Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Grace stała nad grobem swojej siostry, a po jej twarzy spływały łzy. W rękach miała bukiet czarnych róż, które po chwili w ciszy położyła na ziemi, zaraz pod pomnikiem. Kiedy tylko jej dłoń się zwolniła, Riven wsadził w nią swoją. Niemal od razu przyciągnął dziewczynę bliżej, przytulając ją do swojego ciała. Głaskał ją po plecach, kiedy ona płakała w jego ramionach, osłabiona.

– Tak mi przykro, Grace – wyszeptał, a ona wtuliła się w niego mocniej. Chłopak żałował tamtej kłótni, po której dziewczyna przestała się do niego odzywać i zniknęła. Gdyby mógł, cofnąłby czas tylko to, aby jej nigdy nie było. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że to przez tą kłótnię dziewczyna poznała wszystkie wiedźmy krwi, które teraz stały razem z nimi na cmentarzu, wyrażając swoją żałobę po utracie Beatrix. Nie miał pojęcia, że to dzięki niemu mogła stać się ich królową, idąc za radą jej mamy – i przestając być egoistyczna. Nie mógł wiedzieć, że to przez niego przeszła wtedy przemianę, i teraz była silniejsza, niż kiedykolwiek wcześniej. Nie wiedział, ile mu zawdzięcza. Ale ona wiedziała. I postanowiła sobie, że już zawsze będzie trzymać się blisko niego, oraz będzie dla niego lepsza. Tak, właśnie taki był jej plan.

– Chodźmy już – odezwała się w końcu, widząc, jak cmentarz pustoszeje. Złapała go za dłoń, i razem z nim wróciła do pokoju, pod którym ją zostawił. Nie był to jednak jej pokój, a jej przyjaciółek. Zaprosiły ją do siebie, aby nie czuła się samotna po utracie siostry.

– Jak się czujesz?
– Wszystko okay?
– Jak było?

Zalały ją falą pytań, kiedy tylko przekroczyła próg pokoju. Uśmiechnęła się do nich słabo, ale ciepło, i pozwoliła aby wszystkie podeszły i ją przytuliły. Ostatnia w jej ramiona wpadła Bloom, która z kolei nie wiedziała, jak powinna dziękować za to, co się stało. Gdyby Grace wtedy nie pokonała Sebastiana, rudowłosa napewno nie poradziłaby sobie ze swoją magią. Zniszczyłaby całą Alfę, o ile nie innoświat. W dodatku, dzięki Grayowi, Sky żył. Pomógł mu, przywracając akcję serca. I ten jeden, ale jakże wielki gest, był początkiem zgody wiedźm krwi z wróżkami. Od tego czasu wiele się zmieniło, chociaż minęło zaledwie kilka dni.

Wiedźmy krwi dostały pozwolenie na naukę w Alfei. Od teraz nie musiały się już dłużej ukrywać. Grace upewniła się, że królowa Luna dowie się o ich poświęceniu i zdradzie Sebastiana, aby pomóc wróżką. Kobieta nie miała innego wyboru, jak zawrzeć pokój z wszystkimi wiedźmami i ogłosić amnestię dla tych, którzy współpracowali z jej wrogiem.

W dodatku Grace po swoim wyczynie została oficjalnie ogłoszona nowym przywódcą wiedźm, a tak dokładniej – ich królową. Wszyscy chcieli, aby jakaś potężna osoba ich chroniła po tym, jak stracili Sebastiana. A nikt nie mógł się sprawdzić w tej roli lepiej niż czarnowłosa, która teraz zostawiła dziewczyny, zamykając się w swojej części pokoju. Wzięła głęboki wdech, siadając na podłodze, i pozwoliła, aby wszystkie emocje które odczuwała swobodnie przepływały przez jej ciało.

Nie minęła chwila, a po raz kolejny znajdowała się w pustej przestrzeni. Tym razem jednak, wcale nie była ona taka pusta. Grace przyjrzała się trzem fotelom które przed nią stały, a także stolikowi na którym ustawiona była zastawa.

– Siostro? – Grace uśmiechnęła się, słysząc znajomy głos, a gdy się odwróciła zobaczyła podekscytowaną Beatrix, stojącą obok ich mamy. Nie potrafiła powstrzymać swojej radości, kiedy rudowłosa wpadła jej w ramiona. – Dobrze, że nic ci nie jest.
– Mówiłam Ci, że nic jej nie będzie! – Odezwała się starsza kobieta, podchodząc do stołu, na którym pojawiły się różne dania. – Chyba wszystko gotowe… Grace, zostaniesz na obiedzie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro