9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Filmik w mediach nie należy do mnie, ale jakoś pasował mi klimatem idealnie do tego rozdziału.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

- Tato? - Zapytała Grace, zatrzymując się obok swojego ojca. Po jej prawej stronie stał Sky, tak samo zdezorientowany jak ona. Oboje zastanawiali się, czego mężczyzna może od nich chcieć. Odkąd przyjechał do szkoły był dziwny. A przynajmniej do takiego wniosku dochodziła czarnowłosa, pamiętając go jako tego obojętnego, zimnego człowieka z którym straciła dobry kontakt razem z końcem jej naiwnego dzieciństwa.

Andreas zamiast jej odpowiedzieć krzyknął do specjalistów, żeby przemyśleli te dwie walki. Po tym pozwolił im się rozejść, i dopiero kiedy większość zniknęła za drzwiami szkoły zaczął rozmowę ze swoimi dziećmi.

- Grace, gratulacje. To była wspaniała walka. Sky... musimy jeszcze trochę poćwiczyć.

Blondyn miał ochotę prychnąć pogardliwie. Był zirytowany. Bardzo. Silva, mężczyzna który go wychował, miał proces sądowy za usiłowanie zabicia jego biologicznego ojca. Tymczasem ten stał przed nim, po siedemnastu latach braku kontaktu i rzekomej śmierci, jakby nigdy nic dając mu uwagi na temat treningu.

Grace spojrzała na swojego brata, czując się dziwnie z tą świadomością. Polubiła chłopaka, ale nigdy nie domyśliłaby się, że może być jej bratem. Jej sytuacja rodzinna była cholernie skomplikowana.

Mimo to, czuła więź ze Sky'em. Właśnie taką, jaką czuję się ze swoim rodzeństwem. Taką, jaką czuła z Beatrix. I właśnie dzięki tej więzi była w stanie wyczuć zdenerwowanie chłopaka. Po chwili zastanowienia złapała go za ramię, licząc, że to go uspokoi. Nie spodziewała się jednak, że to zadziała, a właśnie tak się stało.

- Nic nie powiecie? - Zapytał Andreas, skanując wzrokiem rodzeństwo. Nagle cały spokój Sky'a się ulotnił, i Grace musiała szybko się wtrącić, widząc, że jeśli tego nie zrobi to blondyn po prostu wybuchnie.

- A co byś chciał usłyszeć? - Zapytała gładko, mierząc go wzrokiem.
- Grace... zmieniłaś się. Bardzo. Co się stało?
- Dlaczego tak myślisz?

Na jej twarz nagle wpłynęła obojętność. Maska, którą ciągle przybierała, żeby nikt nie mógł zauważyć, jak ranią ją słowa. Mężczyzna pokiwał na tą głową, zawiedziony.

- Jesteś taka obojętna. Jeszcze niedawno byłaś inna. Cieszyłaś się z małych rzeczy, i przenosiłaś tą radość na innych.

Żałosne, że mówi mi to mężczyzna, który nie pamiętam, żeby kiedykolwiek się szczerze i mile uśmiechał.

- Miałam pięć lat - prychnęła pogardliwie. - Od tego czasu życie skopało mi dupę kilka razy, więc w końcu się uodporniłam.
- Co się stało? - Powtórzył, odnosząc się do jej wypowiedzi. Był szczerze ciekawy, kiedy zgubiła swoje szczęście. Grace natomiast myślała, że zaraz nie wytrzyma i po prostu mocno go walnie. Najlepiej tak, żeby już nie wstał.
- Hmm, zastanówmy się... może to, że mnie okłamywałeś przez całe dzieciństwo. Może to, że nigdy cię nie było obok z twojej własnej woli. Może to, że ukrywałeś przede mną, że masz syna, który myślał, że jesteś martwy. A może w końcu to, że jesteś dupkiem, który myśli tylko o sobie. Czy chociaż raz odkąd tutaj przyjechałeś, czyli od miesiąca podszedłeś do mnie i zacząłeś rozmowę? Nie! Bo zawsze miałeś coś lepszego do roboty, niż zainteresowanie się swoimi dziećmi.

Obojętność z jaką to powiedziała, sprawiła, że Andreas przełknął głośno ślinę. Beatrix miała rację. Zachowuje się tak, jakby nie miała uczuć. Mężczyzna spojrzał na swojego syna, szukając u niego poparcia. Ten, kiedy wyczuł jego wzrok, bez zawahania dodał:

- Grace ma rację. Żyłeś sobie gdzieś szczęśliwie, wychowując ją i Beatrix, która nawet nie jest twoim dzieckiem, a ja myślałem, że jesteś martwy. Gorzej. Byłem tego pewny. A teraz masz tupet, żeby zjawić się tutaj po kilkunastu latach, i traktować mnie tak, jakbym był dla ciebie zwykłym uczniem. Jesteś żałosny.

Mówiąc ostatnie zdanie odwrócił się, i odszedł zdenerwowany, zostawiając siostrę samą z mężczyzną, którego ciężko było mu nazwać ojcem.

- Schrzaniłeś to. Teraz pomyśl jak to naprawić. - Zakończyła Grace, idąc w ślady przyszywanego brata. Nie miała już nic więcej do powiedzenia w tej sprawie. Nie było sensu. Wiedziała, że jej ojciec i tak się nie zmieni.

Zamiast tego, zaczęła szukać Rivena. Była ciekawa, o czym rozmawiali, kiedy ona była zajęta walką. Minęło piętnaście minut, nim dotarła do jego pokoju, który dzielił ze Sky'em. Ten drugi widząc ją w drzwiach poderwał się do góry.

- Powiedział coś jeszcze? - Zapytał, odnosząc się do Andreasa. Czarnowłosa zamiast odpowiedzieć, przytuliła mocno chłopaka, obejmując go w talii. Nawet nie zwracała uwagi na to, że dotyka twarzą jego przepoconej z treningu koszulki.

- Przykro mi, że musiałeś przez to przechodzić - wyszeptała mu do ucha, stając na palcach, kiedy blondyn oddał niepewnie uścisk. - Nie wybaczę mu tego. Nie tak łatwo.

- Okej, a czy teraz ktoś może mi wytłumaczyć, co tu się do diabła dzieje? - Zapytał Riven, opierając się o ścianę przy oknie. Kilka minut temu obserwował z niego dziewczynę, która teraz przytulała jego przyjaciela. Jak na zawołanie oderwała się od brata.

- Co mu powiedziałeś? Mojemu tacie?

Chłopak przełknął głośno ślinę. Takiego obrotu zdarzeń się nie spodziewał. Przez chwilę milczał, ale kiedy Grace zaczęła powoli podchodzić bliżej, wydusił z siebie te kilka słów.

- Możliwe, że przez przypadek powiedziałem mu coś o naszej relacji.
- Czyli?
- Nic takiego.

Czarnowłosa uniosła brwi, nadal czekając na odpowiedź. Kiedy jednak brunet milczał jak zaklęty, znowu się odezwała.

- Zirytowałeś go?
- Chyba troszeczkę.

Czarnowłosa uśmiechnęła się szczerze, i podeszła jeszcze bliżej łapiąc go za policzki, jak babcia swojego małego wnuczka.

- O ty mój niegrzeczny! Jestem z ciebie taka dumna. - powiedziała, kiedy ten patrzył na nią zszokowany. Kiedy w końcu go puściła, poklepała go po policzku i odsunęła się, jakby nigdy nic zmieniając temat.
- To co teraz robimy?
- Cóż - zaczął chłopak - możemy pójść na spacer do ogrodów, albo poszukać Beatrix, albo powkurzać jeszcze twojego ojca, przez co najprawdopodobniej zabije mnie na kolejnym treningu, albo ewentualnie iść wkurzyć też Rosalind, bo dwóch wrogów to nie to co jeden...
- Oh, nie marudź Riven.
- No właśnie, Riven - wtrącił się Sky, przewracając oczami. - Nie marudź! Do ołtarza też tak pójdziesz?!
- A co, już chcesz dać mi błogosławieństwo? Czy może zapisujesz się na świadka? Grace, szykuj druhny!
- Bloom będzie chętna - znowu wtrącił blondyn, a czarnowłosa, ku ich zdziwieniu, uśmiechnęła się szczerze. Przyjaźń tej dwójki rozgrzewała jej serce. Tym bardziej teraz, kiedy jeden z nich okazał się być jej bratem, a drugi czymś na kształt chłopaka.

No właśnie. "Czymś na kształt" nie było tym, co chciała. W sytuacji, gdzie nikt w tej szkole nie jest dla niej pewny jeśli chodzi o jej relację i pokrewieństwo, dobrze by było, gdyby chociaż Riven był dla niej pewnikiem. Tymczasem ona nadal nie mogła oficjalnie powiedzieć, co ich łączy. Czekała od dłuższego czasu na krok chłopaka, ale ten nic w związku z tym nie robił.

Może czas wziąć sprawy w swoje ręce? - Pomyślała, wstając. Pocałowała szybko chłopaka w policzek, oznajmiając, żeby spotkali się w jej pokoju. Wychodząc usłyszała jeszcze cierpiętniczy jęk Sky'a, który krzyknął coś pokroju "Tylko nie na moich oczach!".

No tak. Chłopak nigdy nie miał siostry, ale teraz, kiedy sytuacja się zmieniła, dosyć łatwo się do niej dopasował. Od razu stał się opiekuńczy w stronę Grace, oraz zdecydowanie zachowywał się tak, jak powinien starszy brat. Może nawet był lepszy, bo nie czepiał się tego, że dziewczyna ma już własne życie i nawyki. Przez to między innymi nie wchodził w relacje pomiędzy nią a Rivenem, chociaż tak jak przed chwilą, sprzeciwiał się jeśli Ci chociażby się przytulili w jego obecności.

Grace uważała to za całkiem urocze.

Kiedy Riven przyszedł do niej godzinę później, siedziała na swoim łóżku, czytając jakąś starą księgę, której tytuł brzmiał "Tajemnice wróżek". Była to kontynuacja jej poszukiwań o początkach jej mocy, ale jak na ironię - pojawiła się ona tylko w jednej książce, pokazana jako nieczysta moc wrogów. Nie było w niej nawet wytłumaczone, czym ona do końca jest. Tak jakby określenie "moc cieni" wyjaśniało wszystko.

- Wreszcie sami! - Stwierdził chłopak, zamykając za sobą drzwi. - Zero dorosłych, zero starszych braci, zero hałasu!

Dziewczyna spojrzała na niego znad książki swoim obojętnym spojrzeniem, ale kiedy tylko złapali kontakt wzrokowy jej mimika natychmiast się zmieniła. Teraz uśmiechała się delikatnie, odkładając egzemplarz na biurko.

- I co zamierzasz z tym zrobić? - Zapytała, zarzucając swoje ręce na jego szyję.
- Kiedy wróci Beatrix?
- Robi jako sekretarka Rosalind, więc wraca wieczorami.
- Dobrze - odpowiedział, natychmiast wypijając się w jej usta. Była tym, co tak bardzo chciał mieć. Tym, co tak bardzo bał się mieć. Tym, co trzymało go w pionie, gdy nic innego tego nie robiło. I było mu głupio, że nawet nie może nazwać jej swoją dziewczyną. Chciał dzisiaj zrobić kolejny krok. Bał się jednak, że ją do siebie zniechęci lub przestraszy.

Była to lekka głupota, bo dziewczyna nie należała do tych osób, które będą się z kimś flirtować przez pół roku, a później z dnia na dzień będą chcieli pozostać jedynie przyjaciółmi. Mimo to nie chciał zadawać tak głupiego pytania jak "zostaniesz moją dziewczyną?". Brzmiało to dla niego tak, jakby przedszkolak pytał o to swoją koleżankę. Zamiast tego po trzech minutach zjechał pocałunkami na jej szyję. Czarnowłosa natychmiast odchyliła głowę z uśmiechem na ustach, pokazując mu w ten sposób, że sprawia jej przyjemność.

- A co byś chciała, bym z tym zrobił? - Zapytał, w przerwach między poszczególnymi pocałunkami.

Dziewczyna uśmiechnęła się prowokująco, i zamiast powiedzieć wprost, spojrzała na jego cień na podłodze. Wystarczyło by w myślach wydała mu rozkazy - kolejny przywilej po jej przemianie - a ten od razu je rozumiał i wykonywał.

W ten sposób Riven usłyszał w swojej głowie swój własny głos, na co przez chwilę zatrzymał się zdziwiony.

Przyciągnij do siebie, złap za tyłek i zrób malinkę. Zdziwisz się, ale ona tego chce.

Zabawne, że chłopak przez chwilę pomyślał, że zwariował. Uznał jednak, że nie ma nic do stracenia, i zrobił właśnie to, co nakazał mu jego cień, chociaż nie do końca był tego świadomy.

Dziewczyna od razu przymknęła oczy, czując bliskość chłopaka. Pachniało od niego drogimi, męskimi perfumami, które przyciągały ją bardziej niż woń książek - nawet, jeśli nie potrafiła określić, jaki to jest konkretnie zapach. Jego włosy nie były szczególnie miękkie, ale lubiła je przeczesywać lub się nimi bawić, łapiąc za poszczególne kosmyki. Jego delikatny zarost zawsze łaskotał jej skórę, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Nawet uznawała to za całkiem przyjemnie. Silne dłonie chłopaka trzymały ją blisko niego, nie pozwalając na nawet krok do tyłu. Je także lubiła - szczególnie, jeśli trzymali się za dłonie. Jego była większa i dosyć szorstka w dotyku, zapewne przez treningi z mieczami lub kijkami.

Co tu dużo mówić - uwielbiała każdą jego część. Jej ojciec wierzył w to, że przeżyła ona już swoją pierwszą miłość, ale prawda była taka, że to Riven nią był. Owszem, flirtowała z innymi chłopakami zanim go spotkała, ale nigdy nie było to nic zobowiązującego. Tak jak jej matka, bawiła się uczuciami mężczyzn, nie czując do żadnego z nich nawet zauroczenia.

Nie wiedziała o tym, dlaczego Andreas nie był jej ostatnim mężczyzną. Miała tylko nadzieję, że Riven nie podzieli jego losu. Nie chciała otwarcie się do tego przyznać przed samą sobą, ale przywiązała się do tego chłopaka i to w zaledwie pół roku. Ale jak to mówią - czas nie ma znaczenia. Możesz znać się z kimś piętnaście lat, a mało o nim wiedzieć, a możesz znać się z kimś trzy miesiące, i czuć się jakbyście znali się od zawsze.

I tak było w przypadku jej, i bruneta, który nadal całował jej szyję. W końcu znudzona złapała go za żuchwę, nakierowując jego głowę na jej usta. Poczuła jego oddech na swoich wargach, nim przycisnęła je do jego.

Uczucia, które chłopak w niej wywoływał, były dla niej nieznane. Nigdy wcześniej nie miała osoby, która by zawsze przy niej była. Przy której czuła się tak bezpiecznie, jak przy tym chłopaku. Która jednym spojrzeniem mogłaby zmienić jej cały nastrój. Czuła się, jakby spotkała swoją bratnią duszę. Drugą, zaginioną połówkę.

Tymczasem Riven myślał o tym, jak wielkim szczęściarzem jest. Dziewczyna znowu smakowała czekoladą, tak jak za pierwszym razem. Wcześniej nie miał jakiegoś pociągu do tych słodyczy, ale odkąd posmakował jej ust, był od nich uzależniony. Kiedy miał jej drobne ciało obok, czuł się tak, jakby szedł obok bogini. I właśnie tak chciał ją traktować - jak boginię, którą dla niego była. Nie mógł wiedzieć, że to co go oczarowało w tej dziewczynie, to jej naturalny urok osobisty, który przejęła po swojej matce. Teraz jednak to już było coś więcej. Nie tylko pociąg fizyczny. Teraz czuł do niej to, czego poprzednio nie czuł do żadnej dziewczyny. Głupio mu było przyznać, ale Grace była jego pierwszą miłością. Owszem, flirtował wcześniej z innymi, ale tylko dla korzyści. Ona była jedyną kobietą, którą chciał zatrzymać przy sobie już na zawsze. A świadomość, że inni mężczyźni mogą patrzeć na nią tak samo jak on, rozrywała go od środka.

- Bądź moja - wyszeptał, prosto w jej usta. Uśmiechnęła się, a dołeczki w jej policzkach przyprawiły go o zawrót głowy.
- Jestem.

Sposób w jaki pocałował ją po tych słowach, już na zawsze będzie jej najlepszym wspomnieniem. Czuła się tak, jakby właśnie cała armia upadła przed nią na kolana. Jakby ktoś włożył na jej głowę koronę. Jakby miała u stóp cały świat. A to był dopiero początek. Bo Riven, nawet jeśli jeszcze o tym nie wiedziała, właśnie to miał zamiar jej dać.

I jeśli miałby podpalić dla niej świat, i stać się przez to czarnym charakterem w tej historii, to chrzanić to.
Może być tym złym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro