24. Nie uspokoił się...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Codzienne parogodzinne treningi były bardzo męczące, choć zaczęło mi powoli coś wychodzić. Saru cały czas naciskał na to bym wymyśliła sobie jakąś technikę hissatsu, ale mój poziom gry nie był wybitny, więc każda próba ogarnięcia czegoś takiego kończyła się klapą.

Z resztą, mam świadomość, że nauczenie się profesjonalnego grania w przeciągu kilku dni jest ogromnym wyzwaniem. Nawet jeśli potrafię już w jakimś stopniu panować nad piłką, to na boisku niewiele się przydam, bo ktoś bardziej doświadczony i tak zabierze mi tą piłkę. No i przez to też nie widzę sensu w usilnym próbowaniu wymyślenia jakiejś techniki, nawet jeśli bym ją miała, na guzik by się przydała. Z resztą, mam dość mocne strzały, więc mój brak technik nie powinien doskwierać aż tak bardzo.

Do Ragnaroku został jeden dzień, mam nadzieję, że Saru nie będzie mnie w związku z tym cisnął jeszcze bardziej.

Wyszłam sama ze stołówki i nie mając żadnej ochoty na trening, zwlekłam się powoli w kierunku sali gimnastycznej.

-Ile można na ciebie czekać? - skomentował Saru gdy mnie zauważył. Przewróciłam oczami i minęłam go by wejść do szatni. - Ekhem, mnie się nie ignoruje.

-A co ci miałam odpowiedzieć? Że mogę się wrócić i zobaczymy? - Odpowiedziałam niechętna do rozmowy.

-Ale powiedziałem, że mnie się nie ignoruje, a nie co mogłaś odpowiedzieć - burknął. Coś ma chyba zły dzień, ale w sumie mnie to nie obchodzi, byleby mi nie okazywał humorów.

-Interpretuj sobie to jak chcesz, ja idę się przebrać - odparłam i pchnęłam drzwi do szatni damskiej.

-Tak się do szefa odzywasz?! - jakaś brunetka teatralnie chwyciła się za głowę. Prychnęłam cicho z uśmiechem na jej wypowiedź. Miałam ochotę odpowiedzieć coś w stylu "taaa sZeFa" ale ugryzłam się w język, bo uświadomiłam sobie jaki wściekły byłby Saru i pozostawiłam to bez komentarza. Niestety, nie zadowoliło go to chyba, bo zobaczył pogardę w moim uśmiechu i spiorunował mnie wzrokiem. Pewnie dostanę później kazanie, nice.

Przebrałam się i wyszłam na salę. Nie widziałam nigdzie cesarka, więc stałam udając, że się rozgrzewam, by nie było że obijam się przed "tak ważnym" meczem. Wychodzi chyba na to, że jestem jedyną osobą, dla której wyniki tego starcia nie mają żadnego znaczenia.

Poczułam w pewnym momencie jak ktoś wbija we mnie wzrok, więc niechętnie odwróciłam się w stronę Saru, który był wyraźnie na coś, lub na mnie, zły.

-Ile mam ci jeszcze mówić jak masz się NIE zachowywać? Czemu takim problemem dla ciebie jest okazywanie mi szacunku jako szefowi w sytuacjach gdy nie jesteśmy sami? - Podszedł bliżej. - Mam świadomość, że na Ragnarok masz totalnie wywalone, ale daj z siebie coś i umożliw innym zwycięstwo. No i po kolejne, nie psuj mojej pozycji, dla nich to ja jestem najsilniejszy, co z tego że tak nie jest, masz mi nie niszczyć autorytetu. Zrozumiano?

-Mhm - mruknęłam niechętnie i zajęliśmy się już treningiem, nie wracając do tematu. Chwilę po południu była godzinna przerwa, więc cała Feida rozeszła się w cztery strony świata.

Szłam korytarzem zmęczona, miałam ochotę już tylko rzucić się na łóżko i nie wstawać, i też oczywiste jest, że nie miałam ochoty na żadne dyskusje z kimkolwiek. Niestety, musiał mnie ktoś nawiedzić.

-Nie żeby obchodziło mnie to co się dzieje między tobą a Saru, ale jeśli to przez ciebie jest dziś taki spieniony, to masz przesrane, mówię w imieniu wszystkich - syknęła Meia, która nie wyglądała jakby chciała mi odpuścić tą jakże miłą pogawędkę. - Więc lepiej napraw sytuację, albo serio masz przesrane.

-Niby skąd ja mam wiedzieć co mu strzeliło? - Odburknęłam, czując już frustrację przez ton jej głosu.

-Nie obchodzi mnie to na co się wkurzył, ważne by się uspokoił - i se poszła. Nie no, super.

Poszłam zirytowana w kierunku wspólnego salonu mojego i Saru i wymieniłam się ponurymi spojrzeniami z białowłosym. Nie mówiąc nic, wstawiłam wodę na herbatę i chciałam jak najszybciej zmyć się do pokoju.

-Jutro pewnie Fei do nas wróci - powiedział w pewnym momencie. Pokiwałam głową, na znak, że przyjęłam to do informacji. W tym momencie tak naprawdę mało mnie to obchodziło, gdyż miałam świadomość, że i tak w ciągu najbliższego tygodnia stąd znikam. Czułam jak Saru wpatruje się we mnie, oczekując aż coś powiem, ale gdy przez dłuższy czas nie dostał odpowiedzi sam zaczął kontynuować. - Przywrócę mu pamięć w trakcie meczu.

Przerzuciłam moje zszokowane spojrzenie na chłopaka.

-Czemu w trakcie?! - Co jak co, ale nie jestem osobą, której granie nieuczciwie w tak perfidny sposób, nie obejdzie się bez ogromnych wyrzutów sumienia.

-Niech poczują porażkę na starcie - uśmiechnął się złośliwie i spojrzał na mnie spod rzęs. - Poza tym, mówiłem ci już tydzień temu, że przywrócę mu pamięć podczas meczu.

Oj, zapomniałam o tym. Ale to nie zmienia faktu, że to co on odwala jest nie w porządku.

-Ale... ale to nie jest okej... - patrzyłam na niego skrzywiona, ale po jego wyrazie twarzy wiedziałam, że nic już nie wskóram.

-Trudno! Życie jest też niesprawiedliwe, i co zrobisz? Nic nie zrobisz - zmarszczyłam brwi i patrzyłam na niego bezsilnie przez chwilę, co chyba sprawiało mu satysfakcję, więc wróciłam wzrokiem do czajnika, który już bulgotał i nalałam wody do kubka. - Poza tym, Fei jest naszym człowiekiem, jak sobie przypomni to będzie jego decyzja czy do nas wróci czy nie, więc nie miej do mnie o to pretensji, słonko.

Na ostatni wyraz posłałam mu ponure spojrzenie. Wypowiedział to tak sarkastycznie, że widać było jakie ma w rzeczywistości podejście do mnie jeśli chodzi o podejmowanie decyzji. Naprawdę, nie rozumiem tego człowieka, czemu on się tak bardzo cieszy, że zrobił mi przykrość?

-Brak mi na twoje zachowanie słów - mruknęłam, kręcąc bezradnie głową.

-To chyba dobrze, co nie? - Uśmiechnął się wrednie.

-Nie - odpowiedziałam jednym słowem i chciałam już sobie iść z tą herbatą do pokoju.

-Nie próbuj mnie na siłę zmieniać, to nic nie da - miałam dziwne wrażenie, że on naprawdę chce sobie poprawić humor kosztem moich nerwów. Pokręciłam zrezygnowana głową.

-I ty zastanawiałeś się czemu ludzie mają cię dość... - mruknęłam pod nosem tak, by nie usłyszał.

-Co? - Aha, czyli jednak usłyszał.

-Nic - weszłam do pokoju.

-Wiedz, że słyszałem to samo jeszcze długo zanim Feida powstała! - Krzyknął za mną. Ciężko mi było określić jakie uczucia się kryły za tymi słowami, miałam pewność jedynie co do frustracji. A Meia mi kazała go uspokoić... Zamknęłam się w pokoju. - A, i jak coś, nie będzie mnie przez chwilę między 15 a 16!

-Czemu? - Wykrzyczałam, by usłyszał.

-Muszę coś załatwić - ten ton, jakby go określić emotką, to byłby szczerzącym się diabłem. Zamrugałam oczami, matko, co on tym razem odwali...

...

Przerwa minęła za szybko, tak bardzo nie chciało mi się wracać do ćwiczeń. Poza tym, nie uspokoiłam Saru, mam nadzieję, że się sam uspokoi, nie chcę mieć później problemów z tą duszą nieczystą, Meią.

Niestety, nie uspokoił się. Miałam wrażenie, że był jeszcze ostrzejszy niż przed przerwą... Czułam jak parę osób wbija we mnie morderczy wzrok, nie pocieszało mnie to. Pragnę już kresu moich problemów związanych z tymi ludźmi.

Chwilę przed obiadem skończył się trening, po drodze gdziekolwiek starałam się unikać ludzi. Miałam w planach zjeść obiad w tempie przyśpieszonym trzy razy, i zaszyć się w pokoju, skąd nie wracać do rana.

Coś mi mówiło, że stanie się coś niedobrego tego wieczora, co mi się bardzo nie podobało. Zwłaszcza, że ludzie z Feidy są tak nieprzewidywalni jak te dzieci na chodniku, no nie wiesz czy coś mu nagle do łba nie strzeli i nie wpakuje się na jezdnię.

Siedziałam przy stoliku, Meia co chwila wymieniała się spojrzeniami z różnymi osobami i wgapiała się z nienawiścią w moją osobę. Dodatkowo stresował mnie fakt, że Saru ma sobie niedługo gdzieś iść. Nawet jeżeli szczerze chcę urwać kontakt z tym człowiekiem, to w jego obecności czuję się bezpieczniej.

Mam nadzieję, że skończy się to dobrze...

........

Ehhh, chciałam skończyć ten wątek w jednym rozdziale, ale nie chciałam byście czekali kolejny tydzień, aż w końcu zbiorę się do kupy i zacznę coś robić, więc wstawiam to

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro