18. Saru... pospiesz się

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ułożyłam się na materacu i oparłam głowę o cienką poduszkę. Zatrucie mnie im cudem nie wyszło, co następne? Boże, nie mam bladego pojęcia co robić. Nie udało mi się pierwsza próba ucieczki mimo wpadki jaką popełnili, oni już wiedzą na co mnie stać, są na pewno bardziej czujni, co może skreślić całą kolejną próbę ucieczki, spodziewam się, że będą teraz próbować albo zagłodzić mnie tu na śmierć, jeśli nie podpiszę tego papierka, albo użyją jakiś tortur, albo nie mam pojęcia co jeszcze.

Dodatkowo mogę być uznawana za jako tako łatwiejszy cel pod względem emocjonalnym niż ktokolwiek inny z Feidy, bo nie chcę tam w żadnym stopniu powracać, ale też nie chcę siedzieć tutaj. Jak wiadomo, nie chcę stać z Feidą, ani nie chcę z nimi. Podpisanie tych papierów mogłoby wpakować mnie w niezłe bagno, lub i wybawić z poprzedniego bagna. Tyle że dochodzą do tego wszelkie moje emocje, jakby mnie wypuścili po podpisaniu - wyrzuty sumienia, jakbym dowiedziała się potem że Saru o wszystkim wie, i mnie szuka, byłabym tak przerażona jak nigdy. Nie wytrzymałabym tego psychicznie.

Ludzie, ja chcę tylko spokój. Już mogłabym wrócić do tego śmierdzącego domu dziecka, byle móc odciąć się od tego świata elit. Zwłaszcza, że mam, wbrew pozorom, ogromne wpływy na cały konflikt. A wszystko sprowadza się do jednego - wszystko dlatego, że urodziłam się z potężnym darem, nawet już mniejsza, że potężnym, po prostu, z darem. Gdyby nie to, żyłabym sobie spokojnie, bez zbędnych zmartwień.

-Skąd wiedziałaś, że nikt na kamerach nie patrzył? - spytał nagle różowooki, przez co wyrwał mnie z zamyślenia. Akurat tak tematycznie c do moich rozmyślań.

-Czuję wzrok. Wiem w którym momencie ktoś na mnie patrzy - odpowiedziałam, po czym spojrzałam w ich kierunku.

-Wow. Wybacz za to stwierdzenie, ale każdy bandyta chciałby tak potrafić - świetnie, już wiem przynajmniej jakie mają o mnie zdanie.

-Nie każdy drugiego etapu, to Saru - mruknęłam beznamiętnie. - Niezłą łatkę przez niego dostaliśmy.

-Nie wiedziałem, że wszyscy z Feidy tak potrafią - do rozmowy dołączył Alpha. No, bo tak się składa, że poza mną nikt nie potrafi. Ale nie zamierzam zdradzać mu tego szczegółu. - A teraz ktoś patrzy?

-Teraz? Patrzą na mnie łącznie... 4 osoby licząc was - dodałam po chwili. Wartownicy wymienili zaskoczone spojrzenia.

-Potraficie nawet dokładnie określić liczbę?... - Nie odpowiedziałam, bo było to raczej pytanie retoryczne. - Silna moc...

-Zbędna - mruknęłam. - Rozprasza tylko. Ale w walce daje faktycznie jakąś przewagę. Jeśli człowiek jest ogarnięty, oczywiście - chyba jeszcze bardziej ich zaskoczyłam. No cóż.

-W końcu obudziłaś się przez nią w nocy... - rozkminiał fioletowowłosy. - Ale mówienie, że jest zbędna? - Spojrzałam na niego marszcząc brwi.

-Wszystkie moce są zbędne - powiedziałam. - Myślenie, że "ci wszyscy co są obdarzeni, mają lepiej" jest takie głupie - pokręciłam zrezygnowana głową. - Te moce są jak klątwa, prowadzą tylko do złego, i na tle świata, i na tle samych ich posiadaczy. Może i sami członkowie Feidy mówią, że są szczęśliwi, że je posiadają, ale gadają bzdury - dobra, bez sensu to powiedziałam. Jak ta informacja dotrze do ich szefa, to zaczną mi, paplaniną jaka to Feida jest zła i jak bardzo powinnam podpisać te papiery, robić wodę z mózgu. Już przestaję gadać. Machnęłam niedbale ręką, jakby to wszystko co powiedziałam nie miało znaczenia, po czym przekręciłam się na drugi bok.

Przez chwilę trwała cisza, która, miałam wrażenie, ciągnęła się przez wieczność. Ciekawe czy wpadną na taki genialny pomysł, by przekazać całemu światu co im właśnie powiedziałam.

-...Ale skoro uważasz, że moce są twoją klątwą, to czemu... nie wiem, nie podejmiesz się leczenia, by je usunąć? - Spytał Alpha.

-Tak po pierwsze, to problem stoi po stronie Feidy, nie po samej mojej mocy, a poza tym, czy naprawdę uważasz, że ktokolwiek by mi na to pozwolił? Pewnie, że nie - mruknęłam. To całe El Dorado trzyma mnie tu jedynie by albo szantażować Saru, albo by wykorzystać moją moc przeciwko mu. To naprawdę przykre zawdzięczać jakąkolwiek wartość w kogoś oczach tylko ze względu na moc.

-Prezes dąży do tego, by zabrać moce dzieciom drugiego etapu, czemu miałby tobie teraz tego nie zrobić? - Różowooki chyba za bardzo nie ogarnia świata. Spojrzałam na niego z politowaniem. Alpha raczej ogarnął po mojej minie, czemu mam do tego takie wielkie wątpliwości, ale nic nie powiedział.

-Wiesz, wydaje mi się, że prezes dąży w pierwszej kolejności do tego, aby wygrać konflikt z Feidą - powiedziałam. - Inaczej nie da się wyjaśnić mojej obecności tutaj.

Alpha zamyślony kiwnął głową. Nikt się już więcej nie odezwał. I dobrze, bo nie miałam zamiaru tłumaczyć więcej rzeczy.

Robiłam się ponownie, głodna i spragniona, ale miałam świadomość, że jeśli przyniosą mi jedzenie, to będzie zatrute, a jeśli nie przyniosą w ogóle to też się nie zdziwię. Słyszałam gdzieś, że człowiek jest w stanie wytrzymać bez wody od 4 do 7 dni. No to zapowiada się ciekawie...

Pod wieczór było mi bardzo sucho w gardle. Brzuch też domagał się jedzenia. Czułam się fatalnie, nie mogłam skupić myśli. Przewidywałam, że mogą zrobić mi głodówkę, i się nie myliłam, nikt mi nic nie przyniósł.

Wartownicy się dodatkowo zmienili, jakaś niebieskowłosa zaczęła do mnie coś mówić, ale nie skupiałam się na tym. Miałam też problemy z zaśnięciem, cały czas się wierciłam. Obudziła mnie rano zmiana warty. Wtedy usiadłam i spojrzałam sennym i pewnie nie wyrażającym żadnych pozytywnych emocji na Alphę. Strasznie bolała mnie głowa i pewnie byłam blada jak trup.

-Źle z nią... - usłyszałam jak różowooki szepnął do fioletowowłosego zmartwionym głosem. Szarooki kiwnął głową. Oni widząc w jakim jestem stanie nawet nie próbowali do mnie nic mówić by mnie nie zagadywać. I dobrze, bo by mnie to dodatkowo rozdrażniło.

Około siódmej nad ranem w pomieszczeniu za kratą pojawił się Toudou. Zmarszczyłam brwi. Jest takim samym potworem co Saru, choć Saru mnie nigdy nie głodził.

-To jak, może już zdecydowałaś czy podpiszesz? - Zaśmiał mi się prosto w twarz. Byłam zarazem głodna jak i wściekła. Miałam ochotę dać mu w twarz. Jest po prostu bezczelny. Poczułam jakąś dziwną energię w sobie i widziałam jak dziadowi oczy rozszerzają się do ogromnych rozmiarów i stoi sparaliżowany. Z resztą tak jak pozostali obecni.

-Mówiłeś coś? - Rzuciłam sarkastycznie. Niestety, chwilowy przypływ adrenaliny minął i poczułam się znów słabo. Przerwałam czar, bo nie byłam w stanie dłużej go utrzymać.

-Pięknie, twoje moce są na wyczerpaniu - powiedział z uśmiechem. - Jesteś prawie że bezbronna. Jak widać znaleźliśmy dobry sposób na ciebie.

Patrzyłam na niego starając się zachować obojętność spojrzenia, ale wkurw jaki poczułam był dość silny. Niestety nie na tyle by znowu go rozbroić ze zdrowego rozsądku.

Dziad wyszedł i zostałam sam na sam z tą dwójką, która patrzyła na mnie jakby nie dowierzając. Położyłam się na materacu i odwróciłam się do nich tyłem. Mimo że tak bardzo nie chciałam tego powiedzieć, to teraz to pomyślałam, "Saru... pospiesz się..."

........

Jak zauważyliście (albo i nie), dodałam tytuły rozdziałów. Btw, ja jakoś od wczoraj wymiatam, żeby aż dwa rozdziały w odstępie dnia, a nie dwóch/trzech tygodni? SZOK!  A, właśnie. Czas mi leci strasznie szybko, więc jak ktoś chce rozdział szybciej (a jest np tydzień po publikacji poprzedniego), to się pytajcie kiedy next, bo się ogarnę szybciej

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro