9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Yoongi?

- Hm?

- Co tu robisz, skarbie? - Zapytał Namjoon marszcząc brwi na chłopca skulonego niedaleko drzwi prowadzących do łazienki. Ten wzruszył lekko ramionami, po czym skupił się na zabawie uszami Fluffyego. Mężczyzna nieco niepewnie podszedł bliżej i uklęknął naprzeciw Koreańczyka. Był już przebrany i przygotowany do wyjścia. Na dobrą sprawę wyglądał naprawdę uroczo w odczuciach opiekuna. Ponieważ wiosna już na dobre się rozkręciła miał na sobie beżowe, krótkie ogrodniczki i koszulkę w biało niebieskie pasy. Jego włosy były nieco rozwiane, ale to chyba był jego urok. Nie ważne jak wiele razu je poprawiali koniec końców chłopiec burzył fryzurę podczas zabawy i pozostawiał ją w swoim własnym, artystycznym nieładzie.

Mężczyzna spojrzał w stronę łazienki znajdującej się dwa metry dalej. Jeśli się wysilił mógł usłyszeć dźwięk wody spod prysznica. To jego mąż musiał znajdować się w środku. Zwykle rano brał szybki prysznic. Wieczorami preferował długą kąpiel, maseczkę i świeczki. Właściwie był dość specyficzny. Mimo wyglądu miał wiele kobiecych cech czy zainteresowań. Nigdy mu to nie przeszkadzało. Lubił go takim jakim był i nigdy nie zamierzał próbować cokolwiek w nim zmienić.

- Czekasz na Jina? - Rzucił pełnym zrozumienia głosem. Sam dopiero wstał, ale wiedział, że jego chłopcy zawsze spędzają poranki razem. W jego głowie brzmiało to dość dziwnie. Zawsze był "jego chłopiec", ale odkąd pojawił się Yoongi forma pojedyncza uległa modyfikacji. - Może pójdziesz na dół pooglądać telewizję? Jin na pewno za chwilę do ciebie przyjdzie.

- O-Obiecujesz? - Zapytał chłopiec wyciągając do niego swoją niewielką, niemal białą piąstkę. Kim w pierwszej chwili nie miał pojęcia o co może mu chodzić, ale zaraz zwrócił uwagę na najmniejszy palec wyciągnięty w jego kierunku. Zaśmiał się widząc to, po czym objął go swoim w formie obietnicy. Później pomógł mu wstać z brązowego dywanu. Od dawna planowali zmienić go na jakiś inny, w bardziej radosnym odcieniu, ale wciąż to odkładali, skupiając się na własnych obowiązkach.

- Oczywiście. - Zapewnił. Przez chwilę patrzył jak mniejszy znika za schodami. Upewnił się, że znalazł się bezpiecznie na dolnym piętrze, po czym z uśmiechem wszedł do pomieszczenia, w którym prysznic brał jego partner. W końcu, odkąd był Yoongi nie mieli wiele czasu dla siebie. Brakowało mu chwil spędzonych tylko we dwoje, a to była idealna ku temu okazja.

To nie tak, że nie lubił towarzystwa chłopca. Bardzo go sobie cenił. Po prostu nie przywykł do tego, że musi uważać na wszystko co mówi i co robi.

Niestety, kiedy dwadzieścia minut później zszedł na dolne piętro okazało się, że jednak powinien był zostać z malcem zamiast oddać się wolnej chwili z drugim mężczyzną.

- Yoonie? Co ty oglądasz? - Zapytał zaskoczony brunet podchodząc do swojego wychowanka. Namjoon nieco niepewnie przeniósł wzrok ze skulonego, przestraszonego ciała na ekran. Jakiś mężczyzna odbierał życie którejś z kolei osobie, zważywszy na to, że upadła bezsilnie na kilka innych trupów. Nie miał pojęcie co to za film, prawdopodobnie akcji, ale nie znał tytułu. Czuł się jednak źle z tym, że nie dopilnował, aby jego Koreańczyk nie włączył czegoś odpowiedniego. Mężczyzna nieco speszył się pod oceniającym spojrzeniem partnera, który zdawał się wściekły tą sytuacją. Ostrożnie podszedł bliżej i wyłączył urządzenie.

- Bo ta Pani miała pi-ieska. - Wyszeptał chłopiec prosto w szyję starszego Kima, który mocno objął go swoimi ramionami, po tym jak przedszkolak wdrapał się na jego kolana.

- Nie bój się. To tylko głupi film. - Zapewnił. Namjoon nie wiedział, jak zareagować. Czy on płacze? Płacze przez niego? Przecież Seokjin nie da mu żyć. - Mieliśmy iść na zakupy, pamiętasz? Może pójdziemy już teraz? - Zasugerował starszy, próbując zająć myśli chłopca czymś innym niż sceny, które zobaczył na ekranie. Yoongi powoli przytaknął, a kiedy się odsunął młodszy z mężczyzn odważył się wytrzeć jego policzek, na którym pojawiła się samotna łza.

Nie mówił tego na głos, ale zdążył poznać chłopca na tyle, aby wiedzieć jak wiele rzeczy trzyma dla siebie. Większość przemyśleń, pytań czy ocen. Dużo myślał, milczał rozmyślając na różne tematy. Nigdy nie dzielił się tym z nimi. Nieco go to martwiło, ale miał nadzieję, że przesadza. W końcu każdy miał coś co zatrzymywał dla siebie, z tym, że Yoongi miał tego nieco więcej.

- Ja-

- Wiem, masz pracę.

- Przepraszam.

- To nic. - Zapewnił starszy, po czym chwycił dłoń dziecka i poprowadził go do drzwi. Namjoon poczuł się odsunięty. Zawsze był priorytetem Kima, ale jak widać teraz to się zmieniło. Został odsunięty na drugi tor przez Yoongiego. Nie był pewny jak się z tym czuje. Nie mógł jednak nic poradzić. Miał ważny projekt, którym musiał się zająć. Muzyka sama się nie zrobi, a jemu przypadła współpraca z wyjątkowo popularną osobą. Nie mógł tego stracić tylko dlatego, że chce nieco pobyć z rodziną.

- Okej, Yoongi. - Rzucił Seokjin dziesięć minut później, po zajęciu miejsca przy kierownicy. Upewnił się, że zabrał z domu telefon, po czym wyjechał na piaskową drogę. Nie ruszył jednak daleko, ponieważ zaraz usłyszał głośny krzyk.

- Wujku, wujku, wujku! - Mężczyzna natychmiast się zatrzymał i spojrzał w stronę bramy domu sąsiadów. Hoseok właśnie wybiegał przez nią z kartką w dłoni. Seokjin zaśmiał się cicho, po czym opuścił okno i odebrał od chłopca papierek. Jeździł do miasta w każde sobotnie popołudnie, aby zrobić duże zakupy do domu. Często Taehyung dorzucał mu coś od siebie zbyt leniwy, aby pofatygować się taki kawał. - Wujku ja też chcę jechać.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. - Rzucił zaskoczony. Dobrze wiedział, że mniejszy nienawidzi zakupów. Zawsze potwornie się nudził jak przystało na nieco nadpobudliwe dziecko. Miał zbyt wiele energii, aby wytrzymać tyle czasu w miejscu pozbawionym jakiejkolwiek zabawy. Zaraz jednak zauważył, jak chłopiec spogląda na tył, gdzie prym wiódł Yoongi. Mniejszy siedział cicho, wędrując swoim wzrokiem od niego do drugiego dziecka. - Appa wie?

- Wie!

- W porządku. - Westchnął, po czym wyłączył silnik. Odłożył kartkę na siedzenie obok i wyszedł, aby pomóc chłopcu bezpiecznie usiąść w foteliku. Zawsze miał dwa, ponieważ odkąd Yoongi zaczął jeździć do przedszkola często zabierał również Hoseoka. Działało to też w drugą stronę. Taehyung odwoził Yoongiego. Zamieniali się dyżurami, ponieważ nie było sensu, aby oboje jechali rano taki kawał. Najczęściej było tak, że Taehyung ich zawoził, a Seokjin odbierał, kiedy wracał z pracy.

Uwielbiał Hoseoka, ale nieco bał się jak będzie wyglądać ich wyprawa. Nigdy jednak nie odmówiłby chłopcu, tym bardziej widząc, jak zależy mu na spędzeniu więcej czasu z jego wychowankiem. Wiedział, że musi czuć się źle, odkąd koniecznym było, aby dzielił się Taehyungiem z Jiminem. Zawsze miał go dla siebie, a Kim traktował go niczym skarb. Poświęcał mu każdą wolną chwilę. Teraz jedynie połowę tego czasu, może nawet mniejszą, zważywszy na to, że Jimin był dużo młodszy i potrzebował, aby ktoś cały czas miał na nim oko.

Chwilę potrwało zanim ponownie ruszyli w drogę, ponieważ na wszelki wypadek napisał do przyjaciela o tym, że zabrał jego syna.

- Więc, Yoongi. - Rzucił, kiedy wznowili jazdę. - Jeśli się zgubisz to co masz zrobić? - Zapytał, spoglądając w lusterko, aby zobaczyć jak chłopcy nieudolnie próbują otworzyć paczkę rozpuszczalnych gum. Nie miał pojęcia skąd je wzięli. Bardzo możliwe, że to Hobi zabrał je z domu.

- Poprosić o pomoc.

- Dobrze, a jak Pani zapyta o to jak się nazywam?

- Seokjin Kim. - Odparł chłopiec nawet nie podnosząc na niego wzroku znad próby rozpracowania opakowania.

- Pięknie. - Pochwalił go z uśmiechem. - A gdzie masz mój numer telefonu?

- Tutaj. - Powiedział klepiąc kieszonkę spodenek. Mężczyzna przytaknął i skupił się na jeździe. Właściwie to dobrze, że Hoseok pojechał z nimi. Pani Rose podczas jednej z rozmów wyznała, że niepokoi ją jak małomówny jest Yoongi. Sam też to zauważył. Miał nadzieję, że chłopiec potrzebuje po prostu poczuć się pewniej, spędzić nieco czasu z rówieśnikami. Dorastał nie otrzymując od rodziców wystarczająco dużo uwagi. Może nie rozumiał, że należy mu się ona oraz że może o nią ubiegać. Nie skończył jeszcze czterech lat. Powinien polegać na starszych, ale widać było, że nie czuje się swobodnie w towarzystwie innych.

- Nie psocimy, tak?

- Tak! - Odparli obaj. Chwilę później samochód wypełnił ich zaskoczony okrzyk, kiedy rozciągnięte na wszystkie strony opakowanie rozerwało się wysypując wokół zawartość. - Tylko posprzątajcie. - Poprosił licząc na to, że jego samochód nie będzie nosił żadnych śladów po klejących przekąskach.

Droga zajęła im niemal pół godziny. Kiedy w końcu dotarli opiekun przypomniał im kilkakrotnie o tym po co przyjechali i co mają robić, jeśli się zgubią. Trudnym było dopilnowanie ich. Musiał prowadzić koszyk i jednocześnie doglądać obu chłopców, którzy zdawali się zainteresowani każdą rzeczą.

- Trzymajcie się za ręce i nie odchodźcie ode mnie, dobrze?

- Tak. - Rzucili młodsi. Hoseok od razu złapał dłoń Yoongiego, który zawsze był zbyt niepewny, aby rozpocząć takie interakcje. Właściwie obaj chłopcy byli od siebie wyjątkowo różni, ale Jin cieszył się, że mają ze sobą tak dobry kontakt. Mogą nawzajem się czegoś nauczyć.

Byle nie rozrabiania.

- Okej. - Mruknął do siebie mężczyzna, po czym wyciągnął notes. Może był staroświecki, ale uważał to za najlepszy sposób na zapisywanie listy zakupów. Dzięki temu mógł mieć ją cały czas przed oczami i nie martwić się, że coś się z nią stanie, ponieważ kartka nie była zbyt wartościowa. - Zacznijmy od papieru do pieczenia i rękawic kuchennych. - Powiedział cicho rozglądając się po sklepie. Na początku miał artykuły codziennego użytku, dopiero później jedzenie i napoje, z niewielkim wyjątkiem na dwie półki z produktami promocyjnymi. - Ale najpierw promocje. - Uznał spoglądając na chłopców, którzy wciąż grzecznie maszerowali u jego boku. Miłe. Może nie będzie tak źle.

- Yoongi wolisz różowy czy błękitny? - Zapytał po dłuższej chwili, odwracając się w kierunku chłopców z dwoma kocami w dłoniach. Były puszyste i miłe w dotyku. Cena dodatkowo go kusiła.

Niestety dzieci nie było już obok. Znajdowali się na samym końcu alejki. Brunet westchnął patrząc jak Hoseok bierze rozbieg i rzuca się prosto w stertę papierów toaletowych pod zaskoczonym spojrzeniem innych klientów.

- Świetnie. - Mruknął patrząc jak Yoongi zaraz robi to samo, rozsypując wokół kolejne paczki.

Szybko odłożył oba koce i pobiegł do chłopców, aby wygrzebać ich ze sterty opakowań.

- Mieliście nie rozrabiać. - Powiedział pomagając Hoseokowi wstać. Postawił go stabilnie na ziemi i sięgnął do Yoongiego. Czuł na sobie wzrok wszystkich ludzi wokół, a przecież wszedł do sklepu zaledwie dziesięć minut temu.

- Przepraszam, wujku. - Rzucił starszy, na co mniejszy od razu zrobił to samo.

- Po prostu bądźcie grzeczni. - Mruknął układając papier w piramidkę. Przedszkolaki próbowały mu pomóc, ale wyszło na gorsze zważywszy na to, że zaraz wszystko ponownie runęło na ziemię przez ich niezdarne ręce. - Nie ważne, chodźmy. - Powiedział zostawiając wszystko za sobą. Kiedy dotarli do koszyka puścił ręce chłopców i złączył ich dłonie. - Nie oddalajcie się. - Poprosił całkowicie zapominając o nakryciu. Ruszył dalej, starając się uciec od ciekawskich spojrzeń innych klientów.

Przez pewien czas było dobrze. Dzieciaki szły obok niego, kiedy kupił papier do pieczenia, pomogły mu wybrać rękawice kuchenne, a później również owoce.

- Ojoj, uważaj. - Powiedział, kiedy w łapska Yoongiego trafiła brzoskwinia. Nie minęła chwila, zanim przekąska zmieniła się w miazgę brudząc dłoń zaskoczonego chłopca. - To miękki owoc, nie możesz go tak ściskać. - Westchnął zastanawiając się co zrobić z obklejoną skórą. Widząc niezadowolone spojrzenie Yoongiego kazał im poczekać, po czym pobiegł w stronę półek z produktami drogeryjnymi. Chwycił pierwszą lepszą paczkę mokrych chusteczek i wrócił do chłopców licząc na to, że będą stali w miejscu, gdzie ich zostawił. W końcu dział był niemal naprzeciwko.

Co prawda chłopcy byli na miejscu, ale niemal każda brzoskwinia miała dziurę przez wbite palce.

- Okej, to nie był najlepszy pomysł.

- Jinnie! Miękkie!

- Wiem, mały. Nie da się ukryć. - Rzucił rozglądając się wokół. Przecież nie kupi tyle brzoskwiń. Nie było szans, żeby ktokolwiek w domu je zjadł. Poza tym pobrudzą mu bagażnik przez wyciekający sok.

Nie widząc żadnych świadków złapał ramiona chłopców i wyprowadził ich dalej udając, że nie ma pojęcia co stało się z tymi biednymi owocami. Było mu okropnie głupio, ale hej! Nikt ich nie przyłapał.

Schował się za regałem z orzechami i wytarł mniejsze dłonie licząc na to, że jeśli kupi paczkę chusteczek nikt nie zwróci uwagę na to, że nieco ich ubyło. Wypadki się zdarzają. Powinni być wyrozumiali.

- Chcecie orzechy? - Zapytał wrzucając chusteczki w róg koszyka. Yoongi natychmiast pokiwał głową, po czym z Hoseokiem wybrali najdroższy gatunek znajdujący się w jednej z kolumn z plastikowymi rączkami. Nie był tym zdziwiony, wyglądały najciekawiej. Odwrócił się tylko po siatkę, ale zanim zdążył ją wziąć usłyszał głośny dźwięk przesypywania. Szybko wrócił wzrokiem na chłopców, którzy z zaciekawieniem patrzyli jak orzechy makadamia lądują na zakrytym pudełku z suszonymi owocami, po czym spadają na ziemie.

- Hoseok! - Krzyknął, ponieważ to on trzymał za plastikową rączkę zabezpieczającą. Chłopiec odwrócił się w jego kierunku, zaśmiał się radośnie i chwycił za dłoń Yoongiego, po czym oboje uciekli w stronę regałów ze słodyczami. - Hej!

- Powinien Pan przynajmniej kupić te, które zostały na owocach. - Rzuciła do niego starsza kobieta przechodząca obok. - I poszukać kogoś z obsługi, przecież ktoś się tu przewróci.

- Tak, już, przepraszam. - Rzucił zaskoczony spoglądając w jej stronę. Zdawała się zgorszona jego widokiem.

Szybko wsypał do woreczka orzechy zaległe na dolnej półce, po czym zważył je i wrzucił do koszyka. Mijając pracownicę powiedział jej, że ktoś wysypał orzechy, po czym ruszył na poszukiwanie rozrabiaków. Na szczęście znalazł ich przed półką z czekoladą.

- Ładnie to tak uciekać? - Zapytał rozzłoszczony. Od razu spoczęły na nim dwie pary przestraszonych oczu. Miał prawo być zły. W jego koszyku wciąż znajdowały się tylko cztery produkty, zaś na liście około dwadzieścia. - Mieliście się pilnować, tak?

- Przepraszam, Jinnie. - Szepnął Yoongi w sposób tak cichy i delikatny, że Seokjin tylko westchnął, po czym rozwiał jego czuprynę zaniepokojony łzawym spojrzeniem. Brakowało mu tylko płaczącego dziecka.

W końcu wpakował obu chłopców do koszyka i podał im bańki, które znalazł po drodze. Później za nie zapłaci. Teraz musiał się streszczać, aby zrobić zakupy, póki zabawa się im nie znudzi.

Nie powinien był ulegać prośbą Hobiego.

- Moi chłopcy wrócili! - Krzyknął Taehyung, kiedy całą trójką weszli do jego domu. Siedział właśnie przed telewizorem z Jiminem bawiącym się gitarą dla dzieci. Mniejszy nawet nie podniósł na nich wzroku, zbyt zaaferowany przedmiotem. - Dobrze się bawiliście?

- Nie pytaj. - Mruknął Seokjin. Młodszy mężczyzna szybko wyśmiał jego niezadowoloną minę, po czym pogłaskał głowy obu chłopców i odebrał zakupy z dłoni przyjaciela.

- Było tak źle?

- Gorzej niż sobie wyobrażasz. - Westchnął podnosząc Yoongiego, kiedy zauważył jak śpiący się wydaje. Spędzili dwie godziny na rozrabianiu, dlatego jego zmęczenie nie dziwiło bruneta. - Muszę zrobić obiad, odezwę się później. - Powiedział pozwalając chłopcom się pożegnać. Zaraz zrobił to samo z przyjacielem i wrócił do własnego domu. Było całkowicie cicho. Namjoon musiał wciąż być w pracy, ale była dopiero szesnasta. Zwykle wracał około siedemnastej, osiemnastej, zależnie od tego, kiedy będzie usatysfakcjonowany swoją pracą. Miał wiele swobody, ale był bardzo pilny. Teoretycznie nikt nawet nie zwróciłby uwagi na jego nieobecność w wytwórni, ale nie czułby się dobrze, gdyby się tam nie pojawił.

Mężczyzna pojawił się dopiero o dwudziestej pierwszej, kiedy Seokjin odpoczywał czytając książkę, a Yoongi był już w swoim łóżku.

- Jesteś. - Rzucił brunet, podnosząc wzrok na swojego partnera. Ten uśmiechnął się i przytaknął, po czym usiadł tuż obok na kanapie. Zdawał się zmęczony, ale zadowolony.

- W końcu w domu. - Westchnął obejmując go w pasie. Starszy zaśmiał się cicho, po czym odłożył książkę. I tak nie była ciekawa. Powinien kupić coś nowego. Zdawało mu się, że nawet książki Yoongiego bawiły go dużo bardziej niż ta.

- Ogrzać ci obiad? Zrobiłem zupę. Nie miałem siły na nic ambitniejszego. - Mruknął postanawiając, póki co zatrzymać dla siebie historię ich przygody w sklepie. Nie chciał, żeby blondyn w przyszłości bał się zabierać ich chłopca na zewnątrz. I tak nie czuł się z tym pewnie.

- Yoongi ją zjadł? - Zapytał zaskoczony, na co brunet roześmiał się. Jemu też zdawało się to zaskoczeniem.

- Kojarzysz tą dziewczynkę z grupy Yooniego, Jennifer? Ma takie śmieszne, kręcone włosy. - Napomknął bawiąc się dłońmi drugiego mężczyzny. Na jego palcu był złoty pierścionek, którego nigdy nie ściągał. W oczach Jina było to naprawdę urokliwe. Sam starał się robić dokładnie to samo, ale niestety często zapominał nałożyć obrączkę, jeśli zdjął ją do zmywania czy nawet w trakcie pracy. Przeważnie z nich dwóch to Namjoon był niezdarny i zapominalski, ale jeśli chodzi o pierścionek sprawował się perfekcyjnie.

- Pewnie, jej ojciec jest koszykarzem.

- Dokładnie. Powiedział Yoongiemu, że jeśli będzie jadł warzywa to też będzie tak wysoki.

- Uwierzył mu? - Zaśmiał się układając podbródek na czubku głowy Jina.

- Na to wygląda.

- Ahh, urocze. - Skomentował złączając ich dłonie w uścisku. Przymknął oczy, aby przez chwilę nacieszyć się tym momentem. Życie było prostsze, kiedy byli młodsi. Mieli dla siebie dużo więcej czasu, który spędzali wśród przyjaciół i znajomych. Teraz byli dojrzali. Pracowali, mieli swoją malutką, idealną w ich oczach rodzinę. Kim pomyślał, że nie zamieniłby tego na nic innego.

Mężczyzna westchnął cicho, drugą z dłoni przeczesując włosy Seokjina.

- Nie idę jutro do pracy. - Oświadczył starszy zaskoczony podniósł na niego wzrok. Z tej perspektywy, oparty o jego tors i z okularami na nosie wyglądał naprawdę domowo, rodzinnie.

- Dlaczego?

- Po prostu nie muszę. Zabiorę was na ten jarmark, na który chciałeś jechać. Co ty na to? Poza tym obiecałem Yoongiemu, że pójdziemy do kina i kupimy największy popcorn, jaki tylko będzie. - Zaśmiał się nieco nieśmiało. Nie był pewny swojego pomysłu, ale uśmiech Jina upewnił go do tego, że sprawi mu tym radość.

Jakiś czas później dołączył do nich Yoongi męczony koszmarami. Wkrótce wszyscy razem zasnęli na kanapie pozbawieni jakichkolwiek trosk. Tak było w porządku i Namjoon miał nadzieję, że już zawsze będzie podobnie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro