14. Podpieprzyłam ci tekst

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Była to umowa, która naprawdę bardzo mi się niepodobała. Tam były wypisane warunki, pod jakimi mnie wypuszczą. Streszczę ją - po pierwsze, zakaz wszelakiej współpracy z Feidą na przyszłe 7 lat (pewnie zakładają, jakby Feidzie wszystko miało iść zgodnie z planem, że Saru w tym czasie pójdzie do piachu i nikt więcej nie będzie w stanie dowodzić tak dużą organizacją). Po drugie mam stanąć do możliwej walki z nimi, razem z El Dorado. Po trzecie mam wyjechać z Tokio, najlepiej to wogóle z kraju i pod żadnym pozorem nie rzucać się w oczy. No i na tym się skończyło? Haha, nie ma tak dobrze. Zakaz pokazywania twarzy w internecie i publikowania postów, mam w każdej chwili udostępniać El Dorado swoją lokalizację i mieć z nimi stały kontakt, zakaz mówienia komukolwiek o kontrakcie i mojej przeszłości związanej z Feidą (jest napisane, że wymyślą mi jakąś wiarygodną historię), zakaz używania prawdziwej tożsamości, jak zagrożenie związane z dziećmi drugiego etapu minie poddam się leczeniu i usunę szkodliwy gen, który daje mi nadprzyrodzone moce, za złamanie któregokolwiek z warunków mam zapłacić grzywnę o wysokości 14 360 000 jenów (ok. 500 000 zł), i... mam wydać wszystko co wiem o Feidzie i planach Saryuu...

W mojej głowie zaczęły kłębić się różne myśli. Co prawda to prawda - nienawidzę Feidy, ale uważam się za honorowego człowieka, nie wolno zdradzać. Zdrajcy są nienawidzeni przez tych, których zdradzili, i skrycie pogardzani przez tych, którym tajemnice wydali. Z góry wiedziałam, że jakbym podpisała ten kontrakt, mimo że wyszłabym na wolność i siedziała z dala od elit, żyłabym w stałym lęku, wyrzutach sumienia i obrzydzeniu do samej siebie.

-Nie podpiszę tego - rzuciłam papierami na metr od siebie i spojrzałam na prezesa El Dorado. Przez jego twarz przeszedł grymas, ale nic nie powiedział więcej w tym temacie.

Musiałam odsłuchać jeszcze monolog o tym, że mam w tej celi łazienkę i jak z niej trzeba korzystać, osobiście postanowiłam ją zwiedzić i... to mnie trochę zszokowało...

Po pierwsze, zapomnijcie o prysznicu, woda leci z jakiś rur w suficie na podłogę, która jest o stopień niżej niż sama cela, klozet i umywalka są wbudowane w ścianę jak najbardziej się dało, by tylko nie dało się ich zniszczyć, lub zrobić z nimi czegokolwiek innego, a ręczniki leżą na podłodze. Ej no, ludzie, ja nie jestem jakimś bossem level hard, który ma bicki na pół sali i potrafi przewalić człowieka poprzez lekkie popchnięcie, nie rozpierniczę wam tej łazienki, ani nie będę próbowała się powiesić za pomocą prysznica, czy w jakikolwiek inny sposób. Bez przesady.

Wróciłam do celi zamyślona, zastanawiało mnie najbardziej to, czy zrobią mi coś, po tym, jak nie zgodziłam się na umowę. Z drugiej strony, ona dalej leżała na podłodze tam, gdzie ją rzuciłam. Spojrzałam jeszcze na papier z pogardą i usiadłam na moim pseudo łóżku.

W tym momencie do tego pomieszczonka, w którym był wcześniej, wszedł... A... Jak on miał na imię? Jakoś na 'a'. Nie wiem. Na pierwsze na co spojrzał, to była niepodpisana umowa leżąca na podłodze, dopiero później na mnie. Usiadł na tym samym krzesełku, na którym siedział wcześniej i wpatrywał się w jakiś punkt za małym okienkiem w mojej jakże przytulnej celi.

-Jak byś mi powiedział, że wpatrujesz się w ten martwy punkt bo myślisz, to bym się nad tym bardzo zastanowiła, bo póki co nie okazujesz w żaden sposób tego, iż posiadasz jakieś przemyślenia życiowe - może i brutalne było to moje stwierdzenie, ale wolę taką rozmowę niż siedzieć i patrzeć tylko w jeden punkt, idąc jego tropem. Chłopak spojrzał na mnie jakbym co najmniej zabiła jego matkę.

-Wątpisz w to, że potrafię myśleć? - Szczerze, to mnie śmieszyło jego zbulwersowane spojrzenie. Normalnie czuję, że przez ten pobyt tutaj stanę się jakąś atencjuszką.

-Między 'potrafię' a 'myśleć' powinieneś dodać słowo 'samodzielnie'. Do tego miałabym duże 'ale'.

-Jestem człowiekiem, a każdy człowiek potrafi myśleć, samodzielnie - odpowiedział podirytowany.

-Patrząc na ciebie, uznaję że jesteś wyjątkiem, choć nie pasuje do ciebie stwierdzenie "ludzie wyjątkowi rozpościerają skrzydła i żyją pełnią życia".

-Zmartwię cię, ale przypomnę, że w przypadku myślenia nie ma wyjątków - wow, zaczyna się ze mną kłócić. Kolejny sukces! Znaczy... doprowadzam go do szału, więc zaczął się kłócić, ale mniejsza...

-Wyjątkowość to wykroczenie poza normę na tle innych, może i w El Dorado pod tym względem jesteś zwykłą jednostką, ale na tle innych już nie. Ale pamiętaj, wyjątkowość to już jakaś wartość - chyba wyprowadziłam go już na dobre z równowagi. Naprawdę, nie poznaję się, nigdy nie prowokowałam nikogo od tak, bo mi się nudziło. Zawsze miałam przy sobie telefon...

-Ale skoro według ciebie nie potrafię samodzielnie myśleć, to kto myśli za mnie? - Chyba był z siebie dumny, że wymyślił tą 'ripostę'.

-A skąd ja mam wiedzieć, kto jeszcze siedzi wśród szefostwa El Dorado? - Automatycznie jego entuzjazm zniknął mu z twarzy.

-Do czego dąży ta rozmowa? - Eh, a już zaczynałam wierzyć, że z tym człowiekiem da się w jakikolwiek sposób rozmawiać.

-Do tego by zapchać jakoś czas, a milcząc sobie to średnio wyobrażam. - Chłopak uśmiechnął się smutno, pewnie zabijał teraz w myślach tych, którzy kazali mu tu ze mną siedzieć. Aczkolwiek muszę przyznać, jego uśmiech był całkiem uroczy. - W ogóle, skoro, jak mówiłeś, byłeś w jednostce numer jeden, to czemu tak nagle siedzisz tu z jakąś typiarą z Feidy?

Fioletowowłosy zrobił skwaszoną minę, po czym odpowiedział krótko, że nie udziela takich informacji. Aha... czyli albo to jest tajne, albo uderzyłam w czuły punkt.

-Aha - odpowiedziałam krótko, a on siedział w szoku, że nie katuję go dalej pytaniami w tym temacie. Niestety ten jego szok nie trwał długo, bo znowu zaczęłam o coś pytać lub po prostu ciągnąć swój monolog o wszystkim i o niczym, na które otrzymywałam jedynie zmęczone "Mhm". Ah życie. W pewnym momencie już nawet widziałam, że nie słucha, tylko patrzy gdzieś w okno, lub gdziekolwiek, więc i ja się zamknęłam. Owinęłam się kocykiem i chwilę potem leżałam już tyłem do niego. Swoją drogą byłam nadal w tym niewygodnym mundurku Feidy.

-...Coś mówiłaś?... - O tym, że przestałam nadawać kapnął się dopiero po chwili.

-No jakby nie patrzeć. - Mruknęłam dalej do niego odwrócona.

-Aha... - Czy mi się wydaje, czy powiedział to takim tonem, jakby głupio mu było?

Leżałam tak jeszcze dopóki nie przeszły mnie te wstrętne ciarki, które oznaczają, że ktoś się na mnie patrzy.

-Nie gap się na mnie - Mruknęłam do tego.... hm, jak go kreatywnie nazwać? Do tego Cerbera, który strzeże bram piekła, czyli mojej celi.

-...Skąd wiesz, że patrzę w twoim kierunku? - Odpowiedział po chwili milczenia. Dobra, mogę być z siebie dumna, zadał w końcu jakieś pytanie z własnej woli. Tyle że teraz to mi się akurat nie chce gadać.

-Nie udzielam informacji.

-Aha - Odburknął podirytowany.

-Jesteś zły bo podpieprzyłam ci tekst, czy dlatego, że nie chciało mi się odpowiadać? - Odwróciłam się w końcu w jego kierunku i zdążyłam jeszcze zauważyć jego grymas na twarzy.

-Nie wiem - odparł. "Obawiam się, że jednak wiesz" - pomyślałam i przekręciłam się znowu tyłem do niego.

Kilkanaście minut potem zrobiło mi się niewygodnie w tej pozycji, więc przekręciłam się znowu w inną stronę. Zdążyłam w tym momencie zerknąć na tego Cerbera i wywnioskować, że chce o coś spytać, ale nadal milczy. Ułożyłam się wygodnie na niewygodnym materacu i jakimś cudem zasnęłam.

...............

Hello po chwilowej (2 tygodniowej xd) przerwie! Pewnie wstawiłabym coś w sobotę, ale czułam się beznadziejnie i nie mogłam skończyć pisać, więc dzisiaj to zrobiłam i mam nadzieję szybko skończę następny, bo mam teraz wenę (oby nie odeszła przez te 2 h matmy zaraz)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro