Gdybym wiedziała co nas czeka..

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozglądałam się podziwiając widoki za oknem a Nadia siedziała obok mnie mając głowę na moim ramieniu, skierowałam wzrok na dziewczynę i lekko się uśmiechnęłam. Była bardzo urocza gdy tak robiła,ale jak trzeba to potrafi pokazać pazury.
-Klaudia? Kiedy będziemy na miejscu?-Spytała Patrząc na mnie lekko podnosząc głowę z ramienia.
- Już prawie jesteśmy na miejscu, mapa wskazuję że zaraz powinniśmy zobaczyć wysokie drzewa- Oznajmiłam.
Chwilę później naszym oczom ukazały się wysokie drzewa sosnowe.
Trzymałam mapę patrząc przed siebie, pod nami widziałam las i kilka drewnianych domków. Czy to napewno to miejsce? Mieliśmy udać się do miasteczka a nie lasu. Zmarszczyłam brwii i spojrzałam na Nadię.
- Co jest?- Spytała
- Chyba pomyliliśmy drogę- Westchnęłam
- Pokaż tą mapę- Powiedziała wyrywając mi mapę z ręki.
- Nie no dobrze jest, to tu- Stwierdziła patrząc na mapę.
- Przecież miałyśmy być w miasteczku a nie w lesie- Zmarszczyłam brwii
- Spokojnie, las też może prowadzić do miasteczka- Próbowała mnie uspokoić.
Westchnęłam głośno patrząc za okno helikoptera, Nadia usiadła znowu obok mnie a ja skierowałam wzrok na nią. Bardzo ją lubię i nawet przy drobnej spinie mam wyrzuty sumienia, jest dla mnie jak siostra od innej matki.
-Klaudia wszystko okej?-Spytała
-Tak tak, tylko zamyśliłam nie nic mi nie jest- Odpowiedziałam
Mam często wachania nastroju więc zmiana mojego samopoczucia była normalna, Nadia mimo tego nigdy nie miała do mnie uprzedzeń ani urazy, akceptowała to i nawet pomagała mi z tymi huśtawkami nastrojów.
- Nadia? Pamiętasz jak kiedyś marzyliśmy o tej pracy reportera?- Zapytałam patrząc w podłogę.
- Oczywiście że tak, w podstawówce nawet miałyśmy kanał na social Mediach o tej tematyce- Zachichotała- Ja kiedyś bardzo chciałam iść na Studia Psychologiczne, ale stwierdziłam że chcę być razem z tobą. My reporterki zwiedzające zaginione miasta, wierne poszukiwaczki przygód- Uśmiechnęła się
-Jesteś wspaniałą przyjaciółką- Uśmiechnęłam się zawstydzona- Nie musiałaś porzucać marzeń czy pasji tylko ze względu na mnie- Spojrzałam na nią.
- Słuchaj, na studia mogę w każdej chwili iść a innej takiej osoby jak ty nigdy nie znajdę. Nie chcę cię stracić - Uśmiechnęła się szczerze.
- Dziękuję że jesteś- powiedziałam przytulając ją.
- No już spokojnie.. Cii.. Jestem przy tobie- Powiedziała Spokojnie.
Uśmiechnęłam się lekko, prawie niezauważalnie lecz ona była w stanie dostrzec ten niewielki uśmiech.
-Lepiej?- Spojrzała na mnie zmartwiona.
Kiwnęłam głową na znak że już się uspokoiłam.
-Zaraz wrócę okej? Pójdę zobaczyć jak tam z lądowaniem- Wstała i udała się w stronę Steru.
-Klaudia! Chodź! -Usłyszałam Krzyk Nadii zza pleców.
Helikopter którym lecieliśmy zaczął płonąć a my zaczęliśmy spadać.
- Złap mnie za rękę!- krzyknęłam wyciągając dłoń w jej kierunku.
Nadia chwyciła moją dłoń a ja w tym momencie skoczyłam jak ślepa łapiąc się grubej gałęzi drzewa, niestety gałąź nie wytrzymała i połamała się a my obie razem z gałęzią spadliśmy w krzaki.
Na szczęście wysokość z jakiej spadliśmy była nie aż tak wysoka by któraś z nas dostała poważnych obrażeń, w innym przypadku któraś z nas mogłaby zginąć.
Wylądowałam na ziemi razem z Nadią, obie miałyśmy spore szczęście że przeżyliśmy.
-Cholera, Następnym razem to wezmę spadochron a nie tak na ślepo lecieć się zachciało- Wymamrotałam sama do siebie.
Podniosłam się z ziemi i otrzepując się z pozostałości liści. Rozejrzałam się do okoła by znaleźć Nadię. Dziewczyna stała za mną, gdy tylko się odwróciłam omal nie dostałam zawału.
- Japierdziele- Złapałam się za serce - Zawału prawie dostałam
- Przepraszam- Powiedziała chichocząc
-Nic ci nie jest?- zapytałam patrząc na nią.
-lekkie rany od gałęzi, nic wielkiego- Odparła.
- Pokaż- Wyciągnęłam dłoń w jej kierunku.
Nadia dała mi dłoń a ja wzięłam z kieszeni niewielkie plastry, które nosiłam przy sobie bo z moim szczęściem zawsze potrafiłam się skaleczyć. Nakleiłam plastry w miejscach zacięć a pudełko z plastrami schowałam do kieszeni.
- Dziękuję- Uśmiechnęła się
- Daj teraz ja twoje rany opatrze- Powiedziała wyciągając plastry z mojej kieszeni. Dziewczyna nakleiła plasty na moje ramię i na policzek. Syknęłam cicho z bólu kiedy przez przypadek dotknełam zacięcia na ręce. Nadia spojrzała na mnie a następnie nakleiła na tą rękę plasterek.
- Już lepiej?- Zapytała
- Tak- Uśmiechnęłam się

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro