10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Filmik w mediach jest mój. Powiedzcie co o nim myślicie? Nie do końca podoba mi się to ostatnie przejście do "power", bo jest takie z niczego, kompletnie nie płynne. Ale cóż, dopiero się uczę. Następnym razem pokombinuję jak zrobić to lepiej. Może znacie jakiś dobry program do edycji? Aktualnie korzystam z shotcut.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Do pokoju Grace wpadła z hukiem Beatrix, Bloom, Aisha, Stella, Terra i Musa. Czarnowłosa, która była w trakcie przeglądania ostatniej książki z działu o starożytnych mocach wróżek, uniosła zaskoczona brwi. Nim któraś z nich zdążyła się w ogóle odezwać, natychmiast wtrąciła ironiczną uwagę.

- A właśnie tak rano, zaraz po przebudzeniu, pomyślałam "ładna dzisiaj pogoda na masakrę". No i miałam rację, jak zawsze. - Stwierdziła, odkładając księgę. Wstała z łóżka, na którym przed chwilą siedziała, i wprost zapytała, niby obojętnie - co się stało?
- Silvę chcą wysłać do Polaris. - Oznajmiła Bloom, niemal nie robiąc dziury w podłodze. Chodziła w kółko, myśląc intensywnie. Grace przez chwilę musiała się zastanowić, co jest w tym właściwie problemem. Dopiero po trzydziestu sekundach przypomniała sobie, że przecież Silva był praktycznie przyszywanym ojcem Sky'a. To tłumaczyło, dlaczego ruda tak się martwiła. Blondyn bardziej obstawiał za tym mężczyzną, niż za własnym biologicznym ojcem. Jednocześnie był na niego wściekły. Próbował zabić mu ojca. A z drugiej strony, nie zabił, a Andreas nie pojawił się przez siedemnaście lat, udając martwego.

To było tak pokręcone, że niemal nie dało się tego wytłumaczyć w żaden sposób. Dlaczego ci dwaj mężczyźni zrobili takie rzeczy? Silvę jeszcze jakoś rozumiała. Walczył o swoje rację, jak się dowiedziała z podsłuchanej przez jej cień rozmowy. Ale Andreas? Po prostu zignorował istnienie jej brata, jakby był niczym. To najbardziej złościło czarnowłosą. Świadomość, że skoro zrobił tak synowi, to mógłby tak samo zrobić jej.

- Nie żeby mnie to jakoś szczególnie obchodziło, tak dla jasności - wtrąciła Beatrix - ale to jest jak wyrok śmierci. A kto go wydał? Twoja matka, Stella. Pomyśl trochę. Może przekonasz ją, żeby go odwołała?

Czarnowłosa niemal nie przybiła piątki z czołem. Jej siostra czasami była naiwnie przemądrzała. Grace nie znała dokładnie sytuacji rodzinnej blondynki, ale dało się jasno odczuć, że ta nie ma zbyt dobrych relacji z matką.

- Myślisz, że to takie proste? Moja mama nie zmienia zdania. Nie tak łatwo.
- Sky o tym wie? - Wtrąciła się czarnowłosa.
- Wie. A nawet gorzej. Musi wziąć w tym wszystkim udział. Jako żołnierz powinien pomóc przy eskorcie "więźnia".

Grace musiała wziąć głęboki oddech, myśląc o swoim bracie. Nie zasłużył na to wszystko. Kiedyś nie martwiła się o nikogo, oprócz Beatrix, a potem nagle do tego kręgu wszedł także Riven i Sky, a także mimowolnie Bloom, która przez całą sytuację z Rosalind zbliżyła się do czarnowłosej. I tak samo jak kochała fakt, że ma przy sobie bliskie osoby, tak samo go nienawidziła. Życie z nimi to było zero nudy, ale za to sporo nerwów, zmartwień i stresu.

- Musimy coś zrobić. - Dodała Bloom. - A nawet nie coś. Musimy ułożyć plan, jak to wszystko powstrzymać nim będzie za późno.
- To poważne wykroczenie w stosunku do Solarii - wtrąciła Aisha. - Żołnierze są bezwzględni i okrutni. Zabiją nas bez mrugnięcia okiem. - Dramatyzowała odrobinę, żeby przemówić do rozsądku przyjaciółkom. Te jednak po jej słowach zamilkły, i jak na zawołanie spojrzały na Grace, czekając aż skomentuje jakoś sytuację. Ta po minucie ciszy się odezwała.

- To jest cholernie fatalny i niebezpieczny pomysł.
- Wiem, ale - wtrąciła od razu Bloom, ale nie zdążyła dokończyć, nim czarnowłosa głośno dodała:
- Dlatego idę z wami. Nie będziecie się dobrze bawić beze mnie.

Po tych słowach było słychać głośny plask ręki Aishy, o jej własne czoło.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Grace stała przy bazie specjalistów, ubrana w czarny dopasowany kombinezon, podobny do tych, który mieli sami specjaliści. Dzięki Stelli, która stała obok niej, była przezroczysta. Dosłownie. Blondynka użyła swojej mocy, żeby obie stały się niewidoczne. Co prawda nie powinna tego robić, ale w tym momencie nie było to zbytnio istotne.

Grace zdecydownie bardziej przejęła się podsłuchaniem rozmowy Sky'a z Andreasem, zaraz po tym, gdy mężczyzna omówił wszystkim plan i pozwolił rozejść się po broń. W międzyczasie zerkała na Rivena, który stał obok, niczego nie świadomy. Czarnowłosa wiedziała, że jeśli ten dowie się, że tu jest, to pewnie ją zamorduje. Już ostatnio prawie zszedł na zawał, gdy z Bloom postanowiła pokonać spalonych.

- Czy to dla ciebie problem? - Zapytał starszy blondyn, opierając się o duże, terenowe auto. - Facet, który cię wychował... zobaczysz, jak skazują go na wygnanie?
- Dam radę. - Odpowiedział Sky, który był częścią planu. Nie zabrzmiał jednak zbytnio przekonująco.

Beatrix siedziała w rogu pomieszczenia. Mogła to robić otwarcie, bez chowania się. Taka była jej korzyść bycia "sekretarką" Rosalind i córką Andreasa. Przyszywaną córką.

Co za ironia, że ją traktował lepiej niż biologicznego syna.

- Nie przekonałeś mnie. Nie tym razem. - Oznajmił mężczyzna, odchodząc. Sky oburzony krzyknął jeszcze "na serio?!", nim poszedł w jego ślady. Pewnie chciał go zacząć przekonywać, że nie ma racji i żeby go puścił.

Tymczasem Grace i Stella ujawniły się, podchodząc do siedzącej rudowłosej, która na wstępie oznajmiła:

- Już po nas.
- We mnie nie wierzysz? - Prychnęła jej siostra, obojętnie. Tak jakby ta sytuacja z jej bratem wcale całkowicie nie zaburzyła jej idealnego planu.
- W Sky'a nie wierzę. Jeszcze nic się nie zaczęło, a już faza pierwsza poszła w diabły.

Po tym jak to powiedziała, głos Andreasa stał się głośniejszy, informując, że zbliża się on w tamtą stronę. Stella i Grace natychmiast stały się niewidoczne z powrotem.

- Skupmy się na słabych punktach - oznajmił do wszystkich, ignorując swojego syna. Niedawno jeszcze miał plan, żeby poprawić z nim swoje relacje, ale teraz doszedł do wniosku, że jego młodsza wersja jest niezwykle irytująca i jednak nie jest tym zainteresowany. Jego całe życie kręciło się wokół pracy, Rosalind i Allysy, mimo, że ta ostatnia nie żyła już wiele lat. Reszta schodziła na plan poboczny, i najczęściej odstawiał ją na wolny czas, który nigdy nie przychodził.

- Największy jest taki, że z wami nie idę. - Wtrąciła Beatrix, wstając. - Rozumiem, że blondas nie idzie, ale ja mogłabym wam się przydać.
- Roslind chcę mieć cię tutaj. - Zaoponował Andreas.
- To głupie.

Mężczyzna westchnął w myślach, zdając sobie sprawę, że wszystkie jego dzieci go w końcu wykończą.

- Rozejść się! - Rozkazał wszystkim żołnierzom. Grace jednak została, żeby posłuchać kolejną rozmowę, tym razem z jej siostrą w roli głównej.

- Nigdy nie mów o Rosalind w taki sposób przy innych.
- Nie ważne...
- Właśnie, że ważne! - Wybuchł. - Rosalind chce mieć cię tutaj, bo jesteś dla niej cenna.
- Doprawdy? Myślałam, że skoro uwolniliśmy ją z Grace, powie nam, skąd dokładnie jesteśmy. Może nauczy nas jakiś tajnych wróżkowych czarów - zakpiła. - Zamiast tego łażę za nią z notesem jak sekretarka.
- Wiedziałaś na co się piszesz. - Oznajmił, po chwili zastanowienia. - Tak samo twoja siostra. Obie ostatnio mnie rozczarowujecie. Ty oczekujesz oklasków za każdy krok. Ona widzi błędy wszystkich, tylko nie swoje. Jesteście kompletnie inne, niż wasza matka.

W oczach czarnowłosej niekontrolowanie pojawiły się po tych słowach łzy. Jej relacja z mężczyzną od dawna nie była dobra, ale odkąd przyjechał on do szkoły była okropna. A przez długi czas, był jedynym pewnym elementem w jej życiu. Jego słowa ją zabolały. Trochę tak, jakby ktoś siłą wyrwał z niej cząstkę, która była dla niej najważniejsza w życiu - zadowolenie wszystkich, nie zawiedzenie rodziców i poznanie prawdy o sobie. To wszystko teraz zniknęło, kiedy okazało się, że właściwie stało się wszystko na odwrót, a ostatniego punktu w rzeczywistości może i wolałaby nie wiedzieć. Gdyby była nieświadoma, to co powiedział jej ojciec nie zabolałoby jej tak mocno.

- Wiedziałeś od początku. - Oskarżyła go ruda, rozczarowanym głosem. - Znałeś naszą matkę, ale nigdy nie wspomniałeś o niej słowem, jakbyś nawet nie zobaczył jej na oczy. Wiedziałeś, że jesteś biologicznym ojcem Grace, i ja mam innego, ale nie odważyłeś się tego powiedzieć. I przede wszystkim, do cholery, nie powiedziałeś na samym początku najważniejszej informacji. Że nasza matka była wiedźmą krwi.

Pod koniec dziewczynie załamał się głos. Andreas, niemal automatycznie, skorygował ją bezuczuciowo.

- Nie wiem kim jest twój ojciec. I nie wiedziałem, że wasza matka była kim była.
- Ja nie wiem. Ty wiesz, więc łaskawie nie mów mi, że jest inaczej. Nie chcesz mówić prawdy, w porządku. Przemilcz. Ale nie kłam mnie, bo już dawno zrozumiałam, że wszystko co do mnie mówisz jest tylko i wyłącznie manipulacją. Nie rozumiem cię, tato. Kiedy się taki stałeś? Wypruty z emocji? Straciłeś całe swoje człowieczeństwo. Kto ci to zrobił?

Andreas spojrzał adoptowanej córce głęboko w oczy, nim odszedł bez słowa. Nikt nie mógł wiedzieć, że tak naprawdę, w tym wszystkim nie było jego większej winy. Nikt nie powinien wiedzieć, że jedyną osobą, która winę ponosiła, była Rosalind. I nikt nigdy się nie dowie, że to ona wypruła tego mężczyznę z większości emocji przez eksperyment, po to, żeby stał się jej najlepszym i najwierniejszymi żołnierzem. Co za ironia, że teraz winiła go za to, że Grace "nie ma emocji", skoro sama mu je odebrała. Och, a żeby tylko to mu zabrała, to by jeszcze nie było najgorzej.

Bo nie wszystkie sprawy są białe i czarne. Nie wszyscy ludzie stoją po jasnej, lub ciemnej stronie. Nie wszyscy którzy nie są kochani nie potrafią kochać, i nie wszyscy którzy nie potrafią kochać nie są kochani. Świat zawsze był w odcieniach szarości, tylko niektórzy mieli zbyt jasne lub ciemne szybki okularów, żeby dostrzegać różnice między nimi.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Sky wchodząc do pokoju, skrzywił się nieznacznie. Riven właśnie przygniatał Grace do łóżka, znajdując się pomiędzy jej nogami i wręcz pożerając jej usta, kiedy dziewczyna jeździła swoją ręką po jego ramieniu i klacie. Kiedy zjechała nią trochę niżej, Sky głośno odchrząknął, ze strachu, że zaraz zobaczy coś, czego już nie odzobaczy nigdy.

Para natychmiast odskoczyła od siebie, speszona i wystraszona. Blondyn się uśmiechnął. Niby tacy pewni siebie, a dalej to robią za każdym razem, gdy ktoś ich przyłapie.

- Skończyłaś obmacywać tego dupka? - Zapytał żartobliwie siostrę.
- Przecież nawet cię nie dotknęłam- odparowała bez zastanowienia. Sky pokiwał głową rozbawiony, zabierając potrzebne rzeczy, zanim wyszedł, posyłając im ostatnie, ostrzegawcze spojrzenie.

Kiedy po pięciu minutach spotkał się z Bloom, zamiast przywitania opisał sytuację którą przed chwilą napotkał, na koniec dodając:
- Mam nadzieję, że w ramach zemsty nie przeniosą się na moje łóżko.

Bloom na koniec tej historii roześmiała się głośno, wyobrażając sobie tę scenę. Sky zdecydowanie nie potrafił zająć jednego stanowiska, i raz niemal swatał swoją siostrę z przyjacielem, a zaraz z kolei miał ochotę zamknąć ich w osobnych izolatkach. Ruda rozumiała, że zależy to od tego, na kim aktualnie skupi uwagę. Kiedy była to Grace, myślał o tym, żeby ją chronić. A nie oszukujmy się, Riven nie był idealnym kandydatem na chłopaka. Pił, palił, przeklinał, był wredny i nie był w żadnym stopniu ustatkowany. Natomiast kiedy skupiał się na przyjacielu, cieszył się, że ten znalazł sobie dziewczynę, która go dobrze traktuje i do niego pasuję. Bloom cieszyła się także, że ta para pozwalała mu trochę oderwać się od sprawy z Andreasem i Silvą. Właściwie, to jego siostra i ruda były jedynymi osobami, które pomagały mu trochę zapomnieć o tej sytuacji. Kiedy żadnej z nich nie było w pobliżu, najczęściej sięgał po alkohol, czego wcześniej praktycznie w ogóle nie robił. Nigdy by się do tego nie przyznał, nawet sam przed sobą, ale popadał wtedy w stany depresyjne. Cały dzień mógł spędzić jedynie na piciu, spaniu, i myśleniu o całej sytuacji. Jego głowę zajmowała także ostatnia rozmowa ze swoim ojcem. Kiedy odeszli kawałek od wozu po tym, gdy zakazał mu jechać na eskortę Saula, odbył z nim szczerą rozmowę. Okazało się, że powodem dla którego starszy blondyn nie odzywał się do niego przez siedemnaście lat była Rosalind. Zakazała mu tego, a on jako posłuszny żołnierz, wykonał jej rozkaz. Przypomniał mu się także miecz, który kiedyś Silva dał mu, mówiąc, że należał właśnie do Andreasa. Kłamstwo. Okazało się, że napewno nie należał do mężczyzny, który nazwał go "kawałkiem złomu".

Dzisiaj, co było dosyć zadziwiające, stan Sky'a nie był gorszy. Wręcz przeciwnie. Czuł się lepiej. Tak jakby zapomniał o całej tej sprawie, a przecież nie powinien. Nie, skoro właśnie dzisiaj miała się odbyć eskorta, Bloom i Grace miała wziąć udział w jej przeszkodzeniu, ryzykując przy tym życiem, zdrowiem, wolnością i Silva miał zostać wygnany, przez co już nigdy więcej miał go nie zobaczyć. Naprawdę nie rozumiał, dlaczego czuje w ten dzień taki spokój.

Może to i dobrze, bo gdyby dowiedział się, że było to sprawką jego siostry, która przesyłała cały czas w jego stronę energię dobrych dusz, to mógłby się wściec.

Tymczasem Grace właśnie szykowała się do misji. Najpierw pożegnała się z Rivenem, który niczego nie świadomy miał iść sam przygotować się do tego samego wydarzenia. Następnie, kiedy chłopak wyszedł z jej pokoju, przebrała się w ten sam kombinezon co wczoraj, i związała włosy w warkocza bokserskiego, żeby jej nie przeszkadzały. Wyglądała, jakby naprawdę szła na misję jako tajny agent. Tak też się czuła.

Dziesięć minut później razem z przyjaciółkami siedziała w samochodzie, czekając na Stellę. Blondynka się spóźniała, co doprowadzało ją do szału. Dobrze, że jej uwagę odwróciła Aisha, bo zaraz chyba by zwariowała.

- Dałaś Grey'owi mój numer?! - Krzyknęła ciemnoskóra do Musy, która udawała niewiniątko.

- Okej, dobra, możliwe. Nie bądź na mnie zła.

W tym momencie Bloom, Terra i Grace odwróciły się w ich stronę z pytaniem "Kto to jest Gray?" Dwie dziewczyny jednak je zignorowały, a Musa kontynuowała.

- Pamiętasz, jak poznałaś mnie z Samem? Chciałam ci się odwdzięczyć.
- To całkiem odmienna sprawa!
- Chcemy wszystkie szczegóły - poprosiła Terra, kiedy patrzyły na siebie podekscytowane nową nowiną. Nawet Grace wydawała się być tym razem zainteresowana, kiedy do niedawna nie skupiała się na takich rzeczach, jak miłosne zagwostki.
- Chętnie ci pomożemy, jeśli się dowiemy wszystkiego. - Poparła Terrę Bloom.
- Mam już sporo na głowie! Mam jeszcze ogarnąć to?!
- Gościa którego polubiłaś?
- Lubisz go? - Zapytały podekscytowane w tym samym czasie Bloom i Grace, jeszcze Bardziej odwracając się w stronę ciemnoskórej, która próbowała zaprzeczyć, niezbyt udolnie.
- Nie ma co oszukiwać wróżki umysłu!
- Poprosił Sam'a o twój numer, Sam poprosił mnie...
- Czyli to współlokator Sam'a? Specjalista Grey? - Upewniła się Grace. - Ten mięśniak?!

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Grace wyszła z samochodu, zestresowana jak nigdy. Najpierw plan sypnął się połowicznie kiedy odpadł z niego Sky, a teraz Stella zniknęła bez śladu, przez co główna część planu, również poszła się gonić. Po pierwsze czarnowłosa w tej sytuacji miała bardzo awaryjny i dosyć ryzykowny plan, którego jednak bała się wypełnić, i przez to panikowała, po drugie martwiła się co się stało z blondynką. Stella nie była tą, która tchórzy w takich sytuacjach. I Grace miała dziwne przeczucie, że może to być bezpośrednio związane z Rosalind.

Jej obawy się potwierdziły, kiedy dostała sms-a od siostry, która została w szkole z Dowling. Widząc jej, niezbyt pocieszającą treść, postanowiła nie mówić konkretów dziewczynom. Nie mogła jednak przemilczeć sprawy.

- Wiem co się stało z Stellą. Rozumiem już dlaczego nie przyszła, i to nie jej wina. Powiem wam dokładniej później, ale powinniście wiedzieć, że nie stchórzyła.

Aisha jeszcze przez chwilę chciała wyciągnąć z niej informacje, podczas gdy Bloom od razu skinęła głową. Wiedziała, że jeśli czarnowłosa czegoś nie mówi, to ma w tym jakiś cel. Wierzyła też, że ten cel na zadziałać na ich korzyść, nie niekorzyść.

- Bloom, sprawdź czy jest jakaś inna droga lub przejście przez rzekę. Aisha, zobacz mapy. Terra zamilcz na chwilę.

Po zaledwie piętnastu minutach, plan był idealnie dopracowany przez Grace i wytłumaczony reszcie.

- Przez to, że nie ma mostu, konwój będzie musiał pojechać na północ. Aisha zaleje im silnik. Wtedy zaczną się schody. Bez niewidzialności Stelli, musimy pomóc Silvie się uwolnić. Terra, zabierzesz klucz. Żeby jechać dalej, zabiorą Silvę na mniej bezpieczne miejsce, prawdopodobnie na pakę. Aisha, dasz mu klucz przez bańkę z wodą. Tylko dobrze wyceluj. Ja przekaże mu informacje przez moc cieni.
- Jak?
- Po prostu usłyszy mój głos w głowie. Wtedy trzeba odciągnąć ich uwagę. Aisha, wylejesz benzynę, Bloom podpalisz ją. Oni pobiegną żeby to zobaczyć, Saul zwieje w tym czasie. Później... zobaczymy. Wykonujcie moje rozkazy, będzie dobrze. - Dokończyła, jeszcze w aucie. Zaraz po tym wysłany na zewnątrz, i schowały się w krzakach przy drodze, tak żeby widzieć przejeżdżający konwój.

Po kolei wypełniały plan Grace, a wszystko szło pomyślnie. Kiedy tylko Aisha przez bańkę z wodą podała Saulowi klucz, Grace od razu użyła swojej mocy, przesyłając do niego cień z jej słowami. Wtedy mężczyzna usłyszał w swojej głowie:

Jest do kajdanek. Użyj go, i kiedy odejdą za dwie minuty, uciekaj. Wbiegnij w las, i skocz do rzeki, jeśli będą cię gonić, a napewno będą.

Ta krótka informacja była dosyć... konkretna, a przynajmniej na tyle, żeby mężczyzna zrozumiał. Tak jak przewidziała czarnowłosa, tak też się stało. Bloom podpaliła jeden z samochodów, przez co żołnierze, w tym też Riven wybiegli z auta na którym był Silva, żeby ugasić pożar wozu, w którym ktoś siedział. Było to dosyć brutalne, ale chodziło o Silvę. Jeśli jakiś losowy przemądrzały żołnierz miał zginąć za niego, to niech tak się stanie - uznała Grace, pilnując kolejnych części planu. Saul zaczął uciekać, ale w dosyć niefortunnym momencie i specjalistą zajęło pięć sekund zauważenie tego. Natychmiast rozpoczęli pościg, a ten nie mając wyjścia, skoczył do rzeki z klifu. Aisha natychmiast posłała mu bańkę z powietrzem, dzięki której będzie mógł oddychać. Musa kontrolowała jego emocję, żeby wiedzieć, czy jest spokojny czy nie. Problem okazały się strzały, którymi zdążyli postrzelić go specialisci. Tutaj weszła rola Grace, która jednak jeszcze nigdy nie próbowała nikogo leczyć z takiej odległości. Mimo to, skupiła się i zaczęła działać. Pomyślała o dobrych duszach, i przywołała obraz zranionego Silvy. Kiedy poczuła przyjemne mrowienie, zdała sobie sprawę, że to działa. Uśmiechnęła się mimowolnie, słysząc to samo od Musy.

- Czuje mniej bólu. Uspokaja się.

Dobrze, że Terra wcześniej znalazła oddaloną część rzeki, która miała mały przylądek na który mógł wyczołgać się mężczyzna. Grace przekazała mu, tą samą metodą co wcześniej, gdzie ma płynąć. Duszę pomogły go trochę podleczyć, ale było to bardziej uzupełnienie krwi, niż zasklepienie ran, w których nadal przecież znajdowały się strzały. Miała tylko nadzieję, że mu się to uda.

Od razu się tam skierowały, a po pięciu minutach już pomagały wyczołgać się Saulowi na brzeg.

- To chyba najbardziej nieostrożna rzecz, jaką zrobiłyście. - Stwierdził, kiedy wyciągnęły z niego strzały, a Grace znowu zajęła się leczeniem przy pomocy Terry. Czarnowłosa Przerwała na chwilę, żeby mu odpowiedzieć.

- Bez przesady. Ta jest dopiero trzecia w moim rankingu najbardziej ryzykownych misji, które odbyłam.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Kiedy tylko mężczyzna był w stanie się poruszać w miarę normalnie, natychmiast przeniosły się do auta, którym przewiozły mężczyznę do małego miasta, gdzie miał sklep jego przyjaciel, Sebastian. Ten miał go ukryć. Grace nadal nie wierzyła, że cała misja się powiodła, i udało im się wykiwać specjalistów. Jednocześnie nie była na tyle naiwna, żeby ufać, że to koniec. Może i żołnierze się nie połapali, ale Rosalind przewyższała ich inteligencją i sprytem trzy razy.

Zastanawiała się też, jak się trzyma Riven. Zepsuła jego misję, żeby wygrać swoją, ale była pewna, że chłopak gdyby o tym wiedział, to by się nie pogniewał. Sam był rozdarty jeśli chodzi o Silvę, ale jednak był on bliski Sky'owi. Nie mógł patrzeć na niego bezuczuciowo w tym wypadku.

Właśnie teraz wychodził z auta, a jego spojrzenie od razu spoczęło na Sky'u. Blondyn już czekał, cały spięty. Wiedział o tym, co Bloom i Grace mają zamiar zrobić, a kiedy ta ostatnia się oddaliła od szkoły, jej moc przestała na niego działać. A to oznaczało, że cały stres wrócił. Riven co prawda relacjonował mu co jakiś czas przez wiadomości sytuację, ale po tym jak Silva uciekł nie dostał już żadnej.

Riven podszedł w końcu do niego, żeby porozmawiać.

- Dobre wieści?
- Nie znaleźliśmy ciała. Więc... nie najgorsze.

Zaraz po tym gdy to powiedział, usłyszał za siebie głos Deana, żartującego i kpiącego z całej sytuacji swoim kolegom. Zacisnął pięści. Odkąd czarnoskóry przestał się przyjaźnić z nim i Grace, stał się niezłym dupkiem. Twierdził, że teraz jest silniejszy, ale prawda była taka, że był po prostu bardziej chamski. Niezwykle irytowało to Rivena, i Sky'a w tym wypadku też, którego przecież ta sytuacja bezpośrednio dotykała.

- To było straszne. A potem tak niezdarnie wpadł do tej rzeki, to był jego totalny kooniec.
- A ciebie to bawi? - Zapytał blondyn. Dean odwrócił się w jego stronę, zdziwiony.
- Sky. Nie, my tu tylko tak żartujemy...

Riven prychnał pod nosem. To było wytłumaczenie ośmiolatka.

- Tak, żartujecie. O gościu ze strzałami w plecach. - Wyznał fakt, który dowiedział się chwilę wcześniej od przyjaciela.
- Zluzuj trochę...
- Nie mam zamiaru.
- Dobra. Nie to nie. Ale pamiętaj, co było ostatnio - przypomniał, podchodząc do niego bliżej i wspominając sytuację, gdzie zranił go na treningu, na którym walczyła też Grace z Erickiem.

Wtedy Sky nie wytrzymał. Coś w nim pękło, i bez zawahania przyłożył z pięści prosto w twarz chłopakowi, nie zatrzymując się. Okładał go do momentu, kiedy Riven go nie odciągnął od chłopaka.

Najgorszy w tym wszystkim był fakt, że Andreas stał opierając się o jeden z wozów, i obserwując syna bezuczuciowo.

Co z tym światem jest nie tak? - Pomyślał brunet, nadal trzymając przyjaciela. Nie mógł znaleźć odpowiedzi, ale wiedział, że jedyne o czym teraz marzy, to przytulić do siebie Grace, przy której wszystkie jego problemy przestawały mieć znaczenie. Nawet nie wiedział, jak się zdziwi, kiedy pół godziny później nie zastanie jej w pokoju, ani w żadnej innej części szkoły.

Oj Grace, jak tylko wrócisz, to będziesz miała przerąbane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro