18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Gdzie ja jestem?

Głos Grace uniósł się echem w przestrzeni, kiedy z przerażeniem patrzyła na to, co ją otacza. Wokół niej rozciągała się całkowita pustka. Nie była w stanie rozróżnić podłogi, sufitu i ścian. Jedynie wszechobecną czerń, która powoli się zbliżała, kryjąc w sobie mrok i niebezpieczeństwo.

– U mnie – nagle usłyszała odpowiedź, przez którą podskoczyła przestraszona. Odwróciła się w stronę głosu tak gwałtownie, że zakręciło jej się w głowie. A może to nie była wina tego, a raczej faktu, że przed nią stała jej istna kopia? Grace nie wiedziała, ale czuła, że jest bliska omdlenia. Chociaż, czy ona już nie zemdlała? Myśli wpływały do jej głowy i odpływały, aż nagle pojawiła się jedna tak silna, że wywołała dreszcze na jej skórze.

– Czy ty jesteś… moją mamą?

Kobieta skinęła głową, a na jej twarzy pojawił się ciepły uśmiech. Grace jednak bardziej skupiła się na jej spojrzeniu, które przekazywało tak wiele emocji. Ból, żal, szczęście, pewność siebie. Tymczasem w jej oczach pojawiły się łzy.

– Dlaczego nie skontaktowałaś się ze mną wcześniej? – Zapytała, płaczliwie.
– Nie mogłam, córeczko. Musiałam zaczekać na Twoją kolejną przemianę. Gdybym nawiązała połączenie wcześniej, mogłoby okazać się dla Ciebie zbyt mocne, i ostatecznie przeciągnąć Cię na tą stronę. Zrozum mnie – poprosiła, wręcz błagalnie, podchodząc bliżej, i łapiąc ją za ręce. W tym momencie dziewczyna nie wytrzymała, a po jej policzkach pociekły łzy. Druga kobieta jej zawtórowała, łapiąc ją w swoje ramiona. Obie płakały, przytulając się do siebie. Grace nie była w stanie stwierdzić, ile czasu upłynęło, kiedy tak po prostu dzieliły się swoimi emocjami, trzymając siebie blisko - minuty, godziny, dnie? Miała wrażenie, że tutaj nie funkcjonowało coś takiego, jak przestrzeń czasowa. Po prostu się… trwało.

– Czy to oznacza, że przeszłam drugą przemianę? – Zapytała cicho, nadal przytulana przez mamę. Kobieta w końcu ją puściła, teraz trzymając ją na odległość swoich ramion. Po raz kolejny jedynie skinęła głową, delikatnie kładąc swoją dłoń na policzku córki. Przez chwilę przyglądały się sobie w milczeniu, aż w końcu starsza wstała, i wyciągnęła rękę do Grace. Ta bez wahania przyjęła pomoc. Kiedy jednak się podniosła, stało się coś dziwnego. Pomieszczenie stało się tak jasne, że aż ją poraziło, przez co musiała zasłonić oczy. Kiedy po chwili delikatnie i powoli je odkryła, zobaczyła przed sobą magiczny krąg, ten sam, nad którym miała lekcje w pierwszej klasie. Z ciekawością spojrzała na swoją mamę, która patrzyła na to miejsce uśmiechnięta.

– To tutaj przeszłam swoją pierwszą przemianę – wyjaśniła. – Stało się to chwilę po tym, jak pocałowałam twojego tatę. Kiedy to zrobiłam, uciekłam przestraszona – zaśmiała się na to wspomnienie, a jej dobry humor udzielił się Grace.
– Czyli przechodzimy przemiany wtedy, kiedy jesteśmy pod wpływem silnych emocji? – Zapytała, łącząc wątki.
– Lub silnej magii. Przeważnie jednak pierwsze łączy się bezpośrednio z drugim. Sama wiesz najlepiej, że to co napędza naszą moc, to nasze emocje. Wróżki mają podobnie. A jednak to nam łatwiej stracić kontrolę. – Dodała na końcu. Przez chwilę zapadła cisza, kiedy obie rozglądały się po miejscu, w którym były.
– Niewiele się zmieniło w tym miejscu od twoich czasów – w końcu przyznała na głos, zatrzymując wzrok na środku okręgu.
– Wręcz przeciwnie. – Odpowiedziała, a jej uśmiech natychmiast znikł. – Wtedy wiedźmy krwi były jeszcze mile widziane w Alfei.

Po tym jak to powiedziała, otoczenie po raz kolejny się zmieniło, a Grace tym razem jedynie przymknęła oczy. Kilka sekund później zobaczyła przed sobą duży, piękny dom, który przypominał właściwie mały pałac.

– Witaj w naszym domu. Aster Dell.

Grace dopiero teraz rozejrzała się dookoła, zdziwiona zauważając żyjące miasteczko. Ludzie chodzili dookoła nich, całkowicie je ignorując i żyjąc swoim życiem. Ktoś uspokajał dziecko które miał na rękach. Inna osoba krzyczała coś o przecenie, stojąc przy straganie. Fontanna stojąca niedaleko chlapała wodą, a wokół niej biegały śmiejące się maluchy. Wszyscy wyglądali na takich szczęśliwych i… prawdziwych.

– Zaczekaj – poprosiła młodsza dziewczyna, chwytając swoją mamę za rękę, kiedy ta już chciała iść dalej. – Skoro mój tata wywoływał w Tobie tyle emocji, to dlaczego z nim nie zostałaś?

Kobieta uśmiechnęła się smutno.

– Widzisz, kiedy byłam z twoim tatą, byłam jeszcze młoda i głupiutka. Nie myślałam przyszłościowo. Wiedziałam, że jestem królową wiedźm krwi, ale skupiłam się raczej na sobie, aniżeli na rządzeniu i swoim ludzie. Byłam egoistyczna. Twój tata jednak nie miał nic przeciwko temu. Był we mnie ślepo zakochany. A kiedy pojawił się tata Beatrix… – kobieta przerwała, zbierając myśli – on wszystko zmienił. Uświadomił mi, jak egoistyczna jestem. Pokazał mi rzeczy ważniejsze, niż ja sama. Nauczył mnie poświęceń. Dzięki niemu jeszcze przed śmiercią zdążyłam zarobić na tytuł dobrej władczyni. Gdyby nie on, nie pozostałoby po nas, wiedźmach krwi, nic.

Dziewczyna słuchała w szoku kobiety, a jej oczy się zaszkliły. Nagle poczuła bardzo dziwne uczucie – a kiedy spojrzała w dół zauważyła, jak mały chłopiec dosłownie przez nią przebiega, tak jakby jej nie było. Obejrzała się za nim, a kiedy na chwilę się zatrzymał i odwrócił, czekając na swoich wolniejszych kolegów, szybko wciągnęła powietrze.

– Czy to jest…
– Sebastian. – Kobieta wyglądała na rozbawioną. – Miał tutaj pięć lat. Był uroczy, czyż nie?
– To oznacza, że ja miałam tutaj…
– Jeden miesiąc. Dopiero się urodziłaś, a ja ciągle jeszcze byłam egoistką. Dwa lata później Aster Dell spłonęło.
– Czyli Sebastian pamięta to wszystko. To, co się tutaj działo i jak to wyglądało przed pożarem.
– Tak. Dlatego tak uparcie walczy o wiedźmy krwi. Ale to nie powinien być on. To powinnaś być ty.

Kobieta spojrzała na nią, a Grace poczuła złość.

– Ja? Ja, którą on uczy o wiedźmach krwi, ponieważ nic o nich nie wiem?! Nie wygłupiaj się mamo. Nie jestem prawdziwą księżniczką. To, że mam królewską krew jeszcze nic nie oznacza.
– Masz rację. Ale ty oprócz posiadania królewskiej krwi chcesz też dobrze dla wszystkich. Sebastian myśli tylko o wiedźmach krwi. Najchętniej zniszczyłby wróżki. Myślisz, że to by się skończyło dobrze? One niszczą nas, my ich… i tak w kółko. On jest gotowy kontynuować wojnę, która nie da nic oprócz chaosu.

Grace zamilkła, a w jej oczach kolejny raz pojawiły się łzy. Nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz tak dużo płakała.

– A więc co mam zrobić?
– Nie pozwól, aby egoizm przysłonił Ci to, kim jesteś, tak samo jak mi dawno temu. Powstrzymaj Sebastiana, zanim nie jest za późno. I przede wszystkim, nie skreślaj swojej przeszłości. Możesz jeszcze naprawić przyjaźnie i związki.
– A co z Bloom? Zabiła Rosalind. Podobno byłyście blisko. Mam przebaczyć morderczyni twojej przyjaciółki?
– To prawda, że się przyjaźniłyśmy. I właśnie dlatego wiem, że się jej należało – mama Grace uśmiechnęła się, rozbawiona. – Ludzie przychodzą i odchodzą, Grace. To ty wybierasz z kim pójdziesz. Zrób to ostrożnie.
– Boję się mamo – wyznała dziewczyna.
– Wiem córeczko. Tak mi przykro, że to wszystko spadło na Ciebie… bycie księżniczką na pewno nie jest łatwe, kiedy nie ma się wsparcia i ochrony. Ale pamiętaj, że to, że Sebastian postępuje niewłaściwie, nie oznacza, że wszystkie wiedźmy krwi takie są.
– Skąd będę wiedzieć, kto jest dla mnie dobry, a kto nie? Chcesz abym wybrała dobrą stronę wszystkiego. Ale skąd mam wiedzieć, która to jest?
– Ty już to wiesz, Grace.

Młodsza dziewczyna miała kompletny bałagan w głowie. Do tej pory wydawało jej się, że gdyby jej mama żyła, wszystko by jej wyjaśniła, i byłoby jej łatwiej. Teraz jednak doznała rozczarowania, zdając sobie sprawę, że to były tylko jej marzenia. Obecność matki nie rozjaśniła jej sprawy, a jedynie przywróciła ją do porządku, i kazała jej zrobić to, czego dziewczyna tak bardzo nie chciała. Nie było jej łatwiej. Wręcz przeciwnie. Wydawało jej się, że kobieta w ogóle nie wie, jak dużą presję na nią kładzie. Grace nie wyobrażała sobie tak po prostu nagle zmienić zdanie Sebastiana, przejąć od niego władzę, pogodzić się z wróżkami, i wrócić do starego życia. To brzmiało jak jedno wielkie oderwane od rzeczywistości szczęśliwe zakończenie, a nie plan.

– Nasze połączenie słabnie. – Zauważyła kobieta. – Od teraz, jeśli tylko będziesz potrzebowała, możesz się ze mną skontaktować. Będę na ciebie czekać. I nie stresuj się tak wyborem. Nie po to masz matkę w zaświatach, aby nie mogła dać Ci wskazówki co masz zrobić – Powiedziała kobieta, a sekundę później jedyne co po niej zostało, to uczucie ciepła. Grace znowu odpłynęła.

++++++++++++++++++++++++++++++++++

Czarnowłosa jęknęła, wstając z podłogi w swoim aktualnym pokoju. Ktoś uderzał o drzwi, co zapewne miało brzmieć jak pukanie.
– Tak?! – Krzyknęła, masując obolały kręgosłup jedną ręką.
– Jesteś gotowa? – Zapytał Sebastian, wchodząc do środka. Rozejrzał się po pomieszczeniu, i uniósł brwi zdziwiony bałaganem. Grace także na niego popatrzyła. Jej notatki leżały rozwalone po całym pokoju. Nie mogła tak tego zostawić, jeśli specjaliści mieli przeszukiwać ten dom.
– Daj mi chwilkę, miałam otwarte okno i wiatr mi wszystko porwał – wyjaśniła, zbierając kartki.
– Spotkamy się na dole – powiedział na odchodne, a czarnowłosa westchnęła, kiedy zamknął po sobie drzwi. Zaczęła szybko i intensywnie myśleć nad sytuacją, w której się znalazła. Było za późno. Nie zdoła teraz przekonać mężczyzny – nie, kiedy jest zaślepiony żądzą zemsty. Nie miała wyjścia. Musiała z nimi pójść. Ale przed tym, musiała porozmawiać z Beatrix.

Z tą myślą podniosła jeszcze ostatnie kartki, i wybiegła z pokoju, aby zdążyć złapać dziewczynę, zanim opuści dom. Na szczęście udało jej się, akurat w momencie, gdy ruda zamykała drzwi.

– Zaczekaj – poprosiła Grace, łapiąc ją za rękę. Wciągnęła ją z powrotem do pomieszczenia, upewniając się, że nikt ich nie usłyszy.
– Co ci się stało? Zobaczyłaś ducha?
– Tak, ale to jest inna historia. Nie mamy czasu. Posłuchaj mnie teraz uważnie – mówiła tak szybko, że jej młodsza siostra ledwo była w stanie ją zrozumieć. Złapały jednak kontakt wzrokowy, a ona postarała się w pełni skupić na jej słowach. – Sebastian chce zrobić coś złego. Od teraz nie ufamy mu. Jedynie udajemy, że tak jest. Okay? Zaufaj mi. Jeśli spotkamy kogoś z Alfei, a mamy taką możliwość, chronimy ich.
– Jesteś po ich stronie?! – Grace o mało nie zeszła na zawał, kiedy usłyszała obok siebie głos. Natychmiast spojrzała w tamtą stronę, widząc dwóch mężczyzn i jedną kobietę.
– To też dotyczy się was – oznajmiła, ignorując ich pytanie. – Wiem, że to brzmi szalenie, ale rozmawiałam z moją mamą. Nie możemy wygrać tej wojny tak, jak Sebastian chce. To się nie uda. Jest za późno, aby zmienił zdanie, ale możemy go jeszcze powstrzymać, i ochronić nasz gatunek, nie wybijając przy tym wróżek. – Dziewczyna szybko wciągnęła powietrze, a atmosfera w pokoju stała się okropnie napięta. Przez chwilę wszyscy milczeli. Wiedźmy krwi zastanawiały się, co mają zrobić, a Grace w swojej głowie obmyślała dalsze kroki. Liczył się czas.
– Skoro królowa tak powiedziała, to tak jest - Odezwała się w końcu kobieta, a mężczyźni po chwili jej przytaknęli. Grace w duchu odetchnęła z ulgą, dziękując swojej mamie za jej autorytet. – Jesteśmy z Tobą.
– Dobrze. Dacie radę przekonać więcej osób? Tak, aby Sebastian o niczym nie wiedział?
– Myślę, że tak.

Grace nie potrafiła się powstrzymać, i ich przytuliła.

– Dziękuję! Chodź Beatrix, nie ma czasu, musimy działać.

Zaledwie dwie minuty później stały już przy Sebastianie, posyłając sobie sugestywne spojrzenia. Kiedy w końcu wyruszyli, zostawiając ich dotychczasowy dom daleko za sobą, Grace popatrzyła w stronę cienia tego samego mężczyzny, który przeszedł chwilę temu na ich stronę. W głowie dała mu ciche rozkazy, a ten pojawił się przy jej uchu, szepcząc istotne informacje. Grace się uśmiechnęła. Może pięćdziesiąt sześć osób jak na sto pięćdziesiąt to nie za dużo, ale wystarczająco, aby mieć już jakąś siłę. Głęboko wierzyła w to, że im się uda. Minęła może godzina, kiedy już byli na terenie szkoły, przedostając się podziemnymi tunelami, które miały wyjście w gabinecie dyrektora. Beatrix miała pójść przodem, sprawdzić teren, i wtedy ich wypuścić. W tym czasie Grace obejrzała się do tyłu, szybko szacując liczbę scraperów. Było ich zdecydowanie za dużo. Nie mogłaby w żaden sposób na nie wpłynąć tak, aby Sebastian tego nie zobaczył. Westchnęła w duchu.

Kiedy drzwi przed nimi się otworzyły, spokojnie weszli do wnętrza gabinetu, wprowadzając za sobą ich “armię”. Wszyscy starali się być jak najciszej, kiedy Beatrix swoimi mocami wyłączyła oświetlenie w całym budynku. Liczyli, że w ten sposób przejdą niezauważeni, a zaraz włączy je z powrotem, dając iluzję awarii prądu. Tak też się stało. Chwilę później wszyscy stali na swoich ustalonych miejscach, gotowi do ataku.

Grace na szczęście nie została z Sebastianem, ale poszła w swoją stronę. Zamiast niej została z nim Beatrix, co nie wzbudzało podejrzeń.

Czarnowłosa wpadła do pokoju swoich starych przyjaciółek, od razu uciszając je wszystkie prostym ruchem.

– Zamknąć się, i słuchać mnie uważnie. Za minutę będzie tu Sebastian. Wychodzicie teraz, tym oknem, albo nie przeżyjecie. Już! – Popędziła ich, a te, bardziej ze względu na szok i strach niż posłuszeństwo, wykonały jej rozkazy. Na odchodne kazała im poszukać Silvy, który był z jakąś częścią specjalistów tam, gdzie do tej pory mieszkali. Wtedy zamknęła po nich okno, a sama wyszła z pomieszczenia. W drzwiach zderzyła się z Sebastianem, odbijając się od jego ciała.
– Ał.. – jęknęła, kiedy chciał ją wyminąć i wejść do środka. W trzy sekundy zdążyła go w myślach zwyzywać od chamów i idiotów, po czym przybrała złą i rozczarowaną minę, idąc za nim.
– Nie ma ich, myślisz, że nie sprawdzałam? Bloom jest spośród nich wszystkich najbardziej niebezpieczna, to ją trzeba złapać pierwszą.

Mężczyzna skinął głową, a widząc, że faktycznie jest pusto, wyszedł. Grace westchnęła, a kiedy popatrzyła w bok, zamarła ze strachu. Zaraz jednak odetchnęła z ulgą, zdając sobie sprawę, że to Muza. I wtedy to do niej dotarło.

– Muza?! – Krzyknęła szeptem, podbiegając do niej. – Co ty tu robisz?!
– Grace! – Obie dziewczyny usłyszały krzyk, a czarnowłosa westchnęła, zdając sobie sprawę, że już nie pomoże wróżce. Poklepała ją jedynie po ramieniu, zabierając pomadkę z szafki obok niej. Po tym wyszła, doganiając Sebastiana.
– Mam ją! – Krzyknęła, pokazując mu przedmiot.
– Naprawdę? To ważny moment Grace. Odpuść sobie szminkę i skup się na zadaniu – odpowiedział, a Grace zrozumiała, że to już nie jest ten sam żartobliwy i ironiczny Sebastian. Teraz całe jego ciało wskazywało na to, jak zestresowany ale też zdeterminowany naprawdę był.
– Pójdę zobaczyć do reszty pokoi na tym korytarzu – oznajmiła, i wyminęła go, faktycznie robiąc to co powiedziała. Niestety, była wolniejsza od reszty wiedźm krwi, które zaprowadziły większość wróżek do lochów, gdzie znajdowały się cele. Czarnowłosa zaczęła coraz bardziej się denerwować. Z każdą sekundą czuła, jak jej ciało krzyczy “za późno! “ A krzyki które dochodziły z różnych części budynku jedynie jej to potwierdzały. Wyciągnęła telefon, sprawdzając wiadomości, które ignorowała odkąd uciekła ze szkoły.

Jesteśmy bezpieczne – brzmiała ostatnia wiadomość, wysłana chwilę temu przez Bloom, na co dziewczyna odetchnęła z ulgą. Chociaż o nie nie musiała się martwić. Zaraz jednak pomyślała o Rivenie, i szybko wystukała wiadomość, z zapytaniem o niego. Liczyła, że ruda jej coś powie. Tak też się stało, i kiedy odpisała, że jest z nimi, Grace czuła, jak kamień spadł jej z serca.

Minęło kilka godzin. Grace w tym czasie nie czekała. Działała, rozmawiając z wiedźmami krwi. Te, które już były po jej stronie, zostały poinformowane co mają robić, jak się zachowywać, i tak właściwie – dlaczego. Udało jej się także nakłonić kolejne dziesięć do zmienienia strony. Grace nie rozumiała, dlaczego tak łatwo jej idzie przekonywanie ich. Aż nagle pojęła.

To, że Sebastian postępuje niewłaściwie, nie znaczy, że wszystkie wiedźmy krwi takie są.

One nie chciały wcale walczyć z wróżkami. One chciały jedynie pokoju. Tak jak ona. Dziewczyna uśmiechnęła się. To był jej punkt zaczepienia.

“Ale ty oprócz posiadania królewskiej krwi chcesz też dobrze dla wszystkich”

W tym momencie dostała wiadomość. Bloom jest gdzieś w Alfei. Specjaliści walczą. Teraz albo nigdy. – Przeanalizowała szybko, zanim wybiegła ze swojego pokoju. Kuluminowała moc, po drodze pokazując wszystkim zaprzyjaźnionym wiedźmą krwi, że to już czas. Wpadła do lochów, prosto na scrapery, czekające tu na wróżki. Czuła, jak dusze od razu promieniują wściekłością. Ich cała złość skierowana była na istoty, które kiedyś odebrały im magię, albo ich rodzinie. Grace nawet nie musiała kiwnąć palcem, a wszystkie scrapery zaczęły się wić z bólu, w końcu nieruchomiejąc. Dziewczyna kopnęła jednego, upewniając się, że nie żyją, zanim pobiegła dalej.

– Dobra, wiem, że to szalone, ale wasz królowa chce, abyście odpuścili. Teraz. Zostawicie tą cele – mówiła wiedźmą krwi, które pilnowały celi z wróżkami. Te jednak popatrzyły na nią jak na niedorozwiniętą, a zamiast ich głosu, dziewczyna usłyszała głos innej wiedźmy krwi.

– No proszę. Po tobie się tego nie spodziewałem Grace. Chodź ze mną. – Powiedział, ale nie czekał aż to wykona. Strażnicy którzy pilnowali celi wzięli ją pod ręce, i zaciągnęli za nim. Jedyne co zobaczyła przed tym, jak ją stamtąd wyciągnęli, to cień Muzy, która miała klucz.

Wprowadzili ją do jednej z sal, a dziewczyna szybko przeanalizowała sytuację. Sebastian ma kamień, do którego Bloom właśnie przelewa smoczy płomień. Super. Sky wisi na suficie, i chyba nie żyje. Jeszcze lepiej. Za nią jest dwójka strażników, którzy są od niej trzy razy więksi. Genialnie!

– Próbowała uwolnić wróżki – odezwał się jeden ze strażników, ale Sebastian nawet na niego nie spojrzał. Całkowicie go zignorował, skupiony na Bloom i jej mocy. Mężczyzna więc się poddał, i wyciągnął drugiego, po czym zamknęli za sobą drzwi. Dziewczyna gorączkowo myślała co ma zrobić. Nie przerwie ich połączenia. Nie da rady uwolnić Sky'a, jest za wysoko.

Myśl Grace, myśl! – Krzyczała na siebie w głowie, ale jej szare komórki całkowicie się wyłączyły, kiedy po drugiej stronie połączenia zobaczyła swoją siostrę. Beatrix skinęła jej głową, zanim się odezwała.

– Przepraszam, że przeszkadzam w takim momencie.
– Nie teraz Beatrix – mężczyzna starał się ją zignorować,  tak samo jak ona zignorowała jego, mówiąc dalej.
– Uznałam, że Bloom może zechcieć wiedzieć, po co ci jej smoczy płomień.
– A to ma znaczenie? – Krzyknęła rudowłosa, zwracając na nią swoją uwagę. Grace przyglądała się w milczeniu dumnej minie swojej siostry, i niecierpliwie czekała na to, co planuje. Nie rozumiała, co dziewczyna chciała zrobić, ale starała się zaufać jej pewnej siebie postawie.

– Jasne. Zapamiętaj te słowa – powiedziała, nim wystrzeliła piorunem w stronę Sky’a, którego natychmiast puściły pnącza, a on bezwładnie upadł na podłogę. Bloom po sekundzie zrozumiała co się stało. Od razu przerwała połączenie, z krzykiem podbiegając do chłopaka. Kamień mocy upadł, rozbijając się w drobny mak, kiedy Sebastian rzucił się, aby go złapać.

– Nie!! — Krzyknął dramatycznie, upadając koło niego, podczas gdy Grace odetchnęła z ulgą. Natychmiast zrozumiała, że to już prawie koniec – Sebastian nie ma jak wykonać swojego planu. Nie przejmie smoczego płomienia od Bloom. Są bezpieczni. I kiedy tylko to pomyślała, usłyszała jego głos.

– Masz pojęcie, co właśnie zrobiłaś? – Zapytał, nie trudno się domyślić, jej siostrę. Czarnowłosa spojrzała na nią, z podziwem zauważając, że ruda nie wygląda na przestraszoną.
– Owszem – odpowiedziała, uśmiechając się – uratowałam świat. I przyznaję, że to miłe… – zanim zdążyła powiedzieć ostatnie słowo, w jej stronę poleciał strumień mocy Sebastiana. Beatrix starała się go zahamować swoją mocą, ale była zbyt słaba – niemal od razu poleciała do tyłu, na pobliską ścianę, i uderzyła w nią głową, upadając. To były tak szybkie sekundy, że Grace nawet nie zdążyła się poruszyć. Zamrożona oglądała jak wokół jej siostry pojawia się kałuża krwi.

Dziewczyna zapłakała. Zapłakała, stojąc w miejscu, przerażona, kiedy pusty wzrok jej siostry został w niej utkwiony.

– Nie. To się nie dzieje. To tylko zły sen – powtarzała, kryjąc twarz.
– To nie zły sen, Grace. To twoja wina.

Sebastian podszedł w jej kierunku, a chociaż jego ton był spokojny, dziewczyna czuła, jak bardzo zły jest.

– Umarła. Przez ciebie – powiedział, pochylając się nad czarnowłosą, która upadła na kolana.
– Nie… – zaszlochała, kręcąc głową. Chociaż miała zasłoniętą twarz, ciągle widziała w swojej głowie to martwe spojrzenie. Czuła, jak wypala w jej ciele dziurę, kiedy po pomieszczeniu rozniosło się echo, powtarzając “Przez ciebie”. Mężczyzna położył rękę na jej ramieniu, a jego oczy zabłyszczały czerwienią. Był pewny, że zebrał wystarczająco mocy, aby w tym momencie zabić całkowicie bezbronną dziewczynę, i to nawet bez większego szumu. Wystarczyło skumulować wystarczająco siły, żeby zasnęła…

– Co robisz? – Zapytała przez zęby, nagle czując ogromną złość, która zalała całe jej ciało. To wcale nie przez nią. To przez niego. To on zabił jej siostrę – uświadomiła sobie.
– Spokojnie. Nie chcesz dołączyć do siostry? Nie będzie bolało. Po prostu zaśniesz… – mówił, takim tonem, że gdyby dziewczyna nadal trwała w okropnym smutku, byłaby w stanie się zgodzić. Wściekłość jednak zakryła po sobie te wszystkie uczucia, które przed chwilą towarzyszyły czarnowłosej.
– Umrę – powiedziała, nawet nie kryjąc furii.
– Umrzesz – potwierdził, ale w jego głosie już nie było spokoju – tylko determinacja.

Grace spróbowała się podnieść, ale jego moc nagle ją przeszyła. Poczuła, jak jej ciało przestaje reagować, tak jakby zamarzało od środka, komórka po komórce. Otworzyła ze zdziwienia usta, ale nie była w stanie zrobić nic więcej – została jej całkowicie odebrana kontrola nad jej własnym ciałem. Nagle jej wzrok zasłoniło coś szarego, a dziewczyna po chwili zrozumiała, że jest to kamień. Nie potrzebowała dużo czasu, aby stwierdzić, że mężczyzna zamienił ją w posąg.

Mamo! – Krzyknęła rozpaczliwie w swojej głowie, przerażona, kiedy poczuła jak ostatni kosmyk włosów na jej głowie zostaje zamrożony. Nie dostała jednak odpowiedzi.
Mamo, proszę. Jeśli tam jesteś, pomóż mi. Potrzebuję Cię. – Powtarzała, starając się uspokoić. Ciągle jednak nie dostawała odpowiedzi, a wiedziała, że czas mija – Bloom teraz walczy na zewnątrz. Być może już nawet straciła kontrolę. Nie wiedziała, ale nie mogła pozwolić na to, aby rudowłosa zniszczyła cały innoświat. Nie, kiedy za niego umarła jej siostra. Zdecydowanie nie.

Grace pomyślała o Beatrix. Skupiła całe swoje siły na tym, aby wyobrazić sobie nastolatkę. Przez jej głowę przewinęło się tysiące wspomnień z rudą – takie, w których były małe i bawiły się razem, i takie, w którym kłóciły się ze sobą, i te, w których razem wpadały w kłopoty. Żadne z nich jednak nie było wystarczająco silne. I wtedy Grace przypomniała sobie jej ostatnie spojrzenie. To, które zostało na niej, nawet po śmierci. I to było to. W ciągu sekundy cała moc Grace skumulowała się, a kamień którym była pokryta wybuchnął, uderzając odłamkami o ścianę. Z lekką trudnością podniosła się, rozkładając skrzydła, które natychmiast się pojawiły, tak samo jak czarne żyłki na całym jej ciele, nawet twarzy. Czuła, jak kończą się na jej oczach, które była pewna, że znowu stały się całe czarne. To co jednak było inne, to rozładowania elektryczne, które otoczyły jej całą sylwetkę, wydając ostrzegawcze dźwięki.

Rozejrzała się po pomieszczeniu, zauważając nie tylko Sebastiana, ale także Bloom która stała po jego drugiej stronie. Miała skrzydła zrobione z płomieni ognia i czystą furię w oczach.

– Umarłaś… – Stwierdził zdziwiony mężczyzna, patrząc z przerażeniem na czarnowłosą. Wiedział, że teraz nie ma już żadnych szans – z jednej strony stoi Bloom ze smoczym płomieniem, a z drugiej Grace z mocą swojej siostry i w dodatku swoją.
– Dokładnie. Umarłam. – Powiedziała, a jej głos był przepełniony jadem, złością i nienawiścią – Chcesz wiedzieć jakie to uczucie?

Zanim mężczyzna zdążył odpowiedzieć wszystkie wyładowania elektryczne skierowały się w jego stronę, przeszywając go na wskroś. Był to szok dla Bloom, która nie miała pojęcia, że Grace nadal ma moc swojej siostry – przecież mówiła, że po jakimś czasie osłabła i zniknęła! I nie kłamała. Widocznie przejęła ją po śmierci swojej siostry. Była jednak zbyt skupiona na tym, co robi, aby teraz się nad tym zastanawiać. Z przyjemnością oglądała, jak cierpi, aż w końcu stwierdziła, że wystarczy. Puściła go, przez co z hukiem upadł na podłogę.

Teraz już nawet Bloom się nie liczyła. Jedynie ona, Sebastian, i jej martwa siostra, którą planowała teraz pomścić.

– Grace, ja… – chciał coś powiedzieć.

Nie zdążył. Czarnowłosa skupiła na nim swą energię, posyłając w jego stronę całą swoją moc.

Sekundę później nie pozostało po nim nic, oprócz popiołu na podłodze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro