Ból głowy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Leigh

Żadne z nas nie posiadało wtedy prawa jazdy, a tym bardziej samego auta, więc musieliśmy dojść do celu na piechotę. Dla mnie nie stanowiło to najmniejszego problemu, przynajmniej mogłam się trochę przewietrzyć.

- Niedługo będziemy na miejscu- poinformował nas Jake.

- Uf, to dobrze, już mi się nie chce chodzić - westchnęła Ivy.

W pewnym momencie naszej podróży, przeszło mi przez myśl, czy będziemy mieli problem ze znalezieniem odpowiedniego budynku, jednakże głośna muzyka dobiegająca z jednego z domostw rozwiała moje obawy.

- Sporawy ten domek - stwierdziłam lekko zaskoczona.

- Z tego co słyszałem, posiada również basen - rzekł Jake.

- No i pięknie - powiedziała blondynka. - Wchodzimy?

Wraz z Jacobem pokiwaliśmy głową na znak, że jesteśmy gotowi.

Gdy przekroczyłam próg domu, nie zwróciłam dużej uwagi na wnętrze czy ludzi, tylko na to, że było tak głośno, iż myślałam, że zaraz ogłuchnę.

Oni lubią sobie robić krzywdę, czy już wcześniej stracili słuch? W sumie nie zdziwiłoby mnie to.

- Ciebie też już boli głowa? - spytałam Jake'a, chociaż trudno było mi się przebić przez tę barierę dźwięku.

- I to bardzo - krzyknął do mnie.

- Idziemy przywitać się z gospodarzem? - zagadnęła Ivy.

Zgodziliśmy się.

W poszukiwaniu Ethana przeszukaliśmy parę pokojów, które również były pokaźnych rozmiarów. Pomimo tego, że wystrój pomieszczeń nie był do końca w moim stylu, to posiadał swój urok. Widać było, że każdy pokój był starannie zaprojektowany przez architekta wnętrz. W domu przeważały uniwersalne kolory - biały i czarny.

Kiedy udało nam się w końcu znaleźć chłopaka, ten od razu nas zauważył i przywitał się z nami.

- Jak się bawicie? - spytał, zaskoczyło mnie to, że był w stosunku do nas przyjazny, inaczej wyobrażałam sobie jego charakter.

- Dopiero przyszliśmy, ale zapowiada się ciekawie - uśmiechnęła się blondynka.

- Cieszę się - odpowiedział, wkrótce po tym podeszła do niego grupka znajomych, więc pożegnał się z nami, życząc dobrej zabawy.

- Nie spodziewałem się, że będzie taki miły - podzielił się swoimi wrażeniami okularnik.

- Ja tak samo - odparłam.

- Tak, był miły, świetnie, ale nie przyszliśmy tutaj, żeby sporządzać profil psychologiczny Ethana, tylko żeby się dobrze bawić - zwróciła uwagę Ivy. - Idziemy na parkiet.

Jak powiedziała, tak zrobiła, zaciągając nas ze sobą.

Po chwili znajdowaliśmy się już w tłumie ludzi, próbując poruszać się do rytmu muzyki.

- Ja kompletnie nie potrafię tańczyć, to nie dla mnie - chciał ulotnić się Jake.

- To nie jest trudne, pamiętaj, najważniejsze jest to, żebyś się rozluźnił - poradziła blondynka. - A na razie jesteś strasznie spięty.

Ivy zbliżyła się do Jacoba i chwyciła go za ręce, by w jakiś sposób spróbować nim pokierować. Na początku jej próby były niezbyt skuteczne, ale jakiś czas później zauważyłam, że szatynowi szło coraz lepiej.

- Za chwilę wrócę, idę się czegoś napić - rzuciłam w kierunku towarzyszy i oddaliłam się.

Zobaczyłam stół, na którym leżały przekąski i różnego rodzaje napoje. Nalałam sobie colę do jednego z plastikowych kubeczków.

- No proszę, kogo my tu mamy- usłyszałam znajomy głos. Zwiastował on kłopoty. - Nasza kochana Leigh.

- O co chodzi Sue? - Nie miałam ochoty na rozmowę z dziewczyną.

- O nic, o nic, ale powiedz co ty tu robisz, nie pomyliłaś przypadkiem tego miejsca z domem spokojnej starości? - przewróciłam oczami i odwróciłam się do niej plecami.

Niesamowicie oryginalny przytyk, warty podziwu.

- Nie odwracaj się tak Ellis, nieładnie się zachowujesz - kontynuowała swoją niezbyt interesującą wypowiedź. - Boisz się mnie?

Zaśmiałam się na te słowa.

- Nie Sue, nie boję się Ciebie - odpowiedziałam. - Po prostu jesteś nudna, nie mam zamiaru tracić czasu na taką osobę jak ty.

Susan zdenerwowała się, ale nie obchodziło mnie to zbytnio. Miałam jej serdecznie dosyć.

- Słuchaj, ty mała... - zaczęła dziewczyna, gdy nagle przerwała jej Ivy.

- Leigh, wszystko ok?

Pokiwałam głową na "tak".

- A kto to? Kolejna koleżanka siedząca cały dzień w piwnicy i wkuwająca biologię? - zarechotała Susan, tym razem humor udzielił się także jej "przyjaciółce" Nicole, która nie odstępowała jej na krok.

Ivy otworzyła szeroko oczy, ale nie miała zamiaru pozostać dłużna Sue.

- Uważaj na słowa - ostrzegła ją.

- Myślisz, że się Ciebie boję?- prychnęła dziewczyna.

Przeczuwałam, że to nie skończy się dobrze. Mogłam stwierdzić, że nawet gorzej niż źle.

- Przestańcie, te kłótnie do niczego nie prowadzą - chciał uspokoić dziewczyny Jacob.

- Odwal się ode mnie, a tym bardziej od Leigh, więcej razy nie powtórzę - kontynuowała blondynka.

- A co ty mi niby zrobisz? - rzekła Sue z pogardą w głosie.

- Ostrzegałam - mówiąc to długowłosa chwyciła mój kubek i zwinnym ruchem wylała jego zawartość na sukienkę Susan.

Zakryłam ręką usta ze zdziwienia. Z jednej strony miałam ochotę się zaśmiać, ponieważ Sue zasługiwała na takie traktowanie, aczkolwiek z drugiej strony wiedziałam, że nie było to miłe posunięcie ze strony Ivy.

Gdy nasza oponentka zdała sobie sprawę z tego co się przed chwilą wydarzyło, nie miała najmniejszego zamiaru tłumić swojej złości.

Dziewczyna wręcz rzuciła się na blondynkę, szarpiąc ją i raz po raz uderzając. Ivy także wdała się bójkę.

Na szczęście Jake zachował zimną krew i wraz z innym chłopakiem stojącym obok nas, rozdzielił rywalki.

- Nicole, idziemy, nie wytrzymam nawet sekundy w ich towarzystwie - poprawiła swoją sukienkę i zdenerwowana udała się w kierunku wyjścia. - Pożałujecie tego!

- Już się nie mogę doczekać - krzyknęła za nią Ivy.

- Wszystko dobrze, jak się czujesz? - zapytałam dziewczynę.

- Wszystko świetnie, ta laska w ogóle nie umie się bić, jakbyście mnie nie odciągnęli, to dałabym jej nauczkę - rzekła blondynka lekko nabuzowana. - Może mały drink na rozluźnienie?

Propozycja wydawała się być niewinna. Dziewczyna rzuciła to bardzo luźno.

- Ja podziękuję, to nie moje klimaty - odmówił grzecznie Jacob.

- Rozumiem, nie zmuszam, a ty Leigh?- zaproponowała.

Zastanowiłam się przez chwilę, chociaż nie do końca musiałam. Cały poprzedni wieczór układałam sobie scenariusz, co zrobię w tamtej sytuacji.

- Poproszę, ale coś łagodnego - odpowiedziałam.

Jacob spojrzał na mnie oszołomiony moją decyzją.

No cóż, kiedyś musi być ten pierwszy raz.

- Jesteś tego pewna? - dociekał mój przyjaciel.

Odpowiedziałam twierdząco. Sekundę później Ivy podała mi napój. Badałam jego konsystencję, powąchałam i wybiłam duszkiem, żeby mieć to już za sobą.

Nie jest takie złe.

- To jak, idziemy na parkiet znowu? - spytała blondynka. - Bo zaczyna się robić nudno.

Przytaknęliśmy wraz z okularnikiem.

Gdy ponownie znaleźliśmy się w tłumie ludzi, coś przykuło uwagę mojej towarzyszki.

- Ale słaba muzyka, trzeba coś z tym zrobić - zauważyła.

- Co masz zamiar zrobić? - spytał Jake.

- Pójść do gościa, który puszcza te kawałki i pomóc mu dobrać te właściwe - mrugnęła do nas i poszła.

Zaśmialiśmy się z przyjacielem i pomimo (również moim zdaniem) niezbyt idealnej muzyki, kontunuowaliśmy taniec. Jake jak zdążyłam zauważyć, zrobił już małe postępy, co bardzo mnie ucieszyło, byłam wręcz z niego dumna, ponieważ wiedziałam za jak fatalnego tancerza się uważał.

Gdy Ivy doradziła już odpowiedniej osobie, wróciła do nas. Spędziliśmy dłuższy czas, ponownie starając się odnaleźć w rytmie muzyki.

- Ja idę się czegoś napić, zaraz wrócę - poinformowałam oboje.

Trochę się zmęczyłam, więc po napiciu się tym razem wody, usiadłam na jednej z kanap w pomieszczeniu obok, w którym także było dużo ludzi, aczkolwiek mniej niż w poprzednim.

Zaczęłam się przyglądać paru osobom. Byłam ciekawa, czy uda mi się kogoś skojarzyć. Do tej pory znałam tożsamości zaledwie kilku imprezowiczów, resztę pierwszy raz widziałam na oczy. Przeczuwałam, że większość z obecnych po prostu uczęszczała do innej szkoły.

- Cześć, mogę? - zwróciła się do mnie pewna osoba.

- Tak, jasne - odpowiedziałam odruchowo, dopiero gdy spojrzałam na właściciela głosu, zauważyłam, że był to Ethan.

- Leigh Ellis, prawda? - zapytał, a ja potwierdziłam. - Jesteś rocznik niżej?

Ponownie odpowiedziałam twierdząco.

Niby nie jestem bardzo popularna, a jednak Ethan mnie kojarzy, interesujące...

- Chcesz może coś do picia?

- Tak, chętnie, to co ty - uśmiechnęłam się do niego.

- To jest dość mocne, ale jeśli chcesz - rzekł i nalał mi to samo, podziękowałam.

- Pierwszy raz widzę Cię u mnie. Chodziłaś wcześniej do klubów i chciałaś porównać gdzie jest lepiej? - zażartował, a przynajmniej tak mi się wydawało.

- Nie, szczerze mówiąc, pierwszy raz biorę udział w czymś takim - wzięłam łyk picia. - Ale to chyba dobrze, że tak to nie wygląda.

- Błagam Cię, aż trudno mi w to uwierzyć, naprawdę nieźle się odnajdujesz - Chłopak lekko się do mnie przybliżył.

Rozmawiało nam się bardzo dobrze. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak szybko zleciał nam czas. Wypiliśmy też parę drinków. Przez tę rozmowę kompletnie zapomniałam o Ivy i Jacobie.

Gdy przypomniałam sobie o moich towarzyszach byłam na siebie strasznie zła, miałam potworne wyrzuty sumienia, że opuściłam ich dla pierwszego lepszego gościa.

- Przepraszam Ethan, ale muszę iść do przyjaciół, trochę się zagadaliśmy, więc pewnie się martwią - zwróciłam się do niego. - Miło się rozmawiało.

- Jak ten czas szybko leci - westchnął. - Ciekawie się gadało.

Szybko wyruszyłam na poszukiwania Ivy i Jake'a. Na szczęście nie trwały one długo, ponieważ oboje jedli przekąski znajdujące się na stoliku dość niedaleko.

- O, Leigh, tu jesteś, jak tam rozmowa z Ethanem - zagadnęła blondynka.

- Przepraszam was, nie powinnam was tak zostawiać - westchnęłam.

- Wybaczamy ci, nie martw się - Szatyn objął mnie ramieniem.

- Opowiadaj o czym rozmawialiście - mówiła zaciekawiona dziewczyna.

Chciałam odpowiedzieć, ale coś mi to uniemożliwiało. Był to nagły ból brzucha. Czułam się także słabo i miałam nudności. Jake i Ivy zauważyli co się ze mną działo i szybko zareagowali.

- Będzie wymiotować - stwierdziła słusznie blondynka.

- Musimy iść do łazienki - powiedział okularnik.

I tak właśnie wyglądały moje pierwsze wymioty po nadmiernej ilości alkoholu. Na całe szczęście zdążyliśmy dojść na czas do łazienki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro