kiedy otworzył drzwi pokoju hotelowego od razu padły na niego dwa kolejne spojrzenia.

- Namjoon! Przyniosłeś wino? - Zapytał Taehyung wstając z kanapy. Miał na sobie strój z wcześniej, ale jego włosy były spięte w małą kitkę na samym czubku głowy. - Kto to?

- Mój przyjaciel. - Odparł powodując pełne podejrzliwości spojrzenie drugiego. W końcu Namjoon nie często nazywał tym mieniem kogokolwiek, a wyszedł tylko do sklepu spożywczego. 

- Namjoon? - Zapytał Seokjin również podnosząc się z mebla. Przed nimi mieli już odpalony telewizor, a na kanapie leżały dwa koce i jakieś poduszki, prawdopodobnie przyniesione z pokoju Namjoona, Seokjina i Yoongego. 

- Jin. - Rzucił delikatnie Namjoon. Odłożył siatkę z zakupami na okrągły stół znajdujący się w pobliżu i gestem zaprosił do środka Jacksona, który stanął obok pewny siebie, z szerokim uśmiechem. - To mój przyjaciel z Korei. - Oznajmił. Jackson podszedł bliżej, aby wyciągnąć dłoń do obu mężczyzn. - Jackson, to mój mąż, Seokjin i nasz przyjaciel, Taehyung. 

- Miło mi was poznać! - Powiedział z wyraźnym podekscytowaniem w głosie. Wyglądał niewinnie i niegroźnie, co spowodowało pozytywną reakcję ze strony pozostałej dwójki.

- Jackson, jestem pewny, że słyszałem o tobie wcześniej. - Oznajmił Seokjin z najmilszym uśmiechem, jaki potrafił z siebie wydobyć. Nawet jeśli był zaskoczony, nie pokazywał tego po sobie.

- Mam nadzieję, że nic żenującego. - Jackson spojrzał na Namjoon szukając potwierdzenia, na co ten wzruszył ramionami. Znał Seokjina wiele lat i byli ze sobą naprawdę blisko, dlatego ten słyszał wiele o życiu w Korei Namjoona. W dużej części opowieści przewijał się Jackson. 

- Nie martw się, to nie było nic niepokojącego. - Zapewnił najstarszy. - Skąd się tu wziąłeś? Korea jest naprawdę daleko. Też spędzasz tu wakacje?

- Dokładnie.

- Nie macie nic przeciwko jeśli wypadnę z oglądania filmu? - Wtrącił Namjoon badając uważnie mimikę Taehyunga i Seokjina. 

- Oczywiście, że nie. - Zapewnił Seokjin. Taehyung jedynie przytaknął.

Rozmawiali jeszcze przez kilka chwil, prowadząc przyjazną wymianę zdań, ale w końcu pożegnali się, a Namjoon już sięgał dłonią do drzwi kiedy usłyszeli ciche, zaspane

- Joonie? 

- Yoongi. - Głosy Namjoona, Seokjina i Taehyunga zmieszły się ze sobą. W pokoju obok, opierając się delikatnie o futrynę drzwi stał chłopiec z pluszowym królikiem w jednej z rąk. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że został wyrwany ze snu. Jego blada twarz była delikatnie zaróżowiona, a oczy zmrużone, kiedy obserwował uważnie młodszego z opiekunów i nieznajomego mężczyznę. - Obudziliśmy cię, mały? - Zapytał schylając się i otwierając ramiona, aby chłopiec mógł się w nich schować co też natychmiast zrobił, niemal podbiegając do najwyższego. 

- Mhm. 

- Przepraszam. - Odparł poprawiając jego zmierzwioną od poduszki grzywkę, zanim spojrzał na mężczyznę stojącego najbliżej. Jackson wydawał się zmurowany. - Idę na spacer z wujkiem Jacksonem, dobrze? Wrócę bardzo niedługo. - Zapewnił. Yoongi nie wydawał się zadowolony, ponieważ schował twarz w jego szyi, ale mimo to delikatnie przytaknął. Namjoon ucałował jego głowę. - Przedstawisz się? - Spróbował swojego szczęścia. Yoongi nie lubił obcych, ale kontakt z nimi wychodził mu coraz lepiej. Mężczyzna był naprawdę dumny, tak samo jak Seokjin. 

Yoongi obrócił twarz w kierunku Jacksona, który natychmiast ponownie się uśmiechnął. Tym razem był to uśmiech delikatniejszy, ostrożniejszy.

- Jestem Yoongi. - Powiedział chłopiec prosto, nieco niewyraźnie, ale bez zawahania. Podniósł odrobinę dłoń, jakby oczekując reakcji nieznajomego, która miałaby go upewnić w tym, że powinien ją podać. Jackson natychmiast to zauważył i ostrożnie ją uścisnął.

- A ja Jackson. Bardzo miło mi cię poznać. - Zapewnił. Yoongi o dziwo oddał odrobinę uśmiech, zanim Seokjin nie wyciągnął do niego dłoni, w które został przetransportowany. 

- Odniosę go do sypialni, a wy się zbierajcie, bo nie starczy wam nocy na przegadanie wszystkiego. - Zarządził słusznie. 

Jackson życzył dobrej nocy Yoongiemu oraz poprosił, aby ten go pamiętał, kiedy znów się spotkają. Chłopiec odpowiedział mu na to cichym "dobrze". 

Po tym jak ostatni raz pożegnali się z Taehyungiem i Seokjinem, wyszli na zewnątrz. Podróż windą była cicha, a na zewnątrz od razu obrali kierunek na plażę. 

- Kim jest Yoongi? - Zapytał Jackson kiedy tylko znaleźli się na ulicy.

- Naszym synem. - Odparł pewnie Namjoon. Wciąż dziwnym było dla niego nazywaniem tak Yoogniego, ponieważ pojawił się w jego życiu zaledwie kilka miesięcy temu, ale czuł, że to najlepsze określnie. Przecież Yoongi nigdzie się nie wybiera, to nie tak, że miałby stracić to miano. 

Oczywiście pojawiła się fala pytań ze strony Jacksona, na które drugi cierpliwie, a nawet z lekkim rozbawieniem, odpowiadał. Wyjaśnił jak to się stało, że Yoongi był pod ich opieką, kiedy to się stało, jak się odnajduje w tej sytuacji oraz ile lat ma chłopiec i jaki jest na co dzień.

Na wybrane miejsce docelowe mieli bardzo blisko, dlatego znaleźli się na nim wyjątkowo szybko. Powoli się ściemniało, więc nie było na nim tak wielu osób jak we wcześniejszych godzinach. Było też odrobinę chłodno, na pewno najchłodniej od momentu, w którym pojawił się w tym kraju, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Uczucie delikatnego wiatru we włosach było orzeźwiające. Zwłaszcza po gorącym dniu.

Będąc u celu kupili dwa piwa w malutkiej restauracji niedaleko wejścia, po czym wybrali sobie dość puste, ciche miejsce. Nie chcieli światków, potrzebowali tego czasu dla siebie. 

- Często o tobie myślę. - Rzucił Jackson pomiędzy rozmowami o przeszłości i teraźniejszości. Namjoon chciał odpowiedzieć tym samym, ale był świadom tego jak bardzo odciął się od swojego życia w Korei i tego co w niej pozostawił. Z pewnością gdyby nie ta bariera w jego umyśle, myślałby o przyjacielu dużo częściej niż faktycznie to robił. 

- Pozytywnie?

- Oczywiście, że tak. - Zaśmiał się cicho mężczyzna. Siedzieli na piasku, a dźwięk oceanu zamiast ich denerwować, wyjątkowo rozluźniał. - Twoja mama... Zawsze jak ją widzę myślę o tobie. 

- Często ją widujesz? - Zapytał po chwili ciszy, której potrzebował na szybkie zastanowienie się czy czuje się na siłach, aby poprowadzić tę rozmowę. 

- Nigdy się nie wyprowadziłem z naszej ulicy, więc tak. Dość często. - Powiedział Jackson spojrzeniem szukając twarzy towarzysza, aby upewnić się co do tego czy temat jest dla niego komfortowy. - Coś między wami zaszło, prawda?

- Możesz się domyśleć. - Odparł decydując się na wyznanie prawdy. W końcu to była tylko przeszłość. Każdy jakąś ma. 

- Czyli poszło tak jak podejrzewaliśmy... - Ocenił jego rozmówca upijając nieco napoju z plastikowego kubka. 

- Mniej więcej. - Potwierdził Namjoon patrząc przed siebie, na spokojny ocean. - Powiedziałem im o swojej orientacji dopiero kiedy byłem pewny, że Jin jest... Tą osobą, rozumiesz. - Rzucił w myślach przywołując głosy rozczarowanych rodziców. - Nie chcieli go nawet poznać. Nie byłem zaskoczony. Mama płakała, ojciec się złościł. Powiedział, że nie będę jego synem dopóki się nie zmienię. Od tamtego czasu nie rozmawialiśmy.

- Przykro mi. 

- Dlatego zdecydowałem się odciąć. Chciałem ułożyć sobie życie od nowa skoro musiałem usunąć z niego osoby, które dotąd były najważniejsze. Przepraszam, że naszą relację to też dotknęło. 

- To w porządku, nie przejmuj się. - Odpowiedział brunet w zamyśleniu. 

- Nie powinienem był tego zrobić. - Westchnął Namjoon. Pierwszy raz w jego głowie pojawiła się myśl, że być może nie powinien być wtedy tak pochopny. Często zastanawiał się jak potoczyłby się jego los, gdyby nigdy nie opuścił Korei. Wiedział, że postąpił dobrze. Podjął najlepszą decyzję, kiedy postanowił wyjechać. Nieco gorszą było tak duże oddzielenie od siebie etapów jego życia. - Czy moi rodzice mają się dobrze?

- Z tego co wiem, tak. Twoja mama często o tobie wspomina kiedy rozmawiamy.

- Naprawdę?

- Tak. - Mruknął kładąc się na piasku. Namjoon po dłuższej chwili postanowił pójść w jego ślady. Piach we włosach nie był najprzyjemniejszy, ale wtedy naprawdę poczuł się zrelaksowany. - Ostatnim razem kiedy ją spotkałem stwierdziła, że mój syn wyrasta na kogoś równie mądrego co ja i ty.

- Tak powiedziała? - Zapytał czując lekką, niewinną zazdrość. 

Prawdopodobnie nigdy nie pozna Yoongiego i nie będzie mogła powiedzieć czegoś podobnego o własnym wnuku. 

- Dokładnie, a kiedy pochwaliłem się, że wyjeżdżamy na wakacje powiedziała, że ty zawsze bałeś się podróży i to zabawne, że ja je tak uwielbiam. 

- Już się ich nie boję. - Odparł pewnie. 

- Domyślam się.

- A tata ma się dobrze? - Zaczął dopytywać po chwili. 

- Zrobił się małomówny, skryty. Nie rozmawiamy wiele poza typowo formalną wymianą zdań. Czasem pyta jak idzie mi w pracy i czy dzieciaki są zdrowe, nie więcej.

- Rozumiem. - Westchnął. Jego ojciec zawsze był poważniejszy i wymagał więcej. Namjoon wciąż pamiętał jak przez tydzień nie odzywał się do niego przez to, że uzyskał 91% na teście, podczas gdy wierzył, że jego syna stać na maksymalną punktację. 

Namjoon zawsze mu ulegał i robił to czego oczekiwał.

Test również poprawił. Uczył się dniami i nocami, ale w końcu uzyskał 100%. 

- Czy powinienem powiedzieć im o tym, że cię spotkałem? 

- Jeśli masz ochotę, możesz, oczywiście. - Blondyn i tak nie miał z nimi kontaktu od lat.

- O Seokjinie?

- Raczej nie będą chcieli o nim słuchać, ale nie jest tajemnicą.

- A o Yoongim? Nie wiedzą o nim, prawda?

Namjoon westchnął. Nie wiedzieli. Nie mieli pojęcia, że w ich rodzinie jest ktoś tak uroczy i pocieszny jak Yoongi. Nie wiedzieli o jego istnieniu. 

Powinni wiedzieć. 

Powinni go znać i wiedzieć jaki jest, a przecież jest niezwykły, wyjątkowy. Powinni wiedzieć jak bardzo uwielbia Fluffyego, jak marzy o swoim własnym zwierzęciu, jak, zupełnie tak jak Namjoona, intryguje go muzyka. Powinni wiedzieć, że jego najlepszym przyjacielem jest Hoseok oraz że nie lubi koloru czerwonego, ostrego słońca czy gwałtownych ludzi. Powinni wiedzieć, że Namjoon zbudował dla niego huśtawkę w ogrodzie, że zgubił jego ukochanego pluszaka i namalował z Yoongim zoo w jego pokoju. Powinni wiedzieć, że popełnia błędy, ale z całych sił stara się być jak najlepszym ojcem dla ich wnuka. 

- Powiedz im o Yoongim.


------------------------------------------

Dobry wieczór kochani!

Przepraszam, trwało to odrobinkę dłużej niż bym chciała, ale wpadłam w jakiś... Dół, postój literacki i ciężko było mi cokolwiek napisać, dlatego potrzebowałam nieco więcej czasu. Zdecydowałam się nieco przyśpieszyć splot zdarzeń po tym jak usunęłam rozdział i postanowiłam napisać go od początku. Obym teraz miała większą wene...

Mam nadzieję, że czekanie was nie dobiło, a rozdział nie rozczarował.

Buziaki, kocham! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro