13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Pamiętasz, jak mówiłaś, że to nie ja cię zraniłem? Że zrobił to ktoś inny? Co miałaś na myśli? – Zapytał Riven, głaszcząc Grace po plecach. Dziewczyna leżała na nim, przytulając się do jego torsu. Zastanowiła się chwilę, przypominając sobie ten moment.
– Chodziło mi o Andreasa. – Odpowiedziała cicho. – Kiedy stało się to, co się stało… przypomniał mi się pewien moment w dzieciństwie. Nie wiem, dlaczego akurat wtedy miałam taki przebłysk. Nie pamiętałam go już… myślałam, że relacja z moim ojcem popsuła się tak… naturalnie. A w rzeczywistości, to była jego wina. Kiedy byłam mała, był świetnym ojcem. Opiekuńczy i kochany. A potem, pewnego dnia po prostu wrócił do domu całkowicie zmieniony. Nie okazał żadnego uczucia ani mi, ani Beatrix. Patrzyłam na niego, jak całkowicie nas ignoruje przez kilka kolejnych dni, zanim się przyzwyczaiłam. I kiedy wtedy zignorowałeś mnie, i poszedłeś do Flory… poczułam to samo co wtedy.

Dziewczyna przełknęła głośno ślinę, przypominając sobie ten moment. Chłopak przytulił ją mocniej, całując jej czoło. Pluł sobie w twarz za to co się stało, i jak bardzo ją zranił. Wiedział, że nie przebaczy sobie tego do końca życia, tym bardziej po tym jak usłyszał tą historię.

– Dlaczego on taki się stał?

Grace się odsunęła, siadając. Wzruszyła ramionami, udając obojętną.

– Stawiam, że to wina Rosalind. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby robiła na nim jakieś eksperymenty… ale prawdy się nigdy nie dowiemy.

Chłopak skinął głową, a jego telefon zawibrował. Westchnął, nim na niego popatrzył, żeby przeczytać wiadomość.

– To Andreas. Mają jakąś misję, wzywa mnie.

Grace skinęła głową, wstając. Nim chłopak wyszedł dała mu buziaka w policzek, żegnając się. Następnie, kiedy została sama wyciągnęła książkę od dyrektorki i zaczęła ją czytać, ciekawa.

Dwie godziny później doszła do momentu, kiedy tekst przestał jej się składać w całość. Co najmniej tak, jakby brakowało jednej strony. Kiedy Grace przyjrzała się bliżej, zauważyła, że faktycznie – jedna strona została wyrwana, i pozostały po niej tylko poszarpane krańce. Zachował się na nich jeden wyraz, który wywołał burzę w mózgu czarnowłosej. Nie czekając dłużej, zerwała się z krzesła, i razem z książką niemal pobiegła do gabinetu Rosalind.

Wbiegła tam nie pukając, po to tylko, by zaraz się zatrzymać zaskoczona.

– Przepraszam, ale mam do pani ważną sprawę…

Powiedziała, kątem oka obserwując sytuację. Riven, Andreas i Dean stali przy ścianie, na baczność, ale przerażeni. To był już pierwszy znak, że coś jest nie tak.

Rosalind całkowice ją zignorowała.
– Raport na temat Silvy – zaczęła, patrząc oczekująco na trójkę żołnierzy. Czarnowłosa postanowiła się nie ruszać, więc stała i czekała na rozwój wydarzeń.
– Nic się nie posunęło – odpowiedział Andreas. Rosalind spojrzała na niego wściekle, i używając swojej mocy zaczęła ich dusić.

Grace przełknęła głośno ślinę, widząc jak trzy istotne dla niej osoby prawie umierają na jej oczach. Kiedy zrobili się fioletowi, dziewczyna postanowiła ją powstrzymać.

– Chcę pani ich zabić? Mogą się jeszcze przydać. – Stwierdziła, swoim bezuczuciowym głosem. Riven spojrzał na dziewczynę na wpół nie przytomny, ale nadal pod wrażeniem jej umiejętności aktorskich. Wtedy też Rosalind przestała, a oni upadli na ziemię.

– Czego potrzebujesz? – Zapytała, nadal wściekła, ale przynajmniej już panowała nad sobą. Grace wiedziała, że przyszła tu zapytać o wyrwaną kartkę, ale teraz nie był dobry moment. Zamiast tego zapytała o coś innego.
– Skoro jestem wiedźmą krwi - Dean zbladł na to stwierdzenie – to dlaczego mam moce? Wiedźmy krwi muszą wyssać moce z innych, żeby je mieć.

Kobieta spojrzała na nią kpiąco.

– Czy twoje moce mają jakiekolwiek wróżki?! Nie! Więc nie jesteś wróżką!
– Ale wiedźmą krwi w takim razie też nie. – Odpowiedziała, zachowując spokój i upierając się przy swoim.
– Jesteś wiedźmą krwi. Potężną wiedźmą krwi. Twoja matka… to wszystko przez nią. Ona też miała moce, takie jak ty. Należysz po prostu do rodu, który miał takie moce, i nie jest to w żaden sposób związane z wróżkami, a raczej twoją rangą jako wiedźma. – Tłumaczyła, coraz bardziej wściekła kobieta. Z jednej strony na mężczyzn, z drugiej na natarczywą dziewczynę, która wpychała nos w każdą tajemnicę.

– Wyjdźcie mi stąd wszyscy. Potrzebuje spokoju.

Trójka mężczyzn nie czekała aż kobieta to powtórzy. Natychmiast wybiegli. Natomiast czarnowłosa zeskanowała dyrektorkę pełnym pobłażania spojrzeniem, nim wyszła z gracją.

Należysz do rodu, który miał takie moce…
A więc Grace musi szukać odpowiedzi po rodzinie.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

– Nie mów nic, wiem wszystko. – Powiedziała Sebastianowi, wchodząc do jego sklepu. Silva już u niego nie jest – został złapany w szkole, po tym, jak spotkał się ze Sky'em. Bloom i Aisha weszły do środka za nią, ciągnąc za sobą torby z zakupami na bal absolwentów.
– I potrzebuję twojej pomocy. Masz na stanie coś o podpaleniu Asterdel?

Mężczyzna zmarszczył brwi, patrząc na nią zaskoczony.

– Nie, Rosalind zamazała wtedy wszystkie ślady. No, oprócz Bloom. A dlaczego pytasz?

Czarnowłosa spojrzała na rudą, zastanawiając się, czy powiedzieć prawdę. Sebastian nie wiedział, że ona tak jak Bloom była wtedy w tej wiosce. I może właściwie lepiej, żeby tak zostało.

– Chcieliśmy się dowiedzieć czegoś o Bloom. Ale nieważne, lepiej powiedz nam, czy wiesz co to znaczy – powiedziała, rzucając przed nim pergamin w starożytnym języku, na którym pisało o istotach ciemności, które wysysały magię. Kiedy ostatnio ruda pokazała jej tą kartkę, Grace szybko połączyła fakty, że jest to ta która została wyrwana z jej książki. I zdecydowanie, te istoty były powiązanie z wiedźmami krwi. W dodatku Rosalind coś z nimi kombinowała, i wcale jej się to nie podobało.

– Umiem to tłumaczyć. Ale to tyle. Nie znam tych istot.
– ychy… dzięki i tak.
– Grace.. musimy jechać.
– Do zobaczenia, Sebastianie. Uważaj na siebie. – Pożegnała się, ale w jej głosie była ostrzegawcza nuta. Trzy dziewczyny wyszły ze sklepu, a mężczyzna wypuścił głośno wstrzymywane powietrze. Jego wzrok spoczął na najbliższej książce, otwartej na stronie z rysunkami tych samych istot, o które pytała nastolatka.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Czerwona, obcisła sukienka do kostek, z głębokim dekoltem i czarnymi szpilkami wyglądała na Grace idealnie. Włosy miała tym razem rozpuszczone, ale mocny makijaż podkreślał jej twarz, więc wszystko do siebie pasowało. Na bal weszła razem z przyjaciółkami i siostrą, z którą ostatnio pogorszył jej się kontakt. Niestety, ale wolała nie wtajemniczać rudej we wszystko, kiedy pracowała dla Rosalind – tym bardziej, że zauważyły niepokojące zjawisko – kobieta nauczyła się wręcz czytać w myślach.

W rzeczywistości pewnie była to sprawka tych istot, które kradły dla niej magię. Nie miały jednak żadnych dowodów, co miała nadzieję, zmieni się dzisiaj wieczorem. Razem z Bloom spróbuję się włamać do podziemi, gdzie jeśli znajdzie coś na Rosalind, ogłosi to na balu, i bum – nikt nie zagłosuje na kobietę, i zmienią dyrektora.

Dziewczyna zaraz jednak się skarciła za takie myślenie. Lepiej być gotowym na najgorszy scenariusz, na najlepszy tylko liczyć.

I to było dobre podejście, bo gdy mieszka się w Alfei, to trzeba być przygotowanym na to, że plan się wali już w pierwszej fazie. I tak było też i tym razem, kiedy Rosalind zabrała ze sobą Bloom, a Grace mogła tylko podsłuchać, jak kobieta każe jej siedzieć z nią przez cały wieczór przy stole.

Sebastian podszedł do nich, zabierając ją, Florę i Aishę w ustronny kąt. Beatrix, Terra i Musa się gdzieś ulotniły, a dziewczyna zirytowana westchnęła.

– Bloom plus Rosalind równa się kłopoty. Jeśli zabierze jej moc, ma wszystkich na tej sali.
– Dobra, bez paniki. Ja pójdę sama.
– Nie ma mowy. Chodźmy razem.

Dziewczyna wyrzuciła ramiona do góry, poddając się. Następnie bez słowa ruszyła w stronę wschodniego skrzydła, a cała reszta za nią.

– Coś się stało? – Zapytała po drodze Flora.
– Owszem. Sam planuje zrobić coś głupiego, Musa i Terra próbują go powstrzymać, Bloom jest w sidłach dyrektorki, Beatrix pokłóciła się z ojcem i gdzieś zniknęła, a Stella wybuchła i pokłóciła się z wujkiem.
– Skąd to wszystko wiesz?
– Moja moc. – Odparła, a Flora skinęła głową.

Mimo tego, co działo się na górze, one nadal przemierzały korytarze wschodniego skrzydła, cicho rozmawiając. Co chwila przerywał im dźwięk wiadomości z telefonu Aishy.

– Jeśli tego nie wyłączysz w ciągu trzech sekund, nie będziesz miała telefonu. Już to przerabialiśmy, Aisha. Wyłącz dźwięk i mu odpisz.
– Dlaczego ci tak na tym zależy?
– Bo pasujesz do niego. Czuję od niego tą samą energię co od ciebie, a Musa twierdzi, że śmierdzi od was miłością na kilometr. Więc nie wciskaj mi kitu, że tak po prostu ci przeszło i już się nim nie interesujesz.

Ciemnoskóra zacisnęła usta, w myślach zgadzając się z dziewczyną. Niezwykle ją irytowało, że Grace zawsze miała rację i wszystko wiedziała, a z drugiej strony podziwiała ją za to.

– Dlaczego nie chcesz spróbować?
– Bo nigdy nie miałam chłopaka. Nie jestem w tym dobra, a ja nie podejmuję się rzeczy których nie umiem. I wiem, że to przychodzi naturalnie, ale.. co jeśli nie? Co jeśli poświęcę się dla czegoś, co mnie tylko zrani?

Grace położyła swoją dłoń na ramieniu dziewczyny, zwracając jej uwagę.

– Próbujesz się w ten sposób chronić. Ale kiedy nie wyjdziesz ze swojej strefy komfortu, to niczego nowego się nie nauczysz. Będziesz żyła w swoim świecie, zamkniętym na nowe możliwości. Nie popełniaj tego błędu.

Kiedy skończyła mówić, dotarły do miejsca docelowego. Wchodząc przez nie duże drzwi zaciągnęła się okropnym zapachem stęchlizny.
– To wygląda jak laboratorium – uznała Flora.

W tym momencie dziwny szum przebiegł przy ich uchu, a kiedy się odwróciły, drzwi się ruszyły. Flora podeszła je zamknąć, ale mimo to, dźwięk się ponowił.

– Światło – przypomniała sobie Aisha, rzucając się do kontaktu, a kiedy to nie zadziałało, zaczęła szukać jakiejś wtyczki. Grace w tym czasie kumulowała pokłady mocy, a w jej rękach pojawiły się kłęby czarnego dymu. Aisha w końcu zapaliła lampkę, a wtedy obie dziewczyny spojrzały na ścianę i zamarły.

– Aisha…

Czarnoskóra uchyliła się w idealnym momencie, kiedy dziwna istota się na nią rzuciła. Następnie uciekła między półki, a jedynym zmysłem którym dało się ją zlokalizować był słuch.

Sekundę później potwór znowu zaszarżował, ale nim zdążył tknąć Aishę, Grace odpaliła zapałkę, którą rzuciła prosto na niego.

Przez kolejne dwie minuty obserwowały bez ruchu, jak się pali, wstrzymując oddech. Następnie zdobiły zdjęcia pomieszczenia i stworzenia, i bez słowa szybko wyszły z pomieszczenia, a następnie wschodniego skrzydła.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

– Zaczekaj chwilę – zaczęła czarnowłosa, kiedy Stella od razu zdecydowała, żeby natychmiast pokazać całej elicie Alfei filmik. – Mamy mało dowód. Rosalind wie o Silvie. My mamy problemy z Samem. Jest zbyt dużo brudów przeciwko nam.
– Żartujesz? Nie uda nam się znowu zebrać elity! Musimy to zrobić, teraz.
– Stella…
– Nie, Grace. Może i dobrze knujesz, ale czasami jest tylko jedna okazja, i to jest właśnie ona. Jeśli teraz jej nie wyrzucą, najprawdopodobniej zniszczy tą szkołę doszczętnie w ciągu trzech miesięcy. Jeśli ty nie zrobisz tego co trzeba, ja to zrobię – oznajmiła, zabierając telefon, i idąc prosto na środek zgromadzenia.

– Rosalind nie jest taka, jak się wydaje!!
– Wychodzę stąd… – stwierdziła Grace, lecz ani drgnęła. Oglądała jak Stella mówi o wszystkim, a elita słucha zdziwiona. Zaraz jednak wykład przerwała jej Rosalind, wychodząc przed tłum, razem z Davinem - zaginionym uczniem, którego ukryła Grace. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona, licząc, że jest to żart. Nie możliwe, żeby kobietą go znalazła.
– Nie chcę łamać protokołu, ale znalazłam kilka drobnych nieścisłości w teorii waszej wysokości. Jakiś miesiąc temu, mój przyjaciel, burmistrz Quinn, zadzwonił. Dwie wróżki nie wróciły na noc do pokoju w Alfei i zaginęły w Blackbridge. Zostały znalezione kilka dni później, rozhisteryzowane, pogryzione. Zaproponowałam pomoc, ale dopóki nie znaleźliśmy odpowiedzi to miała być tajemnica. Żeby nie wywołać paniki… muszę przyznać, że byłam skołowana. Dopóki nie przejrzałam tego tekstu z królewskich archiwów – powiedziała, pokazując księgę, taką samą jak miała Grace – za zgodą Artura. W księdze była wzmianka o stworzeniu zwanym Scraperem. Zrodzonym w wymiarze mroku – tutaj spojrzała na Grace. – Żywi się magią. Uświadomiłam sobie, że to właśnie spotkało te biedne wróżki – powiedziała, odkrywając zasłonę dużego akwarium, w którym przebywała jedna z istot, które kilka minut temu Grace podpaliła. – Prowadziłam badania nad Scraperami tutaj w szkole. Kiedy znaleźliśmy Davina, ja też odnalazłam odpowiedzi. Uratowałam go przed niechybną śmiercią. Przebadałam jego umysł, i wszystko stało się jasne. Scrapery zostały tutaj przywołane, przez wiedźmę krwi. Nasi starzy wrogowie odkryli jak ukraść nam naszą magię. Jeśli wiedźmy krwi będą wykorzystywać te scrapery… wróżki przestaną istnieć. Niestety, niektórzy wykryli wrogość i zaczęli działać. Twoja odwaga, będzie potrzebna w nadchodzących dniach, kiedy staniemy do walki z wrogiem. – Odniosła się do Stelli. – Uczniowie, już teraz możecie wyjść. Wszyscy poza Bloom.

Wszystkie dziewczyny natychmiast wyszły, razem z Grace na czele.

Czarnowłosa westchnęła, opierający się o mur budynku, już na świeżym powietrzu.
– To nie możliwe. Wszystkie spłonęły… cała moja rodzina…
– Tylko ty nie. Wytłumaczysz nam to, Grace? – Poprosiła Aisha, oskarżycielskim tonem. Lecz czarnowłosa nie odpowiedziała, wpatrując się słabo w podłogę. Nie mogła zrozumieć, że jednak ktoś od niej jeszcze przeżył. Że może jej rodzina jest gdzieś na świecie.
– Daj jej spokój, Aisha. Przecież widzisz, że jest w ciężkim szoku. To nie ona.

Riven pojawił się znikąd, broniąc swojej dziewczyny. Wtedy też Flora postanowiła interweniować, i wzięła koleżankę pod rękę, zostawiając tę dwójkę samą. Stella już dawno się ulotniła, bo jak uznała "potrzebuje chwili". Normalnie Grace by za nią poszła i porozmawiała, ale była w zbyt dużym szoku, żeby zareagować.

– Wróćmy do pokoju…
– Nie. Potrzebuje odpowiedzi. Nie rozumiem.
– Grace – zaczął Riven – nie rozumiesz. Rosalind ci nie pomoże. Nie słyszysz tego? Właśnie mówi o tym, że wiedźmy krwi to zakały świata i trzeba się ich pozbyć.

Dziewczyna wsłuchała się przez chwilę. Chłopak miał rację. I w tym momencie Grace zdała sobie sprawę z jednej rzeczy – jeśli będzie chciała przeżyć, musi skupić się teraz tylko i wyłącznie na sobie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro