4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Filmik w mediach nie należy do mnie.

- Cała uwaga skupia się wokół niej... bo jest odmieńcem! Rozumiesz to! Rudym to jednak nie wolno ufać. - Gorączkowała się Beatrix, chodząc w kółko po pokoju, kiedy jej siostra studiowała jakąś grubą, starą księgę. Na to ostatnie zdanie czarnowłosa uniosła brwi, w końcu patrząc na siostrę.
- Trzeba mieć talent, żeby hejtować siebie i innych jednocześnie. Brawo siostro, właśnie odkryłaś swoją nową zdolność.

Jej wypowiedź tak mocno ociekała ironią, że rudowłosa aż się skrzywiła.

- Nie irytuje cię to, Grace?
- Spróbuj zabić to co czujesz, zanim to co czujesz zabije ciebie, Beatrix.

Twarz wróżki powietrza po chwili ciszy nagle się rozjaśniła.

- Mam pomysł.
- Nie, nie zabijemy jej - wtrąciła Grace, a uśmiech rudej natychmiast zniknął.
- Nie mam pomysłu.
- Więc odpuść. - Odparła, z hukiem zamykając książkę, na której nie mogła się skupić. - Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody, należy spróbować i tej.
- Wiesz co, Grace? - Zapytała zirytowana rudowłosa, opierając się o biurko. - Idź do diabła.
- A myślisz, że skąd pochodzę?

Czarnowłosa miała dzisiaj istnie morderczy humor. Jej bliźniaczka w tym momencie po prostu się poddała, i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami, za co Grace dziękowała Bogu. Ileż można słuchać zazdrosnej gadaniny?

- Pani dyrektor? - Zapytała pięć minut później, wchodząc do gabinetu Dowling. - Słyszałam, że Callum zaginął, a więc szuka pani pomocnika, który by go zastąpił. Pomyślałam, że mogę pomóc.
- To miłe z twojej strony, Grace. Myślę, że Aisha z chęcią ci odpuści miejsce.

Czarnowłosa uśmiechnęła się delikatnie, wewnątrz jednak śmiejąc się złośliwie. Miała wrażenie, że wszyscy ludzie to tylko marionetki, które ciągnie za sznurki. Bała się jednak choćby o tym pomyśleć, wiedząc, że wysokie ego jest zgubne. Jej siostra dała jej tego przed chwilą najlepszy przykład.

Tymczasem wyżej wspomniana rudowłosa stała razem z Rivenem i Deanem na korytarzu, gdzie obserwowali dziedziniec z góry. Dwóch chłopaków było tu tylko ze względu na swoją ciekawość, która była ich pierwszym stopniem do piekła, ale przecież przyjaźnili się z Grace - istną diablicą. Ich wybór był prosty i oczywisty, czasami aż za bardzo. Tak jakby czarnowłosa rzuciła na nich jakiś urok.

- To prawda? Na temat odmieńców? - Zapytał w końcu Dean, nie mogąc dłużej wytrzymać ciszy. Beatrix kompletnie nie przejmowała się tym, że żadne z tej dwójki nie przyszło tu ze względu na jej towarzystwo.
- Na sto procent. Wróżki wykorzystują je, żeby zemścić się na tych z pierwszego świata. Podrzucasz takiego dzieciaka ludziom, i czekasz na chaos. Odmieńcy to nic dobrego. Lepiej z nimi nie zadzierać - dodała, na co ciemnoskóry przełknął głośno ślinę. Riven odpowiedział, dochodząc do wniosku, że jego kolega nie jest w stanie.

- Cóż, przynajmniej się stara-
- Muszę już iść, sorry. Do zobaczenia na apelu - Dean się wtrącił, widząc na horyzoncie Terrę, wróżkę ziemi. Podobała mu się, lub po prostu ją polubił - jedno z dwojga, ale i Beatrix i Riven uważali ten fakt za żałosny.

- To może przejdziemy do jakiegoś ciekawszego tematu... na przykład, gdzie podziewa się twoja siostra?
- Pewnie wróciła do domu...- odpowiedziała ironicznie, myśląc o słowach które usłyszała od bliźniaczki tego ranka.

"- Idź do diabła.
- A myślisz, że skąd pochodzę?"

- Co?

Rudowłosa posłała chłopakowi mordercze spojrzenie. Dzisiaj miała niezwykle zły dzień, a wszyscy tylko go pogarszali. Albo była ważna Bloom, albo Grace. Albo Grace, albo Bloom. I tak na okrętkę, aż do bólu. A na nią nie zwracał uwagi nikt, bo przecież po co?

- Chcesz mojej rady, Riven? Moja siostra to piękna, tajemnicza i uwodzicielska kobieta. Ale to jest tylko jej opakowanie. Zastanów się, co pozostanie, kiedy je otworzysz.

Rudowłosa chciała odejść, co jak na ironię niezwykle przypominało zachowanie jej siostry. W ostatnim momencie powstrzymał ją głos chłopaka.

- Tajemnica, inteligencja, niebanalny charakter... mógłbym tak wymieniać dalej, ale wierzę, że nie jesteś idiotką i załapałaś.

Rudowłosa odwróciła się oburzona w jego stronę, a jego twarz wyrażała jedno - chęć walki. Jego ciało automatycznie przyjęło pozycję obronną, tak jakby naprawdę chciał się rzucić na dziewczynę przez trzy zdania na temat jej bliźniaczki. Beatrix prawie się zaśmiała, na własne oczy widząc, jak czarnowłosa owinęła sobie tego chłopaka wokół palca. I jedno musiała zrobić - pogratulować jej.

Przeklęta Grace.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

- Gdzie idziesz? - Zapytał Riven, doganiając Grace. Dziewczyna zaledwie pięć minut temu wyszła z gabinetu Dowling, kończąc na dzisiaj papierkową robotę Calluma. Nie znalazła w tych papierach nic, co by ją zainteresowało, ale za to stwierdziła, że nie ma ochoty iść na obowiązkowy apel.
- Napaść na bank, zamordować kilkunastu ludzi, ćpać, coś ukraść, zniszczyć drogie auta, złożyć ofiarę bogom, a na koniec pójdę na lody. A co?
- To brzmi jak wyzwanie.
- Bardziej jak plan na wieczór.

Brunet pokiwał głową rozśmieszony poważną miną dziewczyny. Nigdy nie wiedział, czy mówiła na serio, czy tylko żartowała ale właśnie dlatego go intrygowała. A więc co innego miał zrobić, jak sam się przekonać co knuje?

Jego sposób myślenia spowodował, że pół godziny później chodził korytarzami nieuczęszczanego wschodniego skrzydła, razem z czarnowłosą. Już z daleka słyszeli głos Sky'a i Bloom, a im dalej szli, tym więcej mogli zrozumieć ich słowa. W końcu mogli też ich zobaczyć, jak stali zdecydownie za blisko siebie, żeby zostać uznanymi tylko za przyjaciół.

- Widzę, że nie tylko my coś planujemy. - Zauważyła Grace, zwracając na siebie i Rivena ich uwagę.
- Co robicie?
- To samo co wy. Szukamy informacji.

Bloom przez chwilę wpatrywała się w dziewczynę, starając się zrozumieć jej intencje. W końcu, kiedy Grace bez słowa zaczęła grzebać w starych szpargałach, wzruszyła ramionami, postanawiając dać sobie pomóc. Kiedy wspólnie uznali, że w tym pomieszczeniu nic nie znajdą, ruszyli dalej. Zatrzymali się dopiero, kiedy znaleźli zamknięte drzwi.

- Czy tylko mnie ciekawi co tam jest? - Zapytał Riven, patrząc sugestywnie na Sky'a. Jeśli ktoś miał coś wiedzieć, to był to blondyn.
- Ja nie wiem. Tylko Silva ma klucz.
- To jak tam wejdziemy?
- Żartujesz?!
- Sky, po to tu przyszłam.
- Jak go spotkam, to zapytam.

Idiota. - Pomyślała mimowolnie Grace, przewracając oczami.

- Im bardziej odmawiasz, tym bardziej chce. - Zaczął Riven, wtrącając się. - Poddaj się.

Czarnowłosa prychnęła pod nosem, patrząc na bruneta wyzywająco.

- Coś o tym wiesz, co?
- Masz mnie, kochanie. - Odpowiedział, uśmiechając się zadziornie. Grace jedynie podkręciła głową, ale musiała powstrzymać uśmiech. Ten chłopak sprawiał, że nawet w takich momentach dobrze się bawiła. A trzeba było zauważyć, było tam niezwykle nudno.

- Sky, jak nie chcesz mieć kłopotów, to tam są drzwi. Twoja księżniczka wyglądała na zestresowaną, kiedy mijałam ją na korytarzu... pewnie cię teraz potrzebuje, a ty jesteś tutaj, pomagając "przyjaciółce" - Czarnowłosa zrobiła cudzysłów w powierzu - Nic dziwnego, że ta blondyna się wkurzyła i rozglądała wszystkim, że jesteś odmieńcem, Bloom.
- Co? - Zapytała zszokowana ruda, cofając się o krok. Blondyn wyglądał na równie zdziwionego, ale w jego oczach jak na zawołanie pojawiły się ostrzegawcze iskry.

- Chcesz mi powiedzieć, że Stella rozpoczęła te plotki?
- Nie wiedziałeś? - Zapytała retorycznie. Po jej słowach Sky ruszył bez słowa do wyjścia, będąc na skraju wybuchu. Widocznie nie spodobały mu się czyny jego dziewczyny.

- Sky!

Ruda zaczęła wołać za blondynem, ale ten był już za daleko by usłyszeć i zaaragować. Grace automatycznie spojrzała na Rivena, który się skrzywił.

- To ja może za nim pójdę, zanim zostaniemy wezwani do sądu na świadków morderstwa.
- Tak, to dobry pomysł - zgodziła się Grace, kiwając głową.

Kiedy więc tylko chłopak zniknął jej z pola widzenia, odwróciła się do rudowłosej z wielkim uśmiechem.

- I zostałyśmy same. To jak, ty spalasz drzwi, czy ja jej rozwalam?
- Nie ma jakiejś lepszej metody?
- Czyli ja je rozwalam. - Odpowiedziała sobie Grace, nim odwróciła się w stronę przedmiotu, na którym skupiła całą swoją uwagę. Jej oczy zmieniły kolor na czarny, a zamek odskoczył, odkrywając sekrety pomieszczenia.

- I już? - Zapytała zdziwiona rudowłosa. - Skoro to było takie proste, to po co był ten teatrzyk ze Sky'em?
- Ktoś go musiał ostrzec. Mężczyźni powinni uważać na kobiety, które ich chcą, ale jeszcze bardziej powinni uważać na wariatki które chcę je powybijać. A Stella zalicza się do tej ostatniej kategorii.

Bloom uniosła brwi zaskoczona odpowiedzią, ale czarnowłosa nie miała czasu. Weszła pewna siebie do pomieszczenia, a w oczy rzucił jej się nisko położony okrągły stół, wyglądający jak makieta, tylko, że bez miniatur.

- Wiedziałam, że Alfea ma wojskową przeszłość, ale to jednak szkoła, a to.... Wygląda jak sala wojenna.
- Powiem więcej: to jest sala wojenna. - Oznajmiła Grace, skupiając uwagę na makiecie, na której pojawił się czarny piasek. Dziewczyny obserwowały, jak samoistnie się unosi, formując się w kształty, które na koniec przedstawiały stare miasto otoczone przez góry. Czarnowłosa uśmiechnęła się pogardliwie, oznajmiając:
- To tutaj nadęte bufony decydują, kto będzie żył, a kto nie.

Tymczasem Riven właśnie zatrzymał Sky'a, który był już daleko od zachodniego skrzydła. Zamiast jednak odwodzić chłopaka od zabicia dziewczyny, powiedział jedynie:

- Będziesz potrzebował noża, rękawiczek i dołu na ciało. Jak coś, to jestem kandydatem na mordercę. Tylko trzeba się pozbyć matki Stelli, bo jeśli ktoś ma się domyślić, to ona.
- Po to Grace mi to mówiła? Żebym pozbył się Stelli?

Brunetowi wygasł zapał, kiedy usłyszał te słowa. Natychmiast spoważniał, rozumiejąc, że teraz jej jego rola w całym przedstawieniu.

- Grace prowadzi wiele intryg, ale z tego co wiem żadną nie jest zabicie księżniczki.
- Co cię z nią łączy? - Wypalił blondyn, zaczynając gubić się w tym, co jest prawdą, a co tylko chorą grą jego bliskich. Mógł zadać każde inne pytanie, ale zadał takie, na które nawet brunet nie potrafił odpowiedzieć. Więc milczał, zastanawiając się.

- Lubię ją. Bardzo. Jest jedyną osobą w tej całej szkole, która mnie rozumie i nie ocenia. Lepiej - która ma o mnie dobre zdanie.
- Ufasz jej?
- Zdecydowanie. I ty też powinnieneś.
- Niby dlaczego?
- Kiedy ostatnio byliśmy na imprezie... zanim się ulotniliśmy, chciałem wspomnieć o Ricki przy Bloom. Tak, wiem, jestem gnojkiem, ale nie o to chodzi. Zanim zdążyłem Grace mnie powstrzymała. Kazała mi dać wam się bawić. I wtedy zdałem sobie sprawę, że ona nie chcę źle. Lecisz na rudą, prawda? Może Grace wspomniała ci o Stelli dlatego, że chce wam pomóc? Jesteś przy tej blondynie tylko z przywiązania, podczas gdy ona krzywdzi przez to innych. To toksyczne.

Blondyn przez dłuższą chwilę stał w ciszy, zastanawiając się nad słowami chłopaka. I im dłużej myślał, tym bardziej przyznawał mu rację. Wersja którą mu przedstawił była najbardziej realna, nawet jeśli zaskakująca.
- Muszę iść z nią porozmawiać. - Wypalił nagle, myśląc o tym, jak powiedzieć Stelli, że to koniec.

Zanim jednak zniknął z pola widzenia Rivena, przystanął jeszcze na chwilę.
- Riven?
- Ta?
- Jesteś gnojkiem, ale jesteś też moim przyjacielem. I jeśli ufasz Grace... ja też to robię.

Brunet uśmiechnął się delikatnie, a blondyn odszedł, skupiając się na swoim celu.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

- Chcesz mi powiedzieć, że Rosalind podrzuciła cię do pierwszego świata? - Powiedzieć, że Grace była zaskoczona, to tak jakby nie powiedzieć nic. Wiedziała, że historia Alfei kryje wiele brudnych tajemnic, ale z każdym dniem poznawała coraz gorsze.
- Tak podejrzewam. Muszę się dowiedzieć gdzie była w grudniu, kiedy się urodziłam. Problemem jest to, że nie ma jej nigdzie w dokumentacji. Nigdzie. Tak jakby nie istniała w dwa tysiące czwartym roku.
- Urodziłaś się w grudniu dwa tysiące czwartego roku?
- Tak... w akcie urodzenia mam, że był to dwunasty grudnia, ale domyślam się, że jednak kilka dni wcześniej. Zobacz, to chyba jej dziennik z tego roku.

Grace nachyliła się nad dziewczyną, czytając tekst który pokazywała.
- Wygląda na to, że była w miejscu o nazwie Asterdel. Może moi rodzice nie byli uczniami, tylko mieszkali w tym... Asterdel. Poszukam mapy, może będzie gdzie to jest.
- Nie trzeba, dokładnie wiem gdzie to jest.

Zimny głos Grace odbił się od ścian. Bloom uniosła zaskoczona spojrzenie, wlepiając je w dziewczynę, która z każdą sekundą wywoływała u niej większy szacunek. Miała urodę, wiedzę, i charakter. Idealna mentorka - chciałoby się powiedzieć.

- Idziemy?
- Ale, że tak teraz? - Ruda jednak nie paliła się do podróży. - No nie.
- Naprawdę? Jesteśmy tak blisko informacji której szukasz od dobrego miesiąca, ale zamiast kontynuować chcesz się poddać? W tym momencie?

Zapadła cisza, w której Grace mogła prawie zobaczyć, jak mózg Bloom się przegrzewa. W końcu dziewczyna wypaliła, bez żadnego zawahania:

- Jak się tam dostaniemy?
- O to się już nie martw. Tymczasem odpisz swoim znajomym, bo palce im odpadną od pisania wiadomości, zanim się do ciebie dobiją.

Trzy godziny później stały na klifie, z pięknym widokiem na morze. Nie to ich jednak interesowało, a fakt, że na mapie było tutaj miasto.

- Jak to możliwe? - Zapytała Bloom, i chciała coś dodać, ale ucichła kiedy oczy Grace zmieniły się na czarne, a dokoła niej pojawił się tak samo ciemny dym. Sekundę później rudowłosa nie widziała już nic, oprócz niego.

- Grace?! Grace!

Zaczęła panikować, rozglądając się dookoła. Wiedziała, że nie powinna się ruszać, bo krok w bok i skończy w morzu. Na szczęście dym zaczął po chwili opadać, tak samo jak jej ciśnienie, które próbowało wybić skalę.

- Nie tylko ty jesteś potężna wróżką, Bloom. - Oznajmiła czarnowłosa, nagle znajdując się za dziewczyną, która z zaskoczeniem obserwowała, jak rozciąga się przed nią krajobraz zniszczonego miasta.

- Witaj w Asterdel. Niegdyś pięknym miejscu, pełnym ludzi, którzy chcieli tylko spokojnie żyć. Aż do jednej zimy, w której spaleni otoczyli to miejsce, a wojsko z Alfei uznało, że zabicie tych stworów, było ważniejsze od mieszkających tu ludzi...
- To nieprawda. Niemożliwe. Ty to wyczarowałaś.
- Moja moc nie obejmuje robienia iluzji, Bloom. Mogę tylko odkrywać to, co ktoś próbował ukryć, i właśnie to zrobiłam. Królowa Luna również ma swoje za uszami. Pomyśl o tym. Przywódczyni wymiaru chciała ukryć zbrodnie wojenne. Urodziłam się tu. Moja rodzina tu zginęła. Przeżyłam tylko ja i Beatrix... dwa dni przed twoimi urodzinami w pierwszym świecie.
- Myślisz, że... moja rodzina tu zginęła?
- Nie myślę. Wiem.
- Skąd?
- Bo to widziałam. Widziałam ciała, i śmierć... i potem ktoś podniósł mnie i Beatrix. I zabrał stąd. A po drodze ich widziałam. Szli jak bohaterowie po wielkim podboju...
- Kto?!
- Sliva, Dowling, Harvey...
- Nie miałaś nawet roczku, skąd mogłaś wiedzieć co się dzieje-
- Ta, która uratowała mnie i moją siostrę magią wypaliła w mojej głowie to wspomnienie. Brzmi znajomo?
- Rosalind? Uratowała cię?

Oczy Grace zalśniły się łzami. Ostatni raz płakała z tego powodu, gdy miała dziesięć lat. Później przyrzekła sobie zemstę, i od tego czasu myślała tylko o tym. Tak samo jak Beatrix, która jednak nie była ostrożna, za co miała gorzko zapłacić.

- Uratowała nas. Miała wyrzuty sumienia. Nie potrafiła zabić niewinnych ludzi, nie ważne ile spalonych po drodze pokonała. Ale Dowling, Silva i reszta chcieli dokończyć misję.
- Dobra, rozumiem, że mnie oszukali, ale nie są potworami! To nie ich wina! - Bloom była gotowa bronić ludzi, których praktycznie nie znała. Tak samo jak Grace była gotowa stać po stronie kobiety dzięki której znała prawdę.
- To dlaczego to ukrywają? - Zapytała, a czarny dym od nowa ogarnął cały klif. Kiedy opadł, po mieście nie było ani śladu.

Tak samo jak po pewności Bloom co do swoich racji. Tym bardziej, kiedy zaczęła rozmawiać z Grace w samochodzie.

- Potem jak spytałaś moją siostrę o Rosalind na imprezie, nie bardzo wiedziałam co o tym myśleć. Kiedy po szkole rozeszły się plotki, że jesteś odmieńcem, dodałam dwa do dwóch i wyszedł wynik. Dopiero dzisiaj się upewniłam.
- To znaczy, że ty też nim jesteś? - Zapytała Bloom cicho.
- Rosalind zostawiła mnie i Beatrix u przyjaciela, kiedy ciebie odstawiła do pierwszego świata. Nie mógłby wychować trzech dziewczynek.
- Dlaczego Dowling miałaby mnie tu ściągać po zabiciu moich rodziców?
- Bo pewnie sama o wszystkim nie wie. I lepiej, żeby tak zostało. Bloom, nie oszukuj się. Potrzebujesz odpowiedzi.
- Od kobiety która jest martwa a jedynie co po sobie zostawiła, to dziwne wspomnienie.
- Skąd pewność, że jest martwa?
- Dowling mówiła, że nie żyje...
- Bo Dowling ją uwięziła. Jestem tu, żeby ją uwolnić.

Bloom spojrzała w czarne oczy Grace, i już wiedziała. Czarnowłosa mówiła prawdę, czy tego chciała czy nie, a jej pozostało jej zaufać i pomóc.

++++++++±++++++++++++++++++++++++++

Mam wrażenie, że ten rozdział jest do niczego. Powiedzcie szczerze, mylę się?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro