14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Grace siedziała pod gabinetem Rosalind, opierając głowę o ścianę. Podsłuchiwała rozmowę która odbywała się w środku, ze zdenerwowania przygryzając wargę.

– Beatrix zaginęła trzy dni temu. – Usłyszała głos swojego ojca, a zaraz po nim odpowiedź Rosalind.
– I to ja mam się tym przejmować? A nie jej opiekunowie? Rozmawiałam z burmistrzem… da znać, jeśli się pojawi.
– My też powinniśmy jej szukać. Co jeśli porwały ją wiedźmy? – Ostatnie zdanie niemal wyszeptał, ale Grace i tak je usłyszała dzięki mocy swojego cienia, który wszedł do środka, żeby lepiej słyszeć.
– Właśnie tego by od nas oczekiwały. Naszej reakcji. Po to, żeby mogły porywać wróżki jedna po drugiej.
– Skoro chcą wróżek, to może im jedną damy? Wymiana… mogę napisać na komórkę Beatrix. Zaoferujemy im nową wróżkę.

Grace prychnęła pod nosem, zastanawiając się, jakim cudem mężczyzna jest jej ojcem. Jeśli inteligencja naprawdę jest dziedziczna, to chyba odziedziczyła całą po matce.

– Długo się już znamy… puszczę to mimo uszu. – Odpowiedziała dyrektorka.
– Ona jest dla mnie jak córka. – Upierał się, coraz bardziej denerwując kobietę.
– Andreas…mówiłam Ci, żebyś się emocjonalnie nie przywiązywał. Właśnie dlatego.

Grace wypuściła nieświadomie wstrzymywane powietrze. Lekko pokracznie wstała z podłogi, otrzepując się z kurzu i brudu. Nim wyszedł jej ojciec, który ewidentnie nie miał już nic więcej do powiedzenia, odeszła. Nie chciała z nim niepotrzebnej konfrontacji, która spełzła by na tym, że trzeba ratować Beatrix, co najmniej jakby tego nie wiedziała. Była jednak rozsądniejsza od niego, i nie miała zamiaru poświęcać innej wróżki. Prawdopodobnie nic by to nie dało, a oni tylko by skorzystali.

Oni… kim byli oni? To pytanie nawiedzało jej umysł. To mógłby być równie dobrze jej brat, albo siostra. Nie miała pojęcia, a chciała walczyć przeciwko nim. Mimo wątpliwości, nie miała zamiaru się wahać. To Beatrix była dla niej jak siostra przez tyle lat. To z nią płakała, śmiała się i bawiła za dziecka. A skoro ktoś z jej rodziny był żywy, to dlaczego miałby jej nie szukać, tak jak ona szukała po nich jakichkolwiek śladów? To nie miało dla niej żadnego sensu.

– Cześć – przywitała się z Musą uśmiechem, wyrównując z nią krok. Obie szły na trening, na którym miały przygotowywać się na atak Scraperów. Miał być na nim także Riven i Sky, co trochę dodawało sił i chęci czarnowłosej. Inaczej najprawdopodobniej by nie przyszła, uznając to za marnotrawstwo czasu, który może wykorzystać na poszukiwania siostry.

Kiedy dotarły na miejsce ustawiły się bez słowa w szeregu. Grace załapała kontakt wzrokowy ze swoim chłopakiem, posyłając mu uspokajające spojrzenie. Brunet bardzo się o nią martwił. Spodziewał się, że znowu załamie się nerwowo, jak ostatnio po tym, jak ją rzekomo "zdradził" z Florą. Ona jednak trzymała się lepiej, niż Andreas. Nawet przez chwilę nie pokazała smutku i bezsilności, za co ciągle ją podziwiał. Czasami jednak wolałby, żeby porozmawiała z nim o tym, co czuje i pozwoliła mu na zobaczenie jej słabości. Chciał otwartej, szczerej relacji a dziewczyna nauczyła się, że powinna być zamknięta w sobie i działać na własną rękę, przez co nie potrafiła mu jej dać.

– Niewiele wiemy o Scraperach… – zaczęła Rosalind, jak zwykle swoim monnotonym i chłodnym głosem. – Wiemy za to, że magia wróżek jest wobec nich bezsilnna. Właśnie dlatego, teraz to nasi specjaliści mają szansę zabłysnąć.

W momencie kiedy skończyła swoją przemowę, podszedł do nich Silva. Grace uśmiechnęła się delikatnie na jego widok. Został on ułaskawiony kilka dni temu, o co zadbała, ku zaskoczeniu wszystkich, Rosalind. Uprzednio oczywiście musieli go złapać, postraszyć, i wygłodzić, ale dobrze, że chociaż nie musiał się teraz ukrywać. Kątem oka spojrzała na Sky'a, który odwrócił wzrok od swojego opiekuna. Bowiem Saul został złapany właśnie wtedy, kiedy był nielegalnie u blondyna, żeby porozmawiać i się pogodzić. Nie udało mu się jednak, bo Sky był bardziej uparty niż się wydawało, i nawet nie chciał go wysłuchać. Zamiast tego kazał mu wyjść i nigdy nie wracać, nie spodziewając się, że efekt będzie odwrotny i będzie musiał oglądać go codziennie.

–  Skoro już wróciłem, przejmę zajęcia z broni miotającej. To najlepsza metoda, żeby pozbyć się Scraperów. Możemy zaczynać. – Oznajmił wszem i obec, a specjaliści od razu przybrali pozycję przygotowawczą z łukami i strzałami. Sky był jednym z nich, ale nie powstrzymał się od złośliwej uwagi.

– Zupełnie jakbyś nie zniknął – powiedział pod nosem, nagle puszczając strzałę, która idealnie trafiła w dziwny wytwór magii, który się poruszał.
– Oj stary, daj spokój z tym wylewaniem jadu na Silvę – upomniał go Riven, posyłając oko do jak zwykle podsłuchującej Grace.
– Zachowuje się, jakby był niewiadomo kim. Hipokryta…
– Wolisz Andreasa?
– On przynajmniej nikogo nie udaje.
– Wręcz przeciwnie. Udaje troskliwego ojca Grace. Wczoraj niemal nie odrąbał mi ręki, kiedy do niej pisałem na treningu.
– Może jest taki drażliwy dlatego, że Beatrix zniknęła? Słyszałem, że Rosalind wysłała ją na misję, ale gdy go o to zapytałem, powiedział, żebym się odwalił.

Grace miała ochotę uderzyć się w czoło. Zachowanie jej ojca było naprawdę rozczarowujące.

– Jesteś zdenerwowana – zauważyła Musa, kiedy Riven spudłował, a Grace ruszyła się niespokojnie. Czarnowłosa nie zdążyła odpowiedzieć, kiedy podeszła do nich dyrektorka.
– W walce nie będzie tak łatwo. Scraperów będzie wiele, a wiedźmy krwi potrafią kontrolować kości, krew i umysł zarówno swój, jak i innych. Dlatego wróżki umysłu mogą chronić specjalistów przed magią tych czarownic. Musa…
– Nie mogę po prostu obserwować? Moja magia ostatnio zawodzi…

Czarnowłosa spojrzała na nią z uniesionymi brwiami.

– Jesteś najpotężniejszą wróżką umysłu w szkole. Twoją magię ogranicza wyłącznie twoja wola.

Starsza kobieta odeszła, a nastolatka powstała i ruszyła powoli jej śladami. Grace uważnie obserwowała, jak dziewczyna wchodzi do umysłu Deana, a dyrektorka pozoruje atak. Następnie wydawała polecenia uczennicy, której jednak nie udało się odeprzeć silniejszej wróżki.

– Mówiłam. Nie pomagam.
– Wszystko przez twoje podejście. – Stwierdziła, przechodząc dalej.

Kiedy czarnowłosa zaczęła się zastanawiać, po co w ogóle tutaj przyszła, Rosalind odezwała się właśnie do niej.

– Chcę, żebyś wiedziała jak z tym walczyć. Ktoś może pomylić cię z tą wiedźmą, i wtedy musisz umieć się obronić. Tłumaczenie, że nie wiedziałaś nawet o ich istnieniu rok temu, nic ci nie da.

Kilka specjalistów odwróciło się w ich stronę. Do tej pory bardzo ograniczona ilość osób wiedziała o tym, że Grace jest wiedźmą krwi. Teraz już czarnowłosa wiedziała, dlaczego tak bardzo trzymali to w tajemnicy.

– Proszę się nie martwić. Jeśli dowiem się, że skrzywdzili kogoś mi bliskiego, znajdę ich szybciej niż jakiekolwiek FBI, wróżki i specjaliści razem wzięci, i obiecuję, będę bezlitosna. Nie ma szans, żeby specjaliści pomylili mnie z nimi, kiedy będę je obdzierać ze skóry.

Dyrektorka uniosła brwi, wydając ciche "hm". Najwyraźniej kwestionowała słowa dziewczyny, zauważając, że wrogowie porwali Beatrix, a ta nadal ich nie znalazła, tak jak przed chwilą obiecała. Powiedziała jednak "szybciej" co było najistotniejszym elementem, bo jeszcze nikt jej nie znalazł.

I to ona miała być pierwsza.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

– Coś się dowiedziałaś?
– Przyznała się o Beatrix, plus podejrzewa, że w szkole jest wiedźma krwi. – Odpowiedziała jej Bloom, idąc z nią przez korytarze szkoły. Od jakiegoś czasu Grace preferowała ten sposób rozmowy, który nie zajmował dodatkowego czasu, a o ile byli ostrożni i nikt ich nie słyszał, nie był podejrzany.
– Czyli nic nowego.

Właśnie w tym momencie weszły do dormitorium Bloom i reszty, gdzie panował istny zgiełk i nieład artystyczny. Kiedy Grace rozglądała się po podłodze, na której leżały ubrania, oraz stołach pełnych kosmetyków i lusterek, ruda odpisywała na wiadomości Sky'a. Dlatego zdziwiła się, kiedy nagle stanęła przed nią Terra pytając, czy ma ładną fryzurę.

– Całkiem uroczo.
– Dzięki.
– Aaa… co właściwie robicie?
– A, no tak. No bo wiecie, skoro Rosalind dzisiaj wyjechała, pomyśleliśmy, że powinnyśmy się wszystkie udać do pabu w Blackbridge.
– My? – Zapytały jednocześnie, zdziwione.
– Za nami ciężki tydzień, a wam w szczególności przyda się rozluźnienie – oznajmiła Aisha.
– Zapomniałyście o wiedźmach krwi?
– Jesteś jedną. Poza tym, jesteśmy potężnymi wróżkami i mamy smoczy płomień.
– Przegrałyście. Szykujcie się do wyjścia.
– Stella? – Zapytała Grace, a blondynka posłała jej oceniające spojrzenie ze swojego pokoju.
– Myślisz, że księżniczka poszłaby do zapchlonego baru, ze zwykłymi prostakami?
– Nie było pytania.
– Ale jest inne. Masz zamiar w tym pójść? – Zapytała ją blondynka, aż wstając z fotela.

Takim sposobem, przez kolejne trzydzieści minut, czarnowłosa przymierzała kolejne ubrania Stelli, które jak blondynka stwierdziła "i tak nie ubrałaby ich drugi raz". Skończyło się na tym, że miała na sobie świecący top i skomplementowaną spódnice. Obie części prześwitywały, co nie do końca jej się podobało, z obawy, jak zareaguje Riven. Nie miała czasu jednak zaprotestować, kiedy już Stella robiła jej makijaż i spinała włosy w nieokreśloną fryzurę, z której spływały pojedyncze fale ciemnych włosów z grzywki.

Kolejną godzinę później stała w jak to powiedziała jej przyjaciółka "zapchlonym" barze, obejmowana wokół talli przez Rivena, kiedy pili razem piwo. Razem z przyjaciółmi konkurowali kto wypije najszybciej, kiedy nagle do baru wszedł Sebastian. Wyglądało jednak na to, że tylko ona i Bloom to zauważyły. Czarnowłosa nie zauważyła jednak kiedy Riven zniknął, ale nawet się na tym nie skupiła, ulatniając się z rudą następna. Sky nagle został sam z Aishą i Grey'em .

– Em, no to ten… pójdę poszukać Rivena. Pewnie wymiotuje w kącie.

Blondyn jednak się mylił, bo jego przyjaciel nie rzygał, a siedział razem z Terrą, Musą i Florą pijąc z nimi drinki. Nic osobistego, po prostu zaczęły rozmowę a on postanowił dać chwilę swojej dziewczynie. Mimo to co jakiś czas zerkał w jej stronę, pilnując, czy aby żaden facet nie zbliża się za bardzo w związku z jej strojem. Kiedy zniknęła z zasięgu jego wzroku zacisnął zdenerowany pięści, ale nie odezwał się. Zamiast tego kontynuował rozmowę z dziewczynami.

– Ktoś tu wcześnie zaczyna – stwierdził Sebastian, kiedy dziewczyny do niego podeszły. Grace uśmiechnęła się, podając mu piwo które niosła ze sobą. On jednak odmówił, na co wzruszyła ramionami, biorąc kolejnego łyka.
– Obiecaj, że nie powiesz Silvie, że nas tutaj spotkałeś.
– Obiecuję. Bywałem tu za młodu. Andreas ciągle nazywał mnie durnym specjalistą, więc przychodziłem tu zapić smutki.
– Mój ojciec jak zwykle kochany…
– Nieważne. Mam tu coś dla was. – Powiedział, rzucając na blat stos papierów.
– Dużo tego… – stwierdziła Bloom.
– To spora firma cateringowa.
– Naprawdę uważasz, że wiedźmy weszłyby przez cholerny catering? – Zapytała Grace, dosyć prześmiewczo.
– Nie przeklinaj – upomniał ją, automatycznie – Jeśli to one porwały twoją siostrę, to tak. Zastanówcie się. Ludzie od żarcia wejdą wszędzie bez żadnych podejrzeń. Są tu informacje o wszystkich pracownikach i dostawcach, więc możemy porównać, czy mają moce zabrane wróżkom. 
– Po pierwsze, ja nie przeklinam, ja rzucam zaklęcia. Po drugie, to zawsze jakiś punkt zaczepienia. Po trzecie nadal uważam, że wiedźmy krwi wybrałby coś bardziej efektownego, ale niech Ci będzie. Po czwarte…

Czarnowłosa nie zdążyła dokończyć, kiedy ruda zabrała od niej plik kartek, oznajmiając, że się tym zajmie.

– Teraz? Tu? W barze?
– ychy
– Wiesz… nie popieram picia u nieletnich. Nigdy… ale nie popieram siedzenia w barze, unikania znajomych i odrabiania lekcji.

Grace westchnęła, słysząc ten temat kolejny raz. Nim zdążyła usłyszeć jeszcze chociaż słowo, odeszła, z głośnym westchnieniem.

– Riven – zaczęła, wieszając się na swoim chłopaku, kiedy w końcu go zlokalizowała. – Zatańczmy!
– No dobra… przepraszam drogie panie, moja kobieta mnie wzywa.

Grace później pamiętała już tylko, kiedy zaczynała tańczyć i słowa muzyki, przeszywające jej umysł. Nie zwracała uwagi na nic, nawet na moment, kiedy reszta znajomych również weszła na parkiet, i zaczęli się ze sobą wymieniać partnerami. Dopiero kiedy przestała czuć na sobie palący wzrok, zorientowała się, że coś jest nie tak. Zaczęła rozglądać się wokoło, w poszukiwaniu Rivena, którego jednak nigdzie nie było. Wtedy też postanowiła zejść z parkietu, a po chwili wyjść na taras. Dopiero tam go znalazła, palącego papierosa.

Zdziwiona podeszła bliżej. Nie pamiętała kiedy ostatni raz tknął fajkę, odkąd byli razem.

– Co się stało? – Zapytała zmartwiona, siadając obok.
– Nic.
– Jesteś słabym kłamcą, skarbie.

Po tych słowach zapadła cisza. Nie była ona niekomfortowa, ale dziwna jak na nich. Wydawało jej się, że dzisiaj wszystko jest w porządku, a nagle on się tak zachowuje. To nie mógłby być przypadek, lub jego kaprys. Ktoś musiał na to bezpośrednio wpłynąć, i miała nadzieję, że to nie była ona sama.

– Posłuchaj, wiem, że czasami nie mówię Ci wszystkiego. Ale zawsze pamiętam, że mogę to zrobić w każdym momencie, i że tu dla mnie jesteś. I chciałabym, aby to działało w dwie strony. Jestem tu dla ciebie, Riven. Możesz mi powiedzieć o wszystkim co cię gnębi, nawet jeśli to dotyczy mnie.

Chłopak w końcu spojrzał jej w oczy, a jego ręka delikatnie dotknęła jej policzek. Zaczął głaskać go kciukiem, odpowiadając.

– Nie zasłużyłem na ciebie. Jesteś taka idealna… przy twoich ruchach nawet diabeł się rumieni. A twój charakter… moja mała złośnica. I ten uśmiech – dodał, kiedy kąciki jej ust się uniosły. – Naprawdę zasługujesz na kogoś lepszego.
– Kto ci tak powiedział?

Chłopak pokiwał głową na boki, atakując nagle jej usta. Odwzajemniła pocałunek, ale zaraz się odsunęła, powtarzając pytanie.

– Terra. Nie wie, co we mnie widzisz.
– Jesteś lojalny, zaborczy, opiekuńczy i oddany. Traktujesz mnie jak księżniczkę. Nie mogłam znaleźć nikogo lepszego. A jeśli kiedykolwiek, ktokolwiek by się nad tym jeszcze zastanawiał, odpowiedź brzmi: "Wolę tych wrednych i bezdusznych, bo są podobni do mnie".

– Jędza.
– Twoja jędza – podkreśliła, ponownie go całując. W tym momencie na jej telefon przyszła wiadomość, na którą przewróciła oczami, ale przerwała i sięgnęła po telefon żeby ją odczytać. Jak się okazało, to księżniczka Solarii napisała na grupie.
– Cholera – zerwała się z miejsca. – Beatrix napisała wiadomość do Stelli.

Riven spojrzał na dziewczynę zdziwiony i zmartwiony, kiedy nagle ruszyła w stronę wejścia. Poszedł w jej ślady, pomagając jej zebrać całą ekipę przyjaciół do ustronnego korytarza, w którym przedstawili im sytuację.

– Jak to Beatrix została porwana? – Na koniec ich wykładu zapytała Terra, tak jakby to była jedyna informacja którą przetworzyła. – Wiedziałaś, i nic nam nie powiedziałaś?
– Gdybym mówiła wam wszystko, nie spałybyście spokojnie.
– Dobra, nie kłóćcie się o to. Mamy ważniejsze problemy na głowie – zauważyła Bloom, uspokajając wszystkich.

Przez kolejne trzy minuty panowała stresująca cisza. Przerwała ją jak zwykle Grace.

– Bloom, wracaj do szkoły. Nie mogą dostać smoczego płomienia. Musa, czy czujesz się na siłach? Twoja moc jest potrzebna.
– Nie ma mowy – zatrzymała ją Bloom. – To pułapka. Pomyślcie. Beatrix nie odzywa się od kilku dni, i nagle gdy nie ma Rosalind przysyła wiadomość.
– Bloom – znowu odezwała się Grace – jeśli to pułapka, jesteśmy na to przygotowani. Jeśli to nie pułapka, Beatrix może zginąć. To moja siostra Bloom. Moja krew, moja rodzina. Nie pozwolę jej zginąć tylko dlatego, że mogą tam być.

Rudowłosa skinęła głową, a Sky i Riven poszli po sprzęt do samochodu, który na wszelki wypadek wzięli ze sobą.

Już kilka godzin później stali przed opuszczonym starym domem, który kiedyś pełnił funkcję hotelu i miejsca schadzek. Grace szła koło Musy i Rivena, gotowa na każdą sposobność.

Wchodząc do budynku czarnowłosa poczuła dziwną energię. Dusze zaczęły przez nią przepływać, i krążyć w jej krwi. Żyły na rękach zrobiły się ciemniejsze, a oczy połyskiwały czerwienią.

– Na górze. Wyczuwam ją – oznajmiła Musa, a Sky idący przed nimi ruszył w tamtym kierunku. Szli gęsiego, rozglądając się dookoła. W końcu czarnowłosa zauważyła swoją siostrę, do której natychmiast podbiegła. Dziewczyna była nieprzytomna, chłodna, ale nadal żywa.
– Bierzemy ją i w nogi – uznał Riven, ale dziewczyna zwróciła uwagę na coś innego.
– Skoro jest nieprzytomna, to jak napisała do Stelli?

Miny chłopaków natychmiast się zmieniły. Nagle zza ich pleców dobiegł dźwięk scraperów, na co Grace się spięła.

– Zacznijmy zabawę.

Głos Sky'a odbił się echem po pomieszczeniu, w momencie, kiedy napiął strzałę na łuk. Nim zdążył strzelić, nagle wyszedł przed nich, prosto z cienia, Andreas.

– Tato? Co się dzieje?
– Coś jest z nim nie tak – zauważyła Musa. – To nie Andreas.
– Wiej – rozkazał Riven obu dziewczyną, wyciągając broń.

Czarnowłose rzuciły się do ucieczki, ale nie zdążyły pobiec daleko, kiedy po zejściu ze schodów pojawił się przed nimi pierwszy Scraper. Obie uciekły w dwa różne kierunki domu.

Grace udało się wepchnąć do jakiegoś składzika, i zabarykadować drzwi. Nie miała miejsca się ruszać, ale udało jej się sięgnąć po telefon i zadzwonić do Musy.

– Jesteś cała?
– Ugryzł mnie. Moja magia słabnie.
– To normalne, ale jeśli tylko cię ugryzł, wróci do normy. Co czułaś od Andreasa?
– Złość, wściekłość. Ktoś kto przejął jego umysł musiał go naprawdę nienawidzić od wielu lat.

Grace uniosła wzrok znad telefonu, nagle łącząc pewne fakty.

– Silva zaraz powinien być. Nie wychodź z tej kryjówki, zaczekaj na pomoc. Dobrze?

Dziewczyna potwierdziła, a Grace się rozłączyła. Po raz kolejny przeszła przez nią energia dusz, ale tym razem dużo mocniej. Zapłakała z bólu, nie mogąc złapać przez nią powietrza. Po raz kolejny złapała telefon, dzwoniąc do Bloom.

– Biegnij do Sebastiana. Zabij go – zapłakała po raz kolejny, tracąc tlen.
– Ale…
– To wiedźma krwi. Zabij. – poprosiła jeszcze raz, kiedy odsunęła się po ścianie, a twarz położyła na swoich udach, bo tylko na tyle pozwalał jej rozmiar pomieszczenia. Nie wiedziała ile czasu minęło, kiedy była na skraju nieprzytomności. Nagle przez jej głowę przebiegły obrazy. Sebastian chwalący się mocami, które zabrał. Przestraszona, ale ciągle silnie stojąca Bloom. Andreas, który chce zabić Silvę. Beatrix na ramionach Deana. I poraz kolejny raz Sebastian, manipulujący rudą. Nagle Aisha osłoniła ją ścianą wody, a mężczyzna zniknął.

Wizja się urwała, a Grace czuła jak odpływa. Obudziła się, nie wiedziała ile czasu później. Była nadal w tym samym miejscu, zmarznięta, głodna i wykończona. Mimo to zmusiła się, żeby wstać, co zajęło jej dobre dwie minuty. Odsunęła barykadę, i wyszła z pomieszczenia, czując, że dłużej w nim nie wytrzyma. Ostrożnie stawiała kroki z obawy przed Scraperami. Nie słyszała ich, przemierzając kolejne pokoje jak zjawa. Dopiero przy wyjściu poczuła, jak coś przebiega koło niej. Usłyszała też jakiś szum z góry. Wzięła głęboki oddech, rozglądając się dookoła. Starała się kumulować moc, ale była zbyt osłabiona. Nagle wyskoczył na nią Scraper, prosto na jej ramię, wżerając się w skórę. Krzyknęła, trochę ze strachu, trochę z bólu. Zaraz jednak zauważyła, że potwór jej nie szkodzi, a wręcz przeciwnie. Ładuje jej moc. Wyciągnęła drugą rękę przed siebie, a pojawiły się w niej małe pioruny.

– Beatrix… – wyszeptała, nim nagle po schodach zbiegł Riven. Chłopak natychmiast dźgnął mieczem Scrapera, który spadł na podłogę, zostawiając na ciele dziewczyny ranę. Chwilę później upadła i ona na podłogę, kompletnie odpływając.

– Grace!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro