1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Filmik w mediach nie należy do mnie.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

- Gdzie idziesz? - Zapytała Beatrix, widząc, jak jej siostra kieruje się do wyjścia z pokoju. Rudowłosa właśnie była w trakcie rozpakowywania się, podczas gdy Grace zleciła to swojemu cieniowi. Takim sposobem czarnowłosa miała już wszystko ułożone na swoim miejscu od dziesięć minut, podczas gdy jej bliźniaczka nadal siłowała się z układaniem ubrań w idealną kostkę.

- Zapalić - odpowiedziała obojętnie, pokazując paczkę papierosów. Oczywiście, że nie miała zamiaru robić tylko tego. Ale Trixie nie musiała znać całej prawdy. A przynajmniej do takiego wniosku dochodziła Grace, która od zawsze starała się chronić swoją siostrę przed brutalną rzeczywistością, co udawało jej się tylko dlatego, że rudowłosa nigdy nie dopytywała. Jednocześnie czarnowłosa nie była głupia i zdawała sobie sprawę z tego, że jej bliźniaczka wie więcej niż mówi.

Ale teraz nie jest odpowiedni moment na myślenie o tym - uznała, wychodząc tyłami szkoły i zmierzając prosto w stronę lasu. Już z daleka ujrzała czyjąś sylwetkę, ale nie przejęła się tym nazbyt. To było normalne, w końcu każdy przychodzi tutaj zapalić lub coś wziąć, w zależności od skali zmęczenia życiem.

W końcu dziewczyna przekroczyła barierę, i niemal natychmiast zauważyła chłopaka, tego samego, którego widziała z daleka. Wystarczyły trzy sekundy, żeby zarejestrował jej obecność. Nic dziwnego, Grace nawet nie kryła się z tym, że się na niego gapiła.

Brązowe włosy, błękitne oczy, ostre rysy twarzy, ciemniejsza cera, dobrze zbudowany - wymieniła w głowie, nic nie mogąc poradzić na to, że od razu oceniła go jako dziesięć na dziesięć.

Uważaj, bo jeszcze się zakochasz - pomyślała, co rozbawiło ją do tego stopnia, że na jej twarzy pojawił się pogardliwy uśmiech.

- Pierwszak? - Rzucił chłopak, kiedy dziewczyna ustawiła się obok niego, wyciągając jointa. Zanim mu odpowiedziała zapaliła "papierosa", mocno się nim zaciągając.
- Być może. Ty natomiast drugi rok, mam rację?

Brunet uniósł brwi, trochę zaskoczony tym, jak szybko to wydedukowała.

- Czy my się już nie znamy? - Zapytał, starając się sobie przypomnieć śliczną twarz czarnowłosej. Dziewczyna patrzyła na niego przenikliwie, tak jakby prześwietlała mu duszę. Na jego pytanie jedynie się uśmiechnęła, wracając wzrokiem do drzewa naprzeciwko, jakby było najciekawszym obiektem świata.

- Jesteś jak ja... - Zauważył, zaskoczony. Nieznajoma uniosła brwi w geście pogardy, wypalając:
- Narkomanem, specjalistą, czy dziwakiem który siedzi w krzakach w pierwszym dniu szkoły?

Chłopak prawie się skrzywił na ironię w jej głosie. Jak takie ładne usta mogą wyrzucać tyle jadu?

- Cóż, tym pierwszym napewno.
- Każdy jest narkomanem - odpowiedziała mu, rzucając niedopałek gdzieś w krzaki. - Różne są tylko używki.

Nim brunet zdążył zadać jeszcze jakiekolwiek pytanie, dziewczyna wręcz zniknęła. Tak po prostu, stracił ją z zasięgu wzroku w sekundę, co najmniej jakby rozpłynęła się w mgle.

Przez chwilę w lesie zapadła głucha cisza, podczas której zastanawiał się, co się właśnie stało. Kiedy dotarło do niego, że to przecież wróżka i może mieć jakieś dziwne moce przez które znika za pstryknięciem palców, wzruszył ramionami.

Jak ją jeszcze kiedyś spotkam, to dowiem się o co chodzi - obiecał sobie, a następnie odwrócił się gwałtownie, po to by wrzasnąć na całe gardło.

Przed nim leżał cały zakrwawiony, martwy mężczyzna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro