27. Ucieczka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Maraton 3/4

....

Chwyciłam za pierwszy lepszy plecak, wrzucając do niego jakieś ubrania, kasę jaką miałam pod ręką i butelkę wody, która mi się po części rozlała na podłogę przez mój stres i nieuwagę. Zrezygnowałam z telefonu, nie przyda się, jeszcze wyda jakiś sygnał i będzie klapa bo mnie znajdą.

Chwyciłam jeszcze za kurtkę, która może mi się przydać i parę rzeczy do higieny i otworzyłam okno. Westchnęłam po raz ostatni lustrując pokój i wyskoczyłam. Od razu chwyciła mnie smuga. Zniknęłam za murem i leciałam między drzewami.

Najważniejsze było to by oddalić się stąd jak najprędzej, bo Saru jak się dowie co zrobiłam, to nie będzie się zastanawiał, tylko zacznie mnie szukać. Pewnie nie wierzył, że będę zdolna do ucieczki, myślał, że mnie na to nie stać, że nie mam psychy. Grubo się mylił, zwłaszcza, gdy jest to dla mnie teraz konieczność.

Moje pamiątki i obrazy... Zmroziło mnie, zapomniałem ich zabrać. Oddalałam się coraz bardziej. Stanęłam w końcu przed jakąś drogą, gdzie samochody jechały bardzo szybko. Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Że też musiałąm być na tyle głupia by zapomnieć o tak ważnych rzeczach dla mnie!

Ale nie mogłam się już wrócić, za późno... Rozejrzałam się po jezdni czy mogę przejść i szybko znalazłam się po jej drugiej stronie. Budynek Feidy znajdował się na uboczu miasta, mieliśmy mało sąsiadów, po to by jak najmniej ludzi wiedziało gdzie jest nasza siedziba. Miałam zamiar uciec gdzieś w drugą stronę, bo jakbym poszła w kierunku miasta, znaleźliby mnie poprzez kamery.

Olśniło mnie w pewnym momencie. Podróżowanie autostopem nie jest bezpieczne, gdybym nie posiadała genu, nie zdecydowałabym się na to, ale wiedząc, że w razie co, mogę się sama obronić, stanęłam na brzegu jezdni i wystawiłam kciuk.

Oddychałam coraz szybciej widząc, że kolejny samochód się nie zatrzymał. Jeśli to potrwa dłużej, muszę iść gdzie indziej, bo mnie wyczają.

Jednak jakiś samochód się zatrzymał. Spojrzałam na kierowcę. Jakaś starsza kobieta z jeszcze jedną, dużo młodszą od siebie. To prawdopodobnie rodzina.

(od aut. ja się nie znam na miastach w Japonii, nie wiem jakie są ceny transportu itp, wiec jak napiszę nieświadomie jakąś bzdurę na ten temat, a ktoś się zna, to nie bijcie, plisssss)

-Dzień dobry, dokąd? - spytałam się ich, na co młodsza podała nazwę miasta, Takasaki, oddalonego stąd około 80 km. - Ja też tam. Można wsiąść?

....

Podróż, mimo że w normalnych warunkach nie byłaby dziwna, wręcz zupełnie normalna, była dla mnie bardzo stresująca. Cały czas było ryzyko, że ktoś z Feidy mnie zauważy. Panie, z którymi jechałam widocznie widziały moje zdenerwowanie, ale na szczęście nie pytały o nic z tym związanego.

Po około 40 minutach dojechałyśmy do miasta, zostałam wysadzona przy dworcu, gdzie było pełno ludzi. Nienawidzę tłumów, czułam się zagubiona będąc jego częścią.

Miałam ze sobą 3000 jen (ok. 106 zł), powinnam być bardzo oszczędna, zwłaszcza, że nie mam gdzie się udać. W głowie miałam tylko to, że muszę uciec od budynku Feidy jak najdalej. Teraz dobre pytanie, jechać gdzieś dalej, czy tu zostać? Jeśli nikt mnie nie śledził, jestem na kilka godzin bezpieczna w tym miejscu, dopóki nie odkryją na kamerach, że się tu zjawiłam, oczywiście.

Przytłaczała mnie myśl, że nie mam dużo pieniędzy, a jestem w obcym mieście, dodatkowo śledzona przez tą paskudną organizację. Wzięłam głęboki oddech. Raz kozie śmierć, jadę dalej w stronę Tokio, gdzie będzie mi się jeszcze łatwiej wtopić w tłum. Do Okegawy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro