17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Czekaj, czekaj, czekaj. Chcecie mi powiedzieć, że Bloom zabiła Rosalind, ponieważ ta jej powiedziała, że zabiła Dowling?

Grace siedziała w jednym z pomieszczeń dla specjalistów, starając się przetworzyć wszystkie informacje, którymi została zalana. Pół godziny temu zadzwonił do niej Silva z prośbą, aby tutaj przyszła. Przez chwilę myślała, że chodzi o Rivena, ale obecność przyjaciółek i Bloom uświadomiła jej, że to coś poważniejszego.

Ale na anioła, nie spodziewała się, że aż tak poważnego! Jak Bloom mogła zabić dyrektorkę szkoły?! Czemu nagle straciła kontrolę?!

– Dobra, spokojnie – powiedziała sobie czarnowłosa, starając się ułożyć myśli, tak jakby na niej leżała odpowiedzialność za czyn rudej. – To nic takiego. Po prostu zabiłaś wróżkę, której zwolennikami jest połowa wymiaru. Nic takiego, każdemu mogło się zdarzyć.

– Wolałabyś, żebyśmy Cię okłamali? – Zapytała z ironią Stella, widocznie zirytowana dramaturgią Grace.
– Wy lepiej zastanawiajcie się, jak okłamiecie cały trybunał przed którym Bloom będzie odpowiadać.
– Nie będę kłamać – odezwała się nagle rudowłosa. Wiedźma krwi spojrzała na nią, dopiero zauważając jej postawę. Siedziała ona w kącie, wyglądając, jakby już całkiem się poddała i wszystko byłoby jej obojętne. Nie wyglądała na złą lub przestraszoną. Bardziej na depresyjną, a Grace z ironią pomyślała, że teraz idealnie pasuje do Sky’a.
– Masz rację. Po co kłamać, kiedy wystarczy mówić prawdę by Ci nie uwierzyli? – Grace rozłożyła ramiona, wyrażając swoją irytację. Ciągle nie mogło do niej dojść to, co stało się godzinę temu na cmentarzu. Sytuacja nagle ze złej zmieniła się na beznadziejną, i czarnowłosa już naprawdę nie miała cierpliwości aby ją naprawiać.

– Daj jej spokój. Nie zrobiła tego specjalnie. – Odezwała się Aisha, broniąc przyjaciółki.
– Wszyscy powinniśmy się uspokoić. Panika nam teraz nie pomoże, złość także.

Silva jako jedyny zatrzymał trzeźwość umysłu.

– Bloom stanie przed trybunałem. Do tego czasu musi zaprzestać używania swoich mocy. Całkowicie.

Dziewczyny przyglądały się z lekkim niepokojem pudełku, które mężczyzna trzymał w rękach. Kiedy je otworzył, wszystkie chciały głośno zaprotestować, ale je powstrzymał.

– Dzięki temu nie użyje swojej magii i nie zrobi nikomu krzywdy. Taki jest warunek.
– Zgadzam się. – Odezwała się ruda. – Nie będę walczyć.

Jej przyjaciółki skrzywiły się, kiedy bransoletki, które są uznawane za tortury, owinęły się wokół jej rąk, przebijając się do krwi. Grace przypomniała sobie, jak jej siostra też takie miała gdy była uwięziona po zabójstwie Calluma. Zdała sobie wtedy sprawę z niesprawiedliwości tego wymiaru – bo porównując zabójstwo Calluma do zabójstwa Rosalind, to wygląda na to, że w drugim przypadku morderca jest lepiej traktowany niż w pierwszym. W końcu Bloom może chodzić na wolności.

– Jest jeszcze coś. Królowa Luna – mówiąc to Silva popatrzył na Stellę, córkę wspomnianej – wydała oświadczenie.

Grace poruszyła się zaciekawiona, kiedy mężczyzna włączył projektor. Sylwetka królowej pojawiła się nad nim, promieniując pewnością siebie i autorytetem. Po chwili można było usłyszeć głos kobiety.

– Mieszkańcy Solarii! Przynoszę tragiczne wieści. Rosalind Hale, dyrektorka szkoły Alfea, nie żyje. To okropna strata. Nie tylko dla uczniów tej szkoły, ale także dla całego świata. Rosalind była jedną z najdzielniejszych wróżek jakie żyły w innoświecie. Szanowana przez przyjaciół, była postrachem dla swoich wrogów. Jednak nasze decyzje nie będą podyktowane strachem. Są osoby winne tej zbrodni, i zostaną sprawiedliwie osądzone. Wiedźmy krwi.

Grace ze zdziwienia otworzyła usta. Bloom spojrzała zaskoczona w stronę projektora, a reszta osób poruszyła się niespokojnie.

– Wszyscy wiedzą o ich nienawiści do nas. Jednak tak okrutny akt zbrodni jest niewybaczalny. Wszystko przez ich lidera, Sebastiana Valtora. Każda wiedźma krwi, która mu służy, jest uznawana za wroga mojej strony. Jesteśmy gotowi na natychmiastowy atak zbrojny. Nie mam wątpliwości, że to… to oznacza wojnę.

Projektor wyłączył się, a wszystkie spojrzenia spoczęły na czarnowłosą. Ta nawet nie ukrywała swojego zaskoczenia, ale także obrzydzenia. Stała na środku pomieszczenia, z zniesmaczoną miną, i złością w oczach. Po raz kolejny czuła niesprawiedliwość, i chociaż cieszyła się, że Bloom nie została otwarcie oskarżona, to zdecydowanie nie była zadowolona z tego, co było powiedziane o wiedźmach krwi. Wyglądało na to, że ma przechlapane, przez sam fakt istnienia. Ta myśl jedynie pobudziła jej złość. Potrzebowała wyjść stamtąd, zaczerpnąć świeżego powietrza, odpocząć – cokolwiek. Ale nie mogła tam dłużej zostać, bo czuła, że zaraz pójdzie w ślady Bloom i kogoś zabije.

– Radźcie sobie.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

– Zaprowadź mnie do niego – rozkazała Grace, doganiając Gray’a. Chłopak szedł prosto przed siebie, wyglądając na niezwykle zdeterminowanego. Kiedy jednak usłyszał słowa dziewczyny, zatrzymał się jak zaczarowany.
– Co?
– Wiem gdzie idziesz. Zaprowadź mnie tam. – Powtórzyła, spokojnie. Azjata wyglądał na nie tyle zdziwionego, co zdezorientowanego. Nie miał pojęcia jak zareagować na jej słowa. Planował dzisiaj uciec ze szkoły, zatrzymać się u Sebastiana i zostać tam na dłużej, o ile nie na zawsze. Przyprowadzenie ze sobą prawdopodobnej wiedźmy krwi nie było w planie. Z drugiej strony, Sebastian właśnie tego chciał od dłuższego czasu, i głupotą byłoby nie wykorzystać okazji. Gray w miarę szybko pogodził się z myślą, że jego plany uległy małej modyfikacji, i skinął głową na znak zgody.

Kiedy szli dalej Grace starała się skupić na drodze, aby dokładnie ją zapamiętać, ale jej myśli uciekały do Bloom, która za chwilę powinna mieć proces. Czarnowłosa nie miała skrupułów przed tym, aby bez słowa zniknąć z Alfei, co właśnie zrobiła. Może i zależało jej na tym, aby jej przyjaciółka nie została skazana. Wiedziała jednak, że i tak jej nie pomoże, a w dodatku może pogorszyć sprawę. Królowa Luna nie wydawała się być przyjazna wobec wiedźm krwi, a więc raczej nie byłaby zadowolona jej widokiem. A właśnie teraz miała okazję spotkać się z kimś, kto będzie. Nie ukrywała, że szła tam po odpowiedzi. Chciała wiedzieć więcej – o swoich mocach, rodzinie, gatunku. Ostatni duch z którym rozmawiała jasno pokazał jej, że nie znajdzie rozwiązania po tamtej stronie. Zostało jej więc tylko i wyłącznie szukanie go tutaj, w sobie i innych. To w dodatku potwierdzało słowa tej duszy, która stwierdziła, że odpowiedź jest w niej samej – co wcale nie ułatwiło jej sprawy, ale przynajmniej naprowadziło na dobrą ścieżkę, i Grace już to doceniała. Mimo to….

– To tutaj. – Chłopak wyrwał ją z zamyślenia, pokazując głową na duży dom w środku lasu. Był zrobiony cały z cegły, i właściwie, to całkiem urokliwy. Grace zdecydowanie nie tego się spodziewała, aczkolwiek nie miała zamiaru narzekać.
– Wchodzimy? – Zapytała, kiedy zatrzymał się na więcej czasu, niż powinien. Odpowiedział jej jednak od razu, zgadzając się, i od razu ruszając do przodu. Zapukał mocno w drzwi, a charakterystyczny dźwięk rozniósł się echem po całym podwórku, przerywając śpiew ptaków. Dosłownie sekundę później otworzył im Sebastian, z uśmiechem witając Gray’a, i lekkim zdziwieniem przypatrując się Grace.

– No proszę. Nie spodziewałem się ciebie tutaj, dzisiaj. Mam nadzieję, że nie przychodzisz z całą armią, ukrytą w krzakach?

Na potwierdzenie swoich słów rozejrzał się dookoła, ale czarnowłosa nawet nie drgnęła.

– Nie tym razem, ale jak się domyślasz, mam pewien interes.
– A więc porozmawiajmy. Wejdziesz do środka?

Dziesięć minut później Grace siedziała w salonie wiedźm krwi, otoczona kilkoma, które przechadzały się w tą i we wte, żyjąc swoim życiem. Naprzeciw niej siedział Sebastian, zrelaksowany jak nigdy. Co chwila popijał Colę, rozglądając się po pomieszczeniu, lub machając do kogoś. Gray ulotnił się gdzieś zaraz po tym, jak tutaj weszli, i czarnowłosa już go więcej nie widziała. Nie, żeby go potrzebowała – nawet, jeśli średnio jej się tutaj podobało, i wyczuwała dziwną atmosferę. Trochę tak, jakby nie była w czyimś domu, ale obozie wojskowym.

– A więc, o co chodzi? Mam trochę napięty grafik, rozumiesz – w końcu odezwał się mężczyzna, skupiając jej uwagę na sobie.
– Tak, domyśliłam się, po tym, że przestałeś mnie szukać. Czyżby szykowanie się do wojny było ważniejsze, niż znalezienie waszej królowej? – Zapytała takim tonem, jakby mówiła o swoich planach na wakacje. Nie posłała nawet jednego spojrzenia Sebastianowi, przyglądając się swoim paznokciom i w międzyczasie zastanawiając się, na jaki kolor je pomaluje następnym razem. Jej postawa miała pokazać, że kompletnie jej nie zależy na tym, co mężczyzna powie, ani jak zareaguje. To ona ma w tej rozmowie kontrolę i to ona jest w lepszej pozycji. Musiała tylko umiejętnie wykorzystać to do osiągnięcia swojego celu.
– Co?

Uśmiechnęła się, w końcu patrząc na niego.

– Nie spodziewałeś się tego. Nie martw się, ja też nie. Ani tego, że sam jesteś wiedźmą krwi. Ani tego, że jest nas aż tyle. Właściwie, to skąd ich wszystkich wytrzasnąłeś? Nie mieli spłonąć w Aster Dell?
– Ja…– szok jeszcze nie minął, a słowa całkowicie mieszały mu się w głowie. Spędził tyle czasu na szukaniu jej, nie mając pojęcia, że ma ją na wyciągnięcie ręki. W dodatku okazało się, że Gray miał rację. Kiedy ostatnio do niego dzwonił mówił mu o Grace, ale on całkowicie go wyśmiał, będąc pewny, że jest ona zwykłą wróżką, tak jak jej siostra. Czuł się nie tylko zdziwiony, ale także winny.
– Jeśli chcesz coś wynieść z tej rozmowy, zacznij mówić. Mam trochę napięty grafik, rozumiesz.
– Skoro wiedziałaś, dlaczego nie przyszłaś wcześniej?
– Moje pytanie było pierwsze.
– Te osoby mieszkały w Aster Dell, ale ich rodzice przebywali w różnych miejscach w całym wymiarze, kiedy to się stało. Znalazłem ich i sprowadziłem tutaj. Chcą zemsty na Rosalind. Może oni nie zginęli, ale stali się wrogami publicznymi i byli zmuszeni się ukrywać, żeby ta ich nie zabiła.
– Yhy. Tak myślisz? Że to wszystko wina Rosalind?
– Ty coś wiesz. – Zauważył, nagle się prostując. W jego oczach błysnęło szczere zaciekawienie. Wyglądało na to, że ta rozmowa jest dla niego naprawdę interesująca. Grace zdała sobie sprawę, że mężczyzna zdecydowanie nie boi się ciężkiej prawdy.
– To na razie nie ma znaczenia. Skupiłabym się raczej na tym, że macie przedawnione informacje i cele, bo Rosalind nie żyje.
– Wiemy. Ale królowa Luna wydała oświadczenie, w którym ogłosiła nas swoimi wrogami, jakbyś nie słyszała. W dodatku zrzuciła na nas winę za zabójstwo Rosalind, gdzie wszyscy dobrze wiemy, że zrobiła to Bloom.
– Gray wam powiedział?
– Nie, ale połączyłem wątki.

Dziewczyna uśmiechnęła się z cieniem satysfakcji. Tym razem to ona oparła się, wyglądając na zrelaksowaną.

– A więc jak rozumiem, całe to… przedsięwzięcie jest po to, aby pokazać światu, że wcale nie jesteście źli – a macie zamiar zrobić to poprzez zabijanie i wojnę.
– Kiedy to tak ujmujesz brzmi to słabo. – Zauważył, pochylając się. Niespodziewanie nawiązał z nią kontakt wzrokowy, a Grace natychmiast zrozumiała, że w końcu robi się poważnie.
– Nie zasługujemy na takie traktowanie. To nie w porządku, i nie mamy zamiaru siedzieć z założonymi rękoma, czekając, aż nas zabiją. Twierdzisz, że jesteś zaginioną księżniczką, tak?
– Oto ja – powiedziała, rozkładając ręce. Jej mina ciągle jednak pokazywała, że postawa mężczyzny nie robi na niej wrażenia.
– A więc dlaczego jesteś obojętna na to, co się dzieje? Powinnaś być tutaj od samego początku, i walczyć za nas wszystkich. Czy losy twojego ludu Cię nie obchodzą? – Zapytał, żeby po chwili dodać zlośliwą uwagę:  – trochę słabo jak na księżniczkę.

Dziewczyna zaśmiała się cicho, również się prostując. Jej spojrzenie stało się bardziej intensywne, a Sebastian odniósł wrażenie, że tęczówki bardziej czarne.

– Wiesz jaka jest różnica między Tobą a mną, Valtor? Ty urodziłeś się w rodzinie, która powiedziała Ci wszystko o tym, kim jesteś i co tutaj robisz. Ja urodziłam się w mieście, które spłonęło niedługo później i jedyne co mi po nim zostało, to wspomnienie wyryte w mojej głowie. Trafiłam z siostrą do mężczyzny, którego uznawałam za przyszywanego ojca, tylko po to, aby kilkanaście lat później dowiedzieć się, że jest on moim prawdziwym ojcem, ale nie mojej siostry, mam brata-specjalistę, a moja matka była królową wiedźm krwi. Nie miałam żadnego zapewnienia, że te informacje są prawdą, tak samo jak nie miałam żadnej wiedzy o moich mocach, ponieważ było mi wmówione, że jestem jedyną wiedźmą krwi, która przetrwała. Trochę później dowiaduję się, że jednak jest ich dużo więcej i żyją sobie nie wiadomo gdzie, planując nie wiadomo co, i w dodatku ich aktualny przywódca mnie szuka, z niewiadomo jakiego powodu. Mój ojciec zostaje zabity przez mojego brata, Rosalind, która była jaka była, ale była moją mentorką zostaje zabita przez moją przyjaciółkę, królowa Luna nagle wypowiada wojnę mojemu gatunkowi, a ja nie mam nikogo, do kogo mogłabym się zwrócić. Ty dostałeś na starcie wszystko to, co ja musiałam zdobyć sobie sama. Więc nie mów mi tutaj o tym, kto jest słabym przywódcą. To, że w ogóle się nim stałeś, zawdzięczasz nie sobie, ale swojej rodzinie.

Błysk nienawiści w oczach Grace sprawił, że Sebastian zmienił nastawienie. Wiedział, że teraz musi ratować sytuację, bo jeśli dziewczyna naprawdę jest księżniczką, to lepiej, żeby była po ich stronie.

– Wow – wykrztusił z siebie, nie wiedząc, co innego może powiedzieć. – Ty to jednak masz strasznie spaprane życie, Grace.

Wiedźma uśmiechnęła się sztucznie, promieniejąc złością. Mężczyzna naprawdę ją zirytował. Spodziewała się od niego całkowicie innej reakcji na to, że się pojawiła i powiedzieć, że była rozczarowana, to za mało. I wtedy, nagle, jej telefon zawibrował w jej kieszeni. Wyciągnęła go, a widząc na ekranie imię swojej siostry, weszła w wiadomość.

“Dowling żyje. Uwolniła Bloom z zawieszenia w czasie, i teraz gdzieś poszła razem z resztą. “

Chciała po prostu zignorować tą wiadomość, ale zaraz po niej dostała następną, tym razem od Stelli.

“Gdzie jesteś?”

– Przyjaciele chcą wiedzieć co robisz – bardziej stwierdził niż zapytał Sebastian. – Masz zamiar im powiedzieć?
– Beatrix i tak już wie. Reszta nie ma znaczenia.

No właśnie. Beatrix. Ta mała, podstępna, ruda istota przyłączyła się do Sebastiana, w zamian za to, że ten jej oddał moce. Kompletnie bez sensu było to, że Grace przez tyle czasu walczyła ze sobą, aby jej je zwrócić . Wystarczyło tylko to, aby Scraper który je miał, oddał je rudej. U Grace natomiast z czasem traciły one na sile, a niedawno zniknęły całkowicie. Widocznie to stworzenie nie dało jej pełni mocy, a jedynie jakąś nieistotną cząstkę, która nie była stała. Grace nawet nie próbowała zrozumieć tego dogłębniej.

– Zaskakujesz mnie.
– Zaskoczyłabym cię bardziej, ale nie chcesz dać mi na to szansy. – Zauważyła, a jej wzrok przykuł Gray, który pojawił się za Sebastianem. – No cóż… nic tu po mnie.

Czarnowłosa wstała, chcąc w ten sposób potwierdzić swoje słowa.

– Miło było pogawędzić. Spotkamy się… po przeciwnych stronach wojny, jeśli się nie mylę. – Mówiła, idąc w stronę wyjścia. Była odwrócona tyłem do Sebastiana, ale nie musiała go widzieć, aby wiedzieć, że teraz ma on poważny mętlik w głowie. I kiedy już miała przekroczyć próg salonu, usłyszała jego głos.

– Zostań. Jeśli naprawdę jesteś księżniczką, powinnaś być ze swoimi.

Grace uśmiechnęła się pod nosem.
– Nie ma nic za darmo, Valtor.
– Grace, ty podstępna, mała…

Dziewczyna odwróciła się w jego stronę, z uśmiechem na ustach, delikatnie trzepocząc rzęsami.

– Tak?
– Czego chcesz? – Zapytał, widocznie się poddając.
– Masz mnie nauczyć wszystkiego co wiesz o mocy ciemności, oraz powiedzieć wszystko co słyszałeś o mojej rodzinie. Jeśli masz jakieś książki na te tematy, pożyczysz mi je.
– Zgoda. Pokażesz mi swoją moc?
– Może

Mężczyzna uśmiechnął się, kiwając głową na boki. Miał dziwne wrażenie, że od teraz jego życie będzie zabawniejsze. I w istocie, nie pomylił się. Przez następny tydzień szkolił czarnowłosą, najpierw ucząc ją więcej o jej zdolnościach, a później opowiadając jej historię jej rodziny. Grace dowiedziała się od niego więcej, niż kiedykolwiek byłaby w stanie dowiedzieć się sama, i była za to wdzięczna. Dowiedziała się m.in. tego, jak bardzo jej matka była faktycznie szanowana, oraz, że to dzięki niej wiedźmy krwi przeżyły – to ona je zabezpieczyła, prosząc niektóre, aby wyjechały przed katastrofą w Aster Dell. Grace podziwiała jej inteligencję oraz zdolności przywódcze, a jednocześnie umiejętne łączenie tego z emocjami i logiką. Była ciekawa, czy kiedyś będzie chociaż w połowie tak dobra w tym, jak jej mama. Jednocześnie zastanawiała się, dlaczego właściwie kobieta odrzuciła Andreasa po jej narodzinach, i wyszła za mąż za wróżkę. Starała się to zrozumieć, aczkolwiek nie mogła tego pojąć, więc odpuściła. Zamiast tego przerzuciła swoją uwagę na zdolności, które zostały jej przekazane przez królewskie geny. Poznała nowe sposoby, na wykorzystanie jej mocy – mogła przywoływać moce innych wróżek, a właściwie ich duchów. Nauczyła się też, że kiedy się przemienia, czyli kiedy jej moc jest najbardziej skumulowana, może robić więcej rzeczy – tak jak kiedyś uczyniła ucznia niewidzialnym, ponieważ okryła go swoimi skrzydłami stworzonymi z dusz, tak samo może w ten sposób zabierać wróżką moce, lub je nasilać – a wszystko poprzez łączenie się z drugim światem, tym, w którym znajdują się wszystkie martwe wróżki. To uświadomiło jej, że te wszystkie istoty, z którymi się komunikuje lub których używa w swoich mocach, tak naprawdę wypełniają przez nią swoje cele – ona jedynie może je kontrolować i im na coś pozwalać, albo je do czegoś zmuszać. Jedynie dusze dobre, przychylnie nastawione do niej, pomagają jej bezinteresownie – i to właśnie takie są najlepsze. Z drugiej strony doceniała ciemną stronę swojej mocy. Karmienie złych duchów negatywnymi emocjami i bólem kogoś mogło zadziałać jak lek przeciwbólowy dla tej osoby, ale jednocześnie używane zbyt często powodowało, że przywiązywały się one do takiego ochotnika za bardzo, o mało nie prowadząc go do opętania. To wszystko było takie skomplikowane, i wymagało tak wiele uwagi od Grace, że nie mogła wszystkiego nauczyć się naraz. Potrzebowała czasu i chociaż szybko zdobywała wiedzę, kontrola nad tymi umiejętnościami miała przyjść dopiero dużo później. Narazie jednak cieszyła się z tego, że po tylu latach szukania, w końcu wie kim jest. Mieszkając z innymi wiedźmami krwi poznawała je, z zaskoczeniem zauważając, że są podobne do niej. Mają podobne zmartwienia, problemy, emocje. Jednocześnie mają też dużo mniej mocy niż Grace i są słabsi – a to sprawia, że naprawdę boją się tej wojny, która nadchodzi. Obecność czarnowłosej przywróciła im jednak nadzieję. Szybko zrozumieli, że nowa wiedźma jest zaginioną córką królowej, i przyjęli ją tak, jak przyjmuje się księżniczkę. Często pytali, czy czegoś potrzebuje, albo mogą jej jakoś pomóc. Interesowali się jej uczuciami i doświadczeniami, a także zdolnościami. Czuli do niej respekt i okazywali jej szacunek. To zdołało bardzo podbudować dziewczynę, która przez całe życie nie dostała takiej uwagi, opieki i zmartwienia, jak tutaj dostała przez tydzień. Sebastian z każdym dniem coraz bardziej się do niej przekonywał, i w pewnym momencie sam z chęcią zaczął jej pomagać przy jej mocy. Nawet nie zauważył, kiedy zbliżyli się do siebie, oboje czerpiąc korzyści z tej relacji. Wykorzystywał to jednak najbardziej jak mógł, widząc w tym też także pewne zyski w przyszłości. Wiedział, że dziewczyna jest już po ich stronie, i nie ma zamiaru wrócić do starego życia. Oznaczało to, że zbliży się jeszcze bardziej do swojego ludu, który w pewnym momencie będzie chciał, aby oficjalnie została ich królową. I wtedy rola Sebastiana przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie, a on nie mógł na to pozwolić. Nie chciał być po prostu szanowanym gościem, który kiedyś zrobił coś dobrego – pragnął cały czas być przywódcą. To w tej roli się odnalazł i nie wyobrażał siebie w żadnej innej. Nie mógł więc pozwolić na to, aby ją stracić. A to znowu zapewniała mu bliska relacja z Grace. Już kilka razy przeszło mu przez myśl, że gdyby został jej mężem, zostałby też królem. Związek z nią na pewno nie byłby łatwy, ale z drugiej strony nie byłby też najgorszą opcją, a w dodatku otworzyłby mu właśnie tę drogę. I chociaż Grace nie podejrzewałby go o coś takiego, to zdążyła zauważyć, że mężczyzna zaczął się do niej zbliżać bardziej, niż powinien. Nawet teraz, kiedy byli razem na treningu, wydawało jej się, że ciągle ją obserwuje. W powietrzu dało się wyczuć dziwne, elektryzujące napięcie. I tym razem to wcale nie była wina Beatrix.

– Tym razem ty zacznij atak – poprosił, rzucając w jej stronę miecz. To była specyficzna broń jak na wiedźmy krwi, i raczej w ogóle nie używana, ale jeśli mieliby walczyć ze specjalistami, to musieli umieć korzystać i z niej. Grace już to umiała, ale starała się regularnie ćwiczyć, aby wzmocnić swoją siłę.
– Jak sobie życzysz – powiedziała sekundę przed tym, jak zaszarżowała na mężczyznę. Dźwięk metalu uderzanego o siebie rozniósł się po całym pomieszczeniu, sprawiając, że kilka osób zajrzało przez drzwi. Widząc jednak, że wszystko jej w porządku, odchodzili. Grace było to szczerze obojętne – była tak skupiona na walce, że nic nie było w stanie odwrócić jej uwagi. Minęło pięć minut, a ona już czuła się znudzona. Czy to się kiedyś skończy? – Pomyślała, sekundę przed tym, jak Sebastian wytrącił jej z ręki miecz, podkładając go jej pod samą szyję. Dziewczyna zaciągnęła się mocniej powietrzem, kompletnie nie spodziewając się takiego zwrotu akcji. Sebastian natomiast uśmiechnął się z satysfakcją.

Czarnowłosa spodziewała się, że zaraz powie coś złośliwego. A jednak milczał, wpatrując się intensywnie w jej oczy, kiedy oboje oddychali w przyśpieszonym tempie, zmęczeni długą walką. I wtedy nagle uświadomiła sobie, że między nimi praktycznie nie ma wolnej przestrzeni, a jego ręka i ostrze przy szyi blokują jej jakąkolwiek drogę ucieczki. Wydawało się jednak, że ten ostatni fakt kompletnie ją nie zmartwił. Zdecydowanie była bardziej skupiona na tym, że jego usta znajdują się jedynie kawałek od jej.

– Wszystko okay? – Ktoś zapytał, a Grace wykorzystując chwilę rozproszenia, wyrwała Sebastianowi miecz z ręki, i odwróciła ich dwójkę tak, że teraz to on opierał się o ścianę.
– Tak, bawimy się świetnie – odezwała się, uspokajając wiedźmę z boku, kiedy mężczyzna przełknął głośniej ślinę i uśmiechnął się słabo. Kiedy znowu zostali sami w pomieszczeniu, w końcu się odezwał.

– Dlaczego robisz takie brzydkie rzeczy? Honorowej księżniczce nie wypada. – Stwierdził, kryjąc swój dyskomfort żartami.
– Może i robię brzydkie rzeczy, ale za to bardzo ładnie. – Odpowiedziała mu, mocniej napierając na ścianę łokciem, którym się o nią opierała. Uśmiechnęła się uroczo, a Sebastian pomyślał, że raczej nie powinna go zabić z taką miną.

Prawda?

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

– Tego wieczoru specjaliści włamią się tutaj. Chcą zrobić to dyskretnie, mordując nas wszystkich, zanim będziemy w stanie podnieść alarm. Nie możemy im na to pozwolić.

Grace słuchała przemówienia Sebastiana, opierając się o ścianę w salonie. Były tutaj zgromadzone wszystkie wiedźmy krwi, i dopiero teraz dziewczyna była w stanie obliczyć, ile ich rzeczywiście jest. Z lekkim żalem pomyślała, że sto pięćdziesiąt to nie za dużo. Było jej żal tej reszty, która zginęła w Aster Dell. Wiedziała jednak, że właśnie dlatego tutaj teraz jest. Aby bronić tych, którzy zostali.

– Dlatego, kiedy oni będą chcieli zaatakować tu, my włamiemy się do szkoły. Bez żołnierzy wróżkom będzie ciężkiej się bronić, szczególnie przed Scraperami. – Mężczyzna posłał oczko do Grace, a wszystkie spojrzenia zwróciły się w jej stronę. Ona jednak nie zareagowała. – Idźcie wziąć najważniejsze rzeczy ze sobą. Nie wiadomo, czy po włamie specjalistów byśmy je odzyskali.

Po tych słowach zapadła cisza, a wiedźmy w końcu zaczęły się rozchodzić. I kiedy Grace chciała pójść w ich ślady, zawołał ją ich przywódca. Westchnęła, obawiając się, o co tym razem może chodzić.

– Wszystko w porządku? – Zapytała, podchodząc do niego.
– Jesteś gotowa na to, co dzisiaj ma się stać? Wiesz, że będą tam twoje przyjaciółki. A ja muszę mieć pewność, że nas nie zdradzisz.

Czarnowłosa parsknęła, ni to ze śmiechu, ni z pogardy. Podeszła bliżej mężczyzny, ale ku swojemu zdziwieniu, kiedy się zatrzymała, on wykonał kolejne kroki. Po raz kolejny byli zdecydowanie zbyt blisko. To jednak nie powstrzymało jej przed wypowiedzeniem swojego zdania.

– Dlaczego tak bardzo upierasz się przy tym, że to są moje przyjaciółki? Nie zauważyłeś, że od tygodnia ignoruje wiadomości od nich, przebywając tutaj, z wami? Nie uważasz, że teraz to one podejrzewają mnie o zdradę? Po co miałabym do nich wracać? Żeby postawiły mnie przed królową Luną? – Zadawała kolejne pytania, uświadamiając mężczyznę, że jego obawy są bezpodstawne i głupie.
– Masz rację. W takim razie spotkamy się za niedługo – powiedział, uśmiechając się. Dziewczyna skinęła głową, i już chciała odejść, ale zatrzymał ją.

– A, jeszcze jedna sprawa…
– Tak?
– Miałem to zrobić już ostatnio na treningu, ale, że ktoś nam przerwał…

Zaczął, zanim nagle położył swoją dłoń na jej policzku, i pochylił się, żeby ją pocałować. Dziewczyna nie poruszyła się, będąc w kompletnym szoku. Przez chwilę jej wszystkie szare komórki przestały działać, pozwalając, aby mężczyzna składał delikatne i powolne pocałunki na jej ustach, podczas gdy ona nawet nie mrugnęła. W końcu jednak odsunął się, zostawiając ją z dziwnym uczuciem i mętlikiem w głowie. Starała się jednak tego nie pokazać i kiedy nawiązała z nim kontakt wzrokowy, uśmiechnęła się.

– Skup się na wojnie, Sebastian. Nie mamy dużo czasu. – Powiedziała przed tym, jak wyszła z salonu, utrzymując na twarzy sztuczny uśmiech. Od razu skierowała się do swojego pokoju, a kiedy tylko zamknęła po sobie drzwi, zjechała po nich plecami, starając się uspokoić rozkołatane emocje. Przyłożyła dłoń do serca, które biło zdecydowanie zbyt szybko, i zaczęła oddychać szybciej, licząc, że to przywróci jej kontrolę. Wtedy jednak jej oczy zmieniły się na czarne, a dusze uformowały na jej plecach skrzydła. Spojrzała niespokojnie na swoje ręce, na których było widać czarne żyły, i z lekką kpiną pomyślała sobie, że to jest właśnie królewska krew.

– Uspokój się – wyszeptała, czując, że jej ciało trzęsie się od nadmiaru emocji. To nie powinien być Sebastian. Nie, kiedy nie rozstała się oficjalnie z Rivenem, który pozostał w Alfei. I nie, kiedy za chwilę miała zacząć się z nimi wojna, na którą nie była pewna, czy jest gotowa. Spróbowała się podnieść, ale kiedy tylko to zrobiła, czuła, że zaczyna jej się kręcić w głowie, a jej moc próbuje wymknąć się spod kontroli, przejmując panowanie nad jej ciałem. Z zaskoczeniem zauważyła jak dusze zaczynają otaczać jej sylwetkę, zdmuchując notatki leżące po całym pokoju, i robiąc bałagan. Zaledwie kilka sekund później nie mogła już nic zobaczyć, zamknięta w środku tornada, które nie pozwalało jej oddychać. Cicho zapłakała z przerażenia, nie kontrolując kompletnie tego, co działo się wokół niej.

Tornado zmniejszało swój krąg coraz bardziej, a dziewczyna czuła, jak dusze całkowicie zabierają jej powietrze, powodując, że zaczęło jej go brakować. Zdążyła wydać z siebie ciche i błagalne “proszę”, pomieszane z płaczem, zanim poczuła, że mdleje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro