15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Hej, wszystko gra? – Zapytała Bloom na przywitanie. Stella, Terra i Flora jednocześnie skinęły głową na tak. Nie wyglądały jednak, jakby wszystko było w porządku. Zresztą, ona i Aisha też nie. Wszystkie były przerażone tym co się stało, oraz zagubione we własnych myślach. Do tego stopnia, że nikt nie zauważył braku Musy i Grace. Bloom tym bardziej nie miała czasu o nich pomyśleć, kiedy zobaczyła Sky’a, który pochłonął całą jej uwagę. Bez słowa zostawiła przyjaciółki, szybko podchodząc do niego. Zaczęła przepraszać i się tłumaczyć, ale jej przerwał.

– Uratowałaś mi życie. Myślałem, że dam radę. Zerwałaś połączenie, ale tylko na chwilę. Sebastian był zbyt silny…
– Gdzie Andreas? – Zapytała, powoli pojmując sytuację, lecz nie dopuszczając do siebie negatywnych myśli.
– Silva ściągnie tu jego ciało.

Po tych słowach ruda wszystko zrozumiała. Żal i jednocześnie pustkę w spojrzeniu swojego chłopaka. Brak znaku od wspomnianego mężczyzny. I dziwne uczucie niepokoju które dręczyło ją od kilku godzin. Przytuliła chłopaka z całych swoich sił, jakby próbowała ochronić go przed tą sytuacją, ale było już za późno.

– Chciał zabić Saula… nie miałem wyboru. – Wyszeptał, powtarzając to zdanie jeszcze kilka razy. Tłumaczył się, ale nie przed dziewczyną, a przed samym sobą. Zabił własnego, biologicznego ojca, z którym dopiero niedawno złapał jakąś nić porozumienia. I była to ostatnia osoba z rodziny, która mu jeszcze pozostała, oprócz Grace. Nagle uniósł swe spojrzenie, w którym zatliła się nowa emocja.

– Gdzie jest Grace?

Rudą zmroziło. Patrzyła na blondyna, nie mając pojęcia co mu odpowiedzieć. Ostatni raz miała kontakt z czarnowłosą kiedy ta do niej zadzwoniła. Wiedziała, że była wtedy spanikowana i w tarapatach, ale to była przecież Grace. Bloom nie założyła nic innego, jak to, że dziewczyna wydostanie się z tej sytuacji sama. W tamtym momencie usłyszeli krzyk. Ktoś wołał o pomoc. Wszyscy jak na komendę odwrócili się w tamtą stronę, aby zobaczyć Rivena. Nie on jednak przyciągnał ich uwagę, a zakrwawiona dziewczyna, którą niósł na rękach.

– Pomóżcie mi! – Błagał, załamany. Znowu nękało go uczucie, jakby tracił swoją dziewczynę. Uczucie bezsilności. W myślach modlił się, aby była tylko nieprzytomna, ale stan w którym ją znalazł w tamtym domu, kompletnie go przeraził. Zresztą, nie tylko jego. Kiedy wyniósł stamtąd Grace, udał się do samochodu, w którym już czekał na niego Silva i Musa. Oprócz nich było tam też kilka osób z armii, którzy wynosili martwe ciało Andreasa akurat w tym samym momencie. Kilka żołnierzy skrzywiło się na ranę na ramieniu dziewczyny, która ciągle krwawiła, dopóki zaniepokojony Saul jej nie zatamował. Następnie od razu ruszyli do szkoły, wiedząc, że tylko tam znajdą dla niej pomoc. Musa siedziała na przednim fotelu, ale co chwilę zerkała na tylnie, gdzie chłopak trzymał głowę dziewczyny na swoich kolanach. Jedną ręką trzymał bandaż przy jej ranie, a drugą głaskał ją po twarzy, obwiniając się za jej stan w myślach. Musa czuła od niego poczucie winy, ale czuła także pustkę od Grace, i nie wiedziała, co martwi ją bardziej. Teraz stała ona przy Silvie, obserwując razem z nim jak jej przyjaciele rzucili się do dziewczyny. Ktoś pobiegł po pomoc, co miało być jej zadaniem, ale emocje osób w całym pomieszczeniu przytłoczyły ją do tego stopnia, że nie mogła się ruszać. Pozostało jej tylko czekać na rozwój wydarzeń, i utrzymać się przy zdrowych zmysłach przy takim natłoku paniki i przerażenia.

++++++++++++++++++++++++++++++++++

– Co z nimi? – Zapytała Rosalind, wchodząc do zacienionego pomieszczenia. Ku jej zaskoczeniu, Beatrix już nie leżała nieprzytomna, a siedziała na łóżku, trzymając siostrę za rękę.
– Oh… a więc w końcu się obudziłaś. Witamy wśród żywych.

Ruda skinęła słabo głową. Była już u niej Stella, która jako pierwsza dowiedziała się o tym, że Beatrix nie ma już swojej magi. To tylko dzięki blondynce teraz siedziała względnie spokojnie, powoli przypominając sobie wiele rzeczy i analizując sytuację. Najpierw bowiem jej panika osiągnęła maksimum, kiedy zauważyła, że jej siostra leży w nie najlepszym stanie obok, a jej samej czegoś okropnie brakuje. To było takie uczucie, jakbyś stracił kogoś bliskiego, a co najgorsze, to nie było tylko uczucie. Niedługo po tym jak się uspokoiła a Stella wyszła, pokazał jej się Harvey, który powiedział jej o Andreasie. Zaraz jednak tego pożałował, kiedy zobaczył reakcję dziewczyny. Nie wiedział, u kogo ostatnio widział tyle bólu. Mimo to, uznał, że powinna znać prawdę. Zasługiwała chociaż na to, po tym co przeżyła.

– Czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć? – Zapytała rudą dyrektorka, wyrywając ją z mrocznych myśli. Przez jej głowę przebiegło tysiąc tematów. Zanim jednak się odezwała, zawahała się. Grace nie chciałaby, aby mówiła tej kobiecie o wszystkim, ale jeśli tego nie zrobi, sama wejdzie jej do umysłu. Ukrywanie informacji nie miało sensu.
– Nie mam mocy – wyrzuciła z siebie, a jej policzki zalała czerwień. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz było jej tak wstyd.
– To już się domyśliłam. Chodziło mi o to, co tam się stało.

Stres narósł w klatce piersiowej dziewczyny. Liczyła, że sobą odwróci uwagę od sytuacji która zaszła, ale nie.

– Nie mam całego dnia… – niemal wyśpiewała kobieta, a rudej nie pozostało nic innego niż mówić.
– Najpierw zaatakowały mnie scrapery, kiedy siedziałam pod szkołą. Zemdlałam. Obudziłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu, jakby opuszczony salon? Był tam ten cały Sebastian, i kilka innych osób, których nawet nie kojarzę. Byłam przywiązana do czegoś. Nie pamiętam wiele. Tylko ogromny ból i te dziwne istoty które mnie gryzły… nie mogłam użyć magii. Zadawali mi pytania. Chcieli się czegoś dowiedzieć, czegokolwiek.

Kobieta uważnie słuchała, lecz nie poczuła nawet współczucia. Zamiast tego zadała kolejne pytanie z sarkazmem i brakiem litości w głosie.

– A o twój ulubiony kolor też pytali? Mów czego, dziewczyno. To ważne.

Beatrix zadrżała pod spojrzeniem kobiety. Teraz, bez swojej mocy czuła się kompletnie bezbronna i bezradna. Jej dociekliwość wcale nie pomagała, bo miała wrażenie jakby z powrotem była w tym okropnym miejscu.

– Mówili, że szukają jakieś wiedźmy krwi. Pytali, czy znam jakąś, która chodzi do naszej szkoły. Wiedzą o niej tylko tyle, że jest w naszym wieku, dlatego podejrzewają, że znajdą ją właśnie tutaj, w Alfei. Nie pamiętam z tego za dużo, właściwie to wszystko.

Nagle w pomieszczeniu zapadła niekomfortowa cisza. Harvey, który ciągle krzątał się gdzieś w pobliżu, ale od początku postanowił się nie wtrącać, poczuł niepokój. On, jak i sama dyrektorka natychmiast pojęli, że chodzi o Grace.

– Powiedziałaś im cokolwiek?
– Mówiłam, że nie wiem. Dlatego odebrali mi moc. Wiedzieli, że kłamię, ale nie mogli wyciągnąć ode mnie prawdy.
– Jesteś pewna, że nie zdradziłaś im niczego? – Upewniła się kobieta, podejrzliwie. W oczach rudej zalśniła determinacja wymieszana z gniewem.

– Nie wierzy mi pani. Naprawdę miałabym zdradzić i wydać Grace?! Uważa mnie pani za aż tak egoistyczną osobę? To jest moja siostra. Jedyna osoba, która była przy mnie zawsze. Chroniła mnie, kiedy nikt inny tego nie robił. Nie obchodzi mnie, co mi zrobią. Mogą mnie nawet zabić, ale nigdy, przenigdy, nie pozwolę im jej skrzywdzić.
– Zabawne. To samo mówiła o tobie, kiedy byłaś porwana.

Determinacja w głosie Beatrix natychmiast zniknęła. Po raz kolejny poczuła bolesne uczucie. Dlatego, że jej siostra chciała ją chronić, ale też dlatego, że jej się nie udało. I natychmiast uderzyły w nią realia. Może zrobić wszystko, aby jej nie stała się krzywda, ale prawda jest taka, że bez mocy nie zrobi nic. Jest teraz kompletnie bezbronna, a oni ciągle rosną w siłę, i szukają Grace. A skoro już nawet wiedzą gdzie mogą ją znaleźć, to jest w ogromnym niebezpieczeństwie.

– W każdym razie dobrze, że nic im nie powiedziałaś. To by było nie tylko ogromne zagrożenie dla twojej siostry, ale dla całej populacji wróżek.
– Dlaczego oni tak bardzo się nią interesują? Mają przecież wiele innych wiedźm krwi spośród siebie.

Kobieta przez chwilę jeszcze milczała. Zaraz jednak uznała, że dobrze by było, gdyby ruda znała cel swojego cierpienia i trudu.

– Ponieważ Grace nie jest zwykłą wiedźmą krwi. Jest dużo potężniejsza. I dlatego nie możemy pozwolić, aby ją dostali.

Beatrix nie mogła pomóc, ale spojrzała z niepokojem na swoją siostrę.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

– To był już trzeci raz. – Policzyła zła Bloom, zmęczona już próbą zbawienia Sebastiana do lasu, gdzie zakamuflowani specjaliści z Rosalind na czele mieliby go od razu złapać. On nie był głupi, ale wszyscy zdawali się ignorować ten fakt. – On się na to nie złapie.
– Dziwisz mu się? Jesteście na twoim terytorium. I masz smoczy płomień. Po za tym, dajesz się wykorzystywać. Rosalind robi z ciebie przynętę!
– Nieatrakcyjna przynęta? Słabo – Zaśmiała się blondynka, komentując słowa przyjaciółki.

Bloom przewróciła oczami, zaraz karcąc Stellę i Aishe za negatywne nastawienie.

– To nie jej wina, tylko moja. To był mój pomysł, bo wiem, że to mnie chce złapać. W najlepszym przypadku złapiemy go, w najgorszym… znowu powie nam coś, co namiesza nam w głowach.

Wzruszyła ramionami, zatrzymując się nagle. Jej przyjaciółki automatycznie podążyły za jej wzrokiem, żeby napotkać Musę, która rozmawiała o czymś z Rosalind. Kobieta po chwili jakby wyczuła ich wzrok, i ruszyła w ich stronę, razem z wróżką emocji.

– Mamy pomysł na to jak ściągnąć Sebastiana.

"O wiedźmie mowa" – pomyślała Bloom, ciekawa, co znowu wymyśliła dyrektorka.

– Słuchamy…
– Nie tu – powiedziała, zanim zaprowadziła je do swojego gabinetu. Kiedy tylko się rozsiadły, zaczęła przedstawiać swój plan.

– To zły pomysł… lepiej nie – narzekała Aisha razem ze Stellą, której Rosalind widocznie już zdążyła przebaczyć.
– Nie martwcie się, dopiero przy ostatniej fazie Grace może poważnie ucierpieć.

Bloom westchnęła, uznając, że ta myśl jej nie pociesza. Starsza kobieta chciała wykorzystać jej przyjaciółkę jako przynętę, i to zdecydowanie bardziej dosłownie niż w jej przypadku. Miała po prostu skontaktować się z Sebastianem, wyznać mu, że jest wiedźmą krwi której szuka, a potem? Tutaj było tysiąc możliwych zakończeń. Albo by zgodził się z nią spotkać, i wtedy specjaliści by go złapali, albo nie zgodziłby się na spotkanie, a zacząłby szukać innego sposobu aby zobaczyć Grace w momencie, w którym nie będą na to przygotowani. Dodatkowo plan miał jedną, największą wadę – Grace się jeszcze nie obudziła. Nikt nie wiedział co się do końca z nią stało. Riven widział tylko moment, kiedy scraper ją ugryzł, ale nie mieli pojęcia, co z jej magią. A co jeśli obudzi się bez niej? Rosalind zaprzeczała tej myśli, twierdząc, że to nie możliwe u wiedźmy krwi. Ale to była tylko Rosalind, nie mieli stuprocentowej pewności. A jeśli tak by się stało, plan nie miałaby żadnego sensu. Może i Sebastian nie wiedziałby, że nie ma ona magii, ale mógłby z łatwością ją skrzywdzić, a ona nie mogłaby się bronić. Ruda szybko pokiwała głową, jakby chciała z niej wyrzucić tę myśl.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Grace poderwała się do siadu, głośno wciągając powietrze. Jej oczy były otwarte, a spięte ciało gotowe do ataku. Zadrżała z nerwów, nie rozumiejąc gdzie jest i nie pamiętając jak się tu znalazła ani co się stało. Dopiero kiedy znajoma ręka złapała jej dłoń, rozejrzała się, aby zobaczyć swojego chłopaka. Odetchnęła z ulgą, natychmiast się rozluźniając. Była bezpieczna.

– Ri-riven? – Wyszeptała, drżącym głosem, a chłopak od razu ją przytulił. Oddała uścisk, ciężko oddychając.
– Już dobrze. Jestem tutaj. Nie martw się.

Jego słowa pomogły jej uspokoić się w pełni, ale tylko do czasu, aż zaczęła sobie przypominać, co wtedy się stało. Andreas, który nie był sobą. Musa, która gdzieś się schowała. Jej brat i chłopak którzy walczyli. Bloom, do której zadzwoniła. Sebastian, który okazał się być wiedźmą krwi. Scraper, który się na nią rzucił. Dziwna energia dusz, która ją atakowała, niczym żywe istoty. I jeszcze dziwniejsza rzecz, która stała się z jej mocami, po ugryzeniu.

Z tą ostatnią myślą czarnowłosa oderwała się od chłopaka, i skupiła swoją energię, aby poczuła dobre dusze, które krążyły w jej krwi. Odetchnęła z ulgą, ale tylko na chwilę, dopóki nie uniosła dłoni, a w niej pojawiły się małe wyładowania elektryczne. Z zaskoczenia aż otworzyła szerzej oczy, a Riven szybko wstał, aby przez przypadek nie oberwać.

– Wow, a tego to gdzie się nauczyłaś?
– Ja… – zaczęła, a błyskawice natychmiast zniknęły. – Nie wiem. Wtedy, kiedy ugryzł mnie scraper, pojawiły się… to wygląda jak moc Beatrix.

Riven przełknął głośno ślinę.

– Grace? To chyba jest moc Beatrix.
– Co?
– Kiedy ją stamtąd zabraliśmy, było już za późno. Nie miała swoich mocy. Wiedźmy krwi zabrały jej całą magię. Ale przecież musiały zrobić to przez scrapery, a skoro zyskałaś to coś, właśnie przez niego…
– To znaczy, że zabrałam swojej siostrze magię.

Wzrok czarnowłosej utknął na ścianie. Jak mogła to zrobić? I to kompletnie nieświadomie! I jak Beatrix teraz się czuje? Gorzej, jak się poczuje, kiedy dowie się, że jej moc ma jej własna siostra? Wzdrygnęła się na tą myśl. To wszystko szło nie w tym kierunku, w którym powinno. Jej moce przestały być pod jej kontrolą w momencie, kiedy energia tamtych dusz zaczęła ją atakować w opuszczonym domu. Była przerażona, bo teraz oprócz swoich mocy, miała jeszcze dodatkowo moc powietrza, nad którą musiała zawładnąć.

– Muszę iść do Rosalind. – Oznajmiła, próbując wyjść z łóżka. Chłopak jednak natychmiast z powrotem ją na nie popchnął.
– Nie ma mowy. Jesteś wykończona. Rana na twoim ramieniu jeszcze się do końca nie wygoiła. Po za tym, pamiętaj, że ona nie jest po twojej stronie. Może to teraz wykorzystać. No i przede wszystkim, jest jeszcze kilka rzeczy, których nie wiesz, a dobrze by było, zanim do niej pójdziesz.

Czarnowłosa spojrzała na niego, zastanawiając się, co ma na myśli.

– Jakie rzeczy?
– Zanim ci powiem, obiecaj, że się nie zdenerwujesz. To nie jest twoja wina.
– Jakie rzeczy, Riven? – Powtórzyła, coraz bardziej zirytowana.
– Andreas nie żyje, zabił go Sky. Twoja siostra była podobno torturowana, chcieli się od niej dowiedzieć, kto jest wiedźmą krwi, którą jesteś ty, ale nic im nie powiedziała. Bloom poluje na Sebastiana, który lata sobie na wolności i rośnie w siłę. Oprócz tego Sky ma teraz depresję, Musa zamknęła się na wszystkich, a Beatrix i Bloom świrują ze strachu o ciebie. Czy pominąłem coś? A no tak, jestem jeszcze ja, który umierałem z wyrzutów sumienia, bo kazałem ci uciekać, zamiast cię pilnować, i to przeze mnie skończyłaś w taki sposób. To chyba wszystko. – Zakończył, na jednym wdechu. Grace siedziała przez chwilę w milczeniu, przetwarzając informacje. Była załamana sytuacją. Zostawiła ich samych tylko na chwilę, a problemów namnożyło się więcej, niż przez cały ostatni rok.

– Okay, a więc pozwól mi to podsumować. Mój ojciec nie żyje przez mojego brata, który teraz jest załamany. Moja siostra przeze mnie cierpiała. Grozi nam wszystkim śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony jakiegoś świra, z którym jeszcze niedawno się kumplowaliśmy. W dodatku baliście się o mnie, i to wszystko przeze mnie.
– Tak w dużym skrócie – stwierdził, dosyć ironicznie, nawet nie patrząc na swoją dziewczynę. Dopiero teraz Grace zrozumiała, że chłopak od początku ucieka wzrokiem, jakby bał się kontaktu.
– Riven. Popatrz na mnie.

Chłopak usiadł koło niej na krześle, ale zamiast spojrzeć jej w oczy, jego wzrok utkwił gdzieś w okolicach jej ust. Czarnowłosa w końcu wyciągnęła dłoń, którą złapała jego twarz i odwróciła tak, aby spotkać się z brązowymi tęczówkami.

– Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie. Dziękuję ci za to, że po mnie tam wróciłeś. Jesteś niesamowicie odważny, opiekuńczy i kochany. Ale co najważniejsze, jesteś też honorowy i szanujesz moją przestrzeń osobistą. Pozwalasz mi podejmować ryzyko jeśli chcę, nawet, jeśli doprowadza cię to do szaleństwa. I dziękuję ci za to najbardziej. Chcę abyś wiedział, że nic z tych rzeczy które się wydarzyły nie jest twoją winą. Zrobiłeś wszystko, co mogłeś i jestem za to niezwykle wdzięczna. Nie mogłam sobie wyobrazić, abyś był lepszy.

Chłopak w końcu rozluźnił się pod jej dotykiem, na co się uśmiechnęła. Pozwoliła, aby wtulił się w jej dłoń, zakrywając ją swoją. Zaraz oderwał ją od swojej twarzy, i przyłożył do ust, składając na niej delikatny pocałunek. Dziewczyna pozwoliła na tę chwilę czułości, natychmiast zapominając o całej sytuacji. Wiedziała, że jej podejście nie było właściwie. Powinna teraz się obwiniać i pokutować. Ale w rzeczywistości, nie czuła tego. Zamiast wyrzutów sumienia, dopadła ją ogromną wdzięczność do każdej z tych osób, które wymienił jej chłopak (no, może poza Rosalind i Sebastianem). Otaczali ją ludzie, którzy naprawdę się o nią martwili, i nawet jeśli mieli tysiąc kłopotów, zawsze mieli siebie nawzajem. Dlatego pozwoliła sobie kompletnie się nimi nie przejmować, i nastawić się, na rozwiązanie ich zaraz po tym, jak spędzi trochę czasu ze swoim chłopakiem.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

– Piękny nagrobek – stwierdziła czarnowłosa, stając obok swojej dyrektorki. Zeskanowała wzrokiem imię i nazwisko swojego ojca, a także napis "ojciec, Alfean, zwycięzca" wiedziała, że przed chwilą jeszcze tego pierwszego nie było. Uśmiechnęła się słabo. Nie żałowała go. Dla niej nie był ojcem od wielu lat. Ale dla niektórych był, i teraz, po jego śmierci to się liczyło.

– Proste słowa, lecz "sentymentalny ale bezuczuciowy dupek" by nie przeszło – odpowiedziała kobieta, skanując wzrokiem uczennicę. Wcale nie wyglądała, jakby jeszcze niedawno walczyła o życie. Jej makijaż, fryzura i strój był nienaganny. Miała wysokie buty na obcasie, które dodawały jej nie tylko wzrostu ale i pewności siebie. Jej oczy nie wskazywały na głęboki smutek, jaki odczuwa się po stracie bliskiej osoby, i to właśnie to najbardziej zdziwiło kobietę. Tym bardziej mylące były dla niej delikatnie uniesione kąciki ust dziewczyny.

– Uznałby, że to niezły żart – zauważyła nastolatka.
– Chyba nie miałam kiedy złożyć ci kondolencji. Uznałam, że w śnie i tak nie będziesz ich świadoma. Przykro mi, że tak właśnie się wydarzyło. Rozumiem śmierć w wyższym celu, ale to…

Grace uniosła brwi, ciekawa, co dalej powie kobieta. Kiedy jednak nie dokończyła, ona zrobiła to za nią.

– Zależało pani na nim. To zrozumiałe. – Mówiąc to położyła dłoń na jej ramieniu. Kobieta po raz kolejny popatrzyła na nią dziwnie.
– Czy wszystko w porządku? Nie każdy ma taki humor, kiedy budzi się po tygodniu i dowiaduje się samych negatywnych rzeczy.

Dziewczyna wzruszyła ramionami, ale uśmiech nie znikał jej z twarzy.

– Proszę, nie wie Pani jeszcze wszystkich negatywnych rzeczy, które ja wiem…

Machnęła ręką, jakby to było nic.

– Jakich rzeczy? – Kobieta natychmiast wyprostowała się jak struna, i zaczęła się zbliżać do dziewczyny. Ewidentnie zależało jej na informacjach, chociaż nie wiadomo, jakie do końca chciała usłyszeć. To jednak nie było istotne – Grace tak czy siak miała zamiar to wykorzystać.

– Chwila – zaczęła, podnosząc otwartą rękę. Kobieta automatycznie zatrzymała się na niewerbalny rozkaz. – Myśli pani, że podam pani wszystko jak na tacy, po ilości cierpienia które przeszłam, żeby zdobyć tę informację?
– Czego chcesz?
– Wiedza za wiedzę – oznajmiła, jakby to była największa oczywistość na świecie. Rosalind już wtedy zrozumiała, że nie ma wyjścia z tej sytuacji. Grace za dużo i za szybko rosła w siłę w ostatnim czasie. Wejście do jej umysłu groziło nie tylko nie dowiedzeniem się niczego (Rosalind podejrzewała, że energia dusz natychmiast by ją zatrzymała i wyrzuciła z głowy dziewczyny) ale także złamaniem zaufania. Dlatego po chwili zastanowienia, zgodziła się. Krążyła jej przy tym po głowie myśl, że Grace jest zdecydowanie zbyt podobna do swojej matki. Nie odważyła się jednak powiedzieć tego na głos.

– Pani pierwsza. Kiedyś dała mi pan książkę, która podobno należała do mojej matki. Przeczytałam ją, ale strona o wiedźmach krwi była wyrwana, a jedyne słowo które się zachowało to właśnie scraper. Wytłumaczy mi to pani jakoś? Nie wierzę, że to moja mama ją wyrwała.

Kobieta westchnęła.

– Podejrzewasz, że ja to zrobiłam. I tutaj się mylisz. Ja także szukałam tych informacji. Nie mam pojęcia, kto to zrobił, ale księgę przechowywał twój ojciec, więc to tam musiała zostać uszkodzona.
– A więc mój tata?
– Nie, to nie on. Ktoś musiał się do niej dostać w międzyczasie.

Dziewczyna skinęła głową, a jej podejrzenia spadły na Sebastiana. On jest jedyną osobą, która mogła tego potrzebować, oraz miała możliwość to zabrać. Nie wiedziała, jak dostał się do ich domu, kiedy Andreas był jego wrogiem, ale to była wiedźma krwi. One mają swoje sposoby, co można stwierdzić patrząc na samą Grace.

– Dlaczego Sebastianowi tak na mnie zależy? Słyszałam, że torturował Beatrix, aby się czegoś o mnie dowiedzieć. Przecież ma inne wiedźmy krwi, które jak na ironię, wszystkie niby spłonęły razem w Aster Dell.
– Nie wiem, dlaczego przeżyły, to mogę ci przyrzec. Miały wszystkie zginąć.

Dziewczyna uniosła brwi, czekając na dalszą część odpowiedzi, którą dyrektorka układała sobie w głowie.

– Domyślam się, że to przez twoje pochodzenie, tak bardzo cię chce. Mówiłam Ci kiedyś, ród twojej matki nie był zwykły.
– Owszem, mówiła pani, ale nigdy nie wytłumaczyła, co to znaczy. Kim naprawdę była moja matka?

Grace zadała to pytanie z gorączkową prośbą w głosie. Musiała się tego dowiedzieć. Miała przeczucie, że będzie to odpowiedź na większość jej pytań.

– Ona była… niesamowita. Urzekała każdego. Miała niezwykłą charyzmę, urodę, umiejętności i mądrość. Ludzie lgnęli do niej, i przechodzili na jej stronę. Była urodzonym przywódcą. – Wzięła głęboki wdech, aby kontynuować historię. – Nie przez przypadek. Jej ród był królewski. Od wieków rządzili wiedźmami krwi.
– Ale to oznacza, że moja mama była ich… królową?
– A ty jesteś księżniczką. To dlatego tak bardzo Sebastian cię chce. Jednak nie przez twój tytuł, a przez umiejętności, które za tym idą, a o których nawet pewnie nie masz pojęcia. Żadna z wiedźm krwi nie ma mocy dusz. Nie mogą kontrolować istot ciemności. Nie mogą rozmawiać ze zmarłymi. Nie mogą dostrzegać intencji ludzi. Ale za to mogą kontrolować ciało drugiej osoby. Teraz, jak już sama wiesz, znaleźli także sposób na zabieranie wróżką magii. Mimo to, nigdy nie będą tak potężni, jak ty. Jesteś do tego urodzona, Grace. To ty masz władać wszystkim, co pochodzi z ciemności. Masz władać wymiarem ciemności. – Zaakcentowała, podkreślając wagę swoich słów. – Możesz nauczyć się każdej z ich umiejętności, oraz zdobyć każdą możliwą moc. Musisz jednak wiedzieć, że idzie za tym duże niebezpieczeństwo. Twoja matka, ona nie poświęciła siebie i tych wiedźm na darmo. Spośród nich, wyłoniło się kilka, które miało okropne intencję. Utworzyli swój własny gang, który utrzymywali w tajemnicy. Twoja mama dowiedziała się o nim, i musiała działać szybko, zanim oni zniszczyli by wszystko. Nasz wymiar. I obawiam się, że Sebastian, jest jedną z tych osób. Jest za młody, aby mógł należeć do tego gangu w tamtych czasach, ale zakładam, że jest potomkiem kogoś z nich. Twoja mama zginęła, aby chronić wszystkich, w tym wróżki, przed takimi osobami. Wiedziała, że to jest jedyna metoda.

Grace złapała się za głowę, która nagle zaczęła ją boleć od nadmiaru informacji.

– Dlaczego nie powiedziała mi tego Pani wcześniej?!
– Bo nie byłaś gotowa. Twoja matka nie była dla mnie tylko ich królową. Była także moją przyjaciółką. I obiecałam jej, że Ci pomogę. Możliwe, że w pewnym momencie, próbując Ci pomóc, zatraciłam to co powinnam. To, czego tak naprawdę potrzebowałaś. Miłość. Nie planowałam tego. Chciałam tylko działać na twoją korzyść. Przygotować się na moment taki, jak ten. Ale nie udało się.

Kobieta ewidentnie mówiła z trudem. Nie lubiła przyznawać się do swoich błędów. To jednak nie było aż tak trudne, jak by było wyznanie dziewczynie, że to przez nią jej ojciec miał zatracone emocje, które tak ciężko mu przychodziły. Postanowiła to więc przemilczeć, wiedząc, że nie może tego powiedzieć, aby nie obrócić czarnowłosej przeciwko sobie. Wtedy jednak zapadła niekomfortowa cisza.

– Mówiła Pani, że mogę zdobyć każdą możliwą moc. Czy sposób aby ją zdobyć to także scrapery?

Kobieta spojrzała na nią zaciekawiona.

– Nie jestem pewna. Twoja matka nie była aż tak otwarta, aby opowiadać mi dokładnie o swoich mocach. Być może scrapery mogą Ci pomóc, tak jak normalnym wiedźmą krwi, ale nie wydaję mi się, aby to był jedyny sposób.
– A co jeśli chciałabym odwrócić tę sytuację? Przekazać komuś zabraną moc?
– Chodzi Ci o twoją siostrę?

Grace potwierdziła, a zaraz uniosła rękę, w której pojawiły się małe pioruny.

– Jak to się stało?
– Zyskałam ją, kiedy ugryzł mnie scraper. Nie chcę tego. Chcę ją zwrócić Beatrix.

Kobieta spojrzała na młodą kopię swojej przyjaciółki, zamyślona bardziej niż zwykle. Jak może jej pomóc?

– Scrapery nie "ładują" wróżek, tak jak wiedźm. Potrafią od nich tylko zabierać. Nie możesz bezpośrednio odwrócić tego procesu. Musisz wymyślić inny sposób.

Dziewczyna przygryzła wargę. Inny sposób brzmiał dla niej… niemożliwie. Zaraz jednak sobie przypomniała, że skoro wiedźmy krwi przeżyły niemożliwy do przeżycia pożar, to nic nie jest niemożliwe. Z tą myślą uniosła głowę, zdeterminowana.

– Czy moja mama nie mówiła pani czegoś o swojej mocy? Czegoś, co mogłoby mi jakkolwiek pomóc?
– Nigdy się nie chwaliła, ale wiem, że czasami zamykała się sama w pokoju i medytowała. To podobno jej pomagało.

Grace delikatnie się uśmiechnęła. Niemal od razu zrozumiała, że jej rodzicielka nie medytowała, ale kontaktowała się z duszami, co wygląda niezwykle podobnie, dla osoby z zewnątrz.

– Dziękuję. Za wszystko.

Kobieta skinęła głową. Czarnowłosa już chciała odejść, ale jeszcze raz ją zawołała.

– Grace! Chcę abyś wiedziała, że wszystko co robię, robię w jakimś większym celu. Niektórzy patrzą na mnie jak na egoistkę, i mają swoje powody, ale nie widzą moich. Pamiętaj o tym.

Grace po raz kolejny przytaknęła, ale tym razem miała w sercu słowa kobiety, które dały jej nie tylko nadzieję, ale także odpowiedzi.

Może jednak Rosalind nie była aż taka zła, i nie chciała jej krzywdy?

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Co myślicie o Rosalind? Po czyjej stronie tak naprawdę jest?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro