26. Duże kłopoty...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Maraton 2/4

.....

Wyszłam, już trochę spokojniejsza niż godzinę temu, z pokoju dosłownie tylko po to by odebrać moje pranie, cesarek poszedł już gdzieś, gdzie miał iść. Całe Giru zniknęło razem z nim z wyjątkiem Mei, która pozostała pilnować porządku wśród reszty Feidy. Było to dla mnie dość niepokojące, biorąc pod uwagę stosunki między nami.

Widziałam już drzwi do pralni. Już miałam tam wchodzić.

-No i? - odwróciłam się. Mogłam się jej tu spodziewać. - Tak średnio się uspokoił, co nie?

Meia stałą w towarzystwie kilkunastu osób, które wbijały we mnie wściekłe spojrzenia. Cofnęłam się o krok czując się mniej pewnie.

-A miał się chyba uspokoić, co? Jaka była umowa? - powiedział ktoś z Garu stojący za nią.

-Nie było żadnej umowy - odpowiedziałam. - Jeśli macie problem, że był wkurwiający, to do niego miejcie, a nie do mnie. Dlaczego miałabym brać za niego odpowiedzialność?

-Bo jesteś jego dziewczyną - zaśmiał się Fumita. Zapowietrzyłam się. Czułam, że zaraz eksploduję. Moje oczy zaiskrzyły, a grupa kilkunastu osób stała wryta patrząc przerażona.

-SŁUCHAM? JEGO DZIEWCZYNĄ?! - wykrzyczałam. Wazony stojące na parapecie pękły z ogromnym hukiem. W pomieszczeniu zaczął wiać wiatr. Kilka osób cofnęło się.

-OGARNIJ SIĘ! - Wydarła się Meia, której jako jedynej nie przeraził mój wzrok. Wystrzeliła z palca smugę mocy, która miała w zamiarach mnie powalić, ale po moim pstryknięciu, zniknęła. Zielonooka cofnęła się. - Kim ty kurwa jesteś....

-Spierdalaj - syknęłam. Zaczęłam iść w ich stronę by ich wyminąć, ale dziewczyna pociągnęła mnie za rękę i rzuciła na podłogę. Przed upadkiem zatrzymałą mnie smuga mojej mocy i postawiła na nogi kawałek dalej od niej.

-Chciałabyś, łatwo ci się nie dam - wysyczała przez zęby. - I tak planowałam cię zniszczyć, wprowadzasz za wiele zamieszania.

Meia pierwsza strzeliła smugą w moim kierunku, którą ja odbiłam i zaatakowałam ją. Ciężej jej było odbić moją moc, niż na odwrót. Strzelałyśmy do siebie nawzajem, podczas gdy reszta tylko patrzyła w strachu. Do obserwatorów dochodziły kolejne ciekawskie osoby.

-Poza tym, zniszczyłaś moją kamerę! - Czyli już wszystko jasne kto był przyczyną mojej wcześniejszej kłótni z Saru.

Dziewczyna zmieniła po chwili taktykę, podniosła mocą krzesła, jednocześnie wciąż odbijając z trudem moje ataki i z całej siły rzuciła nim we mnie. Przed samą mną mebel eksplodował, rozsypując się w masę pyłu. Było to na tyle gęste, bo zupełnie ograniczyć widoczność. Strzeliłam ostatni raz do Mei, wiedząc gdzie stoi. Usłyszałam jej krzyk. Korzystając z sytuacji, wzniosłam się, trochę zmęczona, do góry i wyleciałam z korytarza. Przemieściłam się najszybciej jak mogłam do mojego pokoju.

Nie mam wyboru, muszę uciekać w trybie natychmiastowym, szykują się duże kłopoty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro