16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Grace siedziała z zamkniętymi oczami na podłodze swojego pokoju. Na jej twarzy i ciele były widoczne czarne żyłki, które być może i wyglądały strasznie, ale gromadziły w sobie moc i energię dusz. Jej oczy przysłonięte powiekami były całe czarne. Jej serce biło szybciej przez skupienie, które starała się uzyskać. Jej oddech był głęboki i uregulowany. Riven wchodząc do pokoju najpierw zauważył swoją dziewczynę w tym specyficznym położeniu, a następnie dostrzegł stosy książek które ją otaczały. Od razu odetchnął z ulgą, stwierdzając, że wszystko wróciło do swojej normy. To znowu była jego Grace.

Pomimo tego uczucia wiedział, że musi z nią porozmawiać. To co ostatnio się działo zostawiło ślad na nich obu, nawet jeśli nie mówili o tym na głos. Niepokoił się o stan dziewczyny, która wydawała się być nieporuszona śmiercią swojego ojca, a jednocześnie był niezwykle zirytowany brakiem uwagi od niej. Już nieraz to przerabiali, szczególnie w kwestii tego, że powinna go informować co się dzieje aby się nie zamartwiał – mimo to problem poczucia ignorancji wracał, a on zrozumiał, że nie tylko tamten czynnik jest tego powodem. 

– Hej kochanie!
Z ciężkich myśli wyrwał go głos czarnowłosej. Czuł, jakby wszystkie jego problemy odpłynęły w ciągu sekundy. Zaraz jednak pokręcił głową, aby nie pozwolić im odejść w zapomnienie. Muszę z nią porozmawiać – powtarzał sobie w głowie, przez co prawie nie poczuł delikatnego pocałunku na swoim policzku.

– Co się dzieje? – Grace od razu zrozumiała, że coś jest nie tak. Odsunęła się od bruneta na szerokość ramion, marszcząc brwi. Westchnął. Wiedział, że już napewno nie uda mu się nic zataić. Grace dzięki swoim mocą była w stanie wyczuć jego aktualną aurę oraz intencje. Mimo tego miał ochotę opóźnić tę konwersację, co dałoby mu czas na zastanowienie się, jak ma ująć w słowa swoje emocje i obawy.

– Czy to wszystko co dzieje się ostatnio trochę cię nie przytłacza?

Dziewczyna zrobiła kolejny krok w tył, tak jakby chciała uciec przed tym tematem. Czuła się w porządku. Dlaczego chłopak nagle zaczął rozdrapywać stare rany?

– Nie rozumiem. Staram się znaleźć sposób aby zwrócić mojej siostrze magię. Nie mam czasu się nad tym zastanawiać. – Oznajmiła, jakby to była oczywistość.
– A co ze mną?

Grace zamilkła. Przez chwilę zatrzymała się przy słowach Rivena. " Z nim?" – Pomyślała – " przecież to nie jemu umarł ojciec, nie jego siostrze odebrano magię, nie on był tyle czasu przerażony i zostawiony sam w tym starym, opuszczonym budynku. Nie on musi sobie radzić z mocą dusz, która rośnie w siłę, bez względu na swój stan emocjonalny. Nie on teraz szuka rozwiązania tego całego bałaganu. Nie od niego zależy to, czy wiedźmy krwi odbiorą całą moc wróżką. Co niby ma być z nim?"

– A czego chcesz? – Odpowiedziała w końcu, lekko pretensjonalnym głosem. Szczęka bruneta zacisnęła się mocniej, sprawiając, że stała się ona bardzo wyraźna. Widocznie słowa dziewczyny nie spodobały mu się zbytnio. Rozmowa, która miała pomóc mu złamać lody, zamiast tego zamroziła całe pomieszczenie. Poczuł się okropnie urażony brakiem empatii oraz widoczną ignorancją z jej strony, a teraz dochodził do tego jeszcze jej egoizm. Nie rozumiał, jak po tych kilku miesiącach razem nadal może taka być w stosunku do niego.

– Starej wersji ciebie, która naprawdę poświęcała mi czas i uwagę, czego aktualna Grace nie jest w stanie zrobić ani zrozumieć.

Czarnowłosa prychnęła z kpiną.

– A może to aktualny Riven nie jest w stanie dać mi przestrzeni, abym mogła skupić się na swojej pracy?
– Nie obracaj kota ogonem. Dobrze wiesz, że to nie we mnie jest problem. Robię co mogę, żeby Cię wspierać.
– Naprawdę? Skoro tak, to dlaczego teraz tutaj stoisz, i się ze mną kłócisz?
– Bo też mam swoje potrzeby! Związek to dwie osoby, nie jedna!
– Jaki związek?! Ten, który ciągle ci się nie podoba i ciągle na niego narzekasz?!
– Tak, dokładnie ten! I wygląda na to, że jestem jedynym, który stara się to zmienić!
– Niepotrzebnie! Jeśli coś Ci się tu nie podoba, idź gdzieś indziej! Nie będę marnowała na ciebie czasu!

Kiedy Grace powiedziała ostatnie słowo, Riven zamilknął. Wiedziała, że go zraniła, ale konsekwencje tego dotarły do niej dopiero po chwili, kiedy wyszedł z pokoju z głośnym hukiem drzwi. Był wściekły. Wściekły, rozczarowany, zawiedziony, zraniony, zignorowany i niedoceniony. Osoba, której dawał wszystko przez ostatnie kilka miesięcy i bez której nie widział swojej przyszłości teraz wprost pokazała, że jej nie zależy. Mimo tego wszystkiego, co dla niej zrobił. Mimo tego, jak bardzo o nią dbał, jak długo i w jakim stanie ją znosił, jak starał się być delikatny, jak za nią biegał. Mimo każdej małej rzeczy, która przynosiła jej radość. Nie zależało jej. Mógłby umrzeć w tym momencie, a ona za tydzień znalazłaby sobie innego głupka. Bo właśnie tym był. Głupkiem, który dawał się wykorzystać.

W swojej wściekłości nawet nie zauważył, jak potrącił ramieniem Silvę, spokojnie przechodzącego przez korytarz z jakimiś papierami. Starszy mężczyzna zwrócił mu uwagę, a kiedy ten nawet na nią nie odpowiedział, postanowił go zatrzymać.

– Potrzebujesz rozmowy. Mogę Ci pomóc. – Bardziej stwierdził, niż zapytał. Ostatnie czego brunet teraz chciał to rozmowy i pomoc, ale Silva był nieugięty, i takim sposobem kilka minut później spacerowali po polu treningowym.

– Chodzi o Rosalinde?

Riven pomachał głową na nie.

– Sky'a? Coś z tobą? – Riven powtórzył gest, a mężczyzna nagle dostał olśnienia. – A więc Grace?
– Bingo – odpowiedział prześmiewczo chłopak, licząc, że swoją chamską postawą zniechęci nauczyciela. Ten jednak poklepał go po plecach, i zatrzymał się. A później powiedział najgłupsze zdanie, jakie mógł wymyślić w całym swoim życiu.
– Tak to bywa z dziewczynami.
– Problem nie jest w dziewczynach, problem jest w niej. Jest narcystyczna, egoistyczna i nie nadaje się do związku.

Silva rozbawiony pokiwał głową.

– Jest wiedźmą krwi. Czego oczekiwałeś?
– To nic nie zmienia.
– Andreas mówił to samo o matce Grace. I wiesz co się okazało? Że wiedźmy krwi mają wrodzony urok, który przyciąga do nich wszystkich. Możesz się opierać i uciekać, ale zawsze będziesz do niej wracać. Andreas miał tak samo.

Riven poczuł się jeszcze gorzej, kiedy zrozumiał, o czym mówi mężczyzna.

– Chcesz mi powiedzieć, że Grace wcale mi się nie podobała, to był tylko jej urok?
– Nie wiem. Ty mi powiedz. Za każdym razem kiedy pytałem o to jej ojca wahał się. Nigdy nie był pewny. Jestem przekonany, że nawet umierając nie znał do końca prawdy.

No bez jaj.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

– Jak dzisiejszy trening? – Zapytała Bloom, przełamując niezręczną i długą ciszę. Leżała w objęciach swojego chłopaka, odpoczywając po lekcjach. Nie mogła jednak całkowicie się zrelaksować, kiedy widziała, jak chłopak przestaje być sobą. Odkąd zabił Andreasa nic nie mogło mu poprawić nastroju. Nawet Grace nie dawała sobie rady z jego stanem depresyjnym. Wszyscy mówili, że to minie, i starali się udawać, że nic się nie dzieje. Mimo to, chłopak był w coraz gorszym stanie.

– Nie byłem. Nie miałem ochoty.

Rudowłosa podniosła się, głaszcząc chłopaka po ręce. Ich rozmowa zeszła na temat misji, którą rano miała dziewczyna. Próbowali spotkać się z Sebastianem, ale ten jedynie ich oszukał, odwołując spotkanie na ostatni moment, kiedy już cała armia żołnierzy czekała żeby go złapać na miejscu. To nie była taka pierwsza sytuacja, i to zaczynało wszystkich frustrować, szczególnie Rosalinde. Kobieta wiedziała, że w ten sposób się nie uda. Zamiast Bloom musiałaby tam być Grace. Nikt jednak nie chciał na to pozwolić. Czarnowłosa ostatnio była skupiona na swoich problemach, i wyglądało na to, że nie do końca radzi sobie ze swoimi mocami. Sebastian za to wiedział więcej niż ona. Poznał dokładnie wiedźmy krwi. Być może nawet znał sposób na odebranie Grace mocy, na której tak bardzo mu zależało. Nie mogli ryzykować.

– Znowu zastanawiasz się nad tą całą sytuacją?
– Martwię się. Chcę pomóc, ale nie wiem jak. Widzę, że tobie także jest strasznie ciężko, i na pewno martwisz się o swoją siostrę. W dodatku ta sytuacja z Andreasem…

Blondyn odwrócił głowę słysząc ostatnie zdanie. Wracanie do tej sprawy zawsze było dla niego bolesne, i wątpił, że kiedykolwiek wróci do siebie po tym co się stało. Rozumiał zmartwienie swojej dziewczyny, które było właściwe. Naprawdę było czym się martwić. Sprawy były poważne, a każdy dzień wydawał się przynosić pewne niebezpieczeństwo tego, czy jego bliscy przeżyją do końca dnia. Myślenie o tym sprawiało, że nie miał ochoty robić nic, oprócz siedzenia ze swoją dziewczyną, w której znajdował zapomnienie. To jednak wcale nie sprawiało, że zagrożenia nie było.

Było, i zbliżało się wielkimi krokami.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

– Witaj – przywitała się Grace, zamykając drzwi. Gray podskoczył z zaskoczenia, prawie schodząc na zawał. Dziewczyna uśmiechnęła się sztucznie. Zrobiła powoli kilka kroków do przodu, a stukot jej obcasów przestraszył diabła za rogiem.

– Co ty tutaj robisz? Jesteś tutaj w sprawie Aishy? – Zapytał, śmiejąc się nerwowo.
– Tak jakby…

Dziewczyna jeszcze bardziej się zbliżyła. Chłopak nie był wystraszony bez powodu. Nie wiedział, kim jest Grace, ale zdawał sobie sprawę, że jest potężniejsza od innych. W dodatku ma kontakty z Rosalinde, a on ma swoje za skórą. Drżał z przerażenia na myśl o tym, że jego sekret miałby wyjść na jaw. Szczególnie teraz, kiedy zbliżył się z Aishą. A Grace wyglądała jakby doskonale o tym wiedziała i postanowiła przyjść go nękać.

– Mam do Ciebie pewną sprawę. Poufną sprawę. Liczę, że umiesz dotrzymać tajemnicy?

Przełknął głośno ślinę.

– Tak
– Dobrze. Otóż widzisz, krążą plotki, że mamy w szkole… zdrajcę. Przez niego wiedźmy krwi dostają się do szkoły. – Sposób, w jaki zaakcentowała to zdanie, wywołał dreszcze u chłopaka.
– Jak mogę Ci pomóc?
– Dowiedz się czegoś o tej sprawie.
– Dlaczego akurat ja? – Zapytał. Chciał dowiedzieć się o co chodzi dziewczynie. Był pewny, że ona go podejrzewa. Ona natomiast faktycznie go podejrzewała, ale musiała się upewnić. Jeśli okazało by się, że chłopak jest wiedźmą, tak jak podejrzewała, mogłaby to wykorzystać.

– a kto jak nie ty?

Mówiąc to wzruszyła rozbawiona ramionami, i odwróciła się, aby wyjść. To była jedyna okazja Greya. Musiał spróbować. Zanim zdążył się zastanowić złapał ją za ramię, i użył swojej mocy. Dziewczyna się zatrzymała, i zmarszczyła brwi. Spojrzała na niego z ukosa, zastanawiając się, co właściwie robi. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę.

– Wszystko w porządku? – Zapytała, a on ją puścił. Z przerażeniem stwierdził, że jego moce na nią nie zadziałały. Potaknął, a Grace w końcu naprawdę wyszła, zostawiając go samego. Zrobił kilka kroków do tyłu, opadając na kanapę w pomieszczeniu. Westchnął głośno, zastanawiając się, co ma teraz zrobić. Był przerażony rozumiejąc, że teraz nie tylko on jest podejrzany, ale w dodatku coś jest z tą dziewczyną nie tak. Drżącą ręką wyciągnął z kieszeni telefon, wybierając właściwy numer.

– Halo? – Odezwał się głos w słuchawce.
– Mamy problem. Chyba wiem, kto jest wiedźmą krwi której szukasz.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Sky podniósł pustą flaszkę, chowając ją do kieszeni. Westchnął, myśląc, że jest sam. Ale nie był.

– Byłeś wczoraj pijany, prawda? Wtedy, kiedy doszło do włamania do archiwum. Dlatego nie pamiętasz co się działo.

Silva stanął przed nim z uśmiechem, mówiąc tak lekkodusznym tonem, jakby nic się nie stało. A stało się. Wczoraj wieczorem Sky stał na warcie, kiedy doszło do włamania. Wykradziono jakieś ważne plany i informacje na temat zasobów, które ma Alfea. Blondyn był pijany. Tłumaczył sobie, że dlatego nic nie pamięta, ale jednocześnie był podejrzliwy. Nie pił tak dużo, żeby urwał mu się film. Dlaczego więc nie ma ani jednego wspomnienia z tej nocy? Rosalinde, chociaż nie wiedziała nic o alkoholu, też się zastanawiała. Kazała dowiedzieć się tego Silvie, inaczej obiecała, że sama to sprawdzi. A mężczyzna wiedział, że jeśli do tego dojdzie, Sky może nie być zdolny myśleć normalnie. Postanowił więc zapobiec wypraniu mózgu nastolatkowi przez starą wróżkę.

– Podobno Gray znalazł mnie we wschodnim skrzydle. – Przyznał się ze wstydem, unikając kontaktu wzrokowego. – Czeka mnie kazanie?
– Nie.

Sky słysząc to nie wiedział jak się zachować. Postanowił więc odejść, ale kiedy ruszył do bramy, Silva zaczął mówić dalej.

– Kiedy myślałem, że zabiłem Andreasa byłem pijany przez całe dwa lata. Byłeś wtedy jeszcze dzieckiem. A potem dorosłeś. I uświadomiłem sobie, że mam zadanie. Nadal tu jestem i nadal mam to zadanie.

Blondyn spuścił wzrok. Spokojny ton jego ojca zastępczego doprowadzał go do szaleństwa. Zachowywał się, jakby to było nic. Ale zabił własnego ojca, i to było coś. Nie mógł tego ukrywać.

– Dobra, nie mogę. Zawsze kiedy biorę miecz do ręki to…
– Znowu tam jesteś. Rozumiem. W końcu przejdzie. Trochę to zajmie i na pewno nie będzie łatwo. Ale kiedy będzie trzeba walczyć zrobisz to. Uda Ci się. Tak to już jest. – Motywował go mężczyzna, kiedy Sky coraz bardziej się otwierał.

– Już serio było naprawdę blisko, żeby się dogadać. Myślałem, że jakoś się pojednamy i będziemy rodziną.
– Właśnie w tym jest problem. Starasz się przewidzieć przyszłość. Jesteśmy żołnierzami. Nie robimy tego.

Sky parsknął, licząc, że to jakiś żart.

– Przykro mi Silva ale to beznadzieja.
– Wiem, życie jest do bani. Zgadnij co! Ma wywalone na twoje plany. Ale jeśli w końcu się z tym pogodzisz, to nic ci nie zagrozi. Najwięksi żołnierze są nie do ruszenia.
– Czyli mam całe życie trwać w wiecznym poczuciu niepewności?
– W gotowości.

Sky pokiwał głową.

– U ciebie może się to sprawdzi. Ja nie wiem, czy chciałbym tak żyć.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Beatrix siedziała na ławce w głównym holu, rozglądając się po przechodzących uczniach ze znudzeniem. Kilka dni temu dostała zadanie od Rosalinde, aby zadzwonić do rodziców wszystkich uczniów dla potwierdzenia tożsamości i danych. Aktualnie była w połowie tej pracy i czuła, że już ma dość. W przerwach pomiędzy nią fantazjowała o powrocie do stanu, w którym była wcześniej. Do swojej mocy. Myślała, co by robiła gdyby miała ją teraz i jak by się czuła. To dawało jej nadzieję, że jeszcze ją odzyska, ale z tyłu głowy ciągle prześladowała ją myśl, że to tylko głupie życzenia. Kiedy utraciła swoją moc musiała nauczyć się jak żyć od nowa. Wszystko co robiła przynosiło jej poczucie pustki, gdyż nie mogła w żaden sposób użyć do tego swojej magii. Cierpiała, i nawet nie udawała, że jest inaczej. Robiła wszystko, aby dyrektorka pozwoliła jej zostać w szkole. Wiedziała, że skoro tak ciężko jest jej funkcjonować bez magii, to kiedy zostanie od niej całkowice odcięta nie da sobie rady. Pracowała więc ciężko, robiąc niewdzięczną pracę sekretarki bez magii. To brzmiało tak okropnie, że budziło w niej samej obrzydzenie, a co dopiero w ludziach którzy o tym wiedzieli. Patrzyli na nią, jakby tutaj nie pasowała. Najprawdopodobniej życzyliby sobie, aby nie zatruwała im powietrza swoim dwutlenkiem węgla. A ona musiała znosić te spojrzenia, posyłając w ich stronę niewinne miny. Chociaż jeszcze rok temu to oni jej się bali.

– Hej, wszystko w porządku? – Zapytała Stella, zajmując koło niej miejsce. Niemal automatycznie zajrzała do papierów, które ruda przeglądała, i skrzywiła się.
– Mam przed sobą jeszcze sto połączeń telefonicznych. Nie jest w porządku.
– To okropne, że Rosalinde zmusza cię do takiej pracy. Nie powinnaś sobie na to pozwalać.
– Nie rozumiesz Stella. – Ruda pokiwała głową, zawiedziona – muszę to robić, aby tu zostać. Nie mam innego wyjścia. W ciągu kilku dni cały mój świat się zawalił. Zostałam porwana i torturowana. Mój ojciec został zabity. Moja siostra ma moją moc. Nie zostało mi nic. – Zaakcentowała, zdesperowana, ze łzami w oczach. – Nie mam miejsca gdzie mogę się podziać. Wszyscy tutaj mnie nienawidzą. Nie mam żadnej rodziny. Co niby według Ciebie mam zrobić?

Blondynka przełknęła głośno ślinę, spuszczając wzrok. Zdała sobie sprawę ze swojej gafy, ale było już za późno. Poczuła się źle ze świadomością, że jedynie dobiła przyjaciółkę, zamiast ją wspierać. Dlatego bez zastanowienia zaoferowała jej swoją pomoc.

– Co mogę dla Ciebie zrobić?
– Po prostu mnie nie oceniaj, dobrze? Dostaję pełno oceniających spojrzeń. Nie zniosę kolejnego od Ciebie.

Blondynka skinęła głową, rozumiejąc.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Grace oddychała głęboko, starając się jak najlepiej skupić. Czuła, jak krew w jej żyłach robi się gęstsza. Przed oczami miała obraz Andreasa, który jest zabijany przez Sky'a. Pozwoliła sobie zanurzyć się w tym widoku. Poczuć go na własnej skórze. Wywołać przez to gęsią skórkę na swoim ciele. Przez chwilę miała wrażenie, że nie jest już w tej rzeczywistości, ale dryfuje na skraju innego, równoległego świata. Nie powstrzymało ją to jednak od dalszej medytacji. Musiała otworzyć się na dusze zmarłych.

– Wiem, że tam jesteście… możecie mi pomóc. Potrzebuję was. – Szeptała, a jej zmysły wydawały się zniknąć. Kołysała się lekko na boki, dryfując w swojej mocy, jak w głębokiej rzece o spokojnym nurcie. Uczucia przeszywały ją, ale nie pozwoliła im przejąć nad sobą kontroli. Jedynie się im przyglądała z boku, wiedząc, że pochodzą one od dusz wróżek. Wtedy nagle poczuła, że uczucie dryfowania ustępuje nagłemu przepływowi świeżego powietrza. Zaciągnęła się, ciągle nie otwierając oczu.

To jeszcze nie czas. Połączenie nie zostało przerwane.

– Potrzebujesz pomocy – melodyjny, spokojny głos odezwał się w jej głowie. Skinęła głową zamiast odpowiedzieć. Nie musiała. Dusze mogły wyczuwać jej potrzeby. – Szukasz odpowiedzi. Twoje moce stają się coraz potężniejsze, a ty nie możesz za nimi nadążyć. Nie rozumiesz co się dzieje. Nikt w Twoim świecie nie ma informacji o wiedźmach krwi… a przynajmniej tak myślisz.
– Możesz mi pomóc? – Zapytała z cichym błaganiem w głosie, marszcząc twarz w zmartwieniu.

Przez chwilę głos umilkł, ale ciepło które dawała kobieta stojąca za nim, pozostało. Ogrzewało Grace, dodając jej otuchy i nadziei. Wiedziała, że musi być jakieś rozwiązanie. Była tego tak pewna, jak samego faktu, że dusza rozmawiająca z nią jest przyjazna. Potrzebowała tego rozwiązania. Desperacko.

– Proszę…
– Nie jestem wiedźmą krwi, księżniczko. Nie zasługuje na to, aby dzielić się z tobą taką wiedzą. Musisz znaleźć kogoś innego.
– W twoim świecie? – Zapytała delikatnie, zastanawiając się nad jej słowami, kiedy kolejna fala ciepła ogrzała jej serce. Miała wrażenie, że promyki słońca otulają jej skórę. Rozkoszowała się tym uczuciem.
–  Mój świat żyje w tobie. Nie pytaj mnie. To ty jesteś odpowiedzią.

Ciepły uśmiech kobiety, który mogła poczuć całym swoim ciałem, dodał jej pewności siebie. Odwzajemniła go.

– Dziękuję – wyszeptała ostatni raz, a oddech słońca rozpłynął się we mgle jej wyobraźni. Czuła, jak powoli staje się coraz cięższa, a jej ciało znowu znajduje się na powierzchni ziemi. Pozwoliła sobie na jeszcze kilka głębokich oddechów z zamkniętymi oczami, po czym powoli je otworzyła, przyzwyczajając się do jasności pomieszczenia. Znowu mogła poczuć świeże powietrze i usłyszeć śpiew małych ptaszków za oknem. Uśmiechnęła się delikatnie, ale w jej oczach zabłysnęło coś niebezpiecznego.

Coś, przez co ziemia miała zadrzeć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro