12. Huki... Krzyki...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po tamtej sytuacji nie odzywaliśmy się do siebie, miałam wrażenie, że unikał mnie na wszelki możliwy sposób, w sumie dobrze. Mi samej często jego towarzystwo przeszkadzało. Ale w sumie się mu nie dziwię, bo widziałam go w dość intymnej sytuacji.

Jest już następny dzień, a my się nie odzywaliśmy do siebie ani słowem. Siedzę na warcie, została jeszcze godzina do jej skończenia. El Dorado nie atakowało po tamtej nocy, swoją drogą, ciekawe kiedy to zrobią, nie wierzę, że mogliby odpuścić tak po prostu.

Nawet nie widziałam tego więźnia, nie wiem w ogóle kto to. Ale skąd miałam wiedzieć? Saru się do mnie nie odzywa, a wcześniej mnie to nie interesowało, a z nikim innym nie utrzymuję jakiegoś stałego kontaktu.

W pewnym momencie zrobiło się na górze jakoś tak głośno. Kilka osób z warty wstało i podniosło kije. Wzdrygnęłam się, i sama też wstałam. Celem El Dorado było to miejsce. To, konkretnie to, bo jestem tu i ja, i za ścianą jest jakiś ich człowiek.

Dało się słyszeć na piętrach wyżej huki... krzyki... zadymę... No niefajnie...

Chwyciłam pierwszy lepszy kij, który miałam w zasięgu ręki, czym sama siebie zaskoczyłam, i stałam w rogu. Miałam ochotę się schować do jakiegoś pudełka w szafie i skulić się w nim, tak by nikt mnie nie znalazł na wieki wieków, amen.

Widziałam, jak Meia stoi poddenerwowana, gotowa przywalić każdemu, kto się zbliży, kijem w łeb, ale z drugiej strony odgrywała wewnętrzną walkę, bo jest w tym momencie naszym szefem i cała odpowiedzialność spada na nią.

-Stójcie w gotowości! - Powiedziała dość cicho, ale wyraźnie, i wszyscy obecni rozstawili się po pomieszczeniu z różnymi kijami w rękach, lub niektórzy uznali, że będą walczyć za pomocą swoich mocy z tytułu dziecka drugiego etapu. Osobiście preferuję kija, osoba z kijem czuje się pewniejsza niż z mocą, bo wie, że nie straci energii tak szybko.

Słyszeliśmy huki coraz bliżej, wszyscy stali wpatrując się w któreś z drzwi i trzymali broń w gotowości. Meia zakluczyła drzwi wcześniej, co trochę uspokoiło. Usłyszeliśmy bardzo blisko potężny huk, drzwi zadrżały. Coś się z nimi szarpało. Coraz bardziej pękały. Miałam wrażenie, że zaraz kij wypadnie mi z rąk, mimo że ściskałam go mocno. Nagle oślepłam, wszędzie biało i ogromny huk, drzwi się rozerwały i ogromny hałas. Zobaczyłam po chwili walkę. Ktoś biegł w moją stronę, machnęłam kijem, nie ma go nagle, znowu ktoś biegł, cofa się. Ktoś ciągnie za kij, zaczynam go wyrywać, udało się, machnęłam do tyłu, uderzyłam znowu kogoś. Ktoś mnie popchnął, znowu zamachnęłam kijem i strąciłam kogoś z siebie. Cofnęłam się o krok do tyłu, i się potknęłam. Przewróciłam się do tyłu, ktoś mnie złapał. Rozejrzałam się szybko, wypuścili z celi jakiegoś chłopaka, który od razu zaczął walczyć z naszymi, Meia walnęła kogoś kijem, ktoś z Feidy leżał na środku, i w całym pomieszczeniu panowało zamieszanie. Próbowałam się odwrócić, ale czyjeś ręce mnie mocno trzymały, jedna ręka zakrywała mi na dodatek twarz.

Blondyn z El Dorado podbiegł do mnie i osoby za mną i chwycił mnie za ręce. Usłyszałam gdzieś "Chusteczkę!" i nagle znalazło się obok mnie więcej El Dorado. Zaczęłam się wyrywać, i kopnęłam tego, kogo wyzwolili, w krocze, bo był w zasięgu mojej nogi. W tym momencie ktoś przyłożył mi coś do twarzy i urwał mi się film.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro