Ostatni telefon

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Powoli dochodziła godzina dwudziesta druga. W sali szpitalnej, w której leżał śpiący V jedynym dźwiękiem, który zagłuszał tą wręcz niepokojącą i nieprzyjemną ciszę był jego spokojny oddech. Ja sama nie wiedząc zbytnio co ze sobą zrobić, siedziałam przy jego łóżku i obserwowałam jak klatka piersiowa chłopaka powoli unosi się i opada. 

Jezu...co on miał w głowie, by nocą zupełnie samemu iść się spotkać ze swoją byłą narzeczoną bez żadnego zabezpieczenia w postaci osoby, która obserwowałaby spotkanie z bezpiecznej odległości. Zwykły telefon, również by wystarczył.

Dziewczyna przecież nie dość, że jest chora psychicznie, przewodzi jakiemuś kultowi, to jeszcze podczas naszego ostatniego spotkania po tym jak kazała nafaszerować go jakimiś narkotykami przeszła załamanie nerwowe, gdy ten oznajmił jej, że nigdy tak naprawdę jej nie kochał.

Czy on naprawdę myślał, że po czymś takim porozmawia z nią w spokoju i wszystko będzie jak dawniej? Że Rika wróci do RFA i wszyscy będziemy jedną, wielką, szczęśliwą rodziną? Lub że poświęci swoją osobę, by móc chronić nas wszystkich, tym samym samego siebie, skazując na wieczne cierpienie? 

Nie wiem co miałam o tym myśleć. Może chłopak choruje na syndrom sztokholmski lub coś w tym rodzaju? 

Ahh...kogo ja oszukuję? Sama nie jestem lepsza. Od najmłodszych lat uczono mnie to w domu, to w szkole, by nie ufać nieznajomych, a co ja zrobiłam? Bezmyślnie zaufałam komuś kto zhakował mi telefon i wmówił, że jest jakimś śmiesznym twórcą gier. Zgodziłam się pojechać w nieznane mi miejsce, pozwalając założyć sobie opaskę na oczy, by w razie czego nie mogła uciec. 

Najgorsze w tym wszystkim jest, jednak to, że go polubiłam. A po głowie wciąż chodzi jedno, aczkolwiek ważne pytanie. Czy dane nam będzie jeszcze się spotkać czy też zwyczajnie porozmawiać przez telefon?

Tego nie wiedziałam i zapewne jeszcze przez bardzo długi czas się nie dowiem, albowiem Rika przekazała nam, że Mint Eye zakończy swoją działalność, Seven, że już niedługo usunie blondynkę oraz hakera z naszego chatroom'u, zaś sam białowłosy nie odbiera ode mnie telefonu. 

- MC... - usłyszałam zza pleców głos Jumina - Jest już późno, a ty cały czas tutaj siedzisz. Musisz w końcu się położyć i odpocząć albo się wykończysz. Jedź do domu, prześpij się i wróć nazajutrz. Jihyun przecież odzyskał już przytomność, a teraz tylko śpi, więc nic mu nie grozi. - odparł zmartwiony, kładąc mi dłoń na lewym ramieniu

- Wierz mi, że o niczym innym teraz nie marzę jak znaleźć się w moim łóżku pod cieplutką kołdrą, jednak torebkę, w której miałam portfel, dokumenty i przede wszystkim klucze do mieszkania zostawiłam w Magencie. Po ślusarza również nie zadzwonię, bo jest za późno.

- To jedź do mnie do apartamentu i tam odpocznij. Za chwilę zadzwonię po kogoś, żeby cię zabrał. Ja w tym czasie cię tu zastąpię, więc się nie martw. 

- Dziękuję Jumin. Jesteś naprawdę kochany, ale muszę odmówić. Zbyt wiele dzieję się aktualnie w mojej głowie, bym mogła spokojnie zasnąć. Jedyne co bym robiła to przewracała się z boku na bok. 

- To pójdź chociaż rozprostować nogi i zaczerpnąć powietrza, bo inaczej zapuścisz tu korzenie. 

Spojrzałam na szarookiego zrezygnowana, szukając w mimice jego twarzy jakiegoś znaku, który pomógłby mi przekonać go, aby zwyczajnie odpuścił. Jego mina mówiła, jednak wyraźnie, że jeżeli sama się nie ruszę, to on zrobi to za mnie, mając tym samym świadomość, iż zapewne nazajutrz we wszystkich portalach plotkarskich mówiono by o ich zdaniem skandalicznym zachowaniu dyrektora wykonawczego C&R. Te hieny dziennikarskie zawsze skądś brały swoich informatorów i wcale by mnie to nie zdziwiło, gdyby nawet w tej chwili nas obserwowały, czekając jedynie na nasze potknięcie. 

- W porządku. Może masz rację. - odparłam, wstając z twardego krzesełka, od którego zaczął mnie boleć tyłek i wzięłam telefon z blatu szafki, która stała przy łóżku - Jakby coś się działo, to dzwoń. - rzuciłam, po czym spokojnym krokiem udałam się na zewnątrz szpitala, gdzie zaczęłam obserwować coraz to większą liczbę gwiazd, które zaczęły się pojawiać na niebie.

Szybko odblokowałam też telefon i raz jeszcze tego dnia zaczęłam się przyglądać zapisowi z chatroom'u, na którym Rika ogłosiła wywieszenie przez nią białej flagi. Ciekawiło mnie to czy jej słowa były prawdziwe. Czy naprawdę postanowiła w końcu usunąć się w cień i zostawić RFA w spokoju? A może jest to jedynie podstęp, abyśmy opuścili gardę, a ona w tym czasie będzie dalej kombinować jak wcielić nas do Mint Eye i uderzy w najmniej spodziewanym przez nas momencie? A przede wszystkich czy znów wykorzysta do tego Ray'a?

No właśnie...Ray. Już wielokrotnie zadawałam sobie to pytania. Czy mimo tego, że mnie oszukał oraz czy mimo tego, że nagadałam mu w złości wiele nieprzyjemnych rzeczy, to dalej i on, i ja będziemy chcieli się spotkać, jeżeli nadarzy się ku temu okazja? W końcu jest to przecież niczemu winien, zagubiony w świecie chłopak, który marzy jedynie o miejscu, które mógłby nazwać domem, a osoby go otaczające go kochały.

W pewnym momencie poczułam wibracje, pochodzące z telefonu, a do uszu dotarła doskonale mi już znana melodia, świadcząca o tym, że ktoś dzwonił do mnie na messengerze. Będąc pewna, że to Jumin, uniosłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz, jednak widząc symbol miętowego oka zawahałam się, nerwowo przegryzając wargę.

Seven pisał przecież, że cały czas zajmuje się białowłosym, atakując go ze wszystkich stron, przez co ten pewnie nie ma czasu, aby śledzić nasze konwersacje, ale przecież tak samo jak "ten rudy" jak sam lubi go nazywać jest wybitnym hakerem. Może również jest wielozdaniowy?

Ale o czym może chcieć ze mną rozmawiać? Ponownie będzie deklarował to jak bardzo za mną tęskni i będzie przekonywać, abym dołączyła do "raju"? Organizacja przestała przecież już teoretycznie istnieć, więc istnieje możliwość, że chce zaproponować spotkanie, abyśmy mogli wszystko przegadać na spokojnie i zacząć od nowa. Tak jak już od początku go prosiłam.

Nawet nie zauważyłam, kiedy nieświadomie dotknęłam przycisk odbierający połączenie, a z słuchawki zaczął się wydobywać spokojny głos. Zbyt spokojny. Chłopak ogólnie jest dość spokojną osobą, ale w jego postaci jak i głosie można dostrzec pewną delikatność i niewinność, ale teraz kompletnie ich brakuje. Brzmi jakby ktoś całkowicie wyżymał z niego wszelkie emocje, co bardzo mi się nie podobało oraz niepokoiło.

~ MC...dni, które razem spędziliśmy były najszczęśliwszymi chwilami w moim życiu. Są to...moje jedyne wspomnienia, w których nie występują ból ani cierpienie. To dzięki tobie czułem się naprawdę szczęśliwy. Nawet eliksir nigdy sprawił, że tak się czułem. Wspomnienia te już zawsze będą w moich sercu. Nigdy ich nie zapomnę. Bo jak miałbym zapomnieć te wspaniałe chwile? Twój słodki głos? Uroczy uśmiech? Tego się nie da zapomnieć.

- Ray, ja... 

Miałam łzy w oczach. Ja również wspominałam z rozmarzeniem na twarzy tamte momenty. Bo jak tu się nie uśmiechać na wspomnienie jego śmiechu? Słodkiego rumieńca na twarzy, gdy zawstydziłam go zwykłym komplementem? Długich rozmów, to przez telefon, to w moim pokoju, które gdyby nie jego praca, ciągnąć by się mogły do późnych godzin nocnych? Spacerów po ogrodzie w kojącym blasku księżyca czy też jego opowieści o symbolice danych kwiatów, które rosły tam, nie zwracając najmniejszej uwagi na to, co się koło nich działo.

Wszystko było wprost idealnie. Naprawdę czułam się jak w raju, jednak wszystko zostało zniszczone mojego piątego dnia pobytu w tamtym miejscu. Dniu, w którym wszystko okazało się jednym wielkim kłamstwem. Nie było żadnego studia produkującego gry. Żadnych wirtualnych postaci. Żadnej gry. 

W chwili, gdy do komputerowni wszedł V, a prawda uderzyła we mnie niczym wiadro zimnej wody, poczułem jak łamie mi się serce. Chłopak, któremu zaufałam nie był żadnym twórcą gry, a członkiem jakiejś sekty, która pod otoczką zbawienia i zaznania prawdziwego szczęścia podawała swoim wyznawcom narkotyk o zgubnej nazwie "Płynne Szczęście".

Jak mogłam być tak głupia?!

~ Wierz mi lub nie, ale ja naprawdę chciałem ci o wszystkim powiedzieć. Uwierz mi, że robiłem wszystko, aby uchronić cię przed Ceremonią Oczyszczenia. Od momentu, gdy przyjechałaś tutaj i złapałaś mnie za rękę, bym mógł zaprowadzić cię do twojego pokoju, wiedziałem że masz kryształowo czyste serce, więc nie potrzebujesz eliksiru, by osiągnąć zbawienie. Tak bardzo cię przepraszam. Tęsknię za tobą. 

Nagle Ray zamilkł zupełnie jakby coś do niego dotarło. Jego głos zaczął brzmieć jakoś smutno. Zupełnie jakby miał się za chwilę rozpłakać. Nie dziwię mu się. Ja również z ledwością się powstrzymywałam i chyba tylko chłodne, nocne powietrze i ciągłe mruganie pomagało mi powstrzymać ten wodospad łez. 

Nie chciałam, aby usłyszał mój płacz. I tak miał już całą masę sprzecznych myśli w swojej głowie, a ja mimo, że gdzieś w głębi serca czułam do niego żal, nie chciałam przysparzać mu więcej zmartwień.

~ Mówiłem to już wiele razy, czyż nie? "Tęsknie za tobą." "Brakuje mi ciebie."  Te słowa same wychodzą z moich ust, gdy tylko jej otwieram. Ostatnim razem widzieliśmy się, gdy przedstawiałem cię Zbawczyni. Od tamtego zdarzenia minęło zaledwie parę dni, a ja i tak mam wrażenie jakby minęły całe lata. Teraz już nigdy się nie zobaczymy i to wszystko moja wina. Wszystko zepsułem. 

Chciałam zacząć krzyczeć, że to nie prawda. Że to przez Rikę jesteśmy teraz zmuszeni stać po przeciwnych stronach, jednak nie mogłam. Głos kompletnie utknął mi w gardle i nie zanosiło się na to, żeby się stamtąd ruszył.

~Od chwili, kiedy tutaj przyjechałaś miałem nadzieję, że kiedyś będzie nam dane żyć tutaj jak w bajce długo i szczęśliwie. Myślałem, że jeżeli zmniejszę liczbę godzin, które przeznaczałem na sen i będę w zamian pracować jeszcze ciężej, to ten dzień w końcu nadejdzie. Jednak wygląda na to, że nie zasługuje nawet na to. Wiem, że pragnienia te są dość trywialne, ale marzyłem o tym, by móc kiedyś zabrać osobę, którą kocham na coś w stylu randki. Trzymalibyśmy się za ręce, przytulali, chroniąc się przed całym złem tego świata lub nawet całowali, uświadamiając sobie jak cudownym uczuciem darzymy siebie nawzajem...Jestem jednak świadom tego, że osoba taka jak ja nie zasługuje na tak pięknie marzenia. W końcu tak słaba osoba jak ja niczym sobie nie zasłużyła, by spotkać tak fantastyczną osobę jak ty. 

To nie prawda Ray. Jesteś jedną z najsilniejszych osób jakie znam. Tyle przeszedłeś, a mimo tego codziennie wstajesz z nadzieją na lepsze jutro. Niewiele osób jest wstanie to zrobić. Większość z pewnością by się poddała, a ty nie pozwalasz założyć sobie cementowych butów i zrzucić się na dół jeziora rozpaczy, tylko krok po kroku zmierzasz przed siebie. 

Twoją jedyną winą jest to, że zaufałeś niewłaściwym osobom, które wplątały cię w swoją grę i zakuły cię w kajdany nieporozumień oraz kłamstw. 

~Wiesz? Chciałbym móc się z tobą znowu zobaczyć...chociaż ten ostatni raz...Chociaż teraz jak powiedziałem to teraz na głos, to jedyne co jestem wstanie zrobić, to wyobrazić sobie jak żałośnie muszę teraz wyglądać w twoich oczach. 

Rika...jak śmiesz nazywać się Zbawczynią, skoro doprowadzasz swoich podopiecznych, którzy są wstanie oddać za ciebie życie w taki sposób? Już w chwili, gdy cię zobaczyłam wiedziałam, że masz nie po kolei w głowie, ale żeby zniszczyć samoocenę niewinnego człowieka w takim stopniu? 

Nienawidzę cię.

Nienawidzę cię za to co zrobiłaś Ray'owi. Nienawidzę cię za to co zrobiłaś V. Nienawidzę cię za to co zrobiłaś RFA. Nienawidzę cię za to co zrobiłaś mi. A przede wszystkim nienawidzę cię za to co zrobiłaś nam wszystkim.

~Niemniej jednak chciałbym ci raz jeszcze podziękować za to, że byłaś ze mną przez ten cały czas, MC. Nie zamierzam cię prosić oto, żebyś mnie pamiętała. Nie będę mieć do ciebie żalu, jeżeli o mnie zapomnisz.

Czekaj, co!?

Co on wygaduje? Przecież już wielokrotnie mówiłam, że nigdy go nie zapomnę, więc dlaczego to mówi? Poza tym, dlaczego kłamie? Słyszę przecież jak płacze! Płacze tak samo jak ja, bo oboje wiemy, że nasza relacja nie ma prawa bytu, jednak i tak chcemy ją kontynuować.

~ Jedyne czego pragnę....to żebyś była szczęśliwa.

Jak mam być szczęśliwa skoro ciebie nie będzie w moim życiu?!

~ Musisz być szczęśliwa...musisz MC. Niech chociaż tobie się to uda...moja pierwsza i ostania miłości.

- Więc ucieknijmy razem i bądźmy szczęśliwi! - krzyknęłam, zginając się przy tym pół i w końcu odzyskując głos, wyjawiając tym samym moje najgłębsze pragnienie

Nie mogę mu pozwolić mnie zostawić skoro oboje czujemy to samo. Nie mogę mu pozwolić ponownie zostawić nas ze złamanymi sercami. 

~ S-Słucham? 

- Powiedziałam, żebyśmy uciekli razem i byli szczęśliwi. Ray...mi również na tobie zależy, dlatego nie zamierzam o tobie zapomnieć. Chcę być z tobą. Spotkajmy się za godzinę koło kawiarni z pod której mnie zabraliście.

~ Ale....nie mam dokąd pójść...

- To zamieszkasz u mnie. Mieszkam sama, a samo mieszkanie jest dosyć przestronne, więc na pewno się zmieścimy. 

A-ale...MC...u ciebie? Przecież...

- Chcesz być ze mną czy nie? 

Przez ostatnie minuty gadał jak najęty, a teraz nagle ucięło mu język? Nie mam siły do tego chłopaka....i za to go uwielbiam.

~ T-tak MC! 

- Cieszę się. To...do zobaczenie. A przy okazji. W pokoju zostawiłam moją torebkę, w której mam wszystkie dokumenty i klucze. Mógłbyś ją ze sobą wziąć?

~Pewnie...do zobaczenia. 

Z uśmiechem na ustach chciałam się już rozłączyć, gdy nagle usłyszałam dochodzący z telefonu okrzyk szczęścia chłopaka, który chyba nie zauważył, że połączenie wciąż trwało. Niemniej jednak poprawiło mi to humor jeszcze bardziej.

Wszystko teraz będzie dobrze. Po prostu musi być. Z tą myślą spojrzałam na rozgwieżdżone niebo. Niestety...byłam świadoma, że są to jedynie mrzonki. Nie da się wszystkich uszczęśliwić, nie ważne jak bardzo by się starało. 

Zawsze znajdzie się ktoś pokrzywdzony i w tym przypadku będzie to RFA. Przyjeżdżając do Mint Eye nieświadomie wciągnęłam ich w to wszystko i wiem, że chociaż żalu do mnie nie mają to i tak pozostawię ich z ranami w sercach, które nie będą tak łatwe do uleczenia.

Westchnęłam ciężko, spoglądając na budynek szpitala, przed którym stałam. W którym leżał mężczyzna, dzięki któremu w pewnym sensie zawdzięczam życie. Naraził się, aby chronić kompletnie obcą mu dziewczynę. Ile musiał przeżyć? Ile łez wylał w wyniku ran, które zadała mu dziewczyna, na której mu zależało?

Nie miałam pojęcia i wiedziałam, że odpowiedzi na te, tak samo jak na poprzednie pytania również nie poznam jeszcze przez długi czas. Teraz zostało mi tylko jedno.

✦─✦MC has entered the chatroom. ✦─✦

MC - Jak pewnie wszyscy wiecie Mint Eye już nie istnieje.

MC - Jednakże moja historia z tamtym miejscem nie została jeszcze skończona.

MC - Chciałabym was wszystkich szczerze przeprosić, że nieświadomie wciągnęłam was w to całe bagno. 

MC - Ale nie żałuję, że przyjechałam tam, bo dzięki temu miałam okazję was poznać. Kompletnie mnie nie znając, daliście szansę na stworzenie czegoś pięknego. Ale niestety nie udało mi się tej szansy odpowiednio wykorzystać. 

MC - Nasze rozmowy na zawsze pozostaną w moim sercu. 

MC - Być może będzie nam dane kiedyś się jeszcze spotkać i to wszystko wytłumaczyć na spokojnie. Teraz jednak moje miejsce znajduje się gdzieś indziej i muszę wszystko w nim uporządkować. 

MC - Mam tylko jedną prośbę. Seven...proszę, nie próbuj mnie szukać. Gdy przyjdzie odpowiedni czas, znajdę was.

MC - Raz jeszcze przepraszam i...do zobaczenia. ^^

✦─✦MC has left the chatroom. ✦─✦

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro